jak to u Was wygląda...

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

jak to u Was wygląda...

Postprzez Amy » Pt, 3 wrz 2010, 16:58

Nie mam zdiagnozowanego ZA, ale wiem że jestem na to chora... na jakieś 99,9999999%
Po tym jak poczytałam na ten temat stwierdzam wręcz, że jestem pięknym książkowym przypadkiem, w gruncie rzeczy wszystko się zgadza :]

Jeej, nienawidzę swej osoby, to czego bym najbardziej chciała to PRZESTAĆ ODDYCHAĆ :/
A czy Wy pozostali (którzy jesteście na to chorzy) jesteście z tym faktem pogodzeni? Nie załamuje Was to jak wygląda Wasze życie w społeczeństwie? (choć nie podejrzewam by wyglądało aż tak źle jak moje)
Amy
 

Postprzez programista » Pt, 3 wrz 2010, 18:57

Jestem na podobnym etapie co ty, też nie dawno dałem sobię sprawe z tego. Nie pisz że chcesz przestać oddychać (też mam takie czarne myśli + wiele razy o samobójswiet) jeśli zdałaś sobie z tego sprawę. Teraz trzeba udać się do psychiatry i psychologa....ale najważniejsze (ja po przeczytaniu o aspergerze itd) trzeba samemu cos chciec zmienic. To nie my jestesmy zli czy cos, trzeba nauczyc sie w koncu zyc od zera i na nowo, ale tez trzeba uddac sie na jakies terapie i leczenie. A w jakim jestes wieku? I skad masz taka pewnosc?

I tak nie jestes sama, nasze zycie tez jest fatalne, ale po zdaniu swiadomosci trzeba cos z tym zaczac zrobic aby paraliz przy kontaktach z osami znikl i uwierz na pewno nie masz najgorszej, kazdy tu tak ma:)
Avatar użytkownika
programista
 
Posty: 21
Dołączył(a): N, 29 sie 2010, 23:00
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez fasci-nation » Pt, 3 wrz 2010, 20:47

Ja przez spory czas odsuwałam od siebie myśli o ZA, ale postanowiłam w końcu popracować nad sobą. Przybyłam na forum, kupiłam w USA kilka poradników specjalnie dla dorosłych Aspich, obserwuje swoje zachowania (np. wyłapuję co robię nie tak) i mam nadzieję, ze uda mi sie lepiej funkcjonować w NT-świecie.
Ale oddycha mi sie dobrze i nie mam zamiaru przestawać!
fajny kotó

Moja kocia książka: http://savant.org.pl/publikacje/koci_1.1_1.pdf
i koci blog: http://kociswiatasd.blox.pl/
Avatar użytkownika
fasci-nation
 
Posty: 3601
Dołączył(a): Cz, 28 sty 2010, 00:00
Lokalizacja: weiter weiter ins Verderben
Płeć: K

Postprzez Amy » So, 4 wrz 2010, 00:43

programista napisał(a):A w jakim jestes wieku? I skad masz taka pewnosc?

Jestem w drugiej klasie LO. A pewność mam stąd, że... no w sumie od zawsze czułam, że coś ze mną nie tak. Próbowałam się doszukać którejś z moich "dziwnych cech" u kogoś innego, ale na próżno; miałam wrażenie, że jestem taka jedyna na świecie. Czasami miewałam takie chwilę że byłam tym załamana a czasami zupełnie nie; jakoś byłam przekonana, że to wszystko kiedyś minie.
Rok temu w wakacje przypadkiem zaczęłam czytać o Zespole Aspergera i z każdym przeczytanym zdaniem byłam bliższa omdlenia. Tam po prostu było napisane o wszystkim czego pochodzenia u siebie nie mogłam nigdy wyjaśnić! Wśród objawów praktycznie wszystko się zgadzało. Jednak wtedy postanowiłam się więcej nad tym nie zastanawiać. Starałam się myśleć "to bzdura, na pewno nie jestem chora". Ale kilka miesięcy później doszłam do wniosku, że nie będę się dłużej oszukiwać. Wróciłam do czytania i myślenia na ten temat... i teraz mam praktycznie pewność.

programista napisał(a):I tak nie jestes sama, nasze zycie tez jest fatalne, ale po zdaniu swiadomosci trzeba cos z tym zaczac zrobic aby paraliz przy kontaktach z osami znikl i uwierz na pewno nie masz najgorszej, kazdy tu tak ma:)


Pewnie masz racje, ale wiesz... ciężko mi z tym.
Z jednej strony mogłabym non stop tylko siedzieć w domu i zajmować się tym co mnie interesuje (tak też robię, nie bardzo mam inne wyjście), ale z drugiej strony jest ta świadomość że NIKOGO nie mam. W sumie wiem na pewno, że jest jedna osoba która mnie kocha - matka. Ale ja jej nie kocham tak jak przypuszczalnie powinnam kochać matkę. Wiem, że ona chcę być dla mnie dobra(i w sumie jest). Czasem denerwuje mnie jej zachowanie. Jak mnie przytula to sztywnieje a potem przez najbliższą godzinę mam ochotę jej przyłożyć. Po prostu nie oczekuję (nie chcę) od niej tego typu gestów.
A moje kontakty z innymi ludźmi wyglądają jak wyglądają.
W podstawówce byłam już świetnym obiektem do podokuczania dla niemalże wszystkich. Nauczyciele tylko mnie chwalili do matki że rzekomo jestem inteligentna (ha! już w zerówce pani była zadziwiona jak dorośle z nią rozmawiam :P). W podstawówce miałam niby jedną przyjaciółkę, ale raczej nie była to taka szczera przyjaźń. Wiem, że do innych osób mówiła o mnie nieraz niezbyt przychylne rzeczy. W sumie i tak jestem jej wdzięczna, że ze mną wytrzymała (bo chyba wiem dlaczego wtedy byłam trudna do zniesienia).
Potem w gimnazjum choć się starałam nic mi z żadnych znajomości nie wyszło, co więcej klasa a właściwie cała szkoła nawet nie próbowała udawać, że mnie akceptuje. Naśmiewanie się ze mnie to była dla nich świetna zabawa.
W LO od września 2009 zaczęło się to samo co w gim tylko naśmiewanie się ze mnie miało miejsce w trochę lżejszej wersji.
Chodziłam do listopada bo potem (wiem, jestem głupia) ostro nafaszerowałam się różnymi proszkami. Trafiłam do szpitala na prawie 3 tygodnie, podobno lekarz był przerażony stopniem zrujnowania mojej wątroby. Ale ta oczywiście przetrwała choć teoretycznie raczej miała na to małe szanse. A mnie chwilowo przeszła ochota na szkodzenie sobie. A co najlepsze jakimś cudem nie wykryli przyczyny moich problemów zdrowotnych. Za to jako, że po wyjściu ze szpitala miałam bardzo uważać (:P) miałam nauczanie indywidualne. I wtedy było lepiej o tyle, że nie czułam tak bardzo tego jak jestem nieakceptowana w klasie i mniej miałam stresu a to dla mnie dużo.
Od środy znów chodzę do szkoły i już czuje się zmęczona. Gdy nauczycielka na polskim poinformowała, że często będziemy pracować w grupach już ogarnęło mnie przerażenie. W sumie dałam sobie spokój z nawiązywaniem kontaktu z kimkolwiek z klasy - i tak wiem jak to się skończy. Na przerwach siedzę pod lub w klasie(jeśli to możliwe) i przeważnie słucham mojego ukochanego Evanescence. Na szczęście mam chociaż zwolnienie z wf na ten rok :P

Ale wiem, że nie mogę w ten sposób przeżyć życia, myślę, że nic mi już nie pomoże w nie zmarnowaniu jego. Tylko moje zainteresowania dają mi radość, ale tak czy inaczej każdy kolejny dzień coraz bardziej mnie niszczy. Chciałabym się nie bać, czuć się pewnie. I nie wiem co ze sobą zrobić.

Przepraszam, że tak się rozpisałam, czułam taką potrzebę, rozumiem, że może nie chcieć się czytać :P
Amy
 

Postprzez ważniak » N, 5 wrz 2010, 21:16

Witam
1) Na szczęście nie można świadomie przestać oddychać :)
2) Na pocieszenie mogę dodać, że im będziesz doroślejsza, tym będzie Ci łatwiej, już teraz sama widzisz, że w liceum mniej Ci dokuczają. Gimnazjum to najgordzy okres. Prawdopodobnie na studiach będziesz funkcjonowała dużo lepiej
3) Nie bierz więcej proszków bo szkoda Twojej wątroby, musi Ci starczyć na całe życie :)
Avatar użytkownika
ważniak
 
Posty: 816
Dołączył(a): Pt, 27 cze 2008, 23:00

Postprzez Mozzie » Pn, 6 wrz 2010, 09:28

spoko, kiedys pisalam tu na forum na ten temat, ze ZA ma 3 etapy: 1 ulga, 2 dołek, 3 pogodzenie sie. Niektorzy wskakuja bezposrednio w faze 2, niektorzy zawieszaja sie na stale pomiedzy 2 a 3.. widze ze ty weszlas w drugi.. a co do spoleczenstwa, ja ostatnio weszlam w faze uwaznej obserwacji i analizy. mam to szczescie, ze ostatnio jestem w srodowisku zapewniajacym mi wzgledne bezpieczenstwo (zadnych dokuczajacych polmozgich nt.. nie to ze chce powiedziec, ze kazdy nt jest bezmozgi - mam na mysli tylko tych ze sklonnosciami do dokuczania...), tak wiec mam na to czas.. i tak sobie zdaje sprawe, ze ludzie w moim wieku sa juz na etapie wychowywania latorosli lub przynajmniej zawierania zwiazkow malzenskich, ale juz na szczescie mam za soba etap martwienia sie ze *nie nadazam*... tak jak mowie, obserwacja najwiecej daje, mi tez duzo daly dyskusje tu na forum..

tak, dokuczajace bachory ze szkoly to jest naprawde podciecie nog na starcie, ale wazne jest, zeby sprobowac zamknac ten etap. mowiac jezykiem *informatycznym* - przeniesc ten stan rzeczy do innego katalogu do archiwum :wink:

pisz tu, my chetnie wysluchamy (przeczytamy) co masz do powiedzenia, zawsze mozesz z kims tez pogadac na privie, tu jest duzo ludzi z podobną historią.
na persze....
Avatar użytkownika
Mozzie
 
Posty: 1108
Dołączył(a): Śr, 5 mar 2008, 00:00
Lokalizacja: Budapeszt
Płeć: K

Postprzez Guest » Pn, 6 wrz 2010, 09:32

W sumie dałam sobie spokój z nawiązywaniem kontaktu z kimkolwiek z klasy - i tak wiem jak to się skończy

nie przekreślaj ludzi tylko dlatego, że jako dziecko nie mogłaś złapać kontaktu z rówieśnikami. Może jednak warto spróbować żyć z innymi? ;] Jeśli nie chcesz się integrować z klasą to wiadomo, że będziesz mieć ciężko, bo "inność rodzi agresję"... dam Ci pewną radę: jeśli wpadniesz między wrony, musisz krakać jak i one - to jaka jesteś pozostaw w domu chociaż na czas szkolny, i tak ludzie z budy zachowują się inaczej w szkole a inaczej prywatnie ... Spróbuj się chociaż trochę przystosować, a będzie Ci dużo łatwiej.
Guest
 

Postprzez programista » Pn, 6 wrz 2010, 19:57

Wlasnie nie przekreslaj ludzi, bo doroslosc nie pomaga. Ja mialem podobnie jak ty w szkole, potem poszedlem na studia ale bylem zawieszony w kroku 2 i 3 ciagle, bo balem sie ludzi poznawac ale z drugiej strony mialem straszna chec byc z kims, miec towarzystwo, nie wiedzialem ze jest cos jak asperger, to wszystko wygladalo dla mnie ze to jakas kara ze jestem inny i gorszy. Teraz dopiero jak dosyc nie dawno sie o tym dowiedzialem, poczytalem o ludziach co to maja (czytalem jakbym o sobie czytal) to troche inaczej na to teraz patrze.

Wiec nie jest nigdy za pozno! Chyba ze chcesz jak ja przezyc zdrade najlepszych przyjaciol, zony po 8 latach i natychmiastowa chec jej odejscia jak sie o ZA dowiedziala i oszukania w pracy ,...to cie zatrzymac nie moge:)

Jesli nie mozesz nawiazac znajomosci w szkole, nie przejmuj sie, ludzie nie sa tylko w szkole, sa chocby na takich forach jak tu, sprobuj moze tutaj sie z kims spotkac i umowic. Nie ma co sie dolowac i tyle. Mam 27 lat, mam to co ty paraliz do ludzi totalny, ale wlasnie po wszystkich przezyciach ktore sa dosc swieze, po poznaniu tego ZA, po tym jak wyciagnalem reke i ludzie pomogli mi tu i na podobnym forum, staram sie jakos wlasnie zyc i najwyzej analizowac zachowania ludzi, nie bac sie odezwac w tramwaju, nikt cie nie wysmieje przeciez, dziwniejszych ludzi przecies sie spotyka. No i do lekarza tez planuje sie wybrac ale tutaj szarpie jescze mna nie leczona tyle lat depresja, ktora wlasnie sie nabawilem przez ciagle nieudane kontakty:P

Dobrze tez, ja tak robie i sie lepiej zaczynam czuc: zaczac dbac tylko o siebie (wyglad, sport zainteresowania) i dac tez puscic sie jednemu hobby (ale skupic sie na jednym, bo ja tak mam ze chce wszstko na raz a potem nie mam glowy zabrac sie chociaz za 1:P) i poznawac ludzi chociaz przez neta.

I nie łam się, nie jesteś sama!
Avatar użytkownika
programista
 
Posty: 21
Dołączył(a): N, 29 sie 2010, 23:00
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez niemamnie » Wt, 7 wrz 2010, 17:00

Święte słowa- ulga, dołek, pogodzenie się :D
Dobra metoda to olać całą sprawę i żyć. Walczyć z głupimi przyzwyczajeniami, ale nie z tym, czego się nie da zmienić. Osobiście wyszłam z założenia: albo ktoś zaakceptuje moja szczerość i mnie jako taką, albo do widzenia. Nie wszyscy muszą mnie lubić. Jeśli facetom przeszkadzają u mnie braki (brak subtelności i za dużo siły), to niech się odczepią.
Na studiach będzie prościej. A może to zmiana nastawienia sprawiła, że na studiach było mi lżej? Nie ma się co załamywać. Fakt, są czasem chwile, że człowiek ze względu na popełnioną głupotę chciałby przestać istnieć (wie z czego ta gupota wynika), ale jest tyle pieknych chwil przed nami jeszcze nieodkrytych :) trzeba je umieć docenić i z nich korzystać.
pozdrawiam
Przestrzegano mnie przed Iksem: "nie uspołeczniony!". Poznałem go. Bardzo uczłowieczony.

Czy w określeniu" to człowiek myślący" kryje się komplement dla ludzkości?

| S.J. Lec Myśli nieuczesane
Avatar użytkownika
niemamnie
 
Posty: 333
Dołączył(a): N, 27 kwi 2008, 23:00

Postprzez Amy » So, 25 wrz 2010, 13:44

ważniak napisał(a):1) Na szczęście nie można świadomie przestać oddychać :)

Dlaczego "na szczęście"? To by było cudowne gdyby mogło się tak stać z samej chęci bez robienia czegokolwiek. Przynajmniej w moim przypadku.

Dobrze, że większość z Was umie sobie radzić... albo przynajmniej tak się nie użala nad sobą jak ja(może jestem z tym trochę irytująca - przepraszam). Ale ja po prostu nie mogę się pozbyć wrażenia, że jestem uosobieniem beznadziejności które, niepotrzebnie istnieje.
Chciałabym potrafić odnaleźć w ogóle jakieś piękne elementy życia, ale widzę głównie upokorzenie, bezsens, kompletną samotność...
I nabrałam jakiegoś obrzydzenia do tej całej codzienności, kiedyś mimo wszystko, choć moja sytuacja generalnie nie była lepsza, tego u mnie nie było...
Wygląda na to że pozostaje przy życiu tylko po to żeby się nazywało, że jestem żywa, a to raczej nie ma większego sensu...


programista napisał(a):Chyba ze chcesz jak ja przezyc zdrade najlepszych przyjaciol, zony po 8 latach i natychmiastowa chec jej odejscia jak sie o ZA dowiedziala i oszukania w pracy ,...to cie zatrzymac nie moge:)

Bardzo współczuje, ale... w moim przypadku raczej się coś takiego nie zdarzy bo najpierw musiałabym jakiś przyjaciół czy kogokolwiek mieć :]


Mozzie napisał(a):tak, dokuczajace bachory ze szkoly to jest naprawde podciecie nog na starcie

Tylko wiesz... najgorsze jest to że to nie ich wina, tylko moja. Oni jakoś między sobą umieją się dogadać, umieją być zgraną klasą... tylko problem jest z mojej strony a ja nie potrafię tego zmienić. Nie zmienię tego jaka jestem, już próbowałam i nic z tego. W sumie w LO dokuczają mi dużo mniej niż w gimnazjum, ale myślą raczej to samo a różnica jest tylko w tym jak to okazują.

Anonymous napisał(a):nie przekreślaj ludzi tylko dlatego, że jako dziecko nie mogłaś złapać kontaktu z rówieśnikami.


To oni mnie przekreślili, na początku próbowałam nawiązać jakiś kontakt z obecną klasą, ale nie wyszło...
I wygląda na to, że będzie tak zawsze, gdziekolwiek się nie pojawię będę tak odbierana. I to nie dlatego, że ludzie dookoła są źli tylko dlatego, że ja jestem jaka jestem...
To jak mnie traktują to raczej ich normalna reakcja na taką osobę jak ja...
Amy
 

Postprzez Amy » So, 25 wrz 2010, 14:04

Zapomniałam napisać: dziękuje Wam za odpowiedzi :)
Amy
 

Postprzez Adam Wrzesiński » So, 25 wrz 2010, 15:43


Dlaczego "na szczęście"? To by było cudowne gdyby mogło się tak stać z samej chęci bez robienia czegokolwiek. Przynajmniej w moim przypadku.

Dobrze, że większość z Was umie sobie radzić... albo przynajmniej tak się nie użala nad sobą jak ja(może jestem z tym trochę irytująca - przepraszam). Ale ja po prostu nie mogę się pozbyć wrażenia, że jestem uosobieniem beznadziejności które, niepotrzebnie istnieje.
Chciałabym potrafić odnaleźć w ogóle jakieś piękne elementy życia, ale widzę głównie upokorzenie, bezsens, kompletną samotność...
I nabrałam jakiegoś obrzydzenia do tej całej codzienności, kiedyś mimo wszystko, choć moja sytuacja generalnie nie była lepsza, tego u mnie nie było...
Wygląda na to że pozostaje przy życiu tylko po to żeby się nazywało, że jestem żywa, a to raczej nie ma większego sensu...


Nie ma takich ludzi. Jeden ksiądz tłumaczył mi,że niektórzy ludzie rodzą się chorzy,aby wielu dostąpiło zbawienie poprzez podanie drugiemu człowiekowi pomocnej dłoni

Bardzo współczuje, ale... w moim przypadku raczej się coś takiego nie zdarzy bo najpierw musiałabym jakiś przyjaciół czy kogokolwiek mieć :]

A czy masz pasję wielu to ona podtrzymuje przy życiu...

Tylko wiesz... najgorsze jest to że to nie ich wina, tylko moja. Oni jakoś między sobą umieją się dogadać, umieją być zgraną klasą... tylko problem jest z mojej strony a ja nie potrafię tego zmienić. Nie zmienię tego jaka jestem, już próbowałam i nic z tego. W sumie w LO dokuczają mi dużo mniej niż w gimnazjum, ale myślą raczej to samo a różnica jest tylko w tym jak to okazują.

A może klucz tkwi w Twojej reakcji na stres, spełniasz ich przewidywania w związku ze swoim zachowaniem i eksperyment będą powtarzać...

To oni mnie przekreślili, na początku próbowałam nawiązać jakiś kontakt z obecną klasą, ale nie wyszło...
I wygląda na to, że będzie tak zawsze, gdziekolwiek się nie pojawię będę tak odbierana. I to nie dlatego, że ludzie dookoła są źli tylko dlatego, że ja jestem jaka jestem...
To jak mnie traktują to raczej ich normalna reakcja na taką osobę jak ja...


Osobę taką jak ja... A może pomyślisz co konkretnie denerwuje vtwoim zdaniem ludzi...
Ludzie niszczą ze względu na cechy,a nie samego człowieka...
Adam Wrzesiński
 
Posty: 818
Dołączył(a): Pn, 29 mar 2010, 23:00
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez Vera » Pn, 4 paź 2010, 00:33

Znam te wszystkie problemy ze szkoły. Najgorzej było w podstawówce, w liceum było jeszcze jako tako, ale pewnie tylko dlatego, że miałam odjechaną klasę (taką "artystyczną"), ale problemy i tak były (przez całą szkołę byłam sama i na marginesie).

Dałabym Ci radę (poza tym, co wszyscy już Ci napisali), żeby skupić się na swoich zainteresowaniach i poprzez nie nawiązywać kontakty - wtedy łatwiej rozmawia się z ludźmi, bo są to rozmowy o konkretnych sprawach, a nie o pierdołach. Zapisz się gdzieś do grup/kółek/na kursy zbliżone do Twoich zainteresowań, żeby co jakiś czas, regularnie wychodzić z domu w konkretnym celu, no i aby spotykać ludzi (najlepiej spoza szkoły i z takimi samymi zainteresowaniami - Ci ludzie dodadzą Ci otuchy, naprawdę, a jak żle trafisz, zawsze będziesz mogła się wypisać). Trzeba się przełamać i wyjść jednak czasem do ludzi, tego i tak nie unikniesz, a ćwiczenie się w tym przynosi naprawdę rezultaty. Bywa ciężko, ale warto. Pożyteczne jest sprawdzanie się w różnych środowiskach - z czasem znajdziesz otoczenie, dla którego Twoje zachowanie nie będzie takie dziwne.

Warto to robić, choćby na zasadzie eksperymentu. No i żeby inicjatywa należała często do Ciebie (tzn., żeby inni nie wchodzili Ci na głowę). I podstawowa zasada, która mi pomogła: NIE KAŻDY MUSI CIĘ LUBIĆ. Jak komuś się nie podoba, to go olewasz. Taka postawa przynosi rezultaty. Sprawdziłam. Już lepiej być uważaną za gburowatą ważniarę, niż starającą się przypodobać ofermę.

Nie wyczerpałam pewnie tematu i opieram się tylko na własnych doświadczeniach, zresztą szczegółów jest więcej. Ale zanim zaczniesz się zastanawiać nad sprawami ostatecznymi, przynajmniej poeksperymentuj - to jest trudne ale jednosześnie bardzo ciekawe i czasem nawet zabawne. I wykorzystaj swoją inteligencję, wymyślaj własne rozwiązania.
:)
Vera
 
Posty: 52
Dołączył(a): So, 4 wrz 2010, 23:00

Postprzez morison » Pn, 4 paź 2010, 22:16

Odkiedy zaspól Aspergera jest chorobom ????????????????


Że ja odbiegam od kanonu społecznego , nie znaczy że ja jestem inny ,może to tez znaczyć że "społeczeństwo" jest "inne" .....
Avatar użytkownika
morison
 
Posty: 252
Dołączył(a): Śr, 18 lis 2009, 00:00
Lokalizacja: Wielkopolska
Płeć: M

Postprzez Guest » Wt, 5 paź 2010, 15:42

to jak dzisiaj wyglądają Twoje kontakty z klasą? Sorry, ale nie wierze, że nikt nie mówi Ci "cześć", "siemanko, co słychać?". Może Ty powinnaś spróbować zagadać do kogoś z klasy? Nie oczekuj od ludzi zachwytu jeśli odpowiadasz półsłówkami, monotonnie, bez zaangażowania ... i powtarzam, nie wierze w to, że nikt z klasy nie odzywa się do Ciebie ...

z drugiej strony jednak, jeśli do klasy przychodzi osoba, która jest apatyczna, nie wykazuje chęci do współpracy, rozmowy, zwykłych kontaktów z rówieśnikami, nie zagaduje, izoluje się ... to co mają zrobić inni uczniowie? prosić się o kontakt?
Guest
 

Postprzez Morgana » Cz, 7 paź 2010, 19:35

To takie oczywiste, że jeśli będziesz miły dla ludzi, to oni będą mili dla ciebie? Drażni mnie, kiedy ktoś udziela porad w stylu "czego oczekujesz, jeżeli ty... (tu wstaw opis dowolnego zachowania powiązanego z ZA)". To tak, jakby osoba zdrowa przekonywała kogoś sparaliżowanego, że z łóżka łatwo się podnieść, jeśli tylko mocno tego chcieć.

Amy, nie wiem, jak mogłabym ci pomóc, poza zapewnieniem, że te trzy lata liceum szybko miną i będziesz miała okazję spróbować jeszcze raz. Ja też miałam w średniej szkole marny start, ale to się zmieniło. Po kilku miesiącach nawiązałam kontakt z kilkoma osobami, a one "ciągnęły" mnie dalej. Kiedy zdarzyło mi się zrobić coś dziwnego, to spokojnie wyjaśniałam, skąd takie zachowanie (np. że nie wiedziałam, jaka jest reakcja w danej sytuacji, bo nigdy nie miałam okazji jej widzieć). Pomaga też stanowczość w stosunku do tych, którzy chcą zrobić sobie z ciebie ofiarę. W skrajnym przypadku, kiedy nie pomaga uprzejme "spadajcie", poprostu każ im się od siebie odp*******ć. Na niektórych ludzi innego lekarstwa nie ma.

Jeszcze jedno pytanie: czy ty powiedziałaś mamie, że podejrzewasz u siebie ZA? Rozmawiałaś z psychologiem? W sytuacji, którą opisujesz, nawet jeżeli nie masz ZA, to takie spotkanie może pomóc.
Avatar użytkownika
Morgana
 
Posty: 285
Dołączył(a): Pn, 1 lut 2010, 00:00
Lokalizacja: Łódź

Postprzez Adam Wrzesiński » Pt, 8 paź 2010, 15:17

To takie oczywiste, że jeśli będziesz miły dla ludzi, to oni będą mili dla ciebie? Drażni mnie, kiedy ktoś udziela porad w stylu "czego oczekujesz, jeżeli ty... (tu wstaw opis dowolnego zachowania powiązanego z ZA)". To tak, jakby osoba zdrowa przekonywała kogoś sparaliżowanego, że z łóżka łatwo się podnieść, jeśli tylko mocno tego chcieć.

Bo to prawda Morgana. Tyle ,że trzeba być uczulonym,że na efekt trzeba będzie się czekało arcydługo.Tak tu-trzeba się cieszyć małymi sukcesikami.
Adam Wrzesiński
 
Posty: 818
Dołączył(a): Pn, 29 mar 2010, 23:00
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Postprzez D. » So, 9 paź 2010, 23:08

ważniak napisał(a):Witam
1) Na szczęście nie można świadomie przestać oddychać :)
2) Na pocieszenie mogę dodać, że im będziesz doroślejsza, tym będzie Ci łatwiej, już teraz sama widzisz, że w liceum mniej Ci dokuczają. Gimnazjum to najgordzy okres. Prawdopodobnie na studiach będziesz funkcjonowała dużo lepiej
3) Nie bierz więcej proszków bo szkoda Twojej wątroby, musi Ci starczyć na całe życie :)


To dość stary post, ale i tak na niego odpowiem, bo bardzo cenię sobie poprawność, nawet w szczegółach.

2. Gimnazjum wcale nie musi być najgorszym okresem, wręcz przeciwnie, był moim jak na razie najlepszym, trafiłem do dobrej szkoły jak i dobrej klasy, która to była pełna średnio społecznych a za to zdolnych osobowości, wśród których dobrze się czułem. Bo każdy z nas był na swój sposób indywidualistą/ z różnymi zdolnościami i motywacjami. (ale to było widać, że i tak jestem najbardziej aspołecznym ;p)
Ale chodzi o sam fakt xD
D.
 
Posty: 76
Dołączył(a): N, 1 mar 2009, 00:00

Postprzez Adel » N, 10 paź 2010, 21:18

Amy - porada dla Ciebie, na studiach osobom z ZA nie jest łatwiej (przynajmniej jeżeli chodzi o kontakty towarzyskie), przynajmniej nie od razu, ponieważ na 1 roku są ludzie od razu po liceum i zachowują się bardzo podobnie jak w liceum - czyli trzymanie się kurczowo w kupie, śmianie się ze wszystkiego, brak chęci nawiązania kontaktu z osobami, które nie są jak oni, itd, itp, takie bardzo podobne zachowania jak widzisz obecnie w liceum.

I to nie miało służyć jako pocieszenie (chociaż wiem, że go potrzebujesz), to miało cię ostrzec, żebyś sobie nie robiła nadziei, że na studiach będzie lepiej i potem się bardzo zawiodła.
Adel
 
Posty: 4
Dołączył(a): So, 9 paź 2010, 23:00

Postprzez ...L » Cz, 14 paź 2010, 10:49

...
...L
 
Posty: 3000
Dołączył(a): So, 27 sty 2007, 00:00

Postprzez Morgana » So, 16 paź 2010, 17:56

Adam Wrzesiński napisał(a):Bo to prawda Morgana. Tyle ,że trzeba być uczulonym,że na efekt trzeba będzie się czekało arcydługo.Tak tu-trzeba się cieszyć małymi sukcesikami.


Ja się zgadzam, wiem, że to prawda. Ale te małe sukcesy wymagają niewspółmiernego wysiłku. Czasem też jest tak, że ktoś się stara i wydaje mu się, że wszystko robi tak, jak powinien, a grupa nadal nie reaguje pozytywnie. I co wtedy? Jakoś mi to zabrzmiało w stylu "przecież to łatwe" i stąd taki wstęp. :)
Avatar użytkownika
Morgana
 
Posty: 285
Dołączył(a): Pn, 1 lut 2010, 00:00
Lokalizacja: Łódź

Postprzez ważniak » Pn, 18 paź 2010, 23:02

Odnośnie lepszego samopoczucia w liceum niż na studiach - macie rację, to było fałszywe pocieszenie, w moim przypadku też się wcale nie rozwijałem społecznie, a jak skończyłem studia, to dopiero była tragedia. Ale w życiu Amy wcale tak nie musi być
Avatar użytkownika
ważniak
 
Posty: 816
Dołączył(a): Pt, 27 cze 2008, 23:00


Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości

cron