ZA/ASD w rodzinie

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

ZA/ASD w rodzinie

Postprzez kezow » Cz, 14 cze 2012, 20:39

Hej,
mam do was takie pytanie:
czy w waszych rodzinach, u dziadków, rodziców, rozpoznajecie cechy autystyczne? A może sami macie dzieci - czy one mają ZA/autyzm? Mam diagnozę ZA od 13 lat, żona bardzo chciałaby mieć dziecko, ja wolałbym, aby było adoptowane a nie nasze biologiczne, bo boję się, że mogłoby odziedziczyć po mnie ZA lub urodzić się jeszcze bardziej autystyczne.

Pzdr.
kezow
 

Re: ZA/ASD w rodzinie

Postprzez Krzyś » Cz, 14 cze 2012, 21:56

kezow napisał(a):Hej,
mam do was takie pytanie:
czy w waszych rodzinach, u dziadków, rodziców, rozpoznajecie cechy autystyczne? A może sami macie dzieci - czy one mają ZA/autyzm? Mam diagnozę ZA od 13 lat, żona bardzo chciałaby mieć dziecko, ja wolałbym, aby było adoptowane a nie nasze biologiczne, bo boję się, że mogłoby odziedziczyć po mnie ZA lub urodzić się jeszcze bardziej autystyczne.

Pzdr.
moja przyjaciółka - psycholog - jak jej mówiłem, że chcę mieć dziewczynki, bo dziewczynka-geek z aspergerem ma łatwiej od chłopczyka-geeka z aspergerem (prosiłbym o powstrzymanie się w tym wątku od dyskusji kto ma łatwiej - w tym miejscu tylko relacjonuję sposób, w jaki wtedy myślałem) - to powiedziała, że dziedziczy się tylko *skłonność* do aspergera.

W mojej rodzinie cechy ZA ma co najmniej mój ojciec.

Adoptowane dziecko to szlachetny pomysł ale i niestety duże ryzyko - po pierwsze, brak takiej więzi jak z dzieckiem biologicznym (hormony wytwarzające się w mózgu dziecka i matki po porodzie), po drugie jakieś ewentualne obciążenie genetyczne (znajomi matki adoptowali dziecko, chyba w młodym wieku, i dziecko jak podrosło to przejawiało jakieś przykre, na pewno nie wyuczone w domu rodzinnym - skłonności - chyba kleptomanię? (nie pamiętam dokładnie, więc proszę się nie śmiać za bardzo (; )). Dziecko adoptowane będzie miało również potencjalne problemy emocjonalne związane z (prawdopodobnym - zależnie jeszcze od historii dziecka) brakiem kontaktu z matką w pierwszych tygodniach życia. To niestety powoduje problemy, ja mam takie (pierwsze x miesięcy życia spędziłem w inkubatorze).

Moim zdaniem (ale to tylko moje zdanie) szlachetny pomysł adopcji dziecka raczej należałoby wdrożyć mając już dziecko/dzieci biologiczne. Własne dziecko to nietrywialna sprawa i olbrzymia odpowiedzialność, adoptowane - to dużo trudniejsza sprawa i jeszcze większa odpowiedzialność.

Nie zmienia to faktu, że ja i tak chcę dzieci (najlepiej biologiczne).
Pozdrowienia,
Krzyś
Avatar użytkownika
Krzyś
 
Posty: 1940
Dołączył(a): Wt, 25 lip 2006, 23:00
Lokalizacja: Lublin / M / 32 / zdiagnozowany
Płeć: M

Postprzez ...L » Cz, 14 cze 2012, 22:01

...
...L
 
Posty: 3000
Dołączył(a): So, 27 sty 2007, 00:00

Postprzez » Cz, 14 cze 2012, 22:03

Bo zarówno dzieci biologiczne, jak i adoptowane to tak jak by los na loterii- nie wiadomo jakie się urodzi, bądź przygarnie...
Ogólnie co do dzieci, to wydaje mi się, iż w wielu przypadkach dzieci biologiczne są dla rodziców i otoczenia spełnieniem żądań, przedłużeniem życia i wszystkiego tego czego ci rodzice nie zrobili w młodości (co nie zawsze jest dobre), ja to nazywam "obciążeniem"... Natomiast dzieci "nie z tej samej krwi" (adoptowane) są kochane za to, że są, są jak ciekawa książka nie do przewidzenia, gdyż nie wiesz ja będzie wyglądać takie dziecko za 20 lat (chodzi mi o podobieństwo do kogoś z rodziny).
Ponadto wydaje mi się, że te wszystkie dzieci mieszkające w jednej rodzinie (nie zależnie czy są adoptowane czy biologiczne) są do siebie podobne z zachowania, jak i mają podobny sposób mówienia, patrzenia...
Więc wydaje mi się, iż krew i dna nie maja tu nic do rzeczy, na pierwszym miejscu powinno być uczucie- miłość....
 
Posty: 928
Dołączył(a): So, 28 sty 2012, 00:00
Płeć: K

Postprzez ...L » Cz, 14 cze 2012, 22:08

...
...L
 
Posty: 3000
Dołączył(a): So, 27 sty 2007, 00:00

Postprzez kezow » Cz, 14 cze 2012, 22:36

Nie chciałbym dziecka biologicznego ze względu na ryzyko. U mnie w rodzinie po stronie ojca jest zarówno ZA jak i HFA. Ojciec ojca (mój dziadek) był prawdopodobnie autystyczny, ojciec ma ZA (o czym dowiedział się przy okazji mojej diagnozy), ja mam zdiagnozowane ZA.
Boję się, że moje dziecko może być bardziej zaburzone a przecież my z żoną nie będziemy wieczni.

Pzdr.
kezow
 

Postprzez Kropka » Pt, 15 cze 2012, 10:44

pamiętajcie, że do adopcji nikt nie oddaje dzieci z "nadmiaru szczęścia", tak że to są najczęściej dzieci również z ogromnym ryzykiem obciążeń genetycznych... wyrwane z rozmaitych patologii...
...żeby nie było, ja jestem bardzo za adopcją! tylko chciałam uświadomić, że to nie jest też takie różowe, jak mogłoby się w pierwszej chwili wydawać.

Co do pytania u mnie cechy autystyczne widziałam u ojca, dziadka od strony ojca... i teraz widzę u młodszego synka, ale generalnie wszyscy nie najgorzej radziliśmy sobie w życiu.
Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
Avatar użytkownika
Kropka
 
Posty: 2227
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2011, 00:00
Płeć: K

Postprzez --- » So, 16 cze 2012, 19:17

W mojej rodzinie kuzyn ze strony ojca ma ZA, z tego powodu też się zaciekawiłam tematem - mamy podobną historię choroby. Mój tata ma cechy ZA, ja - ZA.
---
 

Postprzez E1|k4 » Pn, 18 cze 2012, 02:20

Wiadomo, że adopcja również niesie ze sobą pewne ryzyko, ale jeśli komuś nie przeszkadza fakt, że dziecko nie będzie jego biologicznym, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby adoptował dziecko kilku lub nastoletnie. Takie dzieci też czekają a większość chyba jednak woli adoptować niemowlaki. Jeśli kezow ma pewne obawy i boi się głębokiego autyzmu u dziecka, to chyba rzeczywiście adopcja będzie lepszym rozwiązaniem niż podjęcie ryzyka.

U mnie w rodzinie ja i matka - prawdopodobnie ZA, ale już brat matki jest LFA i jest to naprawdę nieciekawa perspektywa, jeśli chodzi o przyszłość takiej osoby po śmierci najbliższych.
E1|k4
 
Posty: 204
Dołączył(a): Pt, 12 sie 2011, 23:00

Postprzez kezow » Pn, 18 cze 2012, 03:19

Kropka napisał(a):pamiętajcie, że do adopcji nikt nie oddaje dzieci z "nadmiaru szczęścia", tak że to są najczęściej dzieci również z ogromnym ryzykiem obciążeń genetycznych... wyrwane z rozmaitych patologii...
...żeby nie było, ja jestem bardzo za adopcją! tylko chciałam uświadomić, że to nie jest też takie różowe, jak mogłoby się w pierwszej chwili wydawać.


Mam tego świadomość. Chciałbym adoptować kilkuletnie dziecko bez jakichś cyrków pt. żona była w ciąży, ale nie było tego widać itp.
Może gdybym miał gwarancję, że dziecko urodzi się z "tylko" ZA, to bym podjął ryzyko, ale nawet po sobie widzę, że to nie jest takie łatwe radzić sobie w NT świecie będąc samemu. Nie ukrywam, że boję się też tego, czy moja żona wytrzymałaby ciężar opieki nad autystycznym dzieckiem. Matka zostawiła ojca, kiedy miałem 9 lat. 3 lata później uzyskaliśmy diagnozę. Było trudno. Boję się, czy nie znalazłbym się w podobnej sytuacji. Gadkę o uczuciach często weryfikuje życie. Ojciec nigdy już sobie nie znalazł partnerki. Nie chciałbym czegoś takiego dla swojego dziecka.
kezow
 

Postprzez Kropka » Pn, 18 cze 2012, 11:25

eh w życiu są dwie pewne rzeczy śmierć i podatki ... zobacz, niektórzy ludzie nie radzą sobie z zupełnie zdrowymi dziećmi, co więcej, z takimi, o które starali się latami, przechodzą skomplikowane i drogie zabiegi:
http://tvp.info/informacje/ludzie/niechciane-dzieci-z-in-vitro/5606626

Moim zdaniem, każde dziecko to generalnie duże wyzwanie i próba dla związku.... nikt nie da gwarancji.... na to że związek wytrzyma zmiany, a na zdrowie dziecka, tym bardziej, nawet zupełnie zdrowym ludziom...

... ja też miałam obawy czy poradziłabym sobie z upośledzonym dzieckiem, chyba każdy dojrzały do rodzicielstwa człowiek ma takie dylematy...
Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
Avatar użytkownika
Kropka
 
Posty: 2227
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2011, 00:00
Płeć: K

Postprzez Emily » Pn, 18 cze 2012, 12:04

Kropka dobrze prawi!!!
aczkolwiek ten artykul o dzieciach z in vitro troche zalatuje jak atak kosciola 'patrzcie jak in vitro to samo zlo' jednak tysiace dzieci ktore rodzi sie ta metoda sa chciane i kochane, tak samo jak dzieci poczete droga 'naturalna' laduja w domach dziecka.

co do adopcji to duza sztuka pokochac dziecko ktore jakoby nie jest twoje, zawsze podziwialam rodzicow ktorzy na takie cos sie decyduja. Jesli zdecydujesz sie na adopcje zycze ci jak najlepiej!!

co do dziedziczenia u mnie babcia ma bardzo zauwazalne ZA, co dziwne nikt z jej dzieci nie wykazuje zadnych cech, nikt z moich kuzynow tez natomiast wszystko skupilo sie na mnie i moim rodzenstwie.
Emily
 
Posty: 315
Dołączył(a): N, 15 maja 2011, 23:00
Lokalizacja: UK

Postprzez Kropka » Pn, 18 cze 2012, 19:26

Emily napisał(a):co do adopcji to duza sztuka pokochac dziecko ktore jakoby nie jest twoje, zawsze podziwialam rodzicow ktorzy na takie cos sie decyduja.
ja też podziwiam, bo dzieci potrafią na prawdę doprowadzić do SZAŁU, no ale ja wtedy myślę "przecież to "moja krew"... on jest mój, nie ma nikogo innego... nosiłam go pod sercem, muszę dać radę.... a co daje siłę rodzicom adopcyjnym?

Co do artykułu, może tendencyjny, ale na jakiś jakby nie było rzeczywistym przykładzie, który mnie osobiście zszokował... przecież invitro, to oprócz pieniędzy - które nie dla każdego muszą być przecież duże, to masa badań, zabiegów, wyrzeczeń....
...tyle się mówi, że na dzieci powinno się być przygotowanym... kto w takim razie ma być przygotowany, jak nie ludzie którzy przeszli przez coś takiego?
Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.
Avatar użytkownika
Kropka
 
Posty: 2227
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2011, 00:00
Płeć: K

Postprzez Amelia » Pn, 18 cze 2012, 23:45

Kropka napisał(a):
Emily napisał(a):co do adopcji to duza sztuka pokochac dziecko ktore jakoby nie jest twoje, zawsze podziwialam rodzicow ktorzy na takie cos sie decyduja.
ja też podziwiam, bo dzieci potrafią na prawdę doprowadzić do SZAŁU, no ale ja wtedy myślę "przecież to "moja krew"... on jest mój, nie ma nikogo innego... nosiłam go pod sercem, muszę dać radę.... a co daje siłę rodzicom adopcyjnym?

Wyobrażam sobie, że podobnie - ono nie ma nikogo innego. W dodatku jest bezbronne, poszkodowane przez los, i mam okazję dać mu dobre życie, cudowny prezent, szczególnie, gdy nie oczekuje się niczego w zamian, bo wiadomo, że będzie trudniej. A u niektórych chyba zwykła desperacja, gdy mają silny instynkt rodzicielski i brak nadziei na własne potomstwo, wtedy to nie jest trudna decyzja.
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Re: ZA/ASD w rodzinie

Postprzez Herbina » Pt, 30 paź 2015, 20:20

Właśnie doszlismy z pwjb do wniosku, ze jestesmy kimś w rodzaju bardzo dalekich krewnych - nawet nie ta przysłowiowa dziesiata, ale raczej dwudziesta woda po kisielu. Nasze rodziny pochodza z sąsiednich wsi. Tzn. bardzo dalecy przodkowie. Nie znam rodziny ze strony ojca - matka pięknie mnie załatwiła, rozstając sie z nim a następnie nie pisnąwszy słówkiem na temat tak samego ojca jak jego krewnych - ale skoro takie rzeczy są dziedziczne, cos moze być na rzeczy. Pwjb pytał swojego własnego ojca czy zna kogoś o nazwiskach jakie mu [podałam (nazwiska moich krewnych ze strony matki i ojca) - jedyne co mu się skojarzyło to nazwisko panieńskie mojej babci ze strony ojca. Tak wiec cos moze być na rzeczy. Pwjb, mozesz sie wypowiedzieć na ten temat jak chcesz. :P
Herbina
 
Posty: 36
Dołączył(a): So, 2 lut 2013, 19:20
Płeć: K

Re: ZA/ASD w rodzinie

Postprzez Master/Pentium » So, 31 paź 2015, 16:44

Z braku znanych rodziców biologicznych niestety nie mam własnych obserwacji.
Avatar użytkownika
Master/Pentium
 
Posty: 5914
Dołączył(a): Cz, 11 lip 2013, 17:53
Lokalizacja: Lubin
Płeć: M


Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości