Zaklęte serca (Mozart and the Whale)

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

Zaklęte serca (Mozart and the Whale)

Postprzez magic » Śr, 27 gru 2006, 20:08

Zakupiłem był ten film i właśnie wczoraj go dostarczono. I ja i moja dziewczyna byliśmy go ciekawi, bo trudno nie dostrzec licznych paraleli pomiędzy nami i bohaterami filmu. Mojej dziewczynie film bardzo się podobał, a po jego obejrzeniu była w świetnym humorze (dopytywałem się dlaczego, ale nie potrafiła wyjaśnić). W każdym razie skakała z radości :). Mnie film też się dosyć podobał, ale akcja była jak dla mnie nieco za szybka i trochę się pogubiłem. Nie mogłem zrozumieć motywacji bohaterów, w szczególności dlaczego Izabela co i rusz obrażała się i krzyczała na Donalda. Muszę obejrzeć ten film jeszcze raz i pogłówkować nad tym.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez złoty smok » Cz, 28 gru 2006, 21:56

piszesz tak ciekawie o tym filmie, ze aż się cche obejrzeć. Też nie lubię jak akcja leci za szybko........
złoty smok
 
Posty: 177
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez Ygramul » Pt, 29 gru 2006, 00:00

Juz się rozejrzałam po sieci za tym filmem, bo też chcę obejrzeć. Trochę odstręcza mnie gatunek: komedia romantyczna. Na takich filmach zazwyczaj dostaję przykurczu warg w wyrazie głębokiego niesmaku, ale tym razem chyba zaryzykuję. :wink:
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez magic » Pt, 29 gru 2006, 18:46

Film rzeczywiście jest o romansie, ale nie nazwałbym go komedią. Choć może tak go NT widzą - doprawdy trudno mi sobie wyobrazić, jaka byłaby ich reakcja na ten film. Zresztą wydaje mi się on adresowany do widzów obeznanych w temacie. Na przykład kilka razy widzimy Donalda potrząsającego dłońmi - kto nie wie co to oznacza, ten się tego z filmu nie dowie. Co więcej, w filmie ani razu nie pada słowo "choroba", ani też nikomu nie przychodzi do głowy leczyć się i "unormalniać". Ten flm to nie jest jeszcze jeden "autystyczny wyciskacz łez". Być może dlatego nie trafił do kin.

Wracając do tematyki mojego poprzedniego postu, obejrzałem film drugi raz, tym razem dokładnie, niektóre sceny po kilka razy. Postępowania Izabeli nie udało mi się co prawda rozwikłać, ale za to spostrzegłem, że podała swój numer telefonu jako 555-8364, a następnie Donald wydzwania do niej pod 256-4875. 555 to numer centrali telefonicznej, która nie istnieje w żadnej strefie numeracyjnej, i dlatego takie numery używa się w filmach amerykańskich. 256 to ósma potęga dwójki, suma cyfr pierwszego numeru to 6 do kwadratu, a suma cyfr drugiego numeru wynosi o 1 więcej. :)
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez Ygramul » So, 30 gru 2006, 02:02

To się nazywa dojście do meritum sprawy. XD XD
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez Amelia » So, 30 gru 2006, 03:19

Oto moja interpretacja zachowania Izabeli (subiektywna i częściowo nawet na podstawie własnych doświadczeń - choć zdecydowanie nie jestem tak barwną i charakterystyczną postacią).

magic napisał(a):[…]dlaczego Izabela co i rusz obrażała się i krzyczała na Donalda

Wydaje mi się, że widzimy jak obraża się i krzyczy na Donalda tylko dwa razy: w dniu kolacji z szefem oraz podczas wizyty w restauracji. Czyżbym coś przegapiła? Jest jeszcze początkowa scena nad jeziorem, ale wtedy jest zdenerwowana z powodu śmiechu koleżanki, a nie z powodu Donalda.

Izabela jest wrażliwa, reaguje bardzo emocjonalnie na wszystko i nie panuje nad wyrażaniem tych emocji. Potrafi cieszyć się głośno i złościć tak samo intensywnie.

EDIT: Poniżej zamieszczam mój odbiór wspomnianych dwóch scen - jeśli ktoś filmu nie oglądał, a rozważa taką możliwośc, proponuję NIE CZYTAĆ
1. bo wyjawiam fragment fabuły
2. bo te sceny niekoniecznie są reprezentatywne dla całego filmu
3. bo nie jestem zawodowym recenzentem :oops:

Scena w dniu kolacji z szefem
Izabela żyje/myśli w sposób inny niż większość ludzi i miała nadzieję, że Donald to akceptuje. Ona nie wymaga od niego zrozumienia, jedynie akceptacji tej inności. Chciałaby czuć, że przy nim może być sobą. I tak też dotąd było. Donald akceptował jej zachowanie albo nie zauważał jej dziwności. Aż tu przyszedł moment, kiedy Donald zaprosił na kolację szefa. Chciał wypaść jak najlepiej i poprosił Izabelę „żeby wszystko było … miło” (chciał powiedzieć „normalnie”, ale się w porę zreflektował. To słowo jednak wymyka mu się w ich późniejszej kłótni).
A więc jednak jest świadomy tej dziwności i obawia się, że w tej ważnej chwili Izabela wyskoczy z jakimś dziwnym zachowaniem. Tak jakby wstydził się jej sposobu bycia. Ona nie widzi sensu w dążeniu na siłę do normalności. Prośbę odbiera jako brak akceptacji, bo Donald domaga się rzeczy trudnej - żeby ona przestała być sobą - zmieniła coś, co stanowi przecież jej istotę. Cechą charakterystyczną Izabeli jest m.in. to, że nie kontroluje wyrażania siebie. Jest w tym szczera i trudno jej to powstrzymać. Nie widzi konieczności zmiany swego zachowania na potrzeby innych, bo to zachowanie wcale nie jest szkodliwe.

Potem mówi: „poczułam się jak wariatka”. A stało się tak tylko dlatego (i właśnie dlatego) że Donald pośrednio zastosował porównanie do zachowania innych ludzi – chciał, żeby w ich domu było choć raz tak jak wszędzie. Tak jakby zapomniał, że on sam dość mocno odbiega od standardów.

Na prośbę Donalda (o to, żeby zmieniła swoje zachowanie na czas wizyty szefa) Izabela reaguje złością, bo jest przewrażliwiona na punkcie oceny jej zachowania - wiele razy już ktoś kończył znajomość, gdy tylko wyszła na jaw jej ekscentryczność. Kiedy przychodzi czas kolacji, zamiast dążyć do normalności, zachowuje się nadzwyczaj dziwnie i udaje niemal psychicznie chorą. To złośliwe z jej strony, ale chce uświadomić Donaldowi, że nie doceniał tego, jak urocza i nieszkodliwa jest jej dziwność. Że nie byłoby wcale powodu do wstydu, gdyby jej pozwolił być sobą.

Scena w restauracji
Tutaj Izabela zdenerwowała się słowami Donalda: „jesteś moją jedyną szansą”.
Pomyślała sobie może: „Tak naprawdę Donald mnie nie kocha – przecież nie wybrał mnie spośród innych dziewczyn, lecz jest ze mną tylko dlatego, że nikt inny z nim nie chce być i małe są szanse że znalazłby jeszcze kogoś takiego, więc lepsza jest dla niego taka dziewczyna niż żadna”
Poprzez propozycję małżeństwa Donald chce się może upewnić, że będą razem na zawsze. Decyduje za nich oboje. A ona zna siebie i lojalnie uprzedzała, że nie może zagwarantować dozgonnego przywiązania dla drugiej osoby. Oświadczyny Donalda ją zasmucają, bo świadczą o tym, że nie słuchał/nie rozumiał, jak wcześniej mówiła, że małżeństwa nie chce.
Jednocześnie może obawiać się, że Donald sądzi, że również dla niej on jest jej jedyną szansą i że ona widzi w nim ratunek/wybawienie dla siebie, dla swoich problemów. A ona po prostu jest z nim, bo go kocha (a miłość nie uznaje racjonalnych powodów, po prostu się pojawia).

Pisząc powyższe nie oceniam postępowania Izabeli w kategoriach pozytywne/negatywne.
Zdaję sobie sprawę, że analiza jest prawdopodobnie tylko powierzchowna, no i całkiem subiektywna.
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Postprzez zAgatka » So, 30 gru 2006, 03:25

Bardzo dziwny to ma tytuł, bardzo. Nie wiem jak to się ma do filmu, bo go nie widziałam. Ale bardzo dziwny tytuł. Choć z drugiej strony każdy tytuł dobry, kiedy trzeba nazwać jakieś 'pierdoły'.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez magic » Pn, 1 sty 2007, 00:00

amelka napisał(a):Wydaje mi się, że widzimy jak obraża się i krzyczy na Donalda tylko dwa razy: w dniu kolacji z szefem oraz podczas wizyty w restauracji. Czyżbym coś przegapiła?

Krzyczy rzeczywiście tylko 2 razy, ale dąsa się przez całe końcowe 1/3 filmu, począwszy od sceny 9. Obejrzałem film ponownie (parę razy) i doszedłem do wniosku, że Donald prawidłowo odczytywał Izabelę stwierdzając, że nie wie ona czego chce, i że to mówi na opak względem tego co myśli. W szczególności Izabela zabraniając Donaldowi do siebie dzwonić chciała aby to uczynił, a sprzeciwiając się małżeństwu w rzeczywistości jego pragnęła. Podobnie to Izabela, a nie Donald, chciała być "normalna" i dlatego tak ostro zareagowała na prośbę Donalda dotyczącą zachowania podczas wizyty szefa. Wydaje się, że Izabela była świeżo zdiagnozowana i być może nie zaakceptowała jeszcze w pełni tego faktu.

amelka napisał(a):Scena w dniu kolacji z szefem
[...] A więc jednak [Donald] jest świadomy tej dziwności i obawia się, że w tej ważnej chwili Izabela wyskoczy z jakimś dziwnym zachowaniem. Tak jakby wstydził się jej sposobu bycia. [...] Potem mówi: "poczułam się jak wariatka". A stało się tak tylko dlatego (i właśnie dlatego) że Donald pośrednio zastosował porównanie do zachowania innych ludzi – chciał, żeby w ich domu było choć raz tak jak wszędzie. Tak jakby zapomniał, że on sam dość mocno odbiega od standardów. [...]

To zaiste bardzo dziwne rozumowanie. Kiedy zaprasza się na kolację szefa, w dodatku NT, to nie jest to czas na eksponowanie własnego ja. Na przyjęcie gościa sprząta się mieszkanie, przygotowuje jedzenie i dekoruje stół, a jak się jest aspie to należy również przygotować swoje zachowanie. Gdyby taka wizyta była planowana w moim domu, to na pewno urządzilibyśmy z moją dziewczyną naradę o tym jak się zachowywać. Wiadomo przecież jacy NT są delikatni i jak łatwo ich obrazić, wystraszyć czy zniechęcić. Szczególnie jest to istotne gdy z wizytą przychodzi szef.

Donald jest świadomy "dziwności" Izabeli, ale mu ona nie przeszkadza. Wie jednak również, że wśród NT nie ma takiej tolerancji. Wydaje mi się, że reakcja Izabeli jest wręcz psychotyczna; problem ten widzimy jeszcze wyraźniej w następnej scenie. Dziwi mnie też, że Izabela domyśliła się, o co chodzi Donaldowi, skoro nie wyraził on swoich myśli wprost.

amelka napisał(a):Scena w restauracji
Tutaj Izabela zdenerwowała się słowami Donalda: "jesteś moją jedyną szansą".

A czy tak nie jest - i to po obu stronach? I dlaczego miałoby to być coś złego? Donald był samotny i to mu doskwierało. A tu nagle pojawia się dziewczyna, która chce z nim dzielić życie. To istny cud. Choćby była brzydka i miała nieprzyjemny głos, dla niego będzie cudem. "Jesteś jedyną szansą" = "poza tobą nic nie ma". Czy z tego powodu należy popełniać samobójstwo?

amelka napisał(a):A ona po prostu jest z nim, bo go kocha (a miłość nie uznaje racjonalnych powodów, po prostu się pojawia).

A tego to zupełnie nie rozumiem. :?

Scena z wrzucaniem telefonu do rzeki zadziwia mnie zupełnie. Skoro Donald miał zabronione spotykać się z Izabelą i dzwonić do niej, to mógł przecież wysłać do niej emaila. W ogóle mam wrażenie, jakby akcja filmu rozgrywała się w minionej epoce, gdzie telefon i fax były jedynymi środkami komunikacji na odległość.

amelka napisał(a):Pisząc powyższe nie oceniam postępowania Izabeli w kategoriach pozytywne/negatywne.
Zdaję sobie sprawę, że analiza jest prawdopodobnie tylko powierzchowna, no i całkiem subiektywna.

Dziękuję za subiektywną analizę. :) Jak podoba Ci się moja? Przyznam, że biorę raczej stronę Donalda, bo po prostu znacznie łatwiej jest mi go zrozumieć. Przy wszystkich paralelach związek z moją dziewczyną jest jakoś prostszy. Owszem, kłócimy się nawet często, ale zaraz się godzimy. Nie umiemy się na siebie obrażać.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez zAgatka » Pn, 1 sty 2007, 00:59

Nie widziałam filmu, ale z tego co tu analizy magica i amelki wykazują, ta cała Izabella jest przewrażliwiona na punkcie swojej tzw. nienormalności i dlatego tak reaguje. Widzi przytyk do swojej 'nienormalności' i brak akceptacji praktycznie wszędzie - łącznie z tym, gdzie ona się pojawia w formie troski o nią. Zdaje się reagować agresywnie na wszelkie wzmianki, o ile nie dostanie silnego i jasnego komunikatu o akceptacji. Nie jest tak tam?

Hmm gdyby ktoś mnie się łapał na zasadzie 'ostatniej kobiety na ziemi, nie ważne jak paskudnie bym nie wyglądała', to bym się obraziła. Śmiertelnie! Nawet, jeśli to by była prawda, to bym nie chciała dziada na oczy widzieć. Co za brak subtelności, taktu i wyczucia! Wyobraź sobie, babka mówi ci 'jesteś gruby, łysy, głupi, bez kasy, bez perspektyw, kompletne zero w gruncie rzeczy, ale nie ma nic lepszego, to może być' w momencie, kiedy sama nie jest wiele lepsza. Miły komunikat.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez magic » Pn, 1 sty 2007, 03:03

zAgatka napisał(a):Hmm gdyby ktoś mnie się łapał na zasadzie 'ostatniej kobiety na ziemi, nie ważne jak paskudnie bym nie wyglądała', to bym się obraziła. Śmiertelnie! Nawet, jeśli to by była prawda, to bym nie chciała dziada na oczy widzieć. Co za brak subtelności, taktu i wyczucia!

Oj, mnie zupełnie o coś innego chodziło. Nie "ostatnia" tylko raczej pierwsza i jedyna... A tak w ogóle, to czy mówisz z doświadczenia, czy też teoretyzujesz? Bo ja mogę mówić z doświadczenia. Wyobraź sobie, że z moją dziewczyną właśnie od tego zaczęliśmy: spotykaliśmy się, bo nie mieliśmy nikogo innego. Z biegiem czasu polubiliśmy się, coraz bardziej, i teraz trudno już nam sobie wyobrazić życie bez siebie. Jest oczywiste, że jesteśmy dla siebie nawzajem "jedyną szansą", i wiele razy o tym rozmawialiśmy. Nie widzimy tego jednak jako strasznej zniewagi, ale raczej jako dar, który wzajemnie sobie dajemy. To tak jakbyśmy byli dwoma puzzlami, które tylko do siebie pasują, wśród milionów. I przy tym bledną takie małostki jak uroda, tusza, czy też kasa.

Czy tym razem napisałem jaśniej?

A co do subtelności, taktu i wyczucia - no cóż, jako aspie czujemy się zwolnieni z tego typu dziwactw. :)
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez zAgatka » Pn, 1 sty 2007, 05:26

magic:

A co do subtelności, taktu i wyczucia - no cóż, jako aspie czujemy się zwolnieni z tego typu dziwactw.


:) Co nie zmienia faktu, że lubię, kiedy się do mnie podchodzi z pewnym wyczuciem. Niestety, sama go przeważnie nie mam :). Słoniątko w składzie porcelany, że tak powiem.

Teoretyzuję. Widzę, że w porównaniu, ja jestem stanowczo bardziej [może zbyt] 'zerojedynkowa'.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez wallis » Pn, 1 sty 2007, 17:55

Musiałam jeszcze raz obejżeć film, żeby sobie przypomnieć a i może zobaczyć rzeczy, które mi umknęły za pierwszym razem. Pozwól Amelko, że się ustosunkuję do twojej interpretacji

amelka napisał(a):Izabela żyje/myśli w sposób inny niż większość ludzi i miała nadzieję, że Donald to akceptuje. Ona nie wymaga od niego zrozumienia, jedynie akceptacji tej inności.

Wydaje mi się, że nie ma akceptacji bez zrozumienia

amelka napisał(a):Chciałaby czuć, że przy nim może być sobą.

Izabela nie umie udawać kogoś kim nie jest. Jak każdy aspie potrafi jedynie perfekcyjnie naśladować np. zachowanie pawiana w klatce, w innym przypadku jest tylko i wyłącznie sobą, swoim zachowaniem dąży do wyrażenia istoty samej siebie. Nie potrafi nie być sobą nigdy. Nie udaje, nie gra, nie próbuje kogoś podejść. Jest szczera i między innymi dlatego tak "dziwna" dla "normalnych" ludzi i trudna we współżyciu.

amelka napisał(a):Donald akceptował jej zachowanie albo nie zauważał jej dziwności.

Ona mu po prostu spodobała się, sam nazwał ją pięknością. I wie, że też ma AS (dlatego trafiła na terapię dla autystów). Zresztą cała inicjatywa należała do Izabeli, Donald to niedojda pod tym względem, w życiu by nie poderwał Izabeli, gdyby ona nie chciała go sobie mówiąc brutalnie wziąć po prostu. Izabela miała wielu facetów i wie jak się zabrać do rzeczy.

amelka napisał(a):A więc jednak jest świadomy tej dziwności i obawia się, że w tej ważnej chwili Izabela wyskoczy z jakimś dziwnym zachowaniem. Tak jakby wstydził się jej sposobu bycia. Ona nie widzi sensu w dążeniu na siłę do normalności. Prośbę odbiera jako brak akceptacji, bo Donald domaga się rzeczy trudnej - żeby ona przestała być sobą - zmieniła coś, co stanowi przecież jej istotę.

Izabela się wścieka na Donalda nie dlatego, że nie pozwolił jej być sobą, -on przecież nie może jej niczego zabronić w jej mniemaniu)- lecz dlatego, że to tylko i wyłącznie dzięki niej dostał tę pracę. Dzięki jej kontaktom, na jej prośbę, z jej inocjatywy. Może w ten sposób podświadomie chciała mu udowodnić, że również dzięki niej może tę pracę stracić. Sprzeczne to z logiką i nieodpowiedzialne, bo przecież właśnie dzięki jego pensji mogą pozwolić sobie na wynajmowanie domu, któty przecież tak wiele dla niej znaczy. Donald jako minimalista mógły pewnie nadal kisić się w brudnym, ciesnym mieszkaniu. Tylko te cyferki i statystyka.

amelka napisał(a):Kiedy przychodzi czas kolacji, zamiast dążyć do normalności, zachowuje się nadzwyczaj dziwnie i udaje niemal psychicznie chorą.

Moim zdaniem zachowała się super i z klasą :wink: . Zero obłudy, może nonszalancko ale ile w tym uroku. Nie jak jakaś zahukana panienka. To żart oczywiście, ale muszę przyznać, że rzeczywiście nie zszokowała mnie swoim zachowaniem tak bardzo. Odniosłam wrażenie, że większego szoku doznał Donald niż gość zaproszony przez Donalda.

amelka napisał(a):Tutaj Izabela zdenerwowała się słowami Donalda: „jesteś moją jedyną szansą”. Pomyślała sobie może: „Tak naprawdę Donald mnie nie kocha – przecież nie wybrał mnie spośród innych dziewczyn, lecz jest ze mną tylko dlatego, że nikt inny z nim nie chce być i małe są szanse że znalazłby jeszcze kogoś takiego, więc lepsza jest dla niego taka dziewczyna niż żadna” Poprzez propozycję małżeństwa Donald chce się może upewnić, że będą razem na zawsze. Decyduje za nich oboje (...) Jednocześnie może obawiać się, że Donald sądzi, że również dla niej on jest jej jedyną szansą i że ona widzi w nim ratunek/wybawienie dla siebie, dla swoich problemów. A ona po prostu jest z nim, bo go kocha (a miłość nie uznaje racjonalnych powodów, po prostu się pojawia).

Wydaje mi się, że oboje mają pełną świadomość, że jeden dla drugiego stanowi wielką szansę na w miarę stabilny i satysfakcjonujący związek i wcale się z tym nie kryją. A miłość? Oboje nie potrafią kochać jak "nt" czyli "normalnie". Dla Izabeli liczy się dobry seks i "pełnia władzy" w związku. Gdzie to mowa o miłości? Czy pada choć raz słowo miłość? Muszę sprawdzić. Jest dobrze jest w miarę fajnie, oboje w jakimś stopniu się realizują, akceptują, podobają się sobie, jest ok i to wystarczy, aż tyle wystarczy, by wreszcie być w miarę szczęśliwą i nie trafiać do psychiatryka (widzimy, że Izabela miewa psychotyczne epizody kiedy próbuje popełnić samobjstwo, możemy się domyślać, że wcześniej jej się to zdarzało).
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez Amelia » Wt, 2 sty 2007, 01:05

Wow, fajna analiza nam wychodzi. Dzięki za ciekawe komentarze Magika, zAgatki i Wallis.
Noworoczne rozleniwienie nie pozwala mi napisać więcej tak od razu.
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Postprzez wallis » So, 6 sty 2007, 11:24

Zapomniałam napisać, że Donald z Izabelle muszą się nadzwyczaj dobrze uzupełniać skoro udaje im się utrzymać związek.To chyba jest najbardziej cenne dla nich obojga. Każde z nich ma skrajnie inną formę AS a jednak się dogadują. Film nie pokazuje trudności na jakie napotkają prawdopodobnie później. Najbardziej niewiarygodną dla mnie rzeczą jest fakt jak Isabelle tak uporządkowana wręcz OCD na punkcie układania rzeczy pod linijkę i czystości wytrzymuje z Donaldem, który jako kawaler żył w paskudnym brudzie i nieładzie. Przecież ona psychicznie tego jego nieuporządkowania nie zniesie wiecznie o to będą kłótnie. Chyba, że Donald do niczego się w domu nie dotknie, a to jest przecież niemożliwe mieszkając pod wspólnym dachem. Chyba, że dobrali się na zasadzie przeciwieństw. No i wiele jest tego typu niejasności. Ale scenariusz oparty jest na autentycznej historii, więc pewnie jest po prostu niedopracowany.
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » Pn, 8 sty 2007, 07:21

wallis napisał(a):Najbardziej niewiarygodną dla mnie rzeczą jest fakt jak Isabelle tak uporządkowana wręcz OCD na punkcie układania rzeczy pod linijkę i czystości wytrzymuje z Donaldem, który jako kawaler żył w paskudnym brudzie i nieładzie. Przecież ona psychicznie tego jego nieuporządkowania nie zniesie wiecznie o to będą kłótnie.

To akurat jest zupełnie tak jak u mnie i mojej dziewczyny, tyle, że porządnickim jestem ja. Lubię porządkować i wiedzieć gdzie co jest. Moja dziewczyna natomiast jest okropną bałaganiarą i, co gorsza, wszystko ciągle gubi. Po wielu scysjach wypracowaliśmy w końcu kompromis, który polega na tym, że bałagan został terytorialnie ograniczony do jej pokoju, do którego w ogóle nie wchodzę. W pozostałej części mieszkania mam wolną rękę do porządkowania, a co pewien czas zarządzam sprzątanie. Jeśli moja dziewczyna chce, abym wszedł do jej pokoju (bo np. trzeba nareperować komputer), to sprząta go przed moim przybyciem.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez zAgatka » Wt, 9 sty 2007, 00:57

Jakie dziwne słowo 'nareperować'... Zupełnie jak 'naostrzyć'. Wyobraziłam sobie kogoś ostrzącego komputer.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Amelia » Wt, 9 sty 2007, 01:47

Pozdrawiam Wszystkich!

amelka napisał(a):Izabela żyje/myśli w sposób inny niż większość ludzi i miała nadzieję, że Donald to akceptuje. Ona nie wymaga od niego zrozumienia, jedynie akceptacji tej inności.

wallis napisał(a):Wydaje mi się, że nie ma akceptacji bez zrozumienia

Użyłam słowa akceptacja w znaczeniu tolerancja, zgadzanie się na coś, brak negatywnej oceny.

Przykład:
Moi rodzice nie rozumieją wszystkich moich zachowań/motywacji. Czasami o tym rozmawiamy i wciąż zrozumienia brak. Ale jednocześnie czuję ich akceptację – wyraża się ona tym, że nie próbują mi czegoś na siłę wyperswadować, a nawet wspierają.
A przy okazji - z moją siostrą mam tak, że czasem jej robię wyrzuty: „czemu mi nie powiedziałaś, że się dziwnie zachowuję?” A ona tylko na to: „myślałam, że o tym wiesz… „ Jest jeszcze paru ludzi, którzy przyjmują mnie taką jaką jestem, swoim zachowaniem/poglądami umiem ich nawet czasem zaciekawić/rozbawić choć nigdy w życiu mnie nie zrozumieją.
Mam wrażenie, że sama coraz mniej siebie rozumiem, ale jednak coraz bardziej akceptuję... Nie widzę zresztą innego wyjścia :wink:


BTW: Ostatnio natrafiłam na tekst: „Nie próbuj mnie zrozumieć, po prostu mnie kochaj”.

Wracając do tematu: Donald nigdy nie będzie w stanie do końca zrozumieć Izabeli. Jest to podwójnie trudne: z powodu jej AS (z którego wynika nietypowe zachowanie) oraz z powodu jego AS (z którego prawdopodobnie wynika mniejsza empatia).

wallis napisał(a):Izabela nie umie udawać kogoś kim nie jest. Jak każdy aspie potrafi jedynie perfekcyjnie naśladować np. zachowanie pawiana w klatce, w innym przypadku jest tylko i wyłącznie sobą, swoim zachowaniem dąży do wyrażenia istoty samej siebie. Nie potrafi nie być sobą nigdy. Nie udaje, nie gra, nie próbuje kogoś podejść. Jest szczera i między innymi dlatego tak "dziwna" dla "normalnych" ludzi i trudna we współżyciu.

Wallis - zgadzam się z Tobą co do dobrych intencji Izabeli i co do tego, że postępuje w zgodzie ze swoją naturą. Zgadzam się też, że jej codzienne zachowanie nie jest wystudiowane.
Jednak myślę, że w scenie kolacji z szefem nie jest sobą lecz najzwyczajniej w świecie gra=z premedytacją udaje szaloną. Robi to specjalnie, żeby dokuczyć Donaldowi i/lub mu coś uświadomić (o czym już pisałam). Gdyby Donald jej nie zdenerwował prośbą „żeby było miło”, jej zachowanie podczas kolacji byłoby jak zwykle nie(neuro)typowe, ale jednak nie tak psychotyczne.

Podejrzewam, że twórcy filmu nie chcieli tutaj zostawić zbyt wiele pola do interpretacji, ale i tak zrozumieć mi jest trudno. Więc jeśli sądzicie, że się mylę, dajcie wyraźnie znać, proszę.

Odnośnie:
amelka napisał(a):Chciałaby czuć, że przy nim może być sobą.

Tu nie chodziło mi o to, że np. przy Donaldzie jest sobą, a przy innych udaje. Chciałam powiedzieć, że przy innych musi się kontrolować na tej zasadzie jak robi to Magic kiedy przyjmuje gości. To chyba oczywiste, że nie wszystkim ludziom chcemy pokazać swoje dziwności. Niezależnie od tego czy się jest AS czy NT, człowiek modyfikuje swoje zachowanie w sferze bardziej publicznej, prawda?

I tu znowu mój przykład: podobno czasami cieszę się zbyt głośno, zbyt wyraźnie. No to staram się modyfikować, żeby nie wyjść na idiotkę. Ale przed domownikami nie modyfikuję. Albo gdy rozmawiam z obcymi ludźmi, czasem chciałabym im zadać zbyt dużo różnych pytań, czasem elementarnych hihi - to by było szczere i „wyrażało moją istotę”. Ale staram się powstrzymać i nie dociekać, aby uniknąć zniecierpliwienia. A rodzinka przyzwyczajona i nic sobie z tego nie robi. Koleżanki też.

wallis napisał(a):Izabela się wścieka na Donalda nie dlatego, że nie pozwolił jej być sobą, -on przecież nie może jej niczego zabronić w jej mniemaniu)- lecz dlatego, że to tylko i wyłącznie dzięki niej dostał tę pracę. Dzięki jej kontaktom, na jej prośbę, z jej inocjatywy. Może w ten sposób podświadomie chciała mu udowodnić, że również dzięki niej może tę pracę stracić.

Ciekawe spostrzeżenie. Choć myślę, że prośba Donalda miała również istotny wpływ na zachowanie Izabeli.

wallis napisał(a): A miłość? Oboje nie potrafią kochać jak "nt" czyli "normalnie". Dla Izabeli liczy się dobry seks i "pełnia władzy" w związku. Gdzie to mowa o miłości? Czy pada choć raz słowo miłość?

Odpowiem banałami: Mówienie o miłości nie dowodzi miłości. Brak mówienia o miłości nie wyklucza miłości.

Co do seksu i władzy na pierwszym miejscu – zdecydowanie się z tym nie zgadzam, skoro zakładam jakieś tam podobieństwo swoje do Izabeli. Ale tym samym nie mogę też sprecyzować, co w takim związku by się dla mnie liczyło, bo podobnie jak Izabela nie do końca wiem czego chcę (dla mnie jest to kombinacja zbyt wielu czynników) Czy udusicie mnie gdy znowu odpowiem banałem: może po prostu Izabela chciałaby być kochana?

Moim zdaniem film ukazuje zachowania bohaterów, które świadczą o istnieniu między nimi miłości, jeśli można się tak wyrazić. Choć zawsze można je też zinterpretować jako przejawy czegoś innego, kwestia spojrzenia. Ja póki co mam tendencję do przyjmowania tej lepszej wersji i przypuszczam, że tak to też odbiera przeciętny widz.

Jednocześnie zgadzam się z Wallis, że prawdopodobnie czeka ich jeszcze wiele nieporozumień, no ale „kto się lubi ten się czubi”. :P

c.d.n. :twisted:
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Postprzez wallis » Śr, 10 sty 2007, 23:21

amelka napisał(a):Użyłam słowa akceptacja w znaczeniu tolerancja, zgadzanie się na coś, brak negatywnej oceny.

Chyba nie ma innego znaczenia słowo akceptacja :wink: Zrozumiałam co miałaś na myśli. Aczkolwiek nadal podtrzymuję, że w/g mnie nie ma akceptacji bez zrozumienia np.motywów czyjegoś działania. Poza tym nie można przyrównywać relacji rodzic-dziecko do narzeczony-narzeczona. Cóż rodzic nie ma wyjścia jak akceptować dziwactwa swojej pociechy i liczyć ewentualnie, że z nich wyrośnie lub starać się walczyć z nimi jeśli widzi niebezpieczeństwo, którego nie widzi pociecha. Ale partner? Może się odwrocić na pięcie i sobie pójść! Niby dlaczego ma się męczyć. Musi w tym "męczeniu" widzieć jakąś korzyść dla siebie, albo de facto wcale się nie męczyć. Od partneta można oczekiwać czegoś więcej niż od dziecka

amelka napisał(a):Donald nigdy nie będzie w stanie do końca zrozumieć Izabeli. Jest to podwójnie trudne: z powodu jej AS (z którego wynika nietypowe zachowanie) oraz z powodu jego AS (z którego prawdopodobnie wynika mniejsza empatia).

Donald jest wlaśnie tą osobą, która najlepiej rozumie Izabelę i dlatego udało im się być razem. Słowa Donalda:"Jestem osobą, która zna ją najlepiej na świecie!" /po tym jak po próbie samobójczej Izabeli psychiatra zabroniła mu się z nią kontaktować a on był przekonany o tym, że jednak powinien to zrobić, bo Izabela na to czekała. Słowa Izabeli (na samym początku znajomości): "Nakrzyczał na mnie. Podoba mi się to" /czyli potrzebuje kogoś mocnego (na swój sposób :wink:), odważnego, kto zrozumie ją lepiej od niej samej, kto nad nią zapanuje, znajdzie do niej klucz i będzie nie tylko ją akceptował ale i wspierał, kochał rownież, bo nie przeczę, że oboje tego pragną. Wszyscy tego pragną w głębi duszy. BTW przesłaniem filmu jest właśnie ukazanie, że aspies podobnie do NT potrafią 'kochać' i łączyć się w pary

amelka napisał(a): myślę, że w scenie kolacji z szefem nie jest sobą lecz najzwyczajniej w świecie gra=z premedytacją udaje szaloną.

Jakbym słyszała męża: Ty udajesz!!! Otóż nie. Nie ma mowy o żadnej gierce czy udawaniu. To jest po prostu manifestacja poczucia skrzywdzenia, gniewu czy żalu, zbyt duża dawka emocji, które się nawarstwiły. Izabela jest sobą jak najbardziej podczas kolacji z szefem. Jest tylko bardziej nakręcona niż zwykle, bo kierują nią emocje (negatywne częściowo, ale i pozytywne) absolutnie nie zgadzam się, że gra. Jeszcze raz powtórzę, że Izabela nie potrafi grać. Tak trudno to zaakceptować i zrozumieć?

amelka napisał(a):Chciałam powiedzieć, że przy innych musi się kontrolować na tej zasadzie jak robi to Magic kiedy przyjmuje gości. To chyba oczywiste, że nie wszystkim ludziom chcemy pokazać swoje dziwności. Niezależnie od tego czy się jest AS czy NT, człowiek modyfikuje swoje zachowanie w sferze bardziej publicznej, prawda?

Nie zauważyłam, żeby w jakiejkolwiek sytuacji w filmie Izabela się kontrolowała. Wręcz przeciwnie jest wyjątkowo wyluzowana i pozbawiona hamulców. Jest dumna ze swojej inności (swoją drogą dziwne, że jest tego świadoma). Nie ma dla niej tematów tabu ani niedopuszczalnych zachowań. Mówi co myśli "chlapie językiem bez zastanowienia" możnaby powiedzieć. Sama się przyznaje, że wcale nie uważa, że to jest dobre, ale nie potrafi inaczej

amelka napisał(a):Choć myślę, że prośba Donalda miała również istotny wpływ na zachowanie Izabeli.

Nie twierdzę, że nie. To ją "rozjuszyło", on ją desperacko wkurzył po prostu.

amelka napisał(a):Mówienie o miłości nie dowodzi miłości. Brak mówienia o miłości nie wyklucza miłości.

A jednak pada słowo miłość, ostatnie zdanie wypowidziane przez Izabelę w filmie to wykrzyczane "I love you!" i to jest sukces, bo założę się, że wcześniej tego nie mówiła. Aczkolwiek nie zakochuje się w Donaldzie od razu, na początku zamiast 'kocham' jest 'you are so hot' kiedy na samym początku znajomości idą do łóżka (z inicjatywy Izabeli oczywiście).

amelka napisał(a):Co do seksu i władzy na pierwszym miejscu – zdecydowanie się z tym nie zgadzam, skoro zakładam jakieś tam podobieństwo swoje do Izabeli.

Amelko nie mówimy o Tobie tylko staramy się obiektywnie zinterpretować zachowanie Izabeli. To, że to napisałam, nie znaczy również, że sama taka jestem. Nie ubieram się tak dziwacznie jak ona, nie jeżdżę na rozklekotanym rowerze, nie hoduję ptaków w mieszkaniu. Nie ma osób identycznych. Zauważ, że Izabela non stop mówi coś o seksie. Nie można temu zaprzeczyć i robić z Izabeli niewiniątka. Ona ma nawet trochę skrzywione spojrzenie na te sprawy, w ogole pójście z kimś do łóżka dla niej nic nie znaczy. Można powiedzieć, że Donald jest bardziej uczuciowy od Izabeli, dla której miłość równa się seks a zbliżenie fizyczne jest czynnością tak naturalną "jak u pingwinów". A jeśli chodzi o "władzę" w związku, to dobrze widać, kto kim kręci. Już na samym początku Izabela pozwala sobie wysprzątać mieszkanie Donalda i wyrzucić(!) bez pytania jego brudną zasłonę prysznicową. Padają wtedy znamienne słowa Donalda "Ukradłaś mi życie", które sugerująm że czuje się totalnie zaatakowany działaniami Izabeli. Ale da sobie radę
No i tak dalej
Pozdrawiam
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez zAgatka » Cz, 15 mar 2007, 22:49

Teraz się dowiedziałam, czemu ten film się tak dziwnie nazywa... z powodu kostiumów na bal przebierańców. Przynajmniej jedna rzecz jasna.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez ARKADIA » Cz, 15 mar 2007, 23:55

Oglądałam ten film razem z dziecmi i mój syn powiedział po obejrzeniu filmu ze on jest taki sam jak główny bohater . Ja wtedy podejrzewałam u niego ZA ale nic nikomu nie mówiłam na ten temat byłam ciekawa filmu . Byłam ciekawa czy mój maz i syn zobacza cos znajomego w tym filmie ....
ARKADIA
 
Posty: 41
Dołączył(a): Wt, 6 mar 2007, 00:00
Lokalizacja: z gór

Postprzez leo5 » Wt, 23 paź 2007, 00:42

film naprawdę oddaje istotę sprawy i każdy z nas znajdzie w jakieś większej lub mniejszej cząstke samego siebie oraz uzmysłowia nam rzeczy na które wczesniej niezwracaliśmy uwaki . Jeżeli ktos będzie go chciał zobaczyć to mogę porzyczyć
leo5
 
Posty: 32
Dołączył(a): Pn, 10 wrz 2007, 23:00
Lokalizacja: katowickie

Postprzez andlukas » Pn, 25 kwi 2011, 21:27

Witam wszystkich i przepraszam że odgrzewam temat, ale nie mogę się powstrzymać.
Na tym forum dowiedziałem się o filmie "Zaklęte serca", obejrzałem go, potem chwilę pogrzebałem w Google i Wikipedii i znalazłem to: http://www.aspires-relationships.com/jerry_and_mary_newport.htm
Okazało się że ten film był inspirowany prawdziwą historią prawdziwych ludzi.
andlukas
 
Posty: 5
Dołączył(a): N, 27 mar 2011, 00:00

Postprzez tulippo » Śr, 27 kwi 2011, 14:05

Jejć, po tym filmie widzę jaka jestem okropna. Chodzi mi o scenę z zaproszeniem szefa do domu.
W moim domu rodzicielskim panował straszny bałagan, wstyd było kogoś zaprosić. Ja z kolei odkąd mieszkam sama mam duży porządek. Jak się zakochałam półtorej roku temu to mi się zrobiło wstyd rodziny, nie wyobrażałam sobie jak mogłabym przedstawić chłopaka rodzinie. Mój tata jest taki dziwny. Muszę mocno popracować nad akceptacją swojej rodziny.
Avatar użytkownika
tulippo
 
Posty: 26
Dołączył(a): Pn, 11 kwi 2011, 23:00
Lokalizacja: Warszawa


Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości

cron