[onet.pl] Ołów i rtęć mogą odpowiadać za autyzm [stare]

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

[onet.pl] Ołów i rtęć mogą odpowiadać za autyzm [stare]

Postprzez laoce » Pt, 30 cze 2006, 15:54

Ołów i rtęć mogą odpowiadać za autyzm

Kopia z googla, ale wklejam tak z sentymentu.
Dzięki temu artykułowi stwierdziłem że mam AS, a było to tak...

...jako że miałem problemy trawienne to od roku intensywnie testowałem różne diety, ziółka i nawet poszedłem do jednego "znachora" i nic nie pomagało. Jednak przypomniałem sobie pewien fakt o którym mi matka niedawno przypomniała: jak byłem mały to miałem napady migreny i z matką raz pojechaliśmy do jakiegoś wybitnego (podobno) lekarza. Który to stanowczo stwierdził że może mi pomóc ... cocacola, koniecznie oryginalna. Wiem jak mocno połączone są ze sobą nerwowo układ trawienny i mózg to doszedłem do wniosku że dieta cocacolowa może mi pomóc, a na pewno nie zaszkodzi. Dieta dała bardzo szybkie rezultaty, a zaraz potem los podsunął mi pod nos właśnie owy artykuł. Co znowu podsunęło mi kolejną myśl: skoro cocacola działa jak odrdzewiacz, czyli jakoś oddziaływuje z metalami, a ja kiedyś tam u siebie podejrzewałem AS to... eureka! Wszystkie klocki zaczęły do siebie pasować!

Pewnie może to śmieszyć, sam na tą teorię patrzę z przymrużeniem oka, ale coś w tym może być. Dodam jeszcze że jeśli chodzi o pozbywanie się metali ciężkich z organizmu to jest takie coś jak ADR-4 które jakoś koleś produkuje i sobie można kupić.
laoce
 
Posty: 426
Dołączył(a): Cz, 15 cze 2006, 23:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez . » Pt, 30 cze 2006, 16:32

hmmm. powiem tak, coca-cola jest świetnym "lekiem" na grypę żołądkową lub niestrawność. W przypadku silnej biegunki i wymiotów picie zimnej( z lodem) coli powoduje przywrócenie równowagi elektrolitowej, a w przypadku niestrawności jest wprost nieoceniona! Trzeba pić ją nie odgazowaną i po wypiciu... jakby to powiedzieć elegancko?... nie hamować odbijania się!!! Środek sprawdzony na wielu pokoleniach, nawet bardzo młodych. Oczywiście należy tu zachować umiar jak we wszystkim :wink: Jeśli chodzi zaś o inne jej właściwości - osobiście nie słyszałam. Aha... zaraz ...na neurobiologii facetka mówiła nam, że kiedyś, na samym poczatku produkcji, była doprawiana którymś z narkotyków, nie pamiętam konkretów.
pozdr senta
.
 

Postprzez magic » Pt, 30 cze 2006, 19:03

W artykule czytamy:
Naukowcom udało się unormować stężenie porfiryn w moczu 12 dzieci dzięki zastosowaniu tzw. związków chelatujących, czyli wyłapujących i eliminujących metale z organizmu. Na razie nie wiadomo jeszcze, czy ta metoda złagodziła objawy autyzmu u małych pacjentów.

<sarkazm>
Owszem, znany jest mi jeden przypadek, kiedy w wyniku chelatacji zachowania autystyczne nie tylko złagodniały, ale wręcz całkiem ustąpiły. Jest to wielki sukces tej metody. Jedynym efektem ubocznym kuracji było to, że zachowania niezwiązane z autyzmem również przestały występować i dziecko trzeba było pochować.
</sarkazm>
Źródło: http://www.post-gazette.com/pg/05237/559756.stm
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez rytr » So, 1 lip 2006, 16:59

Akurat jezeli chodzi o "leczenie" coca cola... Tak sie sklada, ze wprowadzajac diete dzieciakowi z autyzmem KATEGORYCZNIE odradzamy ten napoj. Nie wiem, czy ktokolwiek z Was widzial kiedys dzieciaka z autyzmem po cocalcoli ( nie wszystkie, ale niektore maja niewyobrazalne reakcje).
Jezeli chodzi o chelatacje - rzecz jest nowa i jeszcze nie do konca zbadana. Zaciekawila mnie ta opcja ze smiercia na skutek chelatacji (juz to kiedys bylo na tym forum). Jednoczenise wiem, ze jest troche dzieciakow, kore lepiej funkcjonuja po chelatacji. Na pewni nie zyje sie latwo majac mozg totalnie zatruty olowiem, czy rtecia. Sprawa jest trudna - osoby z ZA moga nie czuc tego tematu - jakos sobie radza.
Lucke Jackson pisze jednak, ze znacznie lepiej mu sie zyje odkad jest na diecie bezglutenowej i bezkazeinowej (to z kolei zaztrucia opiioidami). Mam pod opieka chlopaka (nastolatka) z ZA, dobrze sobie radzacego, ktory jednak zdecydowal sie na diete i mowi, ze chociaz wkurza go to ze nie je zawsze tego na co ma ochote to czuje sie znacznie lepiej pod wieloma wzgledami.

Jezeli chodzi o rodzicow dzieci z powaznym autyzmem, totalnie zaburzajacym funkcjoniowanie - coz... Nie dziwie sie, gdy placza ze szczescia kiedy ich 12 letnie dziecko zaczyna mowic pierwsze slowa w zyciu i to z sensem, albo przestaje notorycznie sie okaleczac...
Ale to temat rzeka..
Laoce, jak interesuje Cie temat zatruc metalami ciezkimi - na dzieci.org.pl jest duzo ludzi swietnie znajacych temat.
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » So, 1 lip 2006, 18:29

rytr napisał(a):Sprawa jest trudna - osoby z ZA moga nie czuc tego tematu - jakos sobie radza.

Rytr, z całym szacunkiem, nie akceptuję Twojego podejścia. Osoby z AS faktycznie mogą nie czuć tematu, ale tak samo często nie czują go rodzice autystycznych dzieci. Często zapominają oni, że chodzi o dobro dziecka, a nie ich samopoczucie. Czy czytałaś "Don't Mourn for Us" (Nie rozpaczajcie po nas)? Czytałem wypowiedzi osób, które w wieku dorosłym nie mówią lub nie potrafią opanować autoagresji, i które nie potrafią żyć samodzielnie. Jako dzieci często te osoby przechodziły forsowne terapie, przebywały w szpitalach lub różnych zakładach, a wszystko to bo rodzice usiłowali bezskutecznie je "naprawić". I te osoby chciałyby cofnąć czas i przeżyć dzieciństwo w otoczeniu, które zaakceptowałoby je takimi jakimi były, które nie robiłoby z autyzmu tragedii. To nie znaczy, że chciałyby one być pozostawione sobie samym bez pomocy. Ale tu chodzi o pomoc, a nie o kurację. Tymczasem chelatację testuje się na autystycznych dzieciach jak na myszach laboratoryjnych. Metoda jest niebezpieczna, jej skutki niepewne, a mimo to stosuje się ją na bezbronnych dzieciach. Bo przecież nie ma nic do stracenia, cóż może być gorszego od autyzmu? Tak?
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez rytr » So, 1 lip 2006, 20:39

magic napisał(a):Rytr, z całym szacunkiem, nie akceptuję Twojego podejścia. Osoby z AS faktycznie mogą nie czuć tematu, ale tak samo często nie czują go rodzice autystycznych dzieci.

Ups, posluzylam sie skrotem myslowym... Faktycznie, rodzice BARDZO czesto nie czuja tematu WOGOLE. Taka jest prawda. Chodzilo mi tylko o to, ze jezeli ktos jest zatruty (a faktem jest, ze takie zatrucia potwierdza sie stosunkowo czesto - choc nie nagminnie udzieciakow z powaznym autyzmem) to cierpi. Widzialam jak funkcjonowala moja corka, gdy poziom amoniaku i keratyniny w jej organizmie przekraczal w spospob dramatyczny normy. To jest fizyczne, ciezkie cierpienie, ktore moze powodowac bardzo ale to bardzo trudne zachowanie. Znasz cos takiego jak "chce mi sie walic glowa w sciane, bo tak mnie boli glowa?"

te osoby chciałyby cofnąć czas i przeżyć dzieciństwo w otoczeniu, które zaakceptowałoby je takimi jakimi były, które nie robiłoby z autyzmu tragedii. [/.quote]
Pierwsze z czym zawsze pracuje to z rodzicow wizja "zrobic z niego zdrowe dziecko, albo moje zycie nie jest nic warte". To bzdura oczywista. Dziecko bardzo potrzebuje milosci i akceptacji (na czym polegal sukces Kauffmanow?)

Tymczasem chelatację testuje się na autystycznych dzieciach jak na myszach laboratoryjnych. Metoda jest niebezpieczna, jej skutki niepewne, a mimo to stosuje się ją na bezbronnych dzieciach.

I dlatego wlasnie napisalam, ze rzecz jest bardzo trudna i zagmatwana. Jedyne czego chcialam to pokazac rąbek innego spojzenia. Wielokrotnie mowilam, ze BARDZO niepodoba mi sie eksperymentowanie na dzieciakach!

Bo przecież nie ma nic do stracenia, cóż może być gorszego od autyzmu? Tak?

Nie.
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez laoce » So, 1 lip 2006, 22:19

Takie pytanko w temacie omawianych zatruć, pewnie kontrowersyjne...

Ludzie z AS mają jakieś tam predyspozycje pozytywne (liczenie, zapamiętywanie itp.). Czy zmniejszenie owego zatrucia może się przyczyniać do zmniejszenia tych predyspozycji?
Pytam bo poradziłem sobie ostatnio z wszelkimi dolegliwościami (śladowa migrena, zero odczuwalnych problemów trawiennych od 2 mcy) i zastanawiam się czy czasem nie wpłynęło to negatywnie na moją pracę.
laoce
 
Posty: 426
Dołączył(a): Cz, 15 cze 2006, 23:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez magic » So, 1 lip 2006, 22:25

rytr napisał(a):Faktycznie, rodzice BARDZO czesto nie czuja tematu WOGOLE. [...] Pierwsze z czym zawsze pracuje to z rodzicow wizja "zrobic z niego zdrowe dziecko, albo moje zycie nie jest nic warte". To bzdura oczywista.

A, to przepraszam. Wydało mi się przez chwilę, że przeszłaś do obozu "kuracja za wszelką cenę". Niemniej podtrzymuję moją negatywną opinie o chelatacji. Mnóstwo szarlatanów usiłuje obecnie zbić kokosy na autyźmie. Pół biedy jeśli sprzedają jakieś ziółka (choć to też potępiam), znacznie gorzej, jeśli jest to coś takiego jak chelatacja.

rytr napisał(a):To jest fizyczne, ciezkie cierpienie, ktore moze powodowac bardzo ale to bardzo trudne zachowanie. Znasz cos takiego jak "chce mi sie walic glowa w sciane, bo tak mnie boli glowa?"

Nie. Na ból głowy często narzekam, ale lekki, do zniesienia. Jeśli mocny, to krótkotrwały. Walenia głową w ścianę (silnego) zupełnie nie rozumiem, ponieważ odczuwam je jako wyjątkowo nieprzyjemne doznanie (stosunkowo często walę się w głowę przez nieuwagę).

rytr napisał(a):na czym polegal sukces Kauffmanow?

Czy mogłabyś napisać o tym więcej (nazwisko nic mi nie mówi)?

rytr napisał(a):
Bo przecież nie ma nic do stracenia, cóż może być gorszego od autyzmu? Tak?
Nie.

No właśnie! :)
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » So, 1 lip 2006, 23:11

Takie pytanko w temacie omawianych zatruć, pewnie kontrowersyjne...
Ludzie z AS mają jakieś tam predyspozycje pozytywne (liczenie, zapamiętywanie itp.). Czy zmniejszenie owego zatrucia może się przyczyniać do zmniejszenia tych predyspozycji?
Pytam bo poradziłem sobie ostatnio z wszelkimi dolegliwościami (śladowa migrena, zero odczuwalnych problemów trawiennych od 2 mcy) i zastanawiam się czy czasem nie wpłynęło to negatywnie na moją pracę.

Nie widzę nic kontrowersyjnego w twoim pytaniu. Odpowiedź jest prosta. Nie. A właściwie nie ma związku. Lepsze samopoczucie lepsze funkcjonowanie. Zaszkodzić by ci mogło jedynie gorsze zatrucie jeśli już. Moim zdaniem za wszelkie pozytywne predyspozycje, które masz na myśli odpowiada jedynie budowa mózgu a nie zatrucia, które stanowić mogą jedynie o dodatkowych sprzężeniach.
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » N, 2 lip 2006, 01:18

Przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl a propos zatruć. Dzieci autystyczne, z diagnozą czy bez, zachowują się tak "dziwnie", że zatrucie czy inny problem medyczny może ujść uwadze otoczenia i otrzymać klasyfikację "ot, jeszcze jedno dziwactwo". Szczególnie dotyczy to dzieci, które nie potrafią wyartykułować co im dolega (a także dorosłych, oczywiście). To może być jedna z przyczyn, dla których takie problemy takie często są wykrywane u dzieci otrzymujących diagnozy autyzmu. Co Ty na to, Rytr?
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez rytr » N, 2 lip 2006, 20:17

magic napisał(a):A, to przepraszam. Wydało mi się przez chwilę, że przeszłaś do obozu "kuracja za wszelką cenę".

W zyciu! Wielokrotnie pisalam, ze warto zrobic wiele, zeby poprawic samopoczucie dziecka, ktore cierpi. Tylko tyle.
Ostatnio pracuje z pewnymi rodzicami, zeby zaakceptowali izmy/stimy syna. Zeby zamiast mu zabraniac pomogli mu "robic to tak" aby nie przeszkadzalo mu to nadmiernie w kontaktach spolecznych, aby bylo to bardziej "akceptowalne". Przekonuje ich, ze jezeli chlopack nie bedzie mogl tego wogole, to sie bedzie wsciekal, bedzie mu trudno. A jezeli ma mozliwosc w taki sposob, zeby nie przeszkadzalo to innym (ma zachowania, ktore moga przeszkadzac innym) to niech sobie stimuje.
I coraz lepiej z ta zmiana spojzenia na dziecko u nich jest.
Efekt - dziecko lepiej funckjonuje i radzi sonbie ze soba. A ostatnio, kiedy jego mama miala baardzo ciezki dzien - chlopak podszedl do niej, PRZYTULIL ja i powiedzial "mamusiu nie badz smutna. Wszystko minie." Kobieta sie poplakala z radosci jak mi to mowila. I sama zauwazyla zaleznosc - ze jak ona zwraca uwage na uczucia chlopaka i on czuje sie zrozumiany, to i jemu latwiej probowac rozumiec ja.



Niemniej podtrzymuję moją negatywną opinie o chelatacji. Mnóstwo szarlatanów usiłuje obecnie zbić kokosy na autyźmie.

To jest skandal. Z mojego punktu widzenia - tacy ludzie sprawiaja, ze potem kazda platna usluga dla osob z autyzmem (A Z CZEGO MAM ZYC, JEZELI BEDE PRACOWAC CHARYTATYWNIE?????) jest odbnierana jak proba "zarobienia" na autyzmie. I oczywiscie proba wyludzenia.
Z drugiej strony - staramy sie miec bardzo umiarkowane ceny, a rodzice w zwiazku z tym traktuja nas jak malo profesjonalnych i jada do osrodka odleglego o 300 km, gdzie za polgodzionna wizyte placa 4 - 5 razy wiecej niz u nas za 3 godzinna. No to wiadomo - my jestesmy amatorzy.


Pół biedy jeśli sprzedają jakieś ziółka (choć to też potępiam), znacznie gorzej, jeśli jest to coś takiego jak chelatacja.

Oj, ziolka potrafia byc bardzo szkodliwe!


rytr napisał(a):Walenia głową w ścianę (silnego) zupełnie nie rozumiem, ponieważ odczuwam je jako wyjątkowo nieprzyjemne doznanie (stosunkowo często walę się w głowę przez nieuwagę).

Otoz takie walenie glowa to zagluszanie bolu. Kiedys cos takiego przezylam. Straszne uczucie. Masz wrazenie, ze jak walniesz glowa w sciane, to w koncu ten bol minie. Oczywiscie nie mija.

rytr napisał(a):Czy mogłabyś napisać o tym więcej (nazwisko nic mi nie mówi)?

Kauffman jest "autorem" metody Opcji. Ma syna z autyzmem, obecnie doroslego, podobno zdrowego. "Wyzdrowienie" to efekt podobno akceptacji.

Link o Raunie: http://www.autismtreatmentcenter.org/contents/learn_more/where_is_raun.php

I do strony instytutu Son - Rise.
Oczywiscie, zawsze mozna miec podejrzenie, ze to wszystko lipa. Faktem jest, ze sa ludzie, ktorzy znaja Rauna od dziecka i widzieli jego zmiane.
pozostaje pytanie, czy to "wyzdrowienie" czy taka poprawa funckjonowania, ze chlopak tak dobrze sobie radzi?
A moze jest mozliwe "wrocenie" dziecka na "wlasciwy" tor rozwoju gdy odopowiednio wczenie rozpocznie sie terapie? (Raun mial 18 miesiecy, gdy zostal zdiagnozowany). W tej chwili czesto mowimy o dzieciach w fazie "preautystycznej" kiedy jest niewiele typowych obajwow. Faktem jest, ze terapia takich dzieci daje b. dobre efekty. To znaczy - nie staja sie one osobami uposledzonymi umyslowo, co niestety grozi wielu autystom.

rytr napisał(a):No właśnie! :)

:)
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » Śr, 5 lip 2006, 22:43

rytr napisał(a):A ostatnio, kiedy jego mama miala baardzo ciezki dzien - chlopak podszedl do niej, PRZYTULIL ja i powiedzial "mamusiu nie badz smutna. Wszystko minie." Kobieta sie poplakala z radosci jak mi to mowila.

A ja nigdy tak nie zrobiłem... Moja mama prosiła, błagała mnie abym dał się przytulić. Przez wiele lat odmawiałem, w końcu jako 26-latek przemogłem się i pozwoliłem jej. Wyglądało to tak, że mama obejmowała mnie, a ja stałem nieruchomo jak posąg. Nigdy jej nie przytuliłem. Szkoda.

rytr napisał(a):Z drugiej strony - staramy sie miec bardzo umiarkowane ceny, a rodzice w zwiazku z tym traktuja nas jak malo profesjonalnych i jada do osrodka odleglego o 300 km, gdzie za polgodzionna wizyte placa 4 - 5 razy wiecej niz u nas za 3 godzinna. No to wiadomo - my jestesmy amatorzy.

Doskonałe! :evil: Nic tylko cytować moją ulubioną książkę:

Jeżeli mówicie dorosłym: "Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu" - nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: "Widziałem dom za sto tysięcy złotych". Wtedy krzykną: "Jaki to piękny dom!"
Antoine de Saint Exupéry Mały Książę

(Co prawda za 100 000 PLN to chyba obecnie da się kupić tylko jakąś starą rozwalającą się chałupę.) :)

rytr napisał(a):Otoz takie walenie glowa to zagluszanie bolu. [...] Masz wrazenie, ze jak walniesz glowa w sciane, to w koncu ten bol minie. Oczywiscie nie mija.

No właśnie, a jednak ludzie to robią. Musi im to walenie jakoś pomagać. :?

rytr napisał(a):Link o Raunie [...] i do strony instytutu Son - Rise.

Dzięki za link. Kilkanaście lat temu z filmu "Son-Rise: A Miracle of Love" dowiedziałem się o istnieniu autyzmu. Szukałem tytułu tego filmu od dawna, dzięki linkowi do strony o Raunie wreszcie go znalazłem. Pamiętam, że film był strasznie melodramatyczny (istny wyciskacz łez), i o akceptację wcale tam nie chodziło, tylko o uzdrowienie. No ale to tylko film. Oglądałem go razem z rodzicami. Komentarz mojej mamy: "O, ja też mam autystycznego syna!". Niestety nie poszła tym tropem, skończyło się na żartach. Mnie przez parę dni autyzm chodził po głowie, ale w końcu odrzuciłem te myśli jako niedorzeczność (jak tu porównywać świetnie zapowiadającego się studenta z autystycznym dzieckiem, z którym nie ma kontaktu?). Było to jeszcze przed erą Internetu, nie można było zagóglować tematu. Przyznam się, że jednego Raunowi szczerze zazdrościłem. W filmie była scena, w której kręcił pokrywką od garnka, podrywał się i podskakiwał trzepocząc łapami. Jego rodzina przyglądała się temu z troską i przerażeniem. Gdy ja robiłem to samo, czekały mnie śmichy-chichy.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez rytr » Pt, 7 lip 2006, 15:00

magic napisał(a):A ja nigdy tak nie zrobiłem... Moja mama prosiła, błagała mnie abym dał się przytulić. Przez wiele lat odmawiałem, w końcu jako 26-latek przemogłem się i pozwoliłem jej. Wyglądało to tak, że mama obejmowała mnie, a ja stałem nieruchomo jak posąg.

Mysle, magic, ze to tez bylo dla niej b. wazne. Ten chlopiec, ktorego opisalam, teraz bardzo czesto przychodzi sam z siebie przytulic mame, mlodszego brata, tate. Tak, jakby stopniowo sie oswajal i w pewnym momencie doszedl do wniosku, ze "to moze byc przyjemne".

Nigdy jej nie przytuliłem. Szkoda.

Ale dales sie raz przytulic:)


rytr napisał(a):Jeżeli mówicie dorosłym: "Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu" - nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: "Widziałem dom za sto tysięcy złotych". Wtedy krzykną: "Jaki to piękny dom!"

No dokladnie. Nic dodac nic ujac.


(Co prawda za 100 000 PLN to chyba obecnie da się kupić tylko jakąś starą rozwalającą się chałupę.) :)

Niekoniecznie. Zalezy gdzie. Ale willa z basenem to nie bedzie:)

rytr napisał(a):No właśnie, a jednak ludzie to robią. Musi im to walenie jakoś pomagać. :?

Bo pomaga. Wiem co moiwie, bo walilam. Pomaga na kilka sekund, pomaga w walce z poczuciem bezilnosci. POmaga psychicznie. Na bol nie pomaga.

rytr napisał(a):Dzięki za link. Kilkanaście lat temu z filmu "Son-Rise: A Miracle of Love" dowiedziałem się o istnieniu autyzmu. Szukałem tytułu tego filmu od dawna, dzięki linkowi do strony o Raunie wreszcie go znalazłem.
Pamiętam, że film był strasznie melodramatyczny (istny wyciskacz łez)


No, ja ten film tez ogladalam kilkanascie lat temu i tez pamietam, ze byl strasznie ckliwy.


NIe o akceptację wcale tam nie chodziło, tylko o uzdrowienie. No ale to tylko film.

Przeczytaj ksiazki. Jako operujacy angielskim masz wiecej do wyboru niz ja. Ja przeczytalam tylko 2 ksiazki Kauffmana, ktore sa przetlumaczone na polski. Kauffman sporo mowi o ideii Son - Rise.
Co do "uzdrowienia"... Z tego co Kauffman pisze Raun byl naprawde w fatalnym stanie jako dzieciak. Niestety, nie kazde dziecko ma tyle szczescia, ze w zasadzie bez terapii, bez niczego wyrasta na wzglednie radzacego sobie czlowieka. Wiekszosc dzieci z objawami powaznego autyzmu we wczesnym dziecinstwie zaczyna wpadaac w proces "wtornego uposledzenia". To sa rzeczy, ktore trudno odrobic, a czesto sie nie da. Gdy dziecko bedzie mialo 12 lat niektorych rzeczy juz nie dogoni.
Dlatego trzeba walczyc ile sie da o male dziecko z autyzmem. Nie z mysla o uzdrowieniu tylko z mysla o tym, ze jezeli sie mu nie pomoze to istnieje ogromne prawdopodobienstwo, ze bedzie czlowiekiem uposledzonym umyslowo. A to juz nie jest fajne w rzaden sposob.
Jest taka ciekawostka. 20 lat temu podawano, ze 80% osob z autyzmem jest uposledzonych umyslowo w stopniu lekkim i umiarkowanym. Obecnie w krajach, gdzie wprowadzono wczesna interwencje ten odsetek to 20 - 30%!!!! W Polsce nadal okolo 60 - 70 ( u nas wczesna interwencja raczkuje).



Oglądałem go razem z rodzicami. Komentarz mojej mamy: "O, ja też mam autystycznego syna!". Niestety nie poszła tym tropem, skończyło się na żartach.

No my wtedy obserwowalismy takie zachownaia u mojego mlodszego brata.

Przyznam się, że jednego Raunowi szczerze zazdrościłem. W filmie była scena, w której kręcił pokrywką od garnka, podrywał się i podskakiwał trzepocząc łapami. Jego rodzina przyglądała się temu z troską i przerażeniem. Gdy ja robiłem to samo, czekały mnie śmichy-chichy.

Wiesz, smiech w takich sytuacjach to odruch obronny. Ludzie smieja sie z rzeczy niezrozumialych, trudnych. Moze gdyby Twoi rodzice obejzeli ten film, gdy miales kilka lat (i nie byles jeszcze dobrze zapowiadajacym sie studentem) i NA PEWNO bali sie o Ciebie pomysleli by o autyzmie, zrozumieliby i probowali Ci pomoc. W Polsce 20 lat temu bylo na prawde malo osob ktore cokolwiek o autyzmie slyszaly. (A dzis bywa, ze sie na nich psy wiesza, ze niby zli terapeuci. A oni byli jak dzieci we mgle, probowali, walczyli i czesto bardzo dzieciom pomagali. A czasem nie i teraz po latach "obrywaja za to")
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » So, 8 lip 2006, 01:08

rytr napisał(a):Mysle, magic, ze to tez bylo dla niej b. wazne. [...] Ale dales sie raz przytulic.

Więcej niz raz, ale niechętnie. Pewnie, że to było dla niej ważne. Teraz to widzę. Oj, jaki ja byłem głupi. Dopiero jakieś 2 lata temu doznałem olśnienia, że jeśli ktoś coś sugeruje albo o coś prosi, to najczęściej znaczy, że tego chce. Rewelacja! Śmiej się ile chcesz... Pewnie, że bym mamę przytulał (a przynajmniej próbował), gdybym umiał sobie wyobrazić, że sprawię jej tym radość. Ale jakoś tego nie skojarzyłem przez te wszystkie lata. Oj, głupi, głupi. I dalej jestem głupi. Przydałby mi się ktoś, kto by poobserwował jak zachowuję się wobec mojej dziewczyny, i powytykał mi takie błędy, bo pewnie robię ich mnóstwo.

rytr napisał(a):No my wtedy obserwowalismy takie zachownaia u mojego mlodszego brata.

Czy też ma AS/autyzm?

rytr napisał(a):Moze gdyby Twoi rodzice obejzeli ten film, gdy miales kilka lat (i nie byles jeszcze dobrze zapowiadajacym sie studentem) i NA PEWNO bali sie o Ciebie pomysleli by o autyzmie, zrozumieliby i probowali Ci pomoc.

Nie wiem, czy się o mnie bali. To nie była sytuacja jak z Raunem (czy Twoją córeczką), gdzie dziecko wpadło w głęboki regres po ciężkiej chorobie. Ja nigdy nie byłem ciężko chory. Po prostu od początku był ze mnie "gad" (tak mnie rodzice nazywali, kiedy byłem bardzo mały). Co gorsza inteligentny.

rytr napisał(a):W Polsce 20 lat temu bylo na prawde malo osob ktore cokolwiek o autyzmie slyszaly.

A 30 lat temu pewnie jeszcze mniej. Fakt, że pomimo moich bardzo stereotypowych stimów przez 20 lat nikomu autyzm nie przyszedł do głowy, właśnie tego dowodzi. Ja mam za złe moim rodzicom, że zlekceważyli moje problemy (zresztą nie tylko związane z AS). Ale gdyby się zbytnio przejęli, to też nie byłoby to dobre. Widzę sporo aspies (20 i 30-latków), którym rodzice nie pozwolili wydorośleć. No bo niepełnosprawni. Przykładem jest moja dziewczyna. Przyznam, że mam mieszane uczucia co do wczesnej diagnozy w przypadku aspies. Sama diagnoza to nic złego, ale reakcja otoczenia bardzo często jest nieodpowiednia. Brak wsparcia jest niedobry, ale nadopiekuńczość jeszcze gorsza. A granica pomiędzy nimi jest bardzo cienka.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez hari » So, 8 lip 2006, 02:39

magic napisał(a):[ Sama diagnoza to nic złego, ale reakcja otoczenia bardzo często jest nieodpowiednia. Brak wsparcia jest niedobry, ale nadopiekuńczość jeszcze gorsza. A granica pomiędzy nimi jest bardzo cienka.


ale tego nie przetlumaczysz rodzicom ktorzy informujac dziecko o tym iz ma AS robia mu krzywde - za latwo w mlodym wieku(szczegolnie majac te nascie;-) ) czytajac te wszystkie ksiazki o genialnych aspie mozna sie utwierdzic w przekonaniu iz sie jest alfa & oimega -gdy ta informacja zmienia dodatkowo stosunek otoczenia, to szansa na to by samemu ZROZUMIEC o co w szalonym NT world chodzi znacznie maleje. Dobrze gdy rodzice wiedza iz dziecko ma AS, ale ich jedyna reakcje jest takie kierowanie procesami myslowymi pociechy by ta nie wypaczyla sobie obrazu swieta na podstawie wlasnych bardzo fragmentarycznych doznan.

Uwazam iz sie powinno dorastac w przekonaniu iz sie jest nomalnym - ot jedynie przeczucie bycia troche 'innym' - niz miec swiadomosc bycia uposledzonym na pewnych polach. Aspie sa potrzebne informacje o kwestiach zwiazanych z tym jak funkcjonuje spoleczenstwo NT a ktorych bedac osoba autystyczna nie mozna samemu dostrzec. Dziecko wlaczy je naturalnie do swojego 'programu spolecznego', bedzie wiedzialo jak sie zachowywac i moze nawet nie postrzegac - z wlasnej perpspektywy - iz jest cos nie tak.

Gdy bylem maly nie umialem bawic sie z innymi dziecmi - rodzice widzac to przed pojsciem do szkoly probowali mnie jakos przygotowac/oswoic, opowiadajac jak to sie one zachowuja, jak nalezy sie poznawac etc I to odnioslo skutek taki iz w szkole nie mialem problemy z nawiazaniem znajomosci, choc zawsze - jak teraz patrze - bylem lekko z tylu. Reguly przyswoilem tak mocno jak zasady dobrego wychowania wpojone w wieku lat 3 :wink: ) (nie potrafie sie nie uklanic komus pierwszemu np )
Avatar użytkownika
hari
 
Posty: 2522
Dołączył(a): Wt, 31 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez magic » Wt, 11 lip 2006, 17:35

hari seldon napisał(a):ale tego nie przetlumaczysz rodzicom ktorzy informujac dziecko o tym iz ma AS robia mu krzywde - za latwo w mlodym wieku(szczegolnie majac te nascie;-) ) czytajac te wszystkie ksiazki o genialnych aspie mozna sie utwierdzic w przekonaniu iz sie jest alfa & oimega

Można i w drugą stronę - że jest się niepełnosprawnym i że nic się nie osiągnie w życiu. Jeśli rodzice też tak uważają i odradzają usamodzielnienie, to trudno jest wystartować w dorosłe życie. Wyobraź sobie, że masz wybór pomiędzy samodzielnym życiem, gdzie musisz walczyć ze światem i ze sobą samym aby utrzymać się na powierzchni, a spokojnym "wiecznym dzieciństwem", gdzie nie musisz się o nic troszczyć. Co więcej, to drugie to kontynuacja obecnego stanu, a rodzice wywierają na Ciebie presję abyś to zaakceptował. Wystarczy poczytać fora dla rodziców, aby przekonać się, że tak właśnie niektórzy z nich widzą przyszłość swoich małych aspies.

Nie uważam, aby rodzice powinni ukrywać przed dzieckiem diagnozę (szczególnie przed nastolatkiem). Taka wiedza może skutkować wieloma dobrymi rzeczami, o ile nie popadnie się w skrajności.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez hari » Cz, 13 lip 2006, 13:25

masz racje, jak czytam wypowiedzi rodzicow widze iz mimo calej swojej rodzicielskiej milosci nie potrafia zrouzmiec iz bycie INNYM nie implikuje bycie niepelnosprawnym . Gdy wrzucaja swoje pociechy pod klosz uniemozliwiaja im charakterystyczny dla aspie rozwoj. Owszem jak patrze na siebie fajnie byloby nie popelnic ilustam bledow gdy czlowiek nie zdawal sobie sprawy jak jest 'pokrecony' :wink: (np rzucenia studiow) ale kazde takie doswiadczenie mnie czegos zawsze uczylo.

Co do popadania skrajnosci zalezy od tego jak aspie jest impulsywny, jeden nastolatek zaakceptuje to i bedzie staral spokojnie poszerzac wiedze na ten temat, inny utwierdzi sie w swojej omnipotencji a jeszce inny popadnie w depresje. Rodzice aspie tak naprawde prawie w ogole nei znaja swoich dziecie wiec trudno im by bylo ocenic jaka bedzie reakcja , dlatego powtorze iz bylbym ostrozny z przedstawianiem diagnozy.
Avatar użytkownika
hari
 
Posty: 2522
Dołączył(a): Wt, 31 sty 2006, 00:00
Płeć: M


Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości

cron