Czesc
Mam do was takie pytanie: czy wy tez tak macie, ze w miarę upływu lat mniej rzeczy was cieszy? Zauwazam, że teraz nie odczuwam już radości z otrzymania danej rzeczy lub osiagnięcia czegoś ani ekscytacji tak silnie jak w dziecinstwie i wcześniejszej młodosci (mam 28 lat). Jako dzieciak i nastolatek byłem duuuużo bardziej szcześliwy gdy coś otrzymywałem (i gdy cos miłego mi sie przydarzało), teraz po prostu moja postawa względem tego da sie streścić jako: "o, to fajnie, cieszę sie". I tyle. Może to dlatego, że w dziecinstwie i wczesnej młodosci zdobycie czegoś co pragnąłem mieć bylo okupione większym trudem? Musiałem przekonać ojca czy innych krewnych zeby mi te rzecz kupili albo dali mi na nią pieniądze albo sam musiałem uzbierać pieniadze z kieszonkowego, a zanim w koncu to dostałem to przez dłuzszy czas myślałem o posiadaniu tej rzeczy, obracałem ja w myślach, wyobrazałem sobie, ze już ja mam, a teraz po prostu wchodze do sklepu, wyciagam kasę i już Może to dlatego, że bardziej ceni sie rzeczy, których zdobycie przyszło trudniej? W koncu nawet jesli chodzi o rzeczy, które nie sa az tak drogie (typu: książki albo płyty), zdają się one kosztować duzo wiecej gdy musisz wysępic pieniadze od rodziny niż gdy samemu zarabiasz i na więcej mozesz sobie pozwolic, nie musisz dokonywać wyboru: kupić X czy Y? X jest tańszy, ale Y jest ładniejszy/lepszej jakości/dłuzej moze mi posłuzyć. A może lepiej nie kupować żadnego i zamiast tego kupić Z? Muszę sie zastanowic bo nie mogę sobie pozwolic na kupno Z,a zarazem kupic także X lub Y. Jako dorosły dysponujący gotówką możesz kupić oba. A może, jesli mowa o dziecinstwie, to także dlatego, ze dziecko przeżywa wszystko bardziej emocjonalnie niż nastolatek i dorosły; dziecko "myśli" bardziej emocjami niz intelektem? Też zauważyliście u siebie cos takiego? Myśle też, ze znaczenie ma fakt, że teraz sklepy mi sie opatrzyły - jako nastolatek wchodziłem do nich rzadko bo byłem zbyt nieśmiały zeby sam do takich miejsc wchodzić.