Czy NT sa naprawde tacy wredni :) ?

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

Czy NT sa naprawde tacy wredni :) ?

Postprzez hari » Cz, 16 mar 2006, 04:17

Jezeli by zrobic badania to jestem przekonany iz 90% doroslych aspie bedzie negatywnie nastawione do NT swiata. Niechec przybiera rozne formy od zwyklej izolacji po glebokie pragnienie unicestwienie reszty cywilizacji przez jakies dobrodusznych dla nas obcych :wink:.Potrafimy widzac rzeczywiste wady ludzi logicznie wytlumaczyc dlaczego stawiamy sie poza ich spoleczenstwem. Ale na ile jest to w pelni swiadoma nasza decyzja ? Czy nie jest to kolejny przejaw tego iz chcemy wszystkim narzucic nasz system wartosci ? Kazde z nas ma w glowie pracowicie pielegnowany zestaw regul i zachowan , sami staramy sie wedlug niego zyc ale jednoczesnie oczekujemy ze kazdy bedzie myslal tak samo. A ze nasze zasady opisujace funkcjonowanie ludzkiego spoleczenstwa sa podzielane przez 0,03% populacji nic dziwnego ze czesto wyciagamy wnioski przeciwstawne intencja drugiej osoby. Moim zdaniem to nie wiekszosc ludzi jest zla , bledne jest tylko nasze wyobrazenie o innych. Oczywiscie NT nie ulatwiaja nam sprawy tez nie potrafiac zaakceptowac faktu ze inna osoba moze inaczej postrzegac swiat, ale nie zmienia to spostrzezenia iz blad w naszej percepcji jest odpowiedzialny za wiekszosc spotykajacych nas problemow. Reasumujac moze to co niektorzy nazywaja 'dostosowaniem' sie do NT , tak naprawde jest wreszcie prawdziwym spojrzeniem na otaczajaca nas rzeczywistosc ?
Avatar użytkownika
hari
 
Posty: 2522
Dołączył(a): Wt, 31 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » Cz, 16 mar 2006, 17:54

Reasumujac moze to co niektorzy nazywaja 'dostosowaniem' sie do NT , tak naprawde jest wreszcie prawdziwym spojrzeniem na otaczajaca nas rzeczywistosc ?

Wierzysz, że jest to możliwe? Czyż problem "ukrytej niepełnosprawności" nie polega właśnie na tym, że nie potrafisz spojrzeć prawdziwym okiem na otaczającą rzeczywistość? Może ci się wydawać, że już wiesz jak jest, zrozumiałeś wreszcie i teraz się dostosujesz. A potem coś innego wyskoczy, coś zaniedbasz, mylnie zinterpretujesz. I wracamy do punktu wyjścia. Ale próbować należy, jak ten Syzyf...
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez hari » Pt, 17 mar 2006, 02:53

wallis napisał(a):[Wierzysz, że jest to możliwe? Czyż problem "ukrytej niepełnosprawności" nie polega właśnie na tym, że nie potrafisz spojrzeć prawdziwym okiem na otaczającą rzeczywistość? f...


Sugerujesz ze NT sa pelnosprawni jesli chodzi o postrzeganie swiata :wink: ?
Przeciez doskonale wiemy iz tak naprawde zyja w swiecie iluzji tworzonej przez wlasne wierzenia i czesto zawodna intuicje. Dla mnie zasadnicza roznica miedzy mysleniem NT a aspie , to taka ze my wszysytko musimy zrozumiec, nie przyjmujemy niczego na wiare, natomiast ich zachowanie jest nacechowane 'automagicznym' mysleniem (jezeli ja albo osoba ktorej jestem podporzadkowany w hierarchi spolecznej sobie czegos zyczy, to przyjmuje to za pewnik nie podlegajacy dalszej dyskusji, uproszczenie ale wystarczy wlaczyc TV by sie o tym naocznie przekonac :] ). Dosc dlugo byla to tylko moja prywatna hipoteza ale ostatnio przeczytalem artykul opisujacy ksztaltowanie sie poczucia wlasnego ja w mozgu. Z ostatnich badan wynika ze nasze poglady sa formulowane przez dwa niezalezne sieci neuronow. Jeden nazywany ukladem zwierciadla (Z) jest odpowiedzialny za swiadomy, logiczny proces myslenia w czasie ktorego korzysta sie z calego zasobu pamieci, drugi podswiadomy uklad reflektora R jest odpowiedzialny za wszystkie intuicyjne sady, ktore generuja automatyczne odpowiedzi emocjonalne. Brzmi znajomo ? Trudno bedac aspie nie dostrzec iz uklad R u nas po prostu nie funkcjonuje, pozostaje tylko analiza i logika dlatego badacze pokroju Cohena uwazaja iz mamy ekstremalnie systematyczny meski typ mozgu :) I wracajac do niepelnsosprawnego postrzegania swiata, my ten wypaczony obraz tworzymy niejako na wlasne zyczenie , ale jest to tylko blad analizy wynikly z blednie przyjetych poczatkowych zalozen. No i do tego dochodzi nasza wrodzona upartosc, nawet kiedy juz dostrzegamy ze sie pomylilismy to za nic w swiecie nie chcemy sie do tego przyznac przed swiatem zewnetrznym i brniemy dalej, dorabiajac coraz to bardziej wyrafinowane dowody ktore maja tlumaczyc dlaczego to oni sa tacy paskudni (owszem niektorzy NT sa, ale wiekszosc ? tego sie nie da w zaden sposob obronic :) ) I jeszcze jeden paradoks z jedej strony wydaje nam sie iz jestemy tacy wolni i niezalezni, bo faktycznie nie podlegamy presji otoczneia NT, ale z drugiej sami sobie zakladamy sobie tak sztywny gorset wzorcow 'prawidlowych' zachowan ktorego kazdy Amish moglby nam pozazdroscic :] (to nasze zamilowanie to pedantyzmu, rutyny i przewidywalnosci przeciez tak naprawde sami to sobie programujemy:) )
Co jest pierwotnym zrodlem bledu naszego logicznego rozumowania ? IMHO nieumiejetnosc wyjscia poza dychotomiczne klapki,1 albo 0 a przeciez otoczajacy nas swiat to takie same spektrum jak autyzm.
Avatar użytkownika
hari
 
Posty: 2522
Dołączył(a): Wt, 31 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » Pt, 17 mar 2006, 14:54

Sam sobie odpowiadasz na postawione przez siebie pytanie.
Tak jest i koniec, nie ma na to rady. Brakuje "układu R" i tej "lekkości bytu", radości ze współodczuwania z resztą świata. Ujmując to prościej
Ale przecież każdy nas ma własną teorię na ten temat
(IMHO-co oznacza w sensie dosłownym ten skrót?)
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez Guest » So, 18 mar 2006, 08:25

wallis napisał(a): Brakuje "układu R" i tej "lekkości bytu", radości ze współodczuwania z resztą świata.


To chyba prawda ale to nie wszystko. Znaczy, nie wszystko z tego wynika. Są na pewno jeszcze upełnie inne problemy i ich przyczyny.

A NT nie macie naprawdę czego zazdrościć. Świat "emocjonalny" nie jest ani łatwy ani przewidywalny.
No ale ja niby jestem NT ale chyba nie takim typowym, więc nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Jedno moge powiedzieć - NT nie są wredni z natury. Jesteśmy takimi samymi ludżmi jak Wy, tylko inaczej odbieramy świat.
I ztego co widze, intuicja, to nie jest specjalność NT. AS często mają o wiele lepiej rozwiniętą intuicję i z niej korzystają. NAwet, jesli sie do tego nie przyznaja lub nie zdają sobie z tego sprawy.
Guest
 

Postprzez bassoon » So, 18 mar 2006, 11:44

Zgadzam sie z Gościem,żę AS często mają o wiele bardziej rozwiniętą intuicję niż NT.Ja to już wiele razy zauważyłem po sobie.Choć to być może polega na tym,iż AS patrzą myślami w innym kierunku,zauważają to czego nie widzą NT.Naprawdę wiele razy mi to pomogło w życiu!
A co do wredności NT...również się zgadzam,że nie są oni wredni z natury.Może poszczególne przypadki są "nie do przejścia",dotyczy to ludzi z natury nietolerancyjnych,niedopszczających że może być jakaś odmienność.Przez wszystkie lata mojego życia nauczyłem się jakoś komunikowac ze Światem.Do tego stopnia,że z pozoru jestem normalnym człowiekiem.Czuję sie przy tym mniej więcej tak jak bym rozmawiał w języku obcym.Nauczyłem sie tych wszystkich idiomów i zacząłem je rozumieć i nawet się nimi posługiwać.
bassoon
 
Posty: 7
Dołączył(a): So, 11 mar 2006, 00:00
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez rytr » N, 19 mar 2006, 23:46

Pozwole sobie wlaczyc sie do rozmowy.
Zycie wsrod NT nie jest latwe, ale jest konieczne. Z perspektywy swojego zycia stwierdzam, ze im czlowiek starszy i im wieksze ma mozliwosci wplywu na to, kim sie otacza, tym latwiej sie żyje.
Proponuje postawic alternatywne pytanie. Czy zycie wsrod samych aspi moze byc latwe? Czy wszyscy aspi sa super i nie_sa_wredni. Wszyscy, wszyscy. Oczywistosc bledu w tak postawionym pytaniu jest w moim odczuciu absolutnie razaca. Sa wredni NT i wredni AS. Sa fajni NT i fajni AS. Piekny truizm. Az mnie skreca jak mysle o braku jakiejkolwiek logiki w pytaniu o "wszystkich" ("Jezeli wszystkie jamniki sa psami to czy wszystkie psy sa jamnikami" - szkolny przyklad bledu logicznego na poziomie arcypodstawowym.) NT w otoczeniu aspich ma przechlapane, delikatnie mowiac. Znacie rodziny, gdzie wiekszosc ich czlonkow to osoby z AS a jeden (lub dwoch) to NT? Ja znam az za dobrze i wiem doskonale, ze zycie jednych i drugich jest trudne, meczace, momentami nie do zniesienia. I tylko w koncu dlatego, ze obie strony maja jednak ochote (z blizej w sumie niewytlumaczalnych wzgledow) byc razem (dzieci maja mniej mozliwosci wyboru, powiedzmy sobie szczerze, ale w koncu zawsze moga odciac sie od kontaktow z rodzina w wieku doroslym - a jednak tego nie robia), tylko dlatego - kontynuujac mysl - ze maja ochote zyc w powiazaniu ze soba - jakos to wszystko sie kreci. Czasem zaczynaja probowac sie nawzajem zrozumiec. Widze tez kolejna rzecz - ze w chwili, gdy pojawia sie wiedza o tym czym jest AS i jak osoba z AS funkcjonuje, oraz gdy osoba z AS zaczyna zdawac sobie sprawe, ze NT tez ma inny sposob myslenia - jest odrobine latwiej. CHoc cholernie trudno pozbyc sie mysli, ze 90% spoleczenstwa to "idioci" i ci ktorzy widza swiat inaczej niz ja to te 90%.
Ja w kazdym razie mam duuzy problem z akceptowaniem myslenia NT. A byloby latwiej - mniej irytacji na codzien.
pozdrawiam
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez asperger » Pn, 20 mar 2006, 23:14

Moglibyście podać przykłady wredności NT?
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » Wt, 21 mar 2006, 20:11

rytr napisał(a):Z perspektywy swojego zycia stwierdzam, ze im czlowiek starszy i im wieksze ma mozliwosci wplywu na to, kim sie otacza, tym latwiej sie żyje.

Myślę, że to bardzo trafne stwierdzenie. W każdym razie zgadza się z moim doświadczeniem. NTs są bardzo różni, przede wszystkim jedni są bardziej NT, a inni mniej. Co więcej NTs nie są winni swojej neurologii - tacy się urodzili i nic na to nie mogą poradzić. Z wrednością nigdy się nie spotkałem (może jestem naiwny), ale wyobrażam sobie, że jest ona rozdzielona wśród ludzi "sprawiedliwie" i sądzenie, że wszyscy aspies to aniołki nie ma wiele sensu. To wszystko powiedziawszy przyznam, że staram się zachowywać dystans do NTs, po prostu dlatego, że moje wszelkie próby nawiązania z nimi bliższego kontaktu spaliły na panewce, i nie mam siły więcej próbować. Na szczęście autystyków i innych dziwaków jest wokół mnie zupełnie sporo, a moje potrzeby społeczne są niewielkie.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez Guest » Wt, 21 mar 2006, 23:44

magic napisał(a):Z wrednością nigdy się nie spotkałem (może jestem naiwny), ale wyobrażam sobie, że jest ona rozdzielona wśród ludzi "sprawiedliwie" i sądzenie, że wszyscy aspies to aniołki nie ma wiele sensu.

Ja niestety mam inne doświadczenia. Może nie znęcano sie nade mną fizycznie, ale psychicznie jak najbardziej. Najpierw trafiłam do agencji reklamowej i moją bezpośrednią przełożoną było wcielenie zła!!! Poprostu takiego potwora w życiu wcześniej nie spotkałam, nawet nie przypuszczałam, że ktoś taki może istnieć na ziemi. Znęcała się nade mną okrutnie, upokażała mnie przed innymi. To co ona ze mą robiła to się w głowie nie mieści. Właściwie to już wyparłam z pamięci ten epizod. Ale wtedy nie wiedziałam jak się zachować. Nie rozumiałam dlaczego. Drugi raz miałam to nieszczęście trafić do redakcji i moją przełożoną znów okazała się wredna baba, niby fajna, nawet ją lubiłam, ale dlaczego tylko wobec mnie była inna? Dlaczego znowu ktoś miał przyjemność się nade mną pastwić? Oskarżać mnie o to czego nie zrobiłam etc. Tylko dlatego, że nie chciałam sie "integrować". Znowu jakieś układziki, próba sił, pozerstwo i gra. Przypłaciłam to nerwicą i niechęcią do jakiejkolwiek innej pracy. Teraz wiem, że to były dwa najgorsze miejsca, do których mogłam trafić. Brrr
To tyle jeśli chodzi o moje przejścia z wrednymi bądź wrednością NT
Mam nadzieje, że piszę na temat
Guest
 

Postprzez rytr » Śr, 22 mar 2006, 01:02

niestety jakos tak jest, ze sie czesto bywa "kozlem ofiarnym". Pozostaje probowac zrozumiec i nauczyc sie radzic sobie, ile sie da. Moze to malo popularne, ale skoro chce sie aby ktos zrozumial kogos, oczekuje sie akceptacji itd a chociaz odrobiny "ludzkiego" traktowania, to tez trzeba sie wysilic. Moze czasem jest tak, ze "normalni ludzie" czuja sie zagrozeni przez tych "nienormalnych" i z automatu przyjmuja, ze najlepsza obrona jest atak? Odkad siegam pamiecia (a pamietam czasem zbyt duzo) bylam "kozlem". Łacznie z terrorem fizycznym w podstawowce. Ale...
Zmiana menatlnosci, myslenia (myslenia... najpierw tzreba wogole zaczac myslec, a z tym u niektorych ciezko...) nie jest latwa, ani przyjemna.
CZesto robie za "adwokata diabla" posredniczac miedzy moimi dzieciakami a otoczeniem - nauczycielami, nawet rodzicami. Widze jak im ciezko zaczac inaczej myslec, jak odruchowo bronia sie przed tym - bo to im sie w pale nie miesci, ze ktos moze tak inaczej kombinowac jak dzieciak z autyzmem. Kiedy sie udaje cos przeprogramowac w glowach (a udaje sie jednak dosc czesto) potem jest szok - a jednak, udalo sie.
jednostka ma czesto przerabane, ale grupa moze wiecej;) W koncu kazdy, nawet osoby z AS sa rozne i to bardzo i moga sie nawzajem uzupelniac w swoich naddatkach i ubytkach. Chyba.
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez Guest » Śr, 22 mar 2006, 02:50

NA pewno może!! Tylko przebić sie przez niewiare tych Normalnych! To czasem jak tłuc kamienie. I przyznam ze nauczyłam sie omijac pewne sprawy. Udaje,ze nei widze..wyluzowuje, choć czasem ciezko i boli. A jak nie musze to omijam i już.
Najgorzej jak robią to ludzie, których sie uważało za dobrych znajomych i fajnych kumpli.
Guest
 

Postprzez złoty smok » Śr, 22 mar 2006, 02:59

wpisałam sie jako gość:) myslałam, że po rejestracji będe już zalogowana :)) Gapa ze mnie. Mam nadzieje w ogóle,ze pisze na temat;)
złoty smok
 
Posty: 177
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez joe » Śr, 22 mar 2006, 05:31

Ja powiem szczerze nie raz spotykałem sie w swoim życiu z wrednością NT głównie jak byłem nastolatkiem (czasy liceum) Pamiętam jak w pierwszej klasie liceum większość chłopaków sie nademną znęcało psychicznie a przed lekcjami wf dochodzilo do lekkich fizycznych starć natomiast niektóre co bardziej bezpośrednie kobiety pod pretekstem ryowały mi męskie genitalia na pożyczonych książkach...mając juz właściwie wiek "dojrzały " i przeczuwając iż mam ZA myśle że wiem dlaczego tak było i musze przyznać że jeśli człowiek nie nauczy sie walczyć ze sobą , układać własne JA , wmawiać sobie samemu pozytywne rzeczy to nigdy nie wyjdzie z tego bagna jakim jest prześladowanie jednostek NT w stosunku do nas bo my zawsze na swój sposób będziemy sie wyróżniać....
joe
 
Posty: 6
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » Śr, 22 mar 2006, 21:15

No cóż, ja w latach szkolnych byłem "chłopcem do bicia", ale nie odbieram tego jako wredność, ale raczej jako głupotę. Znęcała się nade mną prawie cała klasa. Trudno przyjąć, że trafiłem akurat na grupę trzydziestu kilku szczególnie wrednych osób. Na potwierdzenie tezy o głupocie przytoczę przykład incydentów z okularami. Jedną z zabaw moich kolegów było zdzieranie mi okularów z nosa i chowanie ich, albo bieganie z nimi po klasie i przekazywanie ich z rąk do rąk. Ja się wtedy zachowywałem bardzo śmiesznie, bo za wszelką cenę chciałem okulary odzyskać, ale nijak nie mogłem ich znaleźć. Któregoś razu przeczesywałem na klęczkach podłogę starając się odszukać okulary, które leżały 3 metry przede mną, a cała klasa stała wianuszkiem naokoło naśmiewając się z tego widowiska. I wtedy komuś wpadło do głowy, jaki jest powód mojego przedziwnego zachowania, i do czego okulary służą. Cóż, 14-latkom wcześniej nie przyszło to do głowy! Od tego momentu zabawy z okularami się skończyły, choć oczywiście nadal zabierali mi je przed biciem, aby się nie potłukły. Większość z moich szkolnych kolegów wyrosła na porządnych ludzi. Niedawno było spotkanie wspominkowe, ale się wykręciłem od udziału.

W dorosłym życiu miałem szczęście spotykać raczej dobrych ludzi. Moje kłopoty miały raczej źródło w "niekompatybilności" - po prostu z większością ludzi nie jestem się w stanie dogadać i nie ma w tym niczyjej winy. Nie ma też jednak sensu starać się z nimi dogadać za wszelką cenę.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez asperger » Śr, 22 mar 2006, 23:07

Mi też zabierają różne rzeczy np. piórnik, plecak i też goniłem za tymi rzeczami, żeby za wszelką cenę je odzyskać. Pozatym jak zabrali piórnik, a ja za nim goniłem, to oni wtedy również plecak wzięli. Ale dostałem radę od mojego brata, że nie powinienem gonić, tylko powiedzieć tak: czujesz się dowartościowany, że wziąłeś ten piórnik, to masz zachwianą moralność. Możemy się zamienić piórnikami, skoro on ci się tak bardzo podoba i po prostu nie reagować. Wtedy nie będą mieli po co to robić, bo oni mają ubaw z tego powodu, jak ja za czymś gonię albo jak się denerwuję. Od niedawna staram się postępować tak, żeby nie mieli ubawu. Skoro nie potrafię używać siły, to używam rozumu.
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » Cz, 23 mar 2006, 00:47

Ja plecaka nie wypuszczałem z rąk, a w czasie lekcji przytraczałem go do krzesła. Pomimo tych środków ostrożności kolegom nie raz udało się go wyrwać z moich rąk. Pół biedy, jeśli tylko przerzucali się nim jak piłką od koszykówki, gorzej jeśli go gdzieś chowali. Zwykle oddawali mi plecak jak już znudzili się zabawą, ale czasami zdarzało mi się wracać do domu bez plecaka.

Ja też dostawałem rady aby nie reagować, ale rzadko udawało mi się je stosować. Odnalezienie plecaka niekiedy wymagało mocnej reakcji, włącznie z wizytą mojej mamy w szkole. Dodatkowo bardzo się denerwowałem, kiedy moje rzeczy nie były tam gdzie być powinny, a jeszcze więcej, kiedy nie wiedziałem gdzie są. Jeśliby zaś koledzy skutecznie schowali moje okulary, to byłby to wielki problem, bo "na ślepo" nie byłbym w stanie nawet wrócić ze szkoły do domu. Niezwracanie uwagi czasami trochę pomagało w czasie fizycznego znęcania, np. raz koledzy postanowili wysmarować mnie pokrzywami, a ja zacisnąłem zęby i ani pisnąłem. Poparzyli mi ręce i dali spokój. Starałem się też nie reagować na bicie, co oznaczało rezygnację z obrony, bo wtedy zwykle "oprawcom" nudziło się po kilku kuksańcach. Gdybym zaczął uciekać albo krzyczeć, to tylko ściągnąłbym na siebie uwagę większej liczby osób, które chętnie przyłączyłyby się do "zabawy". Często jednak z powodu bólu lub zmęczenia traciłem kontrolę nad sobą i nie byłem w stanie zachować spokoju.

Podsumowując myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wyciągnięcie mnie ze szkoły i nauka w domu, szczególnie w wieku 12-15. (To zresztą częściowo nastąpiło, w związku z wyjazdem zagranicznym.)

Asperger, jak rozumiem jesteś jeszcze w szkole. W której klasie? Życzę Ci powodzenia, może uda Ci się poskromić kolegów lepiej niż mi.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez asperger » Cz, 23 mar 2006, 17:17

magic napisał(a):Ja plecaka nie wypuszczałem z rąk, a w czasie lekcji przytraczałem go do krzesła. Pomimo tych środków ostrożności kolegom nie raz udało się go wyrwać z moich rąk. Pół biedy, jeśli tylko przerzucali się nim jak piłką od koszykówki, gorzej jeśli go gdzieś chowali. Zwykle oddawali mi plecak jak już znudzili się zabawą, ale czasami zdarzało mi się wracać do domu bez plecaka.

Mi też często chowają gdzieś plecak, ale nigdy nie wróciłem do domu bez plecaka. Zawsze udało mi się go odnaleźć. Jeżeli nie samodzielnie to z pomocą pani woźnej, nauczycieli.
magic napisał(a):Podsumowując myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wyciągnięcie mnie ze szkoły i nauka w domu, szczególnie w wieku 12-15. (To zresztą częściowo nastąpiło, w związku z wyjazdem zagranicznym.)

No ja tak nie chciałbym. Ja lubię chodzić do szkoły, ale nie lubię się uczyć. Strasznie nudne byłoby moje życie, gdybym nie chodził do szkoły. Bym siedział tylko cały czas w domu.
magic napisał(a):Asperger, jak rozumiem jesteś jeszcze w szkole. W której klasie? Życzę Ci powodzenia, może uda Ci się poskromić kolegów lepiej niż mi.

Jestem w II klasie LO. W gimnazjum mi o wiele częściej dokuczali, chociażby z tego powodu, że na przerwach siedziało się w klasie. A pozatym, ciekawy jestem twojego zdania na temat skarżenia. Czy uważasz, że niepowinno się skarżyć? Bo wielu kolegów nazywało mnie kiedyś konfidentem, jak skarżyłem.
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez mamamlodej » Cz, 23 mar 2006, 20:48

Trochę czuję się jakbym była po drugiej stronie rzeki.
Wybaczcie, ale szukam pomocy. Moja córka najprawdopodobniej ma ZA.Czekamy na diagnozę. Ma też taką sytację w szkole jak Wy. CIągłe szykany, drwiny, głupie żarty (typu rzucanie plecaka itp.) spowodowały, że unika towarzystwa klasowego jak ognia. Nie interesuja ją dyskoteki, wycieczki czy wyjścia do kina z klasą, choć bardzo to lubi w innym gronie. Nie ma przyjaciół i koleżanek.
Ostatnio uciekła ze szkoły. Szala goryczy się przelała. Koleżanki obcięły jej kawałek grzywki na lekcji, dla żartów. Ubaw miały na całą lekcję i potem. Nikt nie zareagował. Pani była zajęta swoimi sprawami (o zgrozo na lekcji godziny wychowawczej).
To kolejne z sadystycznych żatów jakie sobie wymyślały. Było tego bez liku. Ale przecież nikt nie zwracał uwagi.
Zareagowałam dość ostro. Poprostu mnie trafiło. Staram się jednak chronić Młodą, nie rzucać na zbyt głęboką wodę.
Dziewczyny w klasie się wszystkiego wyparły. Młoda wyszła na upośledzoną.
Wiem , że czuje się z tym okropnie. Generalnie nie ma ochoty do nauki, nie walczy. Nikomu nie chce udowodnić, że jest inteligentna i oczytana.
Jak ją z tego wyciągnąć? Co sądzicie? Jak jej mogę pomóc?
Wygląda na to , że nie rozumiem jej świata, choć bardzo chcę.
Młoda ma 16 lat. Kończy gimnazjum, czyli "wylęgarnie pcheł", jak to zwykła nazywać.
Nie załamuję rąk chcę nauczyć ją walczyć o swoje? Czy dobrze myślę? Którędy droga?
Wy, co tu piszecie, jednak walczycie i może Wam tego pozazdrościć niejeden NT...Matko po co my się tak dzielimy....
mamamlodej
 

Postprzez rytr » Pt, 24 mar 2006, 00:52

magic napisał(a):Podsumowując myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłoby wyciągnięcie mnie ze szkoły i nauka w domu, szczególnie w wieku 12-15. (To zresztą częściowo nastąpiło, w związku z wyjazdem zagranicznym.)

Mialam tak samo - nienawidzilam szkoly i marzylam o indywidualnym nauczaniu. Oczywiscie bez szans, nie bylo powodu. "No, gdybys zechciala sie lepiej uczyc, to moze wtedy, trzeba bylo nie zaprzepascic swoich szans. Niby mialas byc taka madra, a w szkole sobie praktycznie nie radzisz." I takie tam *******. W koncu majac 16 lat ciezko sie rozchorowalam (pewnie czynnik psychiczny byl w tym dosc wazny) i najpierw wyladowalam na kilka miesiecy w szpitalu, a potem praktycznie cala 4 LO na zwolnieniach. To byl jedyny naprawde dobry okres w mojej nauce szkolnej do konca szkoly sredniej (na studiach juz bylo ok, ale na drugich z kolej i b. pozno rozpoczetych). Oczywiscie od razu poprawily mi sie znaczaco oceny;)

Jestem w II klasie LO. W gimnazjum mi o wiele częściej dokuczali, chociażby z tego powodu, że na przerwach siedziało się w klasie. A pozatym, ciekawy jestem twojego zdania na temat skarżenia. Czy uważasz, że niepowinno się skarżyć? Bo wielu kolegów nazywało mnie kiedyś konfidentem, jak skarżyłem.


Fajnie miales, ze miales komu skazyc. Ja nawet gdybym chciala (a nie ukrywam, ze czasem mialam duza ochote, to i tak nie bylo komu, dla nauczycieli na ogol bylam wrogiem publicznym numer 1, zwlaszcza w podstawowce, kiedy ludziom najbardziej chce sie czasem poskarzyc.[/quote]
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez hari » Pt, 24 mar 2006, 02:45

mysle ze najwazniejsze dla kazdego aspie jest zaszczepienie w sobie niepodwazalnej pewnosci siebie - nie ukrywam ze bedac osoba bardziej podatna na zranienie psychiczne niz NT, czesto sprawialem na wyrost wrazenie osoby opryskliwej, agresywnej, niemilej etc Teraz staram sie tego unikac, ale w szkole najprawdpopodbniej bylem postrzegany bardziej jako zarozumialy dupek ktory uwzal sie za lepszego od wszystkich niz typowy kujon (mam nadzieje ze nikogo tym terminem nie uraze), do tego dochodzilly warunki fizyczne, a w pozniejszym czasie umiejetnosc skutecznego pyskowania nauczycielom i zadawanie sie z najgorszym 'elementem' :) Dlatego pewnie iz praktycznie nie doswiadczylem objawow dreczenie ze strony NT , teraz latwiej mi ich akceptpowac i dlatego staram sie patrzec na temtat relacji aspie-nt maksymalnie obiektywnie. (zapewne gdyby koleje losu mojego zycia potoczylyby sie inaczej, moj osad bylby duzo bardziej subiektywny)
Avatar użytkownika
hari
 
Posty: 2522
Dołączył(a): Wt, 31 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez rytr » Pt, 24 mar 2006, 10:15

hari seldon napisał(a):nie ukrywam ze bedac osoba bardziej podatna na zranienie psychiczne niz NT, czesto sprawialem na wyrost wrazenie osoby opryskliwej, agresywnej, niemilej etc Teraz staram sie tego unikac, ale w szkole najprawdpopodbniej bylem postrzegany bardziej jako zarozumialy dupek ktory uwzal sie za lepszego od wszystkich niz typowy kujon (mam nadzieje ze nikogo tym terminem nie uraze


To jest skuteczne, ale tez bywa nieprzyjemne;) Po latach neiustajacej walki o przetrwanie w SP zaczelam powoli przyjmowac taka strategie, gdzies ok. 3 klasy LO. Ale nie wychodzilo mi najlepiej. Na pierwszysch studiach porazka, ale po kilku latch,kiedy poszlam na drugie...
He. Ktos tu mial kiedys w jakims watku watpliwosci co do tego czy osoby z ZA moga byc "charyzmatyczne". Mnie sie udalo niechcacy. po prostu moje "zarozumialstwo" siegalo juz zenitu;) A przy okazji stalam sie takim malym specem od niektorych spraw i zawsze sie kolejka "przyjaciol" ustawiala. To byl piekny okres, kiedy z "przyjaciolmi" moglam porozmawiac o tym, co mnie interesuje. Szkoda tylko, ze "przyjazn" nasilala sie przed sesja, a malala w sposob widoczny na poczatku semestru;))))
Tak, hari ma racje. Pewnosc siebie.
Wczoraj wlasnie tlumaczylam pewnej osobie, ktora miala watpilosc - i po co to nayzwac w wieku doroslym? Skoro ktos zyje tyle lat bez diagnozy i sobie radzi, to po co mu ona teraz.
A ja mowie - dla pewnosci siebie, dla odzyskania/wzmocnienia godnosci. Ze nie jestem swirem, schizolem, psychopata itd itp.
Tylko Za
rytr
 
Posty: 767
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » Pt, 24 mar 2006, 22:46

mamamlodej napisał(a):Moja córka najprawdopodobniej ma ZA.Czekamy na diagnozę. Ma też taką sytację w szkole jak Wy. CIągłe szykany, drwiny, głupie żarty (typu rzucanie plecaka itp.) spowodowały, że unika towarzystwa klasowego jak ognia. [...] Ostatnio uciekła ze szkoły. Szala goryczy się przelała. Koleżanki obcięły jej kawałek grzywki na lekcji, dla żartów. Ubaw miały na całą lekcję i potem. Nikt nie zareagował. Pani była zajęta swoimi sprawami (o zgrozo na lekcji godziny wychowawczej). [...] Dziewczyny w klasie się wszystkiego wyparły. Młoda wyszła na upośledzoną. Jak ją z tego wyciągnąć? Co sądzicie? Jak jej mogę pomóc? [...] Młoda ma 16 lat. Kończy gimnazjum, czyli "wylęgarnie pcheł", jak to zwykła nazywać.

Skąd ja to znam?! Dokuczano mi przez całą podstawówkę i liceum, ale apogeum przypadło na 8 klasę (obecnie byłaby to druga gimnazjalna). Sprawy zaszły tak daleko, że szkoła zauważyła problem i udzieliła mi pewnej pomocy, głównie dzięki wychowawczyni, która stanęła po mojej stronie. Z pewnością miał na to wpływ fakt, że byłem bardzo dobrym i grzecznym uczniem. Zaczęło się od tego, że koledzy przez kilka dni z rzędu urządzali mi lanie (polegające na biciu, opluwaniu i naśmiewaniu się), i w końcu nie wytrzymałem i odmówiłem dalszego chodzenia do szkoły. Moja mama pewnie jak zwykle zbagatelizowałaby sprawę, ale liczba siniaków uzmysłowiła jej, że nie chodziło o zwykłe popychanie. Skontaktowała się z moją wychowawczynią, i razem postanowiły przenieść mnie do innej szkoły, chociaż do końca szkoły pozostały tylko 3 miesiące. Na to jednak nie zgodziła się dyrektorka szkoły (argument: "bo to niepedagogiczne"). Skończyło się na tym, że:

1. Przez tydzień nie chodziłem do szkoły.

2. Cała klasa przez kilka dni zamiast lekcji miała zajęcia (terapię) z "pedagog szkolną". Ta terapia okazała się stosunkowo skuteczna: agresja klasy wobec mnie znacząco zmalała i całoklasowe "zabawy" skończyły się. Czasami ktoś nawet stanął w mojej obronie.

3. Zostałem zwolniony z WF-u do końca semestru - z oczywistych przyczyn w czasie WF-u byłem najbardziej narażony na dokuczanie, w czym pomagał nauczyciel-kanalia.

Jednocześnie zostały podjęte starania, aby sytuacja nie powtórzyła się w liceum. Po pierwsze, razem z rodzicami wybrałem liceum o rozszerzonym programie matematyki (zgodnie zresztą z moimi zainteresowaniami). W sposób naturalny szkoła ta przyciągała dużo spokojnej młodzieży typu "geek", co więcej, uczniowie byli na w miarę wysokim poziomie, bo była to szkoła o dobrej renomie. Z tego też powodu uczniowie zjeżdżali się z całego miasta i nie było lokalnych klik przeniesionych z pobliskich podstawówek. Po drugie, moja wychowawczyni dołożyła starań, aby upewnić się, że nikt z mojej starej klasy nie pójdzie do tego liceum (wydaje mi się, że wymagało to przekonania jednej osoby do wyboru innej szkoły). Efekt był taki, że, owszem, dokuczano mi w liceum, ale znacząco mniej niż w podstawówce (może średnio 2 razy tygodniowo, i nie tak agresywnie). Jednocześnie jednak był to okres, kiedy byłem chyba najbardziej wyobcowany od rówieśników (nie jeździłem na wycieczki, nie byłem na żadnej osiemnastce, ani nawet na studniówce).

mamamlodej napisał(a):Nie załamuję rąk chcę nauczyć ją walczyć o swoje? Czy dobrze myślę? Którędy droga?

Walczyć o swoje - tak, ale zarazem po prostu trzeba unikać ludzi na niskim poziomie. Myślę, że warto, aby Twoja córka wzięła się do nauki i dostała się do dobrego liceum, w którym jest sporo inteligentnej młodzieży z dobrych rodzin. Czego jej z całego serca życzę. A tymczasem - koniec "wylęgarni pcheł" już niedaleko.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez magic » Pt, 24 mar 2006, 23:33

asperger napisał(a):No ja tak nie chciałbym. Ja lubię chodzić do szkoły, ale nie lubię się uczyć. Strasznie nudne byłoby moje życie, gdybym nie chodził do szkoły. Bym siedział tylko cały czas w domu.

A ja na odwót - uczyć się lubiłem, ale szkoły nie cierpiałem. Nauka w domu bardzo mi odpowiadała, wspominam to jako najlepszy okres mojego dzieciństwa. A że przypadł on akurat na lata "gimnazjalne" (oprócz 2 semestrów), to jasne jest, że zaoszczędzone mi zostało sporo stresu.

asperger napisał(a):A pozatym, ciekawy jestem twojego zdania na temat skarżenia. Czy uważasz, że niepowinno się skarżyć? Bo wielu kolegów nazywało mnie kiedyś konfidentem, jak skarżyłem.

Ja skarżyłem się raczej mało, tylko w ostateczności, i nic dobrego nigdy z tego nie wynikło (nauczyciel dawał mi dobre rady, a koledzy lanie). Czasami "skarżyłem" z konieczności, np. gdy nauczyciel dopytywał się dlaczego wszędzie ruszam się z plecakiem, zamiast zostawić go w klasie. W liceum nie skarżyłem wcale.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez asperger » So, 25 mar 2006, 00:48

magic napisał(a):A ja na odwót - uczyć się lubiłem, ale szkoły nie cierpiałem. Nauka w domu bardzo mi odpowiadała, wspominam to jako najlepszy okres mojego dzieciństwa. A że przypadł on akurat na lata "gimnazjalne" (oprócz 2 semestrów), to jasne jest, że zaoszczędzone mi zostało sporo stresu.

Ja się nie lubię uczyć, bo w szkole uczą rzeczy, które mnie nie interesują i rzeczy, które sprawiają mi trudności. A pozatym czemu nie cierpiałeś szkoły? Bo ci dokuczali? Czy może są jeszcze inne powody?
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » So, 25 mar 2006, 02:03

asperger napisał(a):Ja się nie lubię uczyć, bo w szkole uczą rzeczy, które mnie nie interesują i rzeczy, które sprawiają mi trudności.

W liceum trudności sprawiała mi fizyka, skądinąd mój konik, ponieważ miałem bardzo złego nauczyciela, który nic nie uczył, tylko stawiał dwóje (tzn. oceny niedostateczne, jedynek wtedy nie było). Poza tym strasznie nudziłem się na polskim (ale stopnie miałem dobre). W ogóle nie interesowało mnie co "poeta miał na myśli", ale z drugiej strony obowiązkowość i bliskość matury sprawiały, że nie pozwalałem sobie "odpłynąć". Na początku klasy maturalnej przyszło mi do głowy, że jeśli nagle wstanę z ławki i walnę nauczyciela pięścią w twarz, to nuda pryśnie. Bez wątpienia. :lol: Przez cały rok z trudem się powstrzymywałem.

asperger napisał(a):A pozatym czemu nie cierpiałeś szkoły? Bo ci dokuczali? Czy może są jeszcze inne powody?

Oczywiście, powód numer 1 to dokuczanie. Drugi powód to odpytywanie przy tablicy. Strasznie się denerwowałem, kiedy nauczyciel wodził palcem po dzienniku szukając ofiary. I to pomimo, że zazwyczaj byłem dobrze przygotowany. Te nerwy powtarzały się kilka razy dziennie, codziennie. A można było tego tak łatwo uniknąć. Pisemne klasówki też mnie denerwowały, ale jednak mniej, no i nie 10 razy dziennie.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez asperger » So, 25 mar 2006, 15:51

magic napisał(a):Oczywiście, powód numer 1 to dokuczanie.

A przejmowałeś się bardzo dokuczaniem? Bo ja się denerwuję trochę w tym czasie jak mi dokuczają, a pozatym się nie przejmuję.
magic napisał(a):Drugi powód to odpytywanie przy tablicy. Strasznie się denerwowałem, kiedy nauczyciel wodził palcem po dzienniku szukając ofiary. I to pomimo, że zazwyczaj byłem dobrze przygotowany. Te nerwy powtarzały się kilka razy dziennie, codziennie. A można było tego tak łatwo uniknąć. Pisemne klasówki też mnie denerwowały, ale jednak mniej, no i nie 10 razy dziennie.

No ja się tak nie denerwuję, a pozatym bardzo rzadko się zdarza, żebym był wyrwany do odpowiedzi.
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » So, 25 mar 2006, 21:46

asperger napisał(a):A przejmowałeś się bardzo dokuczaniem? Bo ja się denerwuję trochę w tym czasie jak mi dokuczają, a pozatym się nie przejmuję.

Czasami przejmowałem się, szczególnie jeśli koledzy dawali mi mocny wycisk, jak w 8 klasie. Miałem tego dosyć, chciałem umrzeć, itp. Ale generalnie w długotrwałe depresje nie wpadałem. Do dokuczania byłem przyzwyczajony jak do wschodu i zachodu słońca. Poza tym starałem się usuwać złe wspomnienia z pamięci, i szło mi to dość skutecznie (np. o wydarzeniach w 8 klasie nie pamiętałem w zasadzie nic, odtworzyłem je pewien czas temu na podstawie listów mojej mamy).

asperger napisał(a):No ja się tak nie denerwuję, a pozatym bardzo rzadko się zdarza, żebym był wyrwany do odpowiedzi.

Owszem, prawdopodobieństwo wyrwania do tablicy było w każdym przypadku niewielkie, ale wystarczyło niezerowe, aby mój mózg omal nie eksplodował. O ile szykany ze strony rówieśników trudno wyeliminować (nawet przy aktywnym udziale rodziców i szkoły), o tyle zwolnienie ucznia z odpowiedzi przy tablicy przy dobrej chęci szkoły jest raczej trywialne.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez mamamlodej » So, 25 mar 2006, 22:33

Dzięki magicu za radę. Postaram się wprowadzić w życie Twoje rady. Największą trudność sprawia mi fizyka i chemia. Nie lubię chodzić do wylęgarni pcheł czyli gimnazjum .Bardzo lubiłam chodzić do podstawówki. Pozdrawiam Asia.
mamamlodej
 

Postprzez asperger » So, 25 mar 2006, 22:48

magic napisał(a):Czasami przejmowałem się, szczególnie jeśli koledzy dawali mi mocny wycisk, jak w 8 klasie. Miałem tego dosyć, chciałem umrzeć, itp.

A co takiego ci robili w 8 klasie, że miałeś tego dość? Widocznie tobie jeszcze bardziej dokuczali niż mnie. Pozatym ja nie wyobrażam sobie depresji z powodu dokuczania.
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez magic » So, 25 mar 2006, 23:53

Asiu, nie wiem na ile moje rady są warte. Ale proszę Cię, nie załamuj się. Nie daj się pokonać tym neandertalczykom. Wiek 12-15 (czyli mniej więcej lata gimnazjalne) w przypadku wielu osób jest okresem największego nasilenia szykan ze strony rówieśników (takie jest też doświadczenie moje i mojej dziewczyny). Młodzież gimnazjalna jest bardzo konformistyczna i zwykle nie toleruje odstępstw od normy. W liceum ludzie są bardziej dojrzali i tolerancyjni. Oczywiście nie jest tak w każdym przypadku, więc warto losowi pomóc i wybrać dobrą szkołę. Przynajmniej w moim przypadku to zadziałało.

Co do trudności z fizyką i chemią, to niestety 3 lata jeszcze będziesz musiała się z nimi męczyć. Może warto poszukać korepetytora? Ja brałem korepetycje z fizyki i moje stopnie poprawiły się, a wraz z nimi moja samoocena. Nie mówiąc już o tym, że wszystkim w klasie podobało się, gdy zaginałem nielubianego nauczyciela.

Jakie przedmioty lubisz?
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez magic » N, 26 mar 2006, 00:38

asperger napisał(a):A co takiego ci robili w 8 klasie, że miałeś tego dość? Widocznie tobie jeszcze bardziej dokuczali niż mnie.

W skrócie opisałem to tutaj. Wydaje mi się, że moja sytuacja w szkole to nie było nic nadzwyczajnego, raczej standard jak dla aspie.

asperger napisał(a):Pozatym ja nie wyobrażam sobie depresji z powodu dokuczania.

I bardzo dobrze! Szykany są okropne, ale depresja jeszcze gorsza. Myślę, że zależy ona raczej od konstrukcji psychicznej niż od natężenia negatywnych czynników zewnętrznych. Znam aspies, którzy narzekali na długotrwałą depresję z powodu społecznej izolacji w klasie. Dla mnie było marzeniem, aby rówieśnicy o mnie zapomnieli i dali mi spokój. Mimo to w depresję nie wpadłem i byłem raczej wesołego usposobienia. Po dniu wypełnionym dokuczaniem przychodziłem do domu, poskakałem sobie, pomachałem łapami, i od razu czułem się lepiej. Jeśli w pewnym momencie mówiłem o śmierci (jak zanotowała moja mama), to musiałem być bardzo mocno wyprowadzony z równowagi.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez mamamlodej » N, 26 mar 2006, 17:03

Co do szkoły to masz rację w liceum ludzie są bardziej inteligentni. Z fizyki i chemii mam dobrego korepetytora ale niewiele mi to pomaga bo oceny mam takie sobie. Bardzo lubię wf i plastykę, ale nie umiem rysować. Interesuję sie psychologią policyjną i wszystkim co jest związane z policją. Lubię czytać książki najlepiej lubię kryminały i horrory, ale lubię Willama Whortona, Alfreda Hichocka Johne Kate Rowlnig , Ewę Nowak oraz Rafała Kosika.

Pozdrawiam Aśka
mamamlodej
 

Postprzez krzysiek1976 » Wt, 13 lis 2007, 00:38

Opowiem Wam historię której byłem świadkiem, na temat NT i chłopca który prawdopodobnie był chory ( nie wiem na co, nie rozmawiałem z nim ).
Pod szkołą średnią LO zgromadzili się uczniowie, dwóch gnojków z kapturami na głowie ( mieli ok. 16 -17 lat) i zaczęli zaczepiac właśnie tego chłopca. ( podejrzewam, że to ich "kolega" z klasy). Typu wyzwiska , ciąganie za odzież, ublizanie publiczne przed siedzącymi obok koleżankami żeby w ten sposób popisać się jakimi to oni są twardzielami. Sytuacja dopięła zenitu kidy jeden z tych gnojków w kapturze zażądał od tego chłopca pieniędzy. Chłopak stał i płakał. W związku z zaistniała sytuacją postanowiłem podejść i zakończyć ten proceder. Nie musiałem. Poniewaz w tym samym momencie z drzwi wejściowych do szkoły wyszedł inny chłopak, który zainterweniował. To co zobaczyłem było piekne. ten ostatni wychodzący chłopak, bez chwili namysłu poprostu sprał tych dwóch w kapturach, przy czym na koniec, oczywiście publicznie kazał przeprosić tego chłopca. Co oczywiście cwaniaczki w kapturach niezwłocznie uczynili. Wszystkim dookoła zrobiło sie głupio i tych dwóch w kapturach jak zauwazyłem stało sie momentalnie marginesem danej grupy. Bo za obroncą uciemiężonego staneli nastepni.
Jaki z tego morał, żeby nie oceniac piekarni po jednym spieczonym chlebie. Są NT którzy są wredni i są tacy którzy są w porządku. Nie ważne. Czy ktos jest NT, czy AS itp. Każdy ma swój jakiś charakter, swoje "ja", jaskies zasady. Są ludzie dobrzy i źli. Nic dodać nic ująć.
Avatar użytkownika
krzysiek1976
 
Posty: 41
Dołączył(a): Pn, 15 paź 2007, 23:00
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez laoce » Wt, 13 lis 2007, 01:33

Ja jak krzysiek.
laoce
 
Posty: 426
Dołączył(a): Cz, 15 cze 2006, 23:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez km » Śr, 28 lis 2007, 20:16

Weszlam w ten wątek i poczulam sie jak na zebraniu stowarzyszenia " Niegrzeczne dzieci " , jak na kawie z mamami Aspich . Wysluchalam mnostwo takich historii i od swojego dziecka rownież . Czy NT są wredni ? W Polsce sa mało tolerancyjni ,i ksenofobiczni .Mowią np ,ze sa ,ale......
Z uporem twierdze ,ze od wychowania w rodzinie jest rodzina , zas od wychowywania do społeczeństwa - szkoła .I reguły przyzwoitosci obowiązuja wszystkich , a szykanowanie i prześladowanie jakiegokolwiek dziecka powinno skutkować wywaleniem ze szkoły całego kierownictwa ! Bo to trzeba widzieć ,a nie bezustannie zamiatać pod dywan. Ja dotarlam z takimi informacjami nawet do kuratorium , bo w szkole dostawalam rady - a niech i ona bije , a niech i ona przezywa . W kuartorium zapytali : a ma pani obdukcję ?
Oniemialam ...i wpakowalam dziesiątki tysiecy zlotych w wiele lat nauczania w szkolach prywatnych.No wyobrażcie sobie ,ze i tam trafiło sie takie wredne chamidło chowające plecak i moja kiedys nie wytrzymała i rabnęła gnojka .I rozplakala sie z przerazenia Natychmiast wezwano do szkoly mnie ,ale akurat bylam dość daleko .Odpowiedzialam na to wezwanie dzikim śmiechem radości .
A co by b ylo jakby coś mu zrobila ?A nic mowie , byloby jednego chama mniej .Obiecalam tez solennie ,ze jak to sie powtorzy poprosze ją o pelnomocnictwo i wystapię przeciw gnojkom do sądu . Boze ,ale larum sie zrobiło , jako ,ze to juz były takie żartujące osiemnastolatki . Powiedzialam ,ze skoro : piją piwo , wodke , jeżdzą samochodami i sypiają z dziewczynami - to mogą odpowiadać za mobbing .Nie przyjmuję do wiadomośći ,ze to rozkoszni mlodzieniaszkowie .

Aspi nie jest z żelaza . Z takiego szkolnego "treningu" wychodzi poszarpany na cale życie.Czasem wyobraza sobie odwet , bywa ,ze bierze go na najbliższych ,gdzieś musi wylać te porcje ninawiści jaki zafundował mu swiat tych slodkich normalnych .A gdyby NT byli tacy normalni to mielibyśmy wojny , holocaust , łagry sowieckie ? Tylko mi nie mówcie ,ze ten los zgotowali ludziom Aspi !
km
 

Postprzez ma » Śr, 28 lis 2007, 21:43

Grupa NT czy to na podwórku, czy w szkole szykanuje (wyśmiewa) każdą odmienność. Wystarczy mieć rude włosy, czy być grubym. Każdy to zna. Czasami AS mają lepiej bo nie rozumieją (może nie zauważają), że właśnie z nich się wyśmiewają. Sądzę tak po swoim AS.
ma
 

Postprzez malkavian » Śr, 28 lis 2007, 22:01

... (przepraszam za usunięcie treści postu, będę starał się już tego nie robić)
Avatar użytkownika
malkavian
 
Posty: 62
Dołączył(a): Śr, 7 lis 2007, 00:00

Postprzez krzysiek1976 » Cz, 29 lis 2007, 00:49

Może to nie powinno tak być, według zasad moralnych, ale nerwy puszczają, ja mojego syna bede bronił, na wszystki mozliwe sposoby.
Avatar użytkownika
krzysiek1976
 
Posty: 41
Dołączył(a): Pn, 15 paź 2007, 23:00
Lokalizacja: zachodniopomorskie

Postprzez miurzówna » Cz, 29 lis 2007, 09:32

Nie możesz życ za niego.
Lepiej pokaż mu jak rozwiązywać takie problemy.
miurzówna
 
Posty: 806
Dołączył(a): Pn, 11 wrz 2006, 23:00

Następna strona

Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 237 gości