programista napisał(a):A w jakim jestes wieku? I skad masz taka pewnosc?
Jestem w drugiej klasie LO. A pewność mam stąd, że... no w sumie od zawsze czułam, że coś ze mną nie tak. Próbowałam się doszukać którejś z moich "dziwnych cech" u kogoś innego, ale na próżno; miałam wrażenie, że jestem taka jedyna na świecie. Czasami miewałam takie chwilę że byłam tym załamana a czasami zupełnie nie; jakoś byłam przekonana, że to wszystko kiedyś minie.
Rok temu w wakacje przypadkiem zaczęłam czytać o Zespole Aspergera i z każdym przeczytanym zdaniem byłam bliższa omdlenia. Tam po prostu było napisane o wszystkim czego pochodzenia u siebie nie mogłam nigdy wyjaśnić! Wśród objawów praktycznie wszystko się zgadzało. Jednak wtedy postanowiłam się więcej nad tym nie zastanawiać. Starałam się myśleć "to bzdura, na pewno nie jestem chora". Ale kilka miesięcy później doszłam do wniosku, że nie będę się dłużej oszukiwać. Wróciłam do czytania i myślenia na ten temat... i teraz mam praktycznie pewność.
programista napisał(a):I tak nie jestes sama, nasze zycie tez jest fatalne, ale po zdaniu swiadomosci trzeba cos z tym zaczac zrobic aby paraliz przy kontaktach z osami znikl i uwierz na pewno nie masz najgorszej, kazdy tu tak ma:)
Pewnie masz racje, ale wiesz... ciężko mi z tym.
Z jednej strony mogłabym non stop tylko siedzieć w domu i zajmować się tym co mnie interesuje (tak też robię, nie bardzo mam inne wyjście), ale z drugiej strony jest ta świadomość że NIKOGO nie mam. W sumie wiem na pewno, że jest jedna osoba która mnie kocha - matka. Ale ja jej nie kocham tak jak przypuszczalnie powinnam kochać matkę. Wiem, że ona chcę być dla mnie dobra(i w sumie jest). Czasem denerwuje mnie jej zachowanie. Jak mnie przytula to sztywnieje a potem przez najbliższą godzinę mam ochotę jej przyłożyć. Po prostu nie oczekuję (nie chcę) od niej tego typu gestów.
A moje kontakty z innymi ludźmi wyglądają jak wyglądają.
W podstawówce byłam już świetnym obiektem do podokuczania dla niemalże wszystkich. Nauczyciele tylko mnie chwalili do matki że rzekomo jestem inteligentna (ha! już w zerówce pani była zadziwiona jak dorośle z nią rozmawiam
). W podstawówce miałam niby jedną przyjaciółkę, ale raczej nie była to taka szczera przyjaźń. Wiem, że do innych osób mówiła o mnie nieraz niezbyt przychylne rzeczy. W sumie i tak jestem jej wdzięczna, że ze mną wytrzymała (bo chyba wiem dlaczego wtedy byłam trudna do zniesienia).
Potem w gimnazjum choć się starałam nic mi z żadnych znajomości nie wyszło, co więcej klasa a właściwie cała szkoła nawet nie próbowała udawać, że mnie akceptuje. Naśmiewanie się ze mnie to była dla nich świetna zabawa.
W LO od września 2009 zaczęło się to samo co w gim tylko naśmiewanie się ze mnie miało miejsce w trochę lżejszej wersji.
Chodziłam do listopada bo potem (wiem, jestem głupia) ostro nafaszerowałam się różnymi proszkami. Trafiłam do szpitala na prawie 3 tygodnie, podobno lekarz był przerażony stopniem zrujnowania mojej wątroby. Ale ta oczywiście przetrwała choć teoretycznie raczej miała na to małe szanse. A mnie chwilowo przeszła ochota na szkodzenie sobie. A co najlepsze jakimś cudem nie wykryli przyczyny moich problemów zdrowotnych. Za to jako, że po wyjściu ze szpitala miałam bardzo uważać (:P) miałam nauczanie indywidualne. I wtedy było lepiej o tyle, że nie czułam tak bardzo tego jak jestem nieakceptowana w klasie i mniej miałam stresu a to dla mnie dużo.
Od środy znów chodzę do szkoły i już czuje się zmęczona. Gdy nauczycielka na polskim poinformowała, że często będziemy pracować w grupach już ogarnęło mnie przerażenie. W sumie dałam sobie spokój z nawiązywaniem kontaktu z kimkolwiek z klasy - i tak wiem jak to się skończy. Na przerwach siedzę pod lub w klasie(jeśli to możliwe) i przeważnie słucham mojego ukochanego Evanescence. Na szczęście mam chociaż zwolnienie z wf na ten rok
Ale wiem, że nie mogę w ten sposób przeżyć życia, myślę, że nic mi już nie pomoże w nie zmarnowaniu jego. Tylko moje zainteresowania dają mi radość, ale tak czy inaczej każdy kolejny dzień coraz bardziej mnie niszczy. Chciałabym się nie bać, czuć się pewnie. I nie wiem co ze sobą zrobić.
Przepraszam, że tak się rozpisałam, czułam taką potrzebę, rozumiem, że może nie chcieć się czytać