przez Vera » N, 3 paź 2010, 20:12
Ja mam specyficzne poczucie humoru, przeważnie nie śmieję się z dowcipów towarzyskich (często nawet ich nie rozumiem, a jak rozumiem, to nie wiem , co w nich jest śmiesznego). Zresztą znajomym, rodzinie i w pracy dawno już powiedziałam, że nie mam poczucia humoru i często im o tym przypominam. Co ciekawe, to co rusz ktoś próbuje mimo to mi opowiadać śmieszne rzeczy, a ja często nic - ludzie są niesamowici (to nie można zapamiętać, że mi się nie opowiada dowcipów?). Ale np. Monty Pyton i Woody Allen śmieszą mnie bardzo.
Co do reakcji na to, co lubię lub nie - przeważnie jestem zbyt spontaniczna. Teraz to umiem często kontrolować, ale kiedyś nie panowałam nad tym, czyli euforyczna radość, totalna wściekłość albo najgorsze: paraliżujący dół (zamknięcie się w sobie na wiele godzin, prawie bez reakcji - teraz mam to bardzo rzadko). No i często spontanicznie mówię wprost co myślę o kimś lub o czymś - czasem jest naprawdę wesoło, a czasem następuje duża konsternacja - Woody Allen byłby zachwycony, mam kilka scenek z życia idealnych dla niego.
Najsmutniejszym dla mnie aspektem tego wątku jest okazywanie uczuć: bardzo często nie widać po mnie, że się czymś lub kimś przejmuję czy wzruszam, szczególnie w relacji z osobami, na których najbardziej mi zależy (bo w innych przypadkach już teraz przeważnie umiem się jakoś zachować), to jest naprawdę okropne, skutki są czasem nieodwracalne.