przeczytałam

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

przeczytałam

Postprzez wallis » So, 18 lut 2006, 16:40

Przede wszystkim chciałam podziękować pwjb za ogrom pracy jaki wkłada w rozpracowanie problematyki AS. Rzeczywiście szokująca jest dysproporcja w podejśćiu do tematu między Polską a innymi bardziej cywilizowanmi krajami.
Ten link
http://www.aspires-relationships.com/as_grows_up_as_in_the_families.htm
dał mi wiele do myślenia. Właściwie jestem od wczoraj w szoku! Uświadomiłam sobie, że moja rodzina (mówię o rodzcach) jest i była dysfunkcyjna. Moja matka ma (!?) AS i prawdopoobnie moja ciotka, moja babka. Nie dość, że matka, to może i ojciec (?) to jakaś "zaraza" ten asperger. No nic, będę czytać dalej i mam nadzieję, że forum będzie się rozrastać. Bardzo bym chciała znaleźć tutaj bratnie dusze, czuję się bardzo bardz samotna. Mam nadzieję, że uda mi się w najbliższym czasie "wyplątać" z tego chorego układu w jakim tkwię od 33 lat!
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez Lampa » So, 18 lut 2006, 17:14

Mieszkasz w Warszawie, to może dobrze by było popróbować zgłosić się do psychologa specjalizującego się właśnie w zaburzeniach ze spektrum autystycznego i rozumiejącego nasz świat, opowiedzieć o swojej sytuacji rodzinnej i "wykombinować" jakąś terapię (angażując do niej też NT z rodziny, bo tacy pewnie też są). Ja osobiście rozważam powrót na psychoterapię, ale z pewną odmianą: miałaby ona dotyczyć też rodziców a zwłaszcza mamy, by zrozumiała mnie od wewnątrz i chociaż trochę miała wyobrażenie o moim odmiennym sposobie rozumowania, postrzegania świata i w ogóle. Mnie zaś by się przydało bardziej poznać sposób myślenia NT, bo chociaż przeczytałem sporo artykułów o AS i mniej więcej wiem, jakie są różnice między stylem myślenia u jednych i u drugich, to nie bardzo "czuję" tych NT :wink:
Lampa
 
Posty: 14
Dołączył(a): Cz, 2 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: Łódź

Postprzez magic » So, 18 lut 2006, 18:52

Interesujący artykuł. Z moją dziewczyną ustaliliśmy na samym początku, że nie będziemy mieć dzieci. Oboje jesteśmy zbyt "niskofunkcjonujący" aby brać na siebie taką odpowiedzialność. Gdybyśmy mieli dzieci, jedyną metodą byłoby zatrudnić pomoc w postaci opiekunek, albo wysłać dzieci do szkół tak jak to opisano w artykule (część "Both Parents on Spectrum"). A na to nas nie stać. Sami nie dalibyśmy rady ani emocjonalnie, ani fizycznie. Tu nie tylko chodzi o takie problemy jak opisane w artykule (choć te też byłyby istotnym problemem), ale też o to, że oboje potrzebujemy tak dużo czasu dla siebie (zainteresowania, własny świat), że z trudem starcza go na cokolwiek innego i w obecnej sytuacji, gdy nie mamy dzieci.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » So, 18 lut 2006, 20:30

magic napisał(a):Tu nie tylko chodzi o takie problemy jak opisane w artykule (choć te też byłyby istotnym problemem), ale też o to, że oboje potrzebujemy tak dużo czasu dla siebie (zainteresowania, własny świat), że z trudem starcza go na cokolwiek innego i w obecnej sytuacji, gdy nie mamy dzieci.

Mój obecny problem polega na tym, że wyrzekłam się właśnie tego mojego świata w imię dziecka i męża. Dobrze, że jesteście tacy oboje "uświadomieni" co do własnych możliwości.
Mimo wszystko uważam, że dla takich osób jak my, dzieci bardzo mogą być pomocne na starość. Ważne jest tylko, żeby im życia nie "sp...."
przez własne zachowanie, egoizm etc.
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez wallis » So, 18 lut 2006, 21:04

lampa napisał(a):Mieszkasz w Warszawie, to może dobrze by było popróbować zgłosić się do psychologa specjalizującego się właśnie w zaburzeniach ze spektrum autystycznego i rozumiejącego nasz świat, opowiedzieć o swojej sytuacji rodzinnej i "wykombinować" jakąś terapię (angażując do niej też NT z rodziny, bo tacy pewnie też są).

Dzięki za radę. Ale wiesz, mnie nikt nigdy nie uważał za autystkę, ani nikogo z mojej rodziny! Jedynie ja to podejrzewam na podstawie tego artykułu i własnych przeżyć. Jak mówię jakiemuś psychologowi, że podejrzewam u siebie AS, to się póka w czoło i uśmiecha, a przyczyn moich problemów dopatruje się gdzie indziej. Także sprawa jest dość skomplikowana z tym AS. Ja niestety jestem prawie pewna, że to mam. Ale w dzieciństwie było to tak subtelne u mnie, że praktycznie nie do wychwycenia. Żadnego stimowania, żadnej nieporadnośi, wręcz przeciwnie, ładne, miłe, spokojne, uporządkowane dziecko. Wręcz byłam nadzwyczaj sprawna ruchowo. W ogóle we wszystkim byłam bardzo dobra. A jednak była mama ze mną u psychologa w dzieciństwie. Bo się nie mogłam odnaleźć w przedszkolu. Powiedziała tylko, że mam bardzo bogatą osobowość, czy coś w tym stylu. I to wszystko.
Jeszcze to mnie zafrapowało
http://www.aspires-relationships.com/as_grows_up_traits_by_age.htm
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » N, 19 lut 2006, 04:19

Z dziećmi w naszym przypadku problem jest jeszcze taki, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że nasze potomstwo byłoby głęboko autystyczne i wymagałoby opieki przez całe życie. Decydując się na dzieci, musielibyśmy być gotowi na taką ewentualność.

wallis napisał(a):Jak mówię jakiemuś psychologowi ostatnio, że podejrzewam u siebie AS, to się póka w czoło i uśmiecha, a przyczyn moich problemów dopatruje się gdzie indziej.

Taka reakcja jest stosunkowo częsta, chyba że znajdzie się specjalistę od dorosłych z AS, a o to na razie ciężko, nie tylko w Polsce.

wallis napisał(a):Także sprawa jest dość skomplikowana z tym AS. Ja niestety jestem prawie pewna, że to mam niestety.

Dlaczego "niestety"?!

wallis napisał(a):Ale w dzieciństwie było to tak subtelne u mnie, że praktycznie nie do wychwycenia. Żadnego stimowania, żadnej nieporadnośi, wręcz przeciwnie, ładne, miłe, spokojne, uporządkowane dziecko. Wręcz byłam nadzwyczaj sprawna ruchowo. W ogóle we wszystkim byłam bardzo dobra.[...]

Czy rozmawiałaś ze swoimi rodzicami na ten temat? Dziecko często nie zwraca uwagi na swoje dziwactwa. Dla przykładu mnie wydawało się do niedawna, że byłem wzorowym dzieckiem (cichy, spokojny, dobre stopnie, nie pił, nie palił, nie ćpał, nie wdawał się w złe towarzystwo). Zastanawiałem się, czy w ogóle moi rodzice zauważyli jakiekolwiek odstępstwo od normy. Oboje nie żyją, więc musiałem zadowolić się lekturą ich listów (które na szczęście pieczołowicie zachowali). Włos mi się na głowie zjeżył! Mama narzekała na moje zachowanie prawie bez przerwy, podejrzewała "chorobę psychiczną" i zamartwiała się, że nie poradzę sobie w życiu.

Pozostając przy dzieciństwie, jak szły Ci kontakty z rówieśnikami w szkole?
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » N, 19 lut 2006, 16:33

magic napisał(a):Pozostając przy dzieciństwie, jak szły Ci kontakty z rówieśnikami w szkole?

No właśnie. Tylko z tym miałam problem. I to duży. W przedszkolu pamiętam, że zawsze byłam "obserwatorem". Wydaje mi się, że byłam taka obojętna na to co się ze mną dzieje, nie walczyłam o swoje, nie biłam się o najfajniejsze lalki, nic już dla mnie niepozostawało, jakieś ochłapy nie zabawki, żadne łyżki z "kopertą". Panie przedszkolanki nie brały mnie np. na kolana, nie przytulały. Musiałam być takim "dorosłym"dzieckiem. Kiedyś zaprowadziły mnie do młodszej grupy, posadziły na środku sali wśród maluchów (sama przecież byłam wtedy maluchem, ale o 2 lata starszym) i kazały mi opowiadać bajki. Pamiętam moje, nie wiem, chyba zażenowanie, kiedy nie potrafiłam nic z siebie wydusić. A w szkole też byłam niby wśród rówieśnikw, ale raczej skupiona na nauce. Kontakty męsko-damskie mi nie wychodziły. Brzydziłam się i bałam wszystkiego co cieleśne. Nie byłam odludkiem, imprezowałam, ale jednak musiałam "odstawać". Rysowanie, malowanie usprawiedliwało moją inność i zaczęłam na tym budować swoją tożsamość i poczucie wartości. Skutecznie. Bardzo mile wspominam ten okres, kiedy byłam skupiona tylko na tym. No i na razie starczy. Czy to normalne żeby obcym ludziom tak opowiadać o sobie?
magic napisał(a):Dlaczego "niestety"?!

Kidyś też się czułam w jakiś sposób uprzywilejowana, ale na dzień dzisiejszy już nie. Taka jest prawda. Mam tylko nadzieję, że jak już "wiem", to będę potrafiła zbudować sobie życie od nowa, lepiej. Ale to naiwność tak myśleć. Ech...
Chociaż nie z takich opresji ludzie wychodzili. W najgorszym przypadku pozostanie mi tylko "życie wewnętrzne", ale nie chcę tego. Tak jak powiedział magic, teraz chcę być szczęśliwa. I to chyba najlepsze określenie. Trochę późno się ocknęłam
Jeszcze raz wybaczcie te naiwne wypociny. Wy zdaje się chcece tutaj dyskutować o sprawach merytorycznych
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » Pn, 20 lut 2006, 01:16

wallis napisał(a):Jeszcze raz wybaczcie te naiwne wypociny. Wy zdaje się chcece tutaj dyskutować o sprawach merytorycznych.[...] Czy to normalne żeby obcym ludziom tak opowiadać o sobie?

Nie wiem czy to normalne, ale tu nikt z nas nie jest normalny - sami niezwykli ludzie! Jak nie będziemy opowiadać o sobie, to wszyscy pozostaniemy obcymi sobie samotnikami. Twoje posty są moim zdaniem bardzo merytoryczne i interesujące.

willis napisał(a):Kidyś też się czułam w jakiś sposób uprzywilejowana, ale na dzień dzisiejszy już nie. Taka jest prawda.

Ja nie napisałem "dlaczego niestety" dlatego, żebym uważał AS za dar niebios (bo tak nie uważam). Napisałem, bo "odkrycie" AS dla większości osób jest być może trudnym, ale w dłuższej perspektywie pozytywnym zdarzeniem. Trudnym, bo trzeba "zejść z piedestału", pozytywnym, bo nareszcie zaczyna się rozumieć świat i siebie. Trochę to jak jedzenie z drzewa poznania.

willis napisał(a):Mam tylko nadzieję, że jak już "wiem", to będę potrafiła zbudwać sobie życie od nowa, lepiej.

To bardzo możliwe, i szczerze Ci tego życzę. Znam sporo ludzi, którzy zmienili swoje życie na lepsze po diagnozie (także samodiagnozie) AS. Ja przez pierwszy miesiąc prawie nie mogłem jeść ani spać, i schudłem 4 kg. Byłem przygnębiony przez kilka miesięcy. W wyjściu z tego dołka bardzo pomogło mi uczestnictwo na forum dla aspies, gdzie poznałem wielu wspaniałych i bardzo życzliwych ludzi (wliczając w to moją dziewczynę), i po raz pierwszy w życiu poczułem się zrozumiany i zaakceptowany.

BTW, co to jest "łyżka z kopertą"?
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez hari » Pn, 20 lut 2006, 04:42

Lampa napisał(a): Mnie zaś by się przydało bardziej poznać sposób myślenia NT, bo chociaż przeczytałem sporo artykułów o AS i mniej więcej wiem, jakie są różnice między stylem myślenia u jednych i u drugich, to nie bardzo "czuję" tych NT :wink:


I na czym ta roznica polega ? Jak kazdy aspie podzieli sie swoimi obserwacjami NT to moze w koncu uda sie opracowac jeden spojny system, pozwalajacy przewidywac ich zachowanie :)
Avatar użytkownika
hari
 
Posty: 2522
Dołączył(a): Wt, 31 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » Pn, 20 lut 2006, 16:11

magic napisał(a):BTW, co to jest "łyżka z kopertą"?

Naprawdę nie pamiętasz "łyżki z kopertą" z dzieciństwa? Przecież chodziłeś w Polsce do przedszkola
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » Pn, 20 lut 2006, 17:13

Chodziłem, ale nie mam pojęcia co to jest?! :shock:
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez Lampa » Pn, 20 lut 2006, 23:07

Ja jakoś też nie kojarzę, chociaż do przedszkola chodziłem.
Lampa
 
Posty: 14
Dołączył(a): Cz, 2 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: Łódź

Postprzez wallis » Śr, 22 lut 2006, 13:59

no tak...może zakończymy już rozmowę na ten temat (łyżki z kopertą). Właściwie nie wiem co mam dalej napisać, żegnam się więc na razie, pa
(Z chęcią bym jeszcze z wami pogadała)
Magic, mam takie głupie pytanie, nie obraź się tylko i nie przestrasz: jak wyglądasz, bo mnie intrygujesz. Widać "coś" po tobie?
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » Cz, 23 lut 2006, 00:56

No ładnie, najpierw rozbudzasz naszą ciekawość, a potem trzymasz nas w ignorancji! :wink: Mój umysł lata po hipotezach: czy łyżka z kopertą to jakaś pożądana przez dzieci zabawka, narzędzie do bicia, a może hasło-klucz, po którym rozpoznają się członkowie tajnego stowarzyszenia? :)

wallis napisał(a):Magic, mam takie głupie pytanie, nie obraź się tylko i nie przestrasz: jak wyglądasz, bo mnie intrygujesz. Widać "coś" po tobie?

Hmmm... Nie bardzo wiem jak odpowiedzieć. Przysłać zdjęcie? W skrócie: dość wysoki, dość chudy, zwykle trochę przygarbiony, niefotogeniczny i raczej mało atrakcyjny. Chodzę szybko (czasami wpadam na drzwi w supermarketach, bo fotokomórka reaguje za wolno). Czasami siedzę przez dłuższy czas bez ruchu, ale zwykle nie potrafię się powstrzymać od stimowania. Oczywiście przy ludziach staram się kontrolować, i zwykle będzie to potrząsanie nogami, przestępowanie z nogi na nogę, chodzenie w tę i z powrotem, albo zacieranie rąk. Mówię do siebie i do komputera. Czy "coś" widać po mnie? Nie wiem. Wydaje mi się, że ludzie uważają mnie za dziwaka, ale nie wiem, czy zauważają to od razu. Większość osób reaguje na mnie albo irytacją, albo traktuje mnie jak dziecko, szczególnie kobiety (takie odnoszę wrażenie, nie wiem czy prawdziwe). Czy widać po mnie autyzm? Dla laika chyba nie, raczej widzi on we mnie niemiłego odludka, niestety. Czasami zastanawiam się, czy nie poluźnić trochę kontroli nad sobą, co dałoby ludziom wyraźniejszy sygnał, że coś jest ze mną "nie tak". Ale nie jestem pewien, czy przyniosłoby to pozytywne efekty. W chwili obecnej część ludzi wie, że mam AS, a część nie, i nie obserwuję żadnej różnicy w traktowaniu.

Przepraszam za raczej chaotyczną wypowiedź. Sam chciałbym wiedzieć, jak inni mnie postrzegają. W ogóle koncept jest dla mnie nowy, dopiero od niedawna się nad tym zastanawiam.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » Cz, 23 lut 2006, 16:15

Dziękuję, że mi odpowiedziałeś. Wiesz, bo z twoich postów wyłania się obraz zupełnie innego człowieka. Ciepły, otwaty, przyjacielski, zrównoważony, tolerancyjny no i bardzo inteligentny a nawet sprytny bym powiedziała, taki umiejący wszystko "ogarnąć" swoją głową i przewidzieć. Bardo pożądane cechy. Pomyślałam sobie, że możesz być nawet przystojny.
Wiesz opowiem ci historię, która mi się wczoraj przydarzyła w metrze. Jechałam z mężem metrem. I już na peronie zauważyłam pewnego dziwnie wyglądającego człowieka. Szedł zgarbiony, zamyślony, ręce trzymał z tyłu, patrzył w dół, ale często na boki zerkał. Miał jakąś dziwną czapkę na głowie. Ciągle musiał być w ruchu. Pomyślałam sobie, że on na bank ma AS albo coś innego. Kiedyś bym na niego nie zwróciła uwagi, albo wręcz udała, że go nie widzę. A teraz jestem taka pełna współczucia i zrozumienia, nie zamykam się na nikogo. Potem przyjechał pociąg. Wsiedliśmy do wagonu. Kiedy wysiadaliśy ten człowiek nagle znalazł sie przede mną, w jednej sekundzie się odwrócił i ukłonił mi się przepuszczając mnie przez drzwi. Co ty na to? Czy on czytał w moich myślach?
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Re: przeczytałam

Postprzez pwjb » Pt, 24 lut 2006, 12:28

wallis napisał(a):Właściwie jestem od wczoraj w szoku! Uświadomiłam sobie, że moja rodzina (mówię o rodzcach) jest i była dysfunkcyjna. Moja matka ma (!?) AS i prawdopoobnie moja ciotka, moja babka. Nie dość, że matka, to może i ojciec (?) to jakaś "zaraza" ten asperger.


no jest coś takiego, gdzieś się dzoczytałem że tam jest taka sytuacja że np. w odróżnieniu do schizofreni gdzie jeśli istnieje jej rodzinna postać to zwykle koncentruje się w jednej rodzinie, na rodzeństwie głównie i rodziczach to w przypadku as jest tak że (tak czytałem) że jak ci co to badali jakieś dziecko np. to pomimo że np. rodzeństwo i rodzice byli bez zarzutu (co swoją drogą nie było takie znowu częste) to zawsze znajdowali gdzieś nawet w dalszej rodzinie kogoś klinicznego

no widzisz tak to jest kiedyś się mówiło że ktoś poprostu taki jest, że że taki charakter, że jak był mały to coś tam zimna matka Freud ble ble ble... a tu się okazuje co innego, wielu psychologów (bo są nawet tacy którzy psychoanalizę włączają do osobistej wizji porządku wszechrzeczy) nie może/nie mogło wyobrazić sobie takiej sytuacji, i wielu traktu je to teraz właśnie jako chorobę wieku dziecencego, gdzie potem trzeba poszukać bylejakiej choćby z kosmosu ale innej diagnozy dorosłemu... żeby to miało jeszcze wyleczyć człowieka
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pt, 24 lut 2006, 12:31

Lampa napisał(a):Mieszkasz w Warszawie, to może dobrze by było popróbować zgłosić się do psychologa specjalizującego się właśnie w zaburzeniach ze spektrum autystycznego i rozumiejącego nasz świat


podobno w Synapsis od tej żimy miała powstać jakaś przychodna dla dorosłych czy młodzieży z AS podobno, ktoma jak może się dowiedzieć...

w warszawie jest też jakaś psywatna przychodnia psychologiczna która zna się na tym u dorosłych, mam gdzieś linki jak znajdę to podam
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pt, 24 lut 2006, 12:39

magic napisał(a):Mama narzekała na moje zachowanie prawie bez przerwy, podejrzewała "chorobę psychiczną" i zamartwiała się, że nie poradzę sobie w życiu.


ja też podejżemam że szczególnie dalsi uważają mnie za gnuśnego chama i że uważam że jestem najmądrzejszy na świeczie i że wszystko mi się należy bo tak jest... ja niestety raczejpotwierdzam ich w tym myśleniu, bo moje zachowanie jes takie jakbym był, zmienić charakter swojego zachowania to tak trochę jak zmienić charakter pisma
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pt, 24 lut 2006, 12:57

wallis napisał(a):No i na razie starczy. Czy to normalne żeby obcym ludziom tak opowiadać o sobie?


nie do końca :)

ale inne pytanie czy znasz kogoś w swoim otoczeniu do kogo mogła byś to powiedzieć ?

dla "normalnych" ludzi takie sprawy jak my tu poruszamy to kosmos, co więcej nawet psycholodzy nas wyśmiewają... a nie daj boże jak trafisz na takiego co ci wmówi że byłaś molestowana w dzieciństwie (to tak mi się skojażyło o psychologach, kiedyś oglądałem taki dokument o tym, w końcu ten psycholog poszeł siedzieć, ale ta dziewczyna miała kogel mogel z mózgu jeszcze przez długie lata), w każdym bądź razie chodzi o to że nie ma do kogo nawet pisnąć o tym, bo jak coś powiesz to wyjść może że masz schizofrenie , zab. maniakalno depresyjne, i inne takie sprawy, człowiek ci to wmówi a potem zostajesz z jeszcze większym śmietkiem w głowie :roll:
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pt, 24 lut 2006, 13:14

magic napisał(a):Hmmm... Nie bardzo wiem jak odpowiedzieć. Przysłać zdjęcie? W skrócie: dość wysoki, dość chudy,


no to ja odwrotnie

magic napisał(a):Nie wiem. Wydaje mi się, że ludzie uważają mnie za dziwaka, ale nie wiem, czy zauważają to od razu. Większość osób reaguje na mnie albo irytacją, albo traktuje mnie jak dziecko, szczególnie kobiety (takie odnoszę wrażenie, nie wiem czy prawdziwe).


mnie też traktują jak bym był nastolatkiem, wim bo jak czasami ktoś chodzi po domach to się pytają "czy są rodzice w domu", podczas kiedy to ja sam bym już mógł być rodzicem, poza tym wydaje mi się że moje rysy twarzy jakoś nie udorośliły się, bo widze że ludzie w moim wieku często wyglądają już jak dorośli a po mnie tego nie widać co w sumie z tym że jestem niski sprawie wrażenie że właśnie jestem nastolatkiem, oczywiście zachowanie robi swoje

ale ci którzy widzą że nie jestem taki mło to mam wrażenie jakby traktowali mnie jako osobę upośledzoną umysłowo w stopniu lekkim, oczywiście nikt mi tego nie powie ale widze to, ostatnio miałęm taką sytuację że musiałem zwrócić do sklepu radio które kupiełem bo moim zdaniem za bardzo szumiało, i wyszła taka niby kłótnia przez ladę no bo ja mówię że szumi an ten koleś co sprzedaje że nie, i widać było że tak rozmawiają ze mną jakbym był niespełna rozumu + oczywiście nieświadomy tego, poprosu jakbym był małym misiem o małym rozumku, i tacy ludzie zawsze to czuje że mogą sobie pozwolić ze mną na więcej, bo myślą że jak tylko użyją jakichś lepszych argumentów to będzie to ponad moje zdolności intelektualne... a żeby było tego mało to czasami w takich sytuacjach pojawia mi się nagle jakaś wada wymowy, albo się wręcz się jąkam i wygląda to naprawdę nieciekawie
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pt, 24 lut 2006, 13:18

wallis napisał(a):[..] Co ty na to? Czy on czytał w moich myślach?


wiesz ja też często zwracam uwagę na takich ludzi, ale wydaje mi się że oni poprostu nie wiedzą co się z nimi dzieje, a jak taki człowiek nie wie co się z nim dzieje to może powędrować całkiem inne okolice niż np. magic, i cechami charakteru nie mieć już wiele wspólnego z takim świerzym AS
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez magic » Pt, 24 lut 2006, 18:20

wallis napisał(a): Wiesz, bo z twoich postów wyłania się obraz zupełnie innego człowieka. Ciepły, otwaty, przyjacielski, zrównoważony, tolerancyjny no i bardzo inteligentny a nawet sprytny bym powiedziała, taki umiejący wszystko "ogarnąć" swoją głową i przewidzieć. Bardo pożądane cechy. Pomyślałam sobie, że możesz być nawet przystojny.

Wallis, dziękuję za Twój post. Przyjemnie mi się zrobiło na duszy i wesoło w łapach. To co napisałaś, to nie jest rzeczywistość, ale to są marzenia. Chciałbym być taki, chciałbym aby ludzie mnie lubili.

Do niedawna byłem zamknięty w sobie i emocjonalnie oziębły (w opinii najbliższych). W przeszłości nikt nigdy nie rozmawiał ze mną na tematy głębsze niż sprawy codzienne, i nie wiedziałem, że tak można. Nauczyłem się tego od kolegów autystyków. Wcześniej uczestnictwo na forach dyskusyjnych nie wychodziło mi - same nerwy. Bardzo mi na tym zależy żeby was wszystkich nie poobrażać, więc wkładam duży wysiłek w moje posty. Rzadko zdarza się, abym siedział nad jednym krócej niż godzinę, a często jest to znacznie dłużej. Myślę, że to jest wspaniałe, że znalazłem ludzi, z którymi mogę pogadać o tym co leży na duszy, i którzy nie śmieją się z moich dziwnych myśli (jak pwjb słusznie zauważył, dla neurotypoli to "kosmos").

Co do inteligencji, to jestem taki mądro-głupi. Moja mama dobrze mnie przejrzała: "jedna klepka rozwinięta ponad miarę, a pozostałe uciśnięte". W kontaktach z ludźmi ten paradoks bynajmniej nie pomaga. W "realu" nie mam przyjaciół oprócz mojej dziewczyny. A zanim ją spotkałem byłem "sam we wszechświecie".
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » So, 4 mar 2006, 23:05

ja też długo siedzę nad postami,szczególnie kiedy mam gorszy czas. Poprawiam, zmieniam a często kasuję i nie wysyłam w ogóle. Patologia.
czas mi wtedy przecieka między palcami, a ja wparuję się w te literki, ulepszam, poprawiam. Ostatnio mi sie to nasiliło po tych przejściach ze srebrem. W ogóle dążenie do perfekcji w każdej rzeczy, nawet w błahej. Brak odróżniania rzeczy ważniejczych od tych mniej ważnych. To cechy, które mnie w życiu gubią. Brak zdrowego rozsądku również. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
Ty Magic, nie masz z tym zdaje się problemu, wprost przeciwnie. Nie pisz tu takich rzeczy jestem "mądro-głupi" pewnie twojej mamie chodziło, o takie, no wiesz, życiowe sprawy. Ale jesteś skromny.
Teraz znowu głupie pytanie, uwaga: mógłbyś napisać coś o swojej dziewczynie. Jak wygląda jej wersja AS? Jak sobie radzi. Jeśli mogę cię o to spytać, jak nie to zignoruj :) Podobno mało jest dziewczyn z AS
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » N, 5 mar 2006, 10:48

wallis napisał(a):ja też długo siedzę nad postami,szczególnie kiedy mam gorszy czas. Poprawiam, zmieniam a często kasuję i nie wysyłam w ogóle. Patologia. czas mi wtedy przecieka między palcami, a ja wparuję się w te literki, ulepszam, poprawiam.

Mnie też czas przecieka między palcami, wręcz płynie wartkim strumieniem. I to nie tylko przy pisaniu listów. Bo a to trzeba wszystko rzucić i czytać o gramatyce języka Basków, a to postimować myśląc o niebieskich migdałach. Taka już moja uroda, to podobno typowa cecha aspie.

wallis napisał(a):Ostatnio mi sie to nasiliło po tych przejściach ze srebrem. W ogóle dążenie do perfekcji w każdej rzeczy, nawet w błahej. Brak odróżniania rzeczy ważniejczych od tych mniej ważnych. To cechy, które mnie w życiu gubią. Brak zdrowego rozsądku również. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.

Typowe, typowe i typowe (dla aspie).

wallis napisał(a):Ty Magic, nie masz z tym zdaje się problemu, wprost przeciwnie.

Z pedantyzmem i nieumiejętnością priorytetyzacji problemy mam nagminnie, rozsądku natomiast mi nie brakuje (ale to moje własne zdanie). Zauważ jednak, że, w przeciwieństwie do Ciebie, nie osiągnąłem jak dotąd w pełni dojrzałego poziomu życia (w sensie bycia mężem i ojcem). I pewnie nigdy nie osiągnę. Moja "mądrość" nie bierze się z doświadczenia, tylko z tego czasu, co przecieka między palcami.

wallis napisał(a):Nie pisz tu takich rzeczy jestem "mądro-głupi" pewnie twojej mamie chodziło, o takie, no wiesz, życiowe sprawy.

A jak mam pisać? Mojej mamie chodziło o wszystkie sprawy niezwiązane bezpośrednio z komputerami i naukami ścisłymi. Jak patrzę wstecz, to aż zatyka mnie ze zdumienia jak bardzo byłem głupi, a najbardziej z tego, że w ogóle sobie tego nie uświadamiałem. Wydawało mi się, że jestem niesamowicie mądry. A i teraz co i rusz wewnętrzna kontrola mi się urywa i zachowuję się nie tak, jakbym chciał. Toteż czuję się głupi. Chyba trochę zmądrzałem, skoro to widzę. :)

wallis napisał(a):Teraz znowu głupie pytanie, uwaga: mógłbyś napisać coś o swojej dziewczynie. Jak wygląda jej wersja AS? Jak sobie radzi.

Bardzo dobre pytania. Po mojej dziewczynie od razu widać, że jest niezwykła (choć autyzm na myśl raczej nie przychodzi). Mówi niewyraźnie i kiepsko moduluje głos (choć nie nazwałbym go monotonnym). Często mówi jakby strzelała z karabinu (a la Władysław Bartoszewski) i zamyka przy tym oczy, co wygląda dość dziwnie. Uważana za niedosłyszącą (sama w to wierzyła), w rzeczywistości słyszy świetnie, ale ma problemy z rozumieniem mowy (w szczególności, słowa często zamieniają się jej na podobnie brzmiące, ale niepasujące do kontekstu). Jest ekstrawertyczką, uwielbia zaczepiać nieznajomych i z nimi rozmawiać (szczególnie właścicieli psów). Czasami wpada w monolog i nie potrafi go przerwać (tu ja przychodzę z odsieczą, bo zwykle stoję z boku milcząc, analizuję sytuację i daję dyskretne sygnały). Uważa, że ma mnóstwo przyjaciół, tylko że ci przyjaciele to raczej znajomi, albo nawet nie to. Zanim ją poznałem, wśród tych przyjaciół nie miała żadnego rówieśnika (+- 10 lat). Niemniej w czasach studenckich miała paczkę kolegów, i to dość bliskich, co widać na zdjęciach (dla mnie, samotnika par excellence, szokujących). To wszystko powiedziawszy, moja dziewczyna jest ode mnie o niebo lepsza w kontaktach międzyludzkich.

W życiu radzi sobie jako tako, ale nie jest całkowicie samodzielna. Mieszka sama, ale nie pracuje, bo nie może znaleźć pracy. Studiów (geografia i historia) nie skończyła, bo wyłożyła się na matematyce. Bez wykształcenia wszystkim jest trudno znaleźć pracę, a szczególnie ekscentrykom. Namawiam ją, aby studia dokończyła i została bibliotekarką (bardzo lubi książki i biblioteki). Ma prawo jazdy, ale nie prowadzi samochodu, co jest dużym utrudnieniem w amerykańskim mieście. Brak pracy powoduje, że nie jest samodzielna finansowo. Rodzice traktowali ją (i dalej traktują) jako niepełnosprawną, co wpędza ją w niesamodzielność.

A teraz o dobrych rzeczach. Moja dziewczyna jest wesołą osobą i nie ulega depresjom. Jest dumna ze swojej odmienności. Zazwyczaj opanowana, trudno ją wyprowadzić z równowagi (a mówię to ja, ekspert w wyprowadzaniu ludzi z równowagi). Nie łapie niuansów, podtekstów i informacji między wierszami - i bardzo dobrze, bo ja ich nie nadaję; komunikacja pomiędzy nami bazuje na absolutnej prawdomówności. Łapie w lot moje dowcipy (choć inne niekoniecznie). Nie obraża się, a jej uczucia nie są podatne na zranienie (znowu, mówi to ekspert od obrażania ludzi i ranienia uczuć). Czyta mnóstwo książek (nie rusza się nigdzie bez przynajmniej jednej). Kolekcjonuje stare płyty i zagraniczne filmy na DVD. Potrafi jednocześnie oglądać film, czytać książkę i dyskutować przez IM. Zupełnie natomiast nie potrafi spędzać czasu odpłynąwszy w wewnętrzny świat (musi czytać książkę, jak nie ma nic do roboty). Stimuje mało i w sposób nie wzbudzający uwagi. Fizycznie jest w kiepskiej formie, ale trochę się to poprawia, bo wymuszam na niej spacery i gimnastykę.

No i mógłbym tak pisać w nieskończoność, ale chyba na tym skończę. Wallis, czy zaspokoiłem choć częściowo Twoją ciekawość?
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez wallis » N, 5 mar 2006, 13:14

magic napisał(a):No i mógłbym tak pisać w nieskończoność, ale chyba na tym skończę. Wallis, czy zaspokoiłem choć częściowo Twoją ciekawość?

Taaak. Ale pisz, pisz jeszcze. Strasznie ładnie o niej piszesz. Naprawdę. Rzeczywiście jest niesamowita.
magic napisał(a):W życiu radzi sobie jako tako, ale nie jest całkowicie samodzielna. Mieszka sama, ale nie pracuje, bo nie może znaleźć pracy. Studiów (geografia i historia) nie skończyła, bo wyłożyła się na matematyce. Bez wykształcenia wszystkim jest trudno znaleźć pracę, a szczególnie ekscentrykom. Namawiam ją, aby studia dokończyła i została bibliotekarką (bardzo lubi książki i biblioteki). Ma prawo jazdy, ale nie prowadzi samochodu, co jest dużym utrudnieniem w amerykańskim mieście. Brak pracy powoduje, że nie jest samodzielna finansowo. Rodzice traktowali ją (i dalej traktują) jako niepełnosprawną, co wpędza ją w niesamodzielność.

Mnie też rodzice traktowali jako "niepenosprawną" choć "nie strzelałam A la Bartoszewski". Bardzo mnie to bolało i boli nadal. W ogóle zawsze wyrywałam do przodu (kiedyś, bo teraz wprost preciwnie nic nie robię)A to tego chciałam się uczyć, a to tamtego. Tu i tam pojechać, i jeszcze na tym zarobić. Wydawało mi się, że byłam bardzo zaradna. Ale taraz to już wszystko kwestionuję, nie mam pewności jaka byłam naprawdę. No i pakowałam się w różne sytuacje (rodzice nie wiedzieli o tym, Aspies! nie interesowali się). Jak miałam 19 lat zrobiłam prawo jazdy. Ale nie pozwolili mi usiąść za kierownicą, twierdząc, że byłam zbyt roztargniona. Teraz np. dostałam od nich samochód (po latach się zlitowali...), stoi pod domem, a mi się nie chce prowadzić. Za późno. Nie mogę sę zmobilizować. Oj, nie byli dla mnie wsparciem... Tak, że rozumiem co to znaczy wpędzić kogoś w niesamodzielność.
magic napisał(a):Zauważ jednak, że, w przeciwieństwie do Ciebie, nie osiągnąłem jak dotąd w pełni dojrzałego poziomu życia (w sensie bycia mężem i ojcem).

Co z tego, że mogę napisać, że mam męża i dziecko. Jak właśnie zalegam u rodziców, dzieckiem nie mogę się zajmować, a z mężem chcę się rozwieść. Moim obecnym pomysłem jest znaleźć pracę, usamodzielnić się finasowo i mieszkać sama. Potrzebuję samotności. Dopiero jak wszyscy wyjdą z domu to chce mi się coś zrobić. Tak jakby nie muszę nic wtedy udawać. Mam wolną głowę. Dziecinne uczucie. Jakieś 10 lat temu, było wprost przeciwnie nie mogłam być sama, uciekałam przed samotnością.
Ale to tak ładnie brzmi, mam męża i dzieco. Miałam. Widzisz jaka jestem niezrównoważona. :cry:
magic napisał(a):Moja dziewczyna jest wesołą osobą i nie ulega depresjom. Jest dumna ze swojej odmienności.

To chyba jest najbardziej przyjemna i przydatna w życiu cecha, szczególnie dla AS. Ciekawe od czego to zależy, od wychowania, stylu życia w danym kraju, zdrowia, genów? Pewnie od wszystkiego po trochu.
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez magic » N, 5 mar 2006, 22:21

wallis napisał(a):Taaak. Ale pisz, pisz jeszcze. Strasznie ładnie o niej piszesz. Naprawdę. Rzeczywiście jest niesamowita.

Dziękuję! W istocie, moja dziewczyna jest niesamowita, a najbardziej w tym, że potrafi wytrzymać ze mną. Tak byłem do tego nieprzyzwyczajony, że po 3 miesiącach znajomości zażądałem od niej wprost, aby się obraziła i nie chciała mnie więcej widzieć. A ona odmówiła i po prostu uparła się, że będzie mnie lubić! :D Jest bardzo wyrozumiała i cierpliwa wobec mnie. Niekompatybilni z całym światem, nawzajem rozumiemy się doskonale. Moja dziewczyna mówi czasem, że nie rozumie, co Bóg myślał kiedy ją stworzył taką jak jest. Ja na to odpowiadam, że stworzył ją znakomicie i tak właśnie, bo chciał abyśmy byli razem. (Nie oznacza to oczywiście, że nie ma nic do poprawy, jak na przykład owa kiepska forma fizyczna. Na szczęście oboje lubimy podróżować, a nie stać nas aby jeździć w dalekie zakątki świata inaczej niż z plecakami na plecach. To jest przekonujący argument za gimnastyką.)

wallis napisał(a):
magic napisał(a):Moja dziewczyna jest wesołą osobą i nie ulega depresjom. Jest dumna ze swojej odmienności.
To chyba jest najbardziej przyjemna i przydatna w życiu cecha, szczególnie dla AS. Ciekawe od czego to zależy, od wychowania, stylu życia w danym kraju, zdrowia, genów? Pewnie od wszystkiego po trochu.

W przypadku mojej dziewczyny to nie wiem, ale mogę napisać o sobie, bo mam podobne podejście do życia. Sądzę, że jest to wynik dwóch dość prostych procesów:

1. Od dziecka trenowałem w sobie pozytywne podejście, polegające na tym, że z dobrych rzeczy się cieszyłem, a złe starałem się wyrzucić z pamięci. To był mechanizm obronny, bo te złe rzeczy znacznie przeważały.

2. Trudno tęskić za czymś, czego się nigdy nie miało. Na przykład, skoro nigdy nie zakosztowałem prawdziwej przyjaźni, to nie wpadałem w depresję z powodu jej braku. I tym bardziej teraz słodko smakuje oswajanie przez przyjazną duszę. Bo ja dziewczyny nigdy nie szukałem, tylko ona właśnie mnie znalazła i oswoiła.

wallis napisał(a):Mnie też rodzice traktowali jako "niepenosprawną" choć "nie strzelałam A la Bartoszewski". Bardzo mnie to bolało i boli nadal. W ogóle zawsze wyrywałam do przodu (kiedyś, bo teraz wprost preciwnie nic nie robię)A to tego chciałam się uczyć, a to tamtego. Tu i tam pojechać, i jeszcze na tym zarobić. Wydawało mi się, że byłam bardzo zaradna. Ale taraz to już wszystko kwestionuję, nie mam pewności jaka byłam naprawdę.

To trochę jak ja. Moja mama miała o mnie raczej złą opinię, przez pewien czas sądziła wręcz, że jestem chory umysłowo. Dowiedziałem się o tym dopiero niedawno, wcześniej takie rzeczy zupełnie do mnie nie docierały (w ogóle nie zastanawiałem się, co inni sobie o mnie myślą). Według mojej mamy, jako nastolatek byłem bardzo niezaradny w porównaniu z rówieśnikami. Ale jako student zacząłem walczyć ze sobą. To obejmowało zarówno tak proste rzeczy jak dzwonienie do sklepu aby dowiedzieć się o godziny otwarcia, jak i wspinanie się na góry pomimo strasznego lęku wysokości (pokonałem go). W wieku 25 lat przeflancowałem się samodzielnie za ocean, i od tej pory radzę sobie we wszystkim sam (co się wkrótce zmieni).

wallis napisał(a):No i pakowałam się w różne sytuacje (rodzice nie wiedzieli o tym, Aspies! nie interesowali się).

Jakie sytuacje, jeśli wolno spytać?

wallis napisał(a):Jak miałam 19 lat zrobiłam prawo jazdy. Ale nie pozwolili mi usiąść za kierownicą, twierdząc, że byłam zbyt roztargniona.

To trochę jak moja dziewczyna. Rodzice zabronili jej kierować po tym jak wjechała w drzewo. A ilu da się znaleźć młodych kierowców, którzy nigdy nie spowodowali wypadku?

wallis napisał(a):Co z tego, że mogę napisać, że mam męża i dziecko. Jak właśnie zalegam u rodziców, dzieckiem nie mogę się zajmować, a z mężem chcę się rozwieść. Moim obecnym pomysłem jest znaleźć pracę, usamodzielnić się finasowo i mieszkać sama. [...] Ale to tak ładnie brzmi, mam męża i dzieco. Miałam. Widzisz jaka jestem niezrównoważona.

Życzę Ci z całego serca, abyś ułożyła sobie życie na nowo. Szczególnie z Twoją wspaniałą córeczką.
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez Guest » Wt, 21 mar 2006, 08:08

Ciekawie sie czyta wasze doświadczenia w walce z ZA i w związkach, które nie są podejrzewam łatwe nawet dla NT...:)
Guest
 

Postprzez pwjb » Pn, 15 sty 2007, 23:00

magic napisał(a):Moja mama dobrze mnie przejrzała: "jedna klepka rozwinięta ponad miarę, a pozostałe uciśnięte".


nie no genialny tekst 8) , nigdy nie potrafiłem dobrać tak słów ale zawsze miałem to na myśli
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pn, 15 sty 2007, 23:10

magic napisał(a):Mnie też czas przecieka między palcami, wręcz płynie wartkim strumieniem. I to nie tylko przy pisaniu listów. Bo a to trzeba wszystko rzucić i czytać o gramatyce języka Basków[..]


jacie kręce, mnie też to interesuje, potrafię czytać o takich pierdołach bez końca, to są naprawdę ciekawe rzeczy, ile ja to dni zmarnowałem chodząc po angielskiej wikipedii, czasami wydałało mi się że jestem w stanie przeczytać wszystko co mnie interesuje w jeden/dwa dni i będę miał spokój i wtedy zajmę się czymś ważnym, wydawało mi się że jestem w stanie to wszystko przeczytać, a to co nie udawało mi się po jednym dniu zostawiałem na następny - doszło do tego że mam tych nie przeczytanych linków ponad tysiąc z samej angielskiej wikipedii, próbowałem podejść do tego jakoś sytematycznie od najmniejszej strony, od tego co jest dla mnie najciekawsze itp... ale zawsze kończyło się tym że plik rósł i rósł bo dodawałem tam likni z kolejnych tematów, w końcu mi przeszło, ale musiało minąć trochę czasu zanim zdałem sobie sprawę że nigdy tego nie przeczytam, zawsze się mi wydawało że mam wystarczającą ilość czasu
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pn, 15 sty 2007, 23:17

magic napisał(a):Wydawało mi się, że jestem niesamowicie mądry. A i teraz co i rusz wewnętrzna kontrola mi się urywa i zachowuję się nie tak, jakbym chciał. Toteż czuję się głupi. Chyba trochę zmądrzałem, skoro to widzę. :)


mi też się cały czas wydawało że jestem mądry, przeczytałem kiedyś książkę jakąś o einsteinie, czy w tv leciało , już nie wiem, ale bardzo mnie to zafascynowało że on był jako dziecko taki nie do końca normalny ale potem okazał się bardzo mądry, i myślałem że skoro ja też jestem dziwny to będę w przyszłości kimś bardzo wybitnym, np. bez przerwy powtarzałem wszyskim jak tylko o coś zagadnęli co będę robił w przyszłości to że "będę lekarzem", naukowcem albo innym ważnym, myślałem że ta moja "głupota" teraz świadczy o tym że kiedyś będę "mądżejszy od was wszystkich" którzy się ze mnie śmiejecie

(wyszło raczej odwrotnie)
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez pwjb » Pn, 15 sty 2007, 23:27

magic napisał(a):Uważana za niedosłyszącą (sama w to wierzyła), w rzeczywistości słyszy świetnie, ale ma problemy z rozumieniem mowy (w szczególności, słowa często zamieniają się jej na podobnie brzmiące, ale niepasujące do kontekstu).


ja mam prawie identycznie, teraz już nie jest to tak nasilone, ale kiedyś bywało tak że śmiali się ze mnie bo się bez przerwy pytałem "Co?" na wszystko co ktoś do mnie mówił, poprostu nie potrafię wyłowić sensu mowy z obcego szumu, lub z czyjegoś innego gadania, pomimo że słuch mam dobry (nie raz badany), bardzo mnie denerwuje np. jak słucham telewizor a ktoś w pokoju gada, jest to dla mnie bardzo denerwujące i jest to jedna z niewielu sytuacji gdzie potrafię wybuchnąć na kogoś za to że mi przeszkadza, podobno to się leczy jakoś, jest nawet udowodniony ośrodek w mózgu gdzie to zaburzenie siedzi, nie mają go tylko autyści, ale występuje też w jakichś innych zaburzeniach,

leczenie polega na chodzeniu w słuchawkach obejmujących całe uszy gdzie grane są jakieś specjalne dźwięki, nie wiem czy teraz nie zmyślam, ale jest to muzyka poważna gdzie pewne zakresy częstotliwości są opóźnione w stosunku do innych, takie dźwięki ćwiczą właśnie uwagę tego nieprawidłowego ośrodka w mózgu, nie wiem czy to był taki eksperyment czy to się już gdzieś używa na szerszą skalę, napewno jednach chodziło tutaj o dzieci, bo trzeba działać szybko zanim te ośrodki w mózgu nie dojrzeją
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez złoty smok » Pt, 16 lut 2007, 21:52

Nie wiem czemu dopiero teraz trafiłam na tę dyskusję, ale cieszę się, ze w ogóle trafilam, bo zdołałąm dzięki temu coś w sobie uporządkować, kolejną cegiełkę. Też zawsze zmuszano mnie nieomal do odpowiedzialnych zachowań, jakoś nie zauważając, że dzieci w moim wieku , raczej nie powiny takie byc aż do przesady odpowiedzialne.
Teraz na tej kanwie też mam problemy, bo każą mi być silną.a ja jak głupia sie staram, bo nie wiem jak można inaczej, choc widze,ze NT potrafią pokazać swoją słabośc i uzyskać konkretną pomoc z tego tytulu. Muszą jednak sygnalizować jakoś problem nie słowami a inaczej, jak..............?
Teraz mam chore zatoki a żaden lekarz nie chce ich leczyć, bo uważa,ze objawy sa za słabe i nie traktuja mnie poważnie.
Willis, jakze ja Cię rozumiem z tą potrzebą samotnosci, ja też ostatnio czuje sie osaczona, bo dzieci podrosły na tyle,ze jakoś tak wychodzi, iz ciągle ktos jest w domu, bo różnie są lekcje. Jak były w młodszych klasach, a najmłodsza długo spałą w południe ( nawet w 3 klasie podstawówki, bo potrzebuje wyjatkowo dużo snu) to udawało mi sie coś napisać, coś w sobie poukladać. Teraz chętnie ucieklabym na bezludna wyspę, wzieła urlop bezpłatny, choc na miesiąc i zaszyła sie gdzieś samotnie. Niestety :((
Na arzie pocieszam sie,ze jak wytrzymam jeszcze choc ze 3 lata, to moze taka rzecz będzie możliwa. Czasem tylko boję sie,ze nie wytrzymam.............

pwjb......ciekawie piszesz to tym odbieraniu dźwięków i sposobie leczenia. Zastanowilam się, czy moja córka nie stosuje tego przypadkiem samoistnie. Często odgradza sie słuchawkami do reszty domu. Ma cholernie dobry sluch, aż powiedziałąbym za dobry, często my nie słyszymy dxwieków, które ona słyszy a jak sie po niej zakłąda słuchawaki na uszy i chce puszac sobie muzykę, to trzeba od razu podkręcić głos i to sporo. Dodam, że ja czy syn, też nie mamy złego słuchu a raczej tez na wyzszym poziomie.

Z pisaniem postów mam inny problem niż Magik i Ty willis... ja włąśnie nie znosze robic poprawek i strasznie mnie złości jak widze,ze narobiłam wilu literówek, czasem nawet nei patrze, czy są ( a wiem,ze zawsze są) i szybko klikam na wyslij.
Magiku, nie wierzę, ze jesteś specjalistą od wnerwiania i obrazania !! Takim taktem jak Ty niewiele osób może się poszczycić, niezaleznie od tego czy duzo czasu poświecasz postom, czy nie. Jestes według mnie urodzonym mediatorem.
złoty smok
 
Posty: 177
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez Ygramul » So, 17 lut 2007, 12:02

A ja nie jestem w stanie wypuścić postu, który nie jest wg mnie idealny. :wink:

Chciałabym wrócić jeszcze do tematu rozumienia ze słuchu. Nie pamiętam, czy miałam takie kłopoty z językiem polskim w dzieciństwie, ale mam je z językiem angielskim, natomiast nie mam w ogóle z niemieckim. Chociaż niemiecki znam znacznie słabiej niż angielski, potrafię w lot rozpoznać słowo, potrafię rozdzielić zdanie na słowa, nawet jeśli nie znam znaczenia itd. A w angielskim wypowiedź często zlewa mi się w jeden zlepek dźwięków, a dopiero powtórzona nabiera sensu. Nie mam natomiast problemu z angielskim pisanym.

Zastanawiam się, czy nie ma z tym związku sam język. Słowa w angielskim są krótkie, często bardzo do siebie podobne. Poza tym sam język jest znacznie bardziej abstrakcyjny niż niemiecki lub polski, a słowa mają więcej znaczeń w zależności od kontekstu zdania. Anglicy porozumiewają się raczej hasłami, sami nie bardzo chyba zdając sobie sprawę, że te hasła składają się ze słów, które mają swoje własne znaczenia, nie zawsze pokrywające się ze znaczeniem całego hasła. Różnica jak między pismem obrazkowym a literowym.

Ciekawe, czy ktoś z was natrafił gdzieś na opis tego problemu u ludzi z ZA z innych krajów niż anglojęzyczne?
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez Pawel » So, 17 lut 2007, 14:09

Ygramul napisał(a):Ciekawe, czy ktoś z was natrafił gdzieś na opis tego problemu u ludzi z ZA z innych krajów niż anglojęzyczne?


Ja nie natrafiłem, ale mam podobne obserwacje. To znaczy, że chociaż angielski umiem (teoretycznie) o wiele lepiej niż niemiecki, to jednak dogadać się w obu językach umiem na zbliżonym poziomie.

Tylko nie wiem, czy to jest efekt abstrakcyjności języka. Bo mi najwięcej problemów sprawia mówienie po angielsku. To trzeba mieć chyba jakiś język specjalnie wygimnastykowany! A po niemiecku mogę mówić w miarę normalnie, nie kręcąc dziwnie szczęką.

Ale nie wiem, czy takie coś ma jakikolwiek związek z ZA.
Pawel
 
Posty: 60
Dołączył(a): Śr, 18 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez magic » Pn, 19 lut 2007, 08:54

złoty smok napisał(a):Magiku, nie wierzę, ze jesteś specjalistą od wnerwiania i obrazania !! Takim taktem jak Ty niewiele osób może się poszczycić, niezaleznie od tego czy duzo czasu poświecasz postom, czy nie. Jestes według mnie urodzonym mediatorem.

Dziękuję za komplementy, bardzo mnie ucieszyły, chociaż nie jestem pewien, czy na nie zasłużyłem. Nie mogę sobie uzmysłowić kiedy przeprowadziłem jakąkolwiek mediację, ani gdzie wykazałem się szczególnym taktem. :?: Postom poświęcam baaaardzo dużo czasu, więc cieszę się niepomiernie, że ten wysiłek nie idzie jednak całkiem na marne. Oczywiście w realu nie mogę zastanawiać się nad każdą odpowiedzią 3 godziny albo 2 dni, więc efekty są jakie są... Oto przykład:

W poprzednim akapicie właśniem napisał(a):Dziękuję za komplementy

W rzeczywistej rozmowie tego bym nie powiedział, może przyszłoby mi do głowy po paru godzinach, że należało podziękować. Terapeutka usiłuje nauczyć mnie reagować na komplementy (przerywa mi rozkazując "powiedz: dziękuję", jakbym był przedszkolakiem :)) Oczywiście problem jest nie tylko z komplementami.

Ygramul napisał(a):Zastanawiam się, czy nie ma z tym związku sam język. Słowa w angielskim są krótkie, często bardzo do siebie podobne. [...] Anglicy porozumiewają się raczej hasłami, sami nie bardzo chyba zdając sobie sprawę, że te hasła składają się ze słów, które mają swoje własne znaczenia, nie zawsze pokrywające się ze znaczeniem całego hasła. Różnica jak między pismem obrazkowym a literowym.

Ciekawa obserwacja!

Pawel napisał(a):[M]i najwięcej problemów sprawia mówienie po angielsku. To trzeba mieć chyba jakiś język specjalnie wygimnastykowany! A po niemiecku mogę mówić w miarę normalnie, nie kręcąc dziwnie szczęką.

Wymowa angielska jest w istocie wyjątkowo pokręcona i używa znacznie więcej samogłosek niż język polski. Dla odmiany wymowa niemiecka jest zbliżona do polskiej, dlatego znacznie łatwiej nam zrozumieć niemiecki, jak i mówić w tym języku (od strony fonetycznej). Jako ciekawostkę podam, że dla wiekszości Amerykanów język polski brzmi identycznie jak niemiecki, nie są w stanie odróżnić! W efekcie ja nagminnie jestem brany za Niemca. :x/:)
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez Ygramul » Pn, 19 lut 2007, 10:59

Mnie w Anglii brano już za Niemkę, Francuzkę, Szwedkę, Austriaczkę, Polkę, Rosjankę, Amerykankę, a nawet Angielkę (to ostatnie, to tylko obcokrajowcy, he he). :)

Ponieważ fascynują mnie dźwięki, pytałam różnych Anglików jak słyszą polski i większość twierdziła, że szeleścimy i śpiewamy. Tymczasem zawsze mi się wydawało, że polski nie jest śpiewnym językiem.
Anglicy, jeśli już wyjątkowo znają jakiś obcy język, to są to najczęściej podstawy francuskiego, więc nie potrafią odróżnić od siebie większości europejskich języków. Polski, niemiecki i rosyjski brzmią dla nich tak samo.
Natomiast indagowana przeze mnie Niemka umiała rozróżnić polski i rosyjski, ale twierdziła, że rosyjski jest twardszy. Trochę mnie to zszokowało, bo zawsze sądziłam, że jest na odwrót.

I jeszcze: Anglicy słodko mówią po polsku. Nie mają wyćwiczonego aparatu mowy do wydawania tych wszystkich spółgłosek, więc mówią jak małe dzieci, które dopiero uczą się mówić. :wink:
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez pwjb » Śr, 28 mar 2007, 13:45

a macie coś takiego że np. rozumiecie coś w obcym języku na 100% a nie umiecie tego powiedzieć po polsku ?, tutaj nie chodzi o konkretne słowa ale raczej o całe zdania i wypowiedzi ?
Avatar użytkownika
pwjb
 
Posty: 4387
Dołączył(a): Cz, 29 gru 2005, 00:00

Postprzez miurzówna » Śr, 28 mar 2007, 16:06

tak :) rozpływają się
miurzówna
 
Posty: 806
Dołączył(a): Pn, 11 wrz 2006, 23:00

Postprzez . » Śr, 28 mar 2007, 17:35

ehehehehe to sie wie że tak jest!!!!! :)
.
 

Postprzez issa » Cz, 29 mar 2007, 04:40

Sa sytuacje kiedy tylko uzycie zwrotu czy slowa angielskiego wydaje mi sie wlasciwe.
Angielski to bardzo dobry i prosty jezyk przyjazny glowie.
Czasem latwiej cos powiedziec po angielsku niz po polsku.
Tez sie spotkalam ze stwierdzeniem,ze szelescimy.
Avatar użytkownika
issa
 
Posty: 461
Dołączył(a): Śr, 20 wrz 2006, 23:00
Lokalizacja: ze stanow skupienia materii

Następna strona

Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 278 gości