magic napisał(a):A ja nigdy tak nie zrobiłem... Moja mama prosiła, błagała mnie abym dał się przytulić. Przez wiele lat odmawiałem, w końcu jako 26-latek przemogłem się i pozwoliłem jej. Wyglądało to tak, że mama obejmowała mnie, a ja stałem nieruchomo jak posąg.
Mysle, magic, ze to tez bylo dla niej b. wazne. Ten chlopiec, ktorego opisalam, teraz bardzo czesto przychodzi sam z siebie przytulic mame, mlodszego brata, tate. Tak, jakby stopniowo sie oswajal i w pewnym momencie doszedl do wniosku, ze "to moze byc przyjemne".
Nigdy jej nie przytuliłem. Szkoda.
Ale dales sie raz przytulic:)
rytr napisał(a):Jeżeli mówicie dorosłym: "Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachu" - nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: "Widziałem dom za sto tysięcy złotych". Wtedy krzykną: "Jaki to piękny dom!"
No dokladnie. Nic dodac nic ujac.
(Co prawda za 100 000 PLN to chyba obecnie da się kupić tylko jakąś starą rozwalającą się chałupę.)
Niekoniecznie. Zalezy gdzie. Ale willa z basenem to nie bedzie:)
rytr napisał(a):No właśnie, a jednak ludzie to robią. Musi im to walenie jakoś pomagać.
Bo pomaga. Wiem co moiwie, bo walilam. Pomaga na kilka sekund, pomaga w walce z poczuciem bezilnosci. POmaga psychicznie. Na bol nie pomaga.
rytr napisał(a):Dzięki za link. Kilkanaście lat temu z filmu "Son-Rise: A Miracle of Love" dowiedziałem się o istnieniu autyzmu. Szukałem tytułu tego filmu od dawna, dzięki linkowi do strony o Raunie wreszcie go znalazłem.
Pamiętam, że film był strasznie melodramatyczny (istny wyciskacz łez)
No, ja ten film tez ogladalam kilkanascie lat temu i tez pamietam, ze byl strasznie ckliwy.
NIe o akceptację wcale tam nie chodziło, tylko o uzdrowienie. No ale to tylko film.
Przeczytaj ksiazki. Jako operujacy angielskim masz wiecej do wyboru niz ja. Ja przeczytalam tylko 2 ksiazki Kauffmana, ktore sa przetlumaczone na polski. Kauffman sporo mowi o ideii Son - Rise.
Co do "uzdrowienia"... Z tego co Kauffman pisze Raun byl naprawde w fatalnym stanie jako dzieciak. Niestety, nie kazde dziecko ma tyle szczescia, ze w zasadzie bez terapii, bez niczego wyrasta na wzglednie radzacego sobie czlowieka. Wiekszosc dzieci z objawami powaznego autyzmu we wczesnym dziecinstwie zaczyna wpadaac w proces "wtornego uposledzenia". To sa rzeczy, ktore trudno odrobic, a czesto sie nie da. Gdy dziecko bedzie mialo 12 lat niektorych rzeczy juz nie dogoni.
Dlatego trzeba walczyc ile sie da o male dziecko z autyzmem. Nie z mysla o uzdrowieniu tylko z mysla o tym, ze jezeli sie mu nie pomoze to istnieje ogromne prawdopodobienstwo, ze bedzie czlowiekiem uposledzonym umyslowo. A to juz nie jest fajne w rzaden sposob.
Jest taka ciekawostka. 20 lat temu podawano, ze 80% osob z autyzmem jest uposledzonych umyslowo w stopniu lekkim i umiarkowanym. Obecnie w krajach, gdzie wprowadzono wczesna interwencje ten odsetek to 20 - 30%!!!! W Polsce nadal okolo 60 - 70 ( u nas wczesna interwencja raczkuje).
Oglądałem go razem z rodzicami. Komentarz mojej mamy: "O, ja też mam autystycznego syna!". Niestety nie poszła tym tropem, skończyło się na żartach.
No my wtedy obserwowalismy takie zachownaia u mojego mlodszego brata.
Przyznam się, że jednego Raunowi szczerze zazdrościłem. W filmie była scena, w której kręcił pokrywką od garnka, podrywał się i podskakiwał trzepocząc łapami. Jego rodzina przyglądała się temu z troską i przerażeniem. Gdy ja robiłem to samo, czekały mnie śmichy-chichy.
Wiesz, smiech w takich sytuacjach to odruch obronny. Ludzie smieja sie z rzeczy niezrozumialych, trudnych. Moze gdyby Twoi rodzice obejzeli ten film, gdy miales kilka lat (i nie byles jeszcze dobrze zapowiadajacym sie studentem) i NA PEWNO bali sie o Ciebie pomysleli by o autyzmie, zrozumieliby i probowali Ci pomoc. W Polsce 20 lat temu bylo na prawde malo osob ktore cokolwiek o autyzmie slyszaly. (A dzis bywa, ze sie na nich psy wiesza, ze niby zli terapeuci. A oni byli jak dzieci we mgle, probowali, walczyli i czesto bardzo dzieciom pomagali. A czasem nie i teraz po latach "obrywaja za to")