@Leśna: u mnie podpytywanie skończyło się tym, że mama się zdenerwowała, żeby mi na terapii nie wmawiali, że byłam jakimś dziwnym dzieckiem, więc raczej się od niej nic nie dowiem. Z tata nie mam kontaktu. Jestem teraz w trakcie 3 terapii, ale niestety ciągle mi mówią o mechanizmach obronnych, a o ZA niewiele wiedzą i powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że nie mam tam po co być.
W kwestii naśladownictwa - stosuję je od dziecka. Od 5 roku życia wiedziałam co mam mówić i komu, żeby dali mi spokój. Od zawsze miałam swoje zdanie, ale nie podobało się otoczeniu, więc szybko uczyłam się innych ludzi, wybierałam w każdym środowisku lubianą osobę lub osoby o charakterystycznych cechach i je imitowałam (sposób ubierania się, charakterystyczne gesty, mimika, śmiech etc.). Próbowałam tego z poczuciem humoru, ale to nie był dobry pomysł. Do niedawna psychologowie uważali, że to sposób radzenia sobie z byciem dorosłym dzieckiem alkoholików i nieprzystosowaniem, ale moim zdaniem chyba jednak nie. Mam 32 lata i tyle terapii za sobą, że już powinnam dawno się z sobą uporać. Teraz gdy mówię jak miałam zawsze, że się męczę w kontaktach, że jestem inna to nikt mi nie wierzy, albo uważają, że chcę być lepsza lub gorsza. Albo wmawiają mi mechanizmy obronne.
U mnie to jest tak, że mogę wiele rzeczy zrobić, przygotować, analizować (analiza zachowań, ludzi, mowy ciała to moja obsesja - chyba dlatego przetrwałam na studiach humanistycznych i miałam nawet 2-4 koleżanek), jednak nie radzę sobie totalnie, gdy trzeba skoordynować ludzi lub coś z nimi skoordynować np. musza się wszyscy wypowiedzieć, żeby przejść do kolejnej części - muszę pamiętać jakie to osoby i liczyć po kilka razy w głowie, czy wszystkie się wypowiedziały. Nie czuję się bezpiecznie i mam ochotę uciekać, gdy nie ma ustalonego schematu najlepiej czasowego, którego każdy musi się trzymać. Z tego powodu nie wyobrażam sobie, aby zarządzać ludźmi. Jestem liderem, ale nieformalnym i z tym mi dobrze.
Podsyłam linki:
https://www.youtube.com/watch?v=k_TIztg7GuI https://www.youtube.com/watch?v=Smp-m2_PZ3o @Mruczanka: Bloga Tanii nie czytałam, ale dotarłam i mam już zakolejkowany. Wczoraj zakupiłam książkę "Pretending to be normal" i jestem w trakcie czytania. Sensoryka to problem, który dopiero zauważyłam. Też myślałam, że wszyscy maja tak jak ja np. lądują na kolanach waląc pięściami w podłogę, gdy sąsiedzi używają wiertarki, czy jak idę do kina to uszy bolą z dźwięków, gdy mój narzeczony zgniata butelki plastikowe, albo gdy mnie głaszcze to mnie to łaskocze albo boli. A tu się okazuje, że inni potrafią wytrzymać i jeszcze się skupić.. Teraz on mnie za każdym razem uprzedza, że będzie używał wiertarki albo będzie zgniatał butelki, czy kichał (kicha bardzo głośno). Kupiłam książkę UJ o Integracji sensorycznej i czeka w kolejce. Zrecenzuję po przeczytaniu.
Póki co mam pomysł, aby przetłumaczyć tę książkę o kobiecie aspi, którą teraz czytam, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Czy wam też często mówią, że jesteście wyniosłe bo stosujecie ładne, terminologiczne słownictwo, nie umiecie mówić zupełnie prosto (czyli prościej dla NT) i posądzają o zastanawianie się nad każdym słowem, gdzie teoretycznie intencją ma być uzyskanie poczucia niższości u naszego rozmówcy? Jak powiedziałam, że tego nie rozumiem jak mam mówić prościej to mi nie uwierzyli.