Mnie to przypomina nieco maksymę "że nieużywany organ zanika". Tylko dlaczego w takim razie nie jest z tym tak jak np. jazdą na rowerze? NT wydają się mieć to we krwi, chyba że o czymś nie wiem.
Często mówicie o umiejętnościach społecznych jako coś co można się podobno bez problemów nauczyć - myślę że to prawda, ale tylko częściowo.
NT wydają się mieć to we krwi, chyba że o czymś nie wiem.
Moim zdaniem za dużo o tym myślisz. Najefektywniejsza nauka ma formę "cięcia". Dobre cięcie to szybkie cięcie. Podobnie jest w kontaktach międzyludzkich. Pijane osoby stają się odważniejsze. Dlaczego? Bo nie zastanawiają się nad tym co robią tylko po prostu to robią. Podobnie jest z nauką zachowań społecznych. Kiedy nabierzesz teorii jakich rzeczy nie wypada mówić, bo są niekulturalne i opanujesz nieadekwatne reakcje (bo na pałę to też nie ma co), ćwiczysz automatyczność czyli pewnego rodzaju bezmyślność w reagowaniu. Im więcej się zastanawiasz tym gorzej, bo wątpliwości zaczną się mnożyć.
Zwłaszcza, że musisz się zderzyć z czymś co jest dla wielu osób z ZA największym koszmarem.
Najlepsza metoda to zadać sobie pytanie, a potem odpowiedzieć na nie w ciągu 3-5 sekund bez rozważania wszystkich za i przeciw. Np. "Chcę zagadać?" i jeśli odpowiedź brzmi "tak" to nie zastanawiasz się nad konsekwencjami tylko idziesz i zagadujesz. Po fakcie tym bardziej nie należy o tym rozmyślać. Stało się to się stało. Można wyciągnąć wnioski co poprawić w przyszłości, ale absolutnie nie wolno się obwiniać ("źle zrobiłem, że się odezwałem").
W tym konkretnym przypadku kiedy pada pytanie "co tam" to najlepiej odpowiedzieć coś "nic tam, a tam?" albo "dobrze, a u ciebie?". To jest akurat pytanie, które w 70-80% przypadków jest stosowane czysto kurtuazyjnie. Większość ludzi nie obchodzą rozterki innych, po prostu chcą zacząć rozmowę. Po takim krótkim dialogu najlepiej przejść do spraw bieżących np. "fajna jest ta impreza", czy "słyszałeś ostatni album XY?".
kompowiec napisał(a):Jak jestem sam na sam i rozmyślam czy "dobrze wypadłem" w ciągu dnia przed ludźmi to może i tak. Gdy natomiast jestem już w grupie to czasami wręcz się zdarza że ciut za słabo się kontroluję - przynajmniej wg. mojego przyjaciela który mnie zna ponad 10 lat.
Miałem kilka epizodów tzw. asperger mode on w sytuacjach mi całkowicie nieznanych ale myślę że mam ADHD raczej.
Jak wyżej - rzadko się zastanawiam i ludzie często zwracają mi na to uwagę. Problemów z zagadaniem chyba nie mam - jeden z ostatnich przykładów to widziałem jakiegoś kolesia co chodzi w bandanie i z miejsca zapytałem skąd takie coś można wziąźć, okazałem autentyczne zainteresowanie bo sam nawet rzeczywiście tego szukałem. Dostałem informację a przy okazji nowego znajomego.
No gdy ten ów kolega co mi te pytanie zadawał, bez pardonu po prostu przechodziłem do ostatniego punktu z tego cytatu. Zawsze byłem bardzo bezpośredni w rozmowie, rzadko bawię się w jakiekolwiek eufenizmy, zdarzało się (głównie w gimnazjum) że wulgaryzuję wręcz, uwielbiam czarny humor.
Jeśli już się obwiniam to chyba tylko wtedy gdy zauważe jakąś niepochlebną reakcję po której panuje niezręczna cisza.
Po co więc zastanawiać się co odpowiedzieć na "co tam"?
Mnie łapał paraliż i stawałam się bardzo sztywna w kontakcie. Na ile znam kilka osób z ADHD to one zawsze wydawały mi się za bardzo podatne na wybuchy emocji. Bardzo szybki zapłon i długi czas uspokajania tego.
Czy z takiego rozmyślania płyną jakieś korzyści?
Obwiniać się nigdy nie należy, bo to nic nie zmienia, a tylko pogarsza.
kompowiec napisał(a):W tym wypadku to ja zainicjowałem kontkat. Problem pytania ww. nie istniał. Oraz, tak jak podkreśliłem, byłem też żywo tym zainteresowany. Gdy się pytam o coś nijako to... nijak wychodzi ;]
Nie wyskakuję tak jak kiedyś z rękawa mnóstem możliwych odpowiedzi (albo raczej - bablał bez sensu co ślina mi na język przyniesie, co czasami powodowało jednak dezapropadę). Nie zawsze rozmówcę na dany temat zainteresować zwłaszcza że w tym liceum połowę rzeczy które mówię klasa nie rozumie ni w ząb a nawet kilku nauczycieli z hujmanistycznych przedmiotów. No tragedia niby wydawali się "inteligetnymi" ludźmi a tak naprawdę mentalnosć bananowców. Niby się ze swoim przyjacielem jakoś rozumiemy no ale sielankowo to też nie jest - to już niestety defekt teorii umysłu.
dlatego m.in. pewnie wiele osób się mnie bało, pomimo że nigdy nie byłem agresywny.
Rzadko się generalnie to zdarza ale czasami skutkuje i zmieniam swoje zachowanie - jeśli oczywiście zauważę że jakiś błąd zrobiłem.
Późno już było (mam czas "urzędowania" do 20:00) i zapomniałem dodać że to się zdarzało wcześniej. Teraz zamiast tego próbuję wyciągać wnioski jak wyżej.
Czy bało? Nie wiem. Dla mnie kontakt z osobami z ADHD jawi się niekiedy jako niepożądany nie ze strachu, a z powodu tego, że pochłania więcej energii.
Jednak jeśli to Ty zadawałeś pytanie "co tam" to nie należy się spodziewać jakiejś rozbudowanej odpowiedzi.
wikipedia napisał(a):Wiele mitów wzrosło wokół taksonomii, prawdopodobnie z powodu ludzi, którzy informacje o niej czerpali z drugiej ręki. Sam Bloom wypowiedział się o podręczniku w ten sposób: jedna z najczęściej cytowanych, ale najrzadziej czytanych książek w amerykańskiej edukacji.
yaromir napisał(a):Najczęściej cytowanych, ale najrzadziej czytanych... To jak ktoś mogł czesto cytować fragmenty książek, nie czytając ich. Napewno błąd w tłumaczeniu tego tekstu, sprawił jego bezsens
kompowiec napisał(a):ostatnio znalazłem kanał na youtube o nazwie radio samiec - koleś który od ponad 10 lat tworzy content o psychice kobiet tldr; kobieta wytwarza podniecenie wyłącznie wtedy kiedy widzi tzw. silnego (albo przynajmniej pozoruje takiego) mężczyzne który nad nią dominuje (w przeciwnym wypadku traci zainteresowanie) a idealnym profilem psychologicznym mężczyzny miałby być psychopata. Fakt, dość radykalne.
moim zdaniem duużo rzeczy jest wyjęte rodem z redpill choć nie powiem niektóre rzeczy były ciekawe i które sam też wcześniej zauważałem jak np. wspominałem na tym forum o emocjach jako przyczyny wywoływania dram. Ale jedną szczególną uwagę zwróciła się jedna rzecz: koleś mówi że osoby które kupują jego książkę tj. kobietopedię słyszy raz za razem jak partnerki czytelników zwyczajnie cenzurują swom partnertom tego człowieka, niszczą jego książki, zabraniają dostępu, karają brakiem seksu itd. i nie wie dlaczego tak się dzieje, przebąkiwał tylko że jak dobrze poznaje się zasady tej gry to tracą zainteresowanie.
I tu następuje sakramentalne wręcz pytanie: PO CH*J. Po co uczyć się zachowań społecznych skoro nawet jeśli w końcu je rozpracujemy z dokładnością do czwartej liczby po przecinku będą dla nas, autyków praktycznie bezużyteczną wiedzą? Nie jesteśmy psychopatami by się dobrze z tym ukrywać, po nas podobno wszystko widać więc co nam jeszcze pozostało? Dla mnie odpowiedź jest jedna: mieć wy*ebongo. Mówię to szczególnie do takich osób jak nowiudka i innych którzy jeszcze jakimś cudem nie zaprzestali walki o to by być z normalnymi ludźmi. Ja się poddaję.
I zapewne jego historia zaczyna się od "dziewczyna mnie rzuciła" albo "kiedyś nie miałem powodzenia u kobiet"...
Kobiety są różne i owszem są takie proste, które obchodzi tylko gdzie zrobić paznokcie czy fryzurę oraz, żeby facet był majętny, więc będą jechać na takich schematach. Ich siła tkwi w prymitywnych cechach, więc bodźcem, który na nie działa to lustrzane prymitywne cechy u płci przeciwnej. Są kobiety, które nie mają takich mechanizmów (zwłaszcza tutaj pewnie będzie ich sporo, bo aspi nie naśladują kodu społecznego). Ale takie generalizowanie to zazwyczaj gadanie jakiegoś człowieka, któremu się za bardzo nie powiodło na tym polu.
W 75% przypadków powództwo wnosiła kobieta. 70% rozwodów nie kończy się orzekaniem o winie. Jeżeli jest inaczej, to wina najczęściej jest po stronie mężczyzny. Prawie trzy razy częściej rozwodzą się mieszkańcy miast niż osoby mieszkające na wsi[3].
Pytanie na ile trafnie się je rozpracuje. Zachowania społeczne i to co leży u ich podłoża to niestety często są rzeczy, o których mówienie jest dość "niepolityczne", bo ludzie chcą uchodzić za prawdziwych. W szkole, w mediach i wszędzie wciskają kit, że trzeba mówić co się myśli, być sobą itd. a to jest kompletne przeciwieństwo zachowań społecznych, które są jak mówienie "dzień dobry". Przypadków kiedy rzeczywiście chcesz się przywitać jest bardzo mało, ale wiesz, że powinieneś jeśli masz być dobrze postrzegany np. w środowisku pracy czy przez sąsiadów czyli ludzi, których możesz równie dobrze nienawidzić, ale z którymi musisz żyć.
Łatwo mieć wy*ebongo o ile jesteś absolutnym pustelnikiem (chociaż i tak jest ciężko, bo trzeba chodzić do jakiejś pracy, szkoły itd.), ale wiele osób tutaj pisze jednak, że chcą mieć jakieś kontakty z innymi i odosobnienie jest dla nich bolesne. Niestety trudno jest mieć chociażby znajomych bez opanowania mechanizmów jakimi rządzi się społeczeństwo.
Ale i tak niech każdy robi sobie co uważa. Od kiedy wiadomo, że to co mi utrudniało życie to ZA i dobre dusze podjęły się wysiłku wytłumaczenia mi na czym polegają niepisane zasady uczestniczenia w społeczeństwie jakość życia uległa znaczącej poprawie i mam w sumie wszystko co kiedyś było dla mnie nieosiągalne. Nawet jeśli okazuje się, że nie jest takie fajne jak myślałam, że będzie to mimo wszystko sama świadomość, że mogę bez problemu to mieć jest budująca imho.
bou napisał(a):" lustrzane prymitywne cechy u płci przeciwnej"
czyli fura, skóra i komóra?
A to już nieprawda. Ten koleś o którym mówie to Marek Kotoński w swoich audycjach zawarł praktyczne całą historię swojego życia i generalnie zrobił wszystko z kobietami z wyjątkiem małżeństwa bo jak uważa, jest to skrajnie niekorzystna umowa cywilno-prawna z czym nietrudno się zgodzić patrząc na to jak działa prawo - dzieci w przytłaczającej ilości przypadków są pod opieką kobiet w przypadku rozwodu, bez większego trudu pozbawia majątku jeśli nie ma intercyzy i co najgorsze, reverse rape oraz ogólnie brak karania za fałszywe zeznania np. kiedy kobieta sama się pobije i zgłosi na policję - bez nagrania nie można się z tego wybronić. Naprawdę, jak to jest możliwe że nie karają za fałszywe zeznania? Czyżby tak ma wyglądać polityka uprzywilejowania o której mówią feministki?
Szkoda że dopuściłaś się generalizacji generalizowania. Fakty jakie wymieniłem powyżej i tak doprowadziły Cię do projekcji danej osoby jako ogólnego przegrywa, pomimo tego że to nie prawda (co jest łatwe do sprawdzenia). Super. Nie mówię że tak jest zawsze (choć marek uważa inaczej) ale coś jednak musi tłumaczyć takie zachowanie:
A już z bardziej debilnych moim zdaniem zachowań to jedno z których opisywał ex-con, gdzie ktoś w trakcie trwania związku szuka innego zanim się poprzednie zakończy.
co masz na myśli mówiąc niepolityczne? Jeśli ktoś otwarcie mówi, bada jaka jest ludzka natura to przecież nie będzie nic bardziej od niej prawdziwego, nie?
Nie mam HFA żeby mnie też nie bolało ale skoro wiem i rozumiem że nigdy nie osiągnę żadnych satysfakcjonujących działań na tym polu to po co mam się męczyć? Inwestycja w siebie jest moim zdaniem korzystniejszym dealem.
Mnie niestety nikt nie tłumaczy bo "nie mam pięciu lat", nawet pomimo faktu że tego też nie robili kiedy byłem w tym wieku
To co opisałeś to jest patrzenie na kobiety wg. określonego schematu i już z góry pachnie po prostu jakimś "kobieta mnie skrzywdziła".
Po drugie) Opieram to na przeczytaniu wielu opisów coachów uwodzenia (takich jak np. Adept), którzy piszą w ten sam sposób i oczywiście oni opisują jak to z kobietami robią "wszystko" tylko znowu to są ludzie opierający się na prymitywnych przekonaniach, więc tam nie dąży się do zrozumienia. To są mężczyźni i kobiety utwierdzeni w przekonaniu, że "druga płeć jest z kosmosu", więc nawzajem na siebie leją. Niestety jest to efekt szkodliwych warunków w jakich wychowują się ludzie i właśnie z tym walczą feministki.
No i z jednej strony można pytać się po co się męczyć, ale druga rzecz jaką obserwuję (i o której pisał m.in. Fromm) jak tego nie masz to męczysz się bardziej.
Po trzecie) Oczywiście każde zachowanie ma swoje wytłumaczenie, ale wystarczy przeczytać opis "Kobietopedii" i jego związki ze stroną "Samcze Runo" żeby wiedzieć, że to ciężki rak. Fronda też ma swoje wytłumaczenie na wszystko.
tzn.?
kompowiec napisał(a):Uważam jednak że ten pogląd na małżeństwo nie jest nieuzasadniony - taka możliwość niszczenia komuś życia opisana powyżej nie tylko istnieje ale ma się dzisiaj nawet całkiem dobrze. Nie wiem czy jakaś go skrzywdziła nie znam wszystkich jego audycji, bo je przejrzał raczej pobieżnie. W Polsce i tak jest u nas z tym dość lajtowo, w Francji testy DNA są zakazane, w UK zwykłe bycie z kimś dłużej niż 6 miesięcy prawo traktuje jako małżeństwo.
No to muszę Cię zawieść, ten koleś mówi zdecydowanie coś odwrotnego - widzi schematy postępowania, przeanalizował temat, nie jest typowym coacherem (na takich jestem zdecydowanie uczulony), koleś nie zarabia milionów, wręcz dokłada do niektórych części (jak np. youtube bo nie zarabia z reklam i je wyłącza) Zainteresował mnie głównie dlatego że sporo rzeczy które opisywał dot. często rzeczy które przydarzyły się ex-con i pare które sam zauważyłem (np. audycja o matrix przypomina mi fragment z polskiej wiki). Nie każdy kto się zajmuje rozwojem osobistym jest coacherem, dobrym przykładem jest mirosław zelent.
Nie mam pojęcia z czym walczą feministki, jedyne co mi przychodzi do głowy to zwiększanie różnic w polityce uprzywilejowania.
Już sporo przykrości, przemocy się najadłem i ich kilka wiecej nie zrobi mi różnicy.
Fakt, bardzo śmierdzi mizoginią i paroma innymi rzeczami.
Bapsi napisał(a):
Przekaz zachowania dziewczyny z opowiadania ex-cona jest taki: "moj zwiazek to nie jest ten wlasciwy i wolalabym cos innego, ty jestes interesujaca opcja, ale jesli sie nie zgodzisz to nie chce tracic ukladu, ktory jest dla mnie wygodny". Od tej pory musiala nikogo nie spotkac wiec dalej trzyma tego wrobla w garsci. Skoro jest atrakcyjna to nie miala problemu z wyrazeniem intencji wprost: jest przyzwyczajona, ze facet poleci i zareaguje tak jak kolega ex cona.
Ex-con zachowal sie dobrze i uchronil sie od ciezkiej awantury. Takie sprawy najlepiej rozwiazywac twarda reka. Moglby niby postawic ultimatum albo on albo ja ale ryzyko ze ona by sie rozmyslila i wrocila z placzem do tamtego jet duze
ex-con napisał(a):Czuję się wywołany do tablicy
Pragmatyzm u mnie zwyciężył. Gwarancja seksu na jakiś czas nie przemawiała do mnie w perspektywie osoby, która z taką łatwością rzucała wszystko. Jeśli u podstaw związku byłoby "wrogie przejęcie", to z dużą dozą prawdopodobieństwa spotkałoby mnie to samo za jakiś czas.
A jeśli chodzi o resztę dyskusji... Trafiałem w życiu na różne dziewczyny, zazwyczaj na te złe. Tylko że zanim wszystko wyszło na światło dzienne, trochę czasu upływało. Co nie znaczy, że wszystkie są złe. Zauważyłem pewną prawidłowość - każda, absolutnie każda, miała problemy ze swoim ojcem, nigdy to nie był zdrowy układ. Począwszy od tyrana, który swoją córkę ustawiał do pionu przemocą werbalną i fizyczną, przez totalną oziębłość emocjonalną, na molestowaniu skończywszy. I żadna nie miała brata ani mężczyzny w rodzinie, który byłby dla niej dobrym przykładem, czy nawet miał z nią jakąś więź. I takie kobiety nie potrafią później zbudować normalnego związku, tylko trzymają dystans, w porywach do szukania przygód na zewnątrz. Może gdybym takie trzymał krótko za mordę, powrzeszczał czasem, albo i przywalił, to by to jakoś hulało... Ale ja tak nie potrafię. Cenię wolność i wolny wybór, a przede wszystkim dotrzymywanie umów. Pozostało mi sporo wspomnień, z których mogę się teraz pośmiać. I opisać w blogu.
Patrzę na inne związki, w których jest dużo czułości, bliskości emocjonalnej i zastanawiam się, jakby potoczyło się moje życie, gdybym sam w czymś takim się znalazł. To, co mam teraz, jest najbliższe temu obrazowi... A przynajmniej pozbawione fałszu, obłudy i okłamywania się co do uczuć. Nie ma tej mrocznej strony, chociaż o tej jasnej też nie do końca mogę mówić.
Nie uważam, że kobiety jako płeć są złe. Ale nie spotkałem w życiu żadnej, która byłaby bezinteresowna wobec mnie. Co nie znaczy, że takich nie ma.
ex-con napisał(a):Ludzie z poważnymi zaburzeniami psychicznymi szukają ideału. Niemal zawsze ten ideał jest po prostu niemożliwy do osiągnięcia, bo składa się ze sprzeczności i odpowiada wszystkim wymaganiom i oczekiwaniom - a tych po prostu nie można spełnić, nie poznając chociaż trochę tej drugiej osoby.
Pewnie gdybym uległ pokusie gonitwy za doskonałością, to nadal bym szukał, nie godząc się na kompromisy. I był samotny. A tak? Przynajmniej spróbowałem z osobami, które mieściły się w widełkach - czyli podobały mi się z wyglądu i można było o czymś pogadać. Tego ostatniego zazwyczaj dość szybko brakowało...
Teraz? Pierwszy raz w życiu jestem w związku, w którym mam komfort psychiczny.
Mnie odrzuca to samcze runo i generalnie jestem przewrazliwiona na takie publikacje, bo sa nieprawiedliwie krzywdzace dla kobiet, ktore takie nie sa. To przykre kiedy np. mam do czynienia pozniej z facetem, ktory nie traktuje mnie jak czlowieka tylko podrzedna maszyne chcaca go wykorzystac finansowo i potrzebujaca silnej, dominujacej reki. Stad alergia na "samcze runa". Kobiety sie roznia i nie da sie wrzucic wszystkich do jednego worka.
Feminizm to przede wszystkim walka z krzywdzacymi stereotypami i schematami, ktore uposledzaja nasze spoleczenstwo. Takie jak np. kultura gwaltu czy stereotypy plciowe prowadzace do nierownych szans itd.
Oczywiscie dziala to w dwie strony, bo w patriarchacie nie zylo tylko pol spoleczenstwa. Kobiety wciaz potrzebuja nauki niezaleznosci, kregoslupa moralnego (epoka polowania na mieso musi dobiec konca) i tego wszystkiego co porzucily, bo bylo wrecz niepozadane. Edukacja musi byc rownomiernie dwustronna.
To nie jest debilizm tylko zimny pragmatyzm pod plaszczykiem dobrych intencji. Zwiazki w wiekszosci wcale nie sa dobrane dlatego, ze ludzie sie tak kochaja tylko dlz wygody (bo to wygodne miec z kim wyjechac, wyjsc i seks uprawiac) + presji spolecznej. Oczywiscie ludzie chca wierzyc, ze ich sklejony na sile związek to ten z bajki wiec wciskaja w siebie kit, ze uczucia sa prawdziwe. Poza tym nie chca wyjsc na ludzi pustych.
Patrzę na inne związki, w których jest dużo czułości, bliskości emocjonalnej i zastanawiam się, jakby potoczyło się moje życie, gdybym sam w czymś takim się znalazł. To, co mam teraz, jest najbliższe temu obrazowi... A przynajmniej pozbawione fałszu, obłudy i okłamywania się co do uczuć. Nie ma tej mrocznej strony, chociaż o tej jasnej też nie do końca mogę mówić.
Nie uważam, że kobiety jako płeć są złe. Ale nie spotkałem w życiu żadnej, która byłaby bezinteresowna wobec mnie. Co nie znaczy, że takich nie ma.
Jesteś mądry ex-con i tak trzymaj. W sensie... Łatwo poczuć tę presję i zacząć się uginać.
A co do "trzymania za mordę"... Nawet nie chodzi o to czy się potrafi, ale po co Ci taki związek? To jest jakaś chora anomalia i może w wieku 20 czy nawet 30 lat to się wydaje takie fajne, bo są lasery czy wybuchy, ale jak masz potem budować z taką osobą dom? Spać z kimś kogo pierzesz po mordzie? Mieć dzieci z kimś kogo trzymasz krótko? Okropność!
Ludzie z poważnymi zaburzeniami psychicznymi szukają ideału. Niemal zawsze ten ideał jest po prostu niemożliwy do osiągnięcia, bo składa się ze sprzeczności i odpowiada wszystkim wymaganiom i oczekiwaniom - a tych po prostu nie można spełnić, nie poznając chociaż trochę tej drugiej osoby.
Dlatego raczej nie uwierze w obiektywnosc tej pisaniny. Samcze Runo nie reklamowaloby czegos co stoi w sprzecznosci z jego chorymi pogladami.
Bapsi napisał(a):Doskonałość nie musi oznaczać jakiegoś jednego modelu. Każdy ma inny. Poza tym ideał też nie oznacza, że ktoś nie ma wad, ale ma takie, które można zaakceptować. Np. zdzierżysz jak ktoś rozrzuca skarpetki po domu (choć tego nie lubisz), ale ABSOLUTNIE nie zniesiesz jak ktoś nie da ci chociaż chwili dla siebie.
Bapsi napisał(a):
Co rozumiesz przez komfort psychiczny?
Dlatego uważam że nie istnieje takie pojęcie jak altruizm.
kompowiec napisał(a):... i zastępują nowymi upośledzeniami? Reverse rape jest jednym z nich, do dzięki temu m.in. powstały dramy w gałęziach gospodarki w których dotychczas się nie pojawiały w stopniu masowym jak np. działy IT, wielu programistów miało potem z tego problemy, nieuzasadnione dodam.
Obawiam się że to nie nastąpi raczej za naszego życia. Niestety.
Co ciekawe o tym mówił m.in. ten koleś co do którego podchodzisz z rezerwą (uzasadnioną rzecz jasna). Praktycznie ten sam sens - nazywał to "trzymaniem się jednej gałęzi zanim się złapie za drugą". Te zdanie IMO oddaje cały sens tego zjawiska.
Nie od dziś wiadomo że takie "czułe" związki są też robione pod publiczkę. Idealnym dowodem tego jest to że nikt nie traktuje tego jako sprawy prywatnej, wręcz przeciwnie.
Jedyny powszechny altruizm wśród ludzi to oczywiście altruizm rodzicielski.
Poza tym są sytuacje, kiedy pomaga się komuś i wcale nie odczuwa satysfakcji, ot zrobiłam coś, bo uważam, że tak należało - nie sprawia mi to satysfakcji, nie jestem z siebie dumna, nic nie zyskałam.
Żadna skrajność nie jest dobra. O tym reverse rape nie słyszałam. Ale jako "wojująca" feministka zawsze staram się propagować mądry feminizm czyli taki, który musi czasem powiedzieć "STOP" kiedy żądanie należnych praw przejdzie w roszczeniowość (np. pomysł dwóch dni wolnego na okres w miesiącu).
Stąd też wiem, że jest sporo kobiet, które mają naprawdę sensowne spojrzenie na całą sprawę. Bardzo podoba mi się jak do problemu podchodzi się w Skandynawii. Uważam, że byłoby dobrze gdyby Ministerstwo Edukacji położyło nacisk na kontrolę koedukacji od przedszkola po koniec liceum. Jeśli będziemy uczyć od małego szacunku i dobrego zachowania w stosunku do każdego niezależnie od płci, poczucia, że wszyscy jesteśmy wspólnotą bez segregowania jak to ma miejsce obecnie to są większe szanse, że będziemy szybciej dążyć do zdrowego podejścia w kwestii równości bez rozszczeniowych postaw niektórych feministek i chamskich odpowiedzi mężczyzn, że "wszyscy cierpio".
Tylko, że patrząc na jego "dorobek artystyczny" on by podciągnął to zachowanie zapewne tylko do kobiet, a mężczyźni zachowują się dokładnie tak samo.
Ale to niech każdy pilnuje swojego związku i organizuje go tak jak chce. Jak chcą robić pod publiczkę to niech robią.
Oczywiście, że prawda - bo tak zdefiniowany jest altruizm. Jest to zachowanie, w wyniku którego wiesz, że summa summarum stracisz, po to by zyskał ktoś inny. Więc jeżeli masz sytuację - "dam żebrakowi piątaka, bo satysfakcja z dania komuś jałmużny przewyższy stratę finansową" - to sorry. To żaden altruizm. Altruizm jest wtedy i tylko wtedy gdy wiesz, że finalnie będziesz na minusie, a i tak z jakichś przyczyn to robisz (a już przyczyny mogą być różne, zaczynając od instynktu rodzicielskiego, a kończąc na przejściu prania mózgu).
chcesz powiedzieć że poczucie przyjemności nie jest jedną z przyczyn dla któremu komuś dajemy tenże jałmużnę?
Czyli pojęcie zawężamy do jeszcze mniejszych widełek.
Choć i to nie jest regułą, od czasu do czasu słyszy się że matki wyrzucają świeżo wyplute dzidzie do kibli, śmietników, lub wiadra
Czyli pojęcie zawężamy do jeszcze mniejszych widełek. Wkrótce się okaże że znikną jak bańka mydlana
kompowiec napisał(a):Niestety jest jeden problem: polityka uprzywilejowania. To jest moim zdaniem główna przyczyna.
Altruizm rodzicielski jest regułą, a to co robisz, to się nazywa cherry picking i jest błędem merytorycznym polegającym na podważaniu twierdzenia, za pomocą jednostkowych i raczej ekstremalnych przykładów.
Daliśmy materialną jałmużnę, aby podjąć próbę bardziej precyzyjnej pomocy i widzimy, że ta osoba naszą jałmużnę w postaci żywności wyrzuciła - co można poczuć?
pełna natura altruizmu może objawić się wyłącznie gdy akt takiej pomocy okazuje się nieskuteczny
egoistyczna pomoc kończy się tam, gdzie korzyści dla pomagającego stają się mniejsze niż koszty pomocy
Mylisz dwie sprawy. Liczbę kategorii "powszechnych zachowań altruistycznych" (która jest dosyć ograniczona) z liczbą samych zachowań altruistycznych. Nie wiem czy tak jest na pewno, ale dla naszego gatunku podejrzewam, że jedyne kategorie "powszechnych zachowań altruistycznych" to altruizm rodzicielski i altruizm wobec członków własnej rodziny (relacje inne niż rodzic-dziecko) - ale fakt, że te kategorie są dwie nie znaczy, że altruizm to "jakaś bańka która zniknie" - ponieważ dopóki matki rodzą dzieci i istnieje pojęcie rodziny, to istnieją też związane z tym zachowania altruistyczne - a to oznacza, że one będą istnieć jeszcze bardzo długo - bo o ile wiem, eksperyment, z "bez-rodzinowymi" kibucami okazał się klapą. Nie wspominając o tym, że ludzki umysł jest podatny na oszustwa i może zacząć obejmować w ramy rodziny osoby, z którymi genetycznie nie ma nic wspólnego - psychologicznie rzecz ujmując więzy między osobami na froncie są równie ścisłe jak w najbliższej rodzinie - i równie powszechne są akty altruizmu wobec towarzyszy broni - oraz w innych społecznościach, które nawiązują relacje permanentnego zagrożenia (chociażby w plemię zbieracko-łowieckich, mieszkańcy zagrożonej powodzią wioski itd.).
kompowiec stwierdzi, że "ludzie kierują się prawem wzajemności" - chociaż z punktu mikropoziomu to ludzie niczym się nie kierują się, bo naprawdę kierują geny.
A ja twierdzę, że "ludzie zdolni są do aktów czystego altruizmu" - chociaż z punktu widzenia tego mikropoziomu to ten czysty altruizm jest emergentną pochodną egoizmu genów.
Powrót do Forum otwarte dla każdego
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 227 gości