mulazula napisał(a):Bapsi a ty mieszkasz sama czy z rodzicami?
Jesli to drugie to jaki maja stosunek do twoich rzeczy?
U mnie to niestety taka wojna ze nawet czuje nienawisc. A poza tym jeszcze ojciec mi zagrozil ze nikt mnie w tym swiecie nie zrozumie i skazana jestem na odrzucenie. Byla tak ostra klotnia ze normalnie nie umiem zrozumiec tego ze jak to jest ze ktos niby nas "rozumie" a tak naprawde drwi z tego wszystkiego. Mam dosyc zycia
Z dzieciństwa coś takiego pamiętam na przykład w odniesieniu do reklamówek foliowych. Wyobrażałem sobie, że mają oczy i przeżywają męczarnie, jak są np. rozrywane. Na podobieństwo - koleżance było straszliwie smutno, jak dowiedziała się, że buty mają zostać wyrzucone. Zabrała je ze śmietnika i pocieszała, głaskała etc.mulazula napisał(a):np w nieuzywanych wyrzucanych zabawkach dostrzegalam jakby osoby dusze ktore beda czuly meczarnie
Mi jest straszliwie przykro jak mi coś nie smakuje. No bo ktoś się napracował a akurat mu nie wyszło albo mi to nie smakuje. Także dotyczy to zakupionych wiktuałów. W Lidlu można kupić mieszankę z jakimiś ciastkami itp rzeczami i ojciec to dwa razy kupił i mi było przykro, że taka niedobra (nikomu w domu nie smakowała, ale tylko mi było z tego powodu przykro).mulazula napisał(a):to ze tyle ktos sie napracowal by to zrobic a zostanie to wyrzucone bo "sie nie uzywa".
zaba4ever napisał(a):Moja córka Tosia (7 lat, ZA) też nie potrafi niczego wyrzucić. Nawet jak tnie papier, to te skrawki są dla niej skarbem, z którym trudno się rozstać. Czasem da się namówić i sama wyrzuci, czasem grzebie w koszu i sprawdza, czy podstępem czegoś nie wyrzuciłam. Jakiś czas temu kolekcjonowała papierki po cukierkach Dzięki, że jesteście! Będę się jeszcze bardziej starać i pamiętać, jakie to dla niej ważne...
Amelia napisał(a):zaba4ever napisał(a):Moja córka Tosia (7 lat, ZA) też nie potrafi niczego wyrzucić. Nawet jak tnie papier, to te skrawki są dla niej skarbem, z którym trudno się rozstać. Czasem da się namówić i sama wyrzuci, czasem grzebie w koszu i sprawdza, czy podstępem czegoś nie wyrzuciłam. Jakiś czas temu kolekcjonowała papierki po cukierkach Dzięki, że jesteście! Będę się jeszcze bardziej starać i pamiętać, jakie to dla niej ważne...
Tzn chcesz jej pomagać w pogłębianiu tego nawyku czy odwrotnie?
marekv7 napisał(a):Ja też mam podobnie, najbardziej dotyczy to starych telefonów komórkowych - trzymam wszystkie w pudełkach w pokoju.
neg napisał(a):Zbierałem kiedyś zepsute długopisy i sprężynki wszelakiej maści. Plan był by je później jakoś wykorzystać; chciałem porobić sobie z nich miniaturowe kusze i pistolety.
Również zdarzyło się, że przez pewien czas chomikowałem papierki po słodyczach. Zachowały mi się one do dzisiaj.
Bapsi napisał(a):mulazula napisał(a):Bapsi a ty mieszkasz sama czy z rodzicami?
Obecnie mieszkam sama w Paryżu.Jesli to drugie to jaki maja stosunek do twoich rzeczy?
Boję się, że matka zrobi mi porządek w szafach. Wolę zrobić to sama. Nawet jeśli mam się czegoś pozbyć to mam fobię na punkcie grzebania w moich rzeczach zwłaszcza, że w jednej szafce trzymam pliki tajne przez poufne, a w innej moje pamiątki (listy miłosne, bilety z koncertów, opaski itd.), które mama mogłaby potraktować okrutnie. Już wywaliła mi parę rzeczy, co bolało mocno.
Przeszkadza mi marnotrawienie jedzenia. Teraz jak siedzę w Paryżu i rodzina kupiła mi jakieś dania instant to muszę je zjeść, żeby nie musieć ich zabrać przy przeprowadzce do wlaściwego mieszkania. Moi rodzice mają podejście "najwyżej zostaw", a dla mnie to jest za trudne, bo co jeśli się zmarnuje. Więc będę wciskać w siebie kluski instant przez następne 4 dni.
Ojciec akurat trochę inaczej, bo też ma aspergera, więc kolekcjonuje rzeczy. Z dzieciństwa ma zamknięte zbiory breloczków, samochodzików i znaczków pocztowych. Zbiory otwarte to militaria, hełmy strażackie, odznaki wojskowe i pieniądze. Jego rzeczy są święte i jeśli ktoś ich nie podchodzi z nabożną delikatnością to się drze. Jednocześnie nie dba o rzeczy innych i np. potrafi zrzucić mi tableta z kanapy (tak po chamsku strzepnąć ręką), bo chce akurat usiąść jak gdzieś na chwilę wyszłam.U mnie to niestety taka wojna ze nawet czuje nienawisc. A poza tym jeszcze ojciec mi zagrozil ze nikt mnie w tym swiecie nie zrozumie i skazana jestem na odrzucenie. Byla tak ostra klotnia ze normalnie nie umiem zrozumiec tego ze jak to jest ze ktos niby nas "rozumie" a tak naprawde drwi z tego wszystkiego. Mam dosyc zycia
To brzmi podobnie jak mój ojciec. To jest trudne, ale najważniejsze to to po prostu olać. Ciężko raczej moim zdaniem liczyć, że będzie jedna osoba, która zrozumie nasze problemy. Sama radzę sobie w ten sposób, że mam po prostu różne środowiska i każde "rozumie" jakby coś innego z problemów czy doświadczeń. A najlepiej po prostu się wyprowadzić, choć rozumiem, że nie zawsze jest to łatwe.
bou napisał(a):ja mam mnostwo kartek papieru zuzytych tylko z jednej strony wiec mysle ze na drugiej stronie mozna pisac wiec ich nie wyrzucam i mam ich od cholery
mulazula napisał(a):Od dziecinstwa zawsze mialam problem polegajacy na tym ze ilekroc gdy tfu starzy wyrzucali mi po prostu cos z mojego pokoju popadalam w niesamowita histerie i placz a np w nieuzywanych wyrzucanych zabawkach dostrzegalam jakby osoby dusze ktore beda czuly meczarnie albo to ze tyle ktos sie napracowal by to zrobic a zostanie to wyrzucone bo "sie nie uzywa". Mnie to zawsze wkurzalo niesamowicie i nie rozumiem do dzisiaj takiego podejscia do zycia i go nienawidze. Ale jaki jest obecny problem: mam problemy z takim czyms jak sprzatanie. To jest dla mnie najgorsza na ziemi katorga przenoszenie rzeczy tylko po to aby odkurzyc lub zmyc jakis okruch czy maly kurz. Wole kiedy cos stoi caly czas w tym samym miejscu i wtedy czuje taka ostoje bezpieczenstwa i pewnosci ze nawet jak wokol mnie i na ziemi sa zmiany to u mnie przynajmniej jest caly czas jak mialo byc i jest ok i czuje w tym nawet pewnosc wlasnej egzystencji. Do dzisiaj jak ktos mi cos wyrzuca zaczynam odczuwac niepokoj wewnetrzny i nastepnie gleboki smutek wraz ze zloscia. Wtedy utwierdzam sie w przekonaniu ze skoro zyje tylko po to aby i w moim domu nie bylo zbytnio pewnie i bezpiecznie to po co mi w sumie zyc jak i tak moze sie wszystko stracic. Wiem ze to nie jest normalne ale odczuwam to na tyle silnie ze na sama mysl o jakiejs przeprowadzce czy cos sie wzdrygam. A moze sie cos zgubi. I wogole. Mial lub ma ktos z was podobny problem??
Powrót do Forum otwarte dla każdego
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 221 gości