Damazy napisał(a):Przecież wszędzie jest tak, że się jedzie po takim zamiataczu podług. I to może być tak, że jest to zajęcie-przykrywka dla zupełnie innej roli: pomyśli sobie taki pracodawca - po co mam wyładowywać nerwy na żonie i dzieciach, jak zatrudnię sobie takiego parobka, na którym się wyżyję?
Mruczanka napisał(a):Twoi rodzice chyba naprawdę są jacyś wampiryczni - sorry, ale czy oni wiedzą jak Ty się czujesz? Chyba nie
Amelia napisał(a):Nie wszędzie. Pracowałam w czasie studiów jako kelnerka, pokojówka, sprzątaczka i opiekunka do dziecka i traktowano mnie z szacunkiem. A w tym samym czasie w pracy asystentki w biurze już nie bardzo, więc szybko zrezygnowałam. I też nawet jeszcze kilka lat temu, w pracy na wyspecjalizowanym stanowisku, potraktowano mnie tak jak piszesz.
Więc nie ma reguł. I nie traktuj tego swojego przekonania jako wymówki, żeby nie spróbować.
Damazy napisał(a):W ostatnim czasie daje się zauważyć, że mojemu tacie jest głupio i chyba ma wyrzuty sumienia wobec mnie. Wpierw mnie było bardzo przykro, a teraz jemu.Mruczanka napisał(a):Twoi rodzice chyba naprawdę są jacyś wampiryczni - sorry, ale czy oni wiedzą jak Ty się czujesz? Chyba nie
Najwidoczniej dowiadują się o tym, kiedy już jest za późno i nieuświadomiony cios już został zadany. Ale jest i druga strona medalu, pozytywne uczucia - wyrzuty z ich strony, przebaczenie z mej. Naturalnie, mogę postarać się o zmianę obecnego układu, ale też, jak opisywałem gdzie indziej, mam z tym problemy. Choć pewnie zmęczyłem wszystkich swym obszernym tam w tym wątku rozpisaniem. Jednak dzisiaj czuję, jakby były święta - czemu? chyba dlatego, że jeśli kiedyś byłem z ludźmi razem, to we święta; a przez cały rok tylko firma i firma... To pewnie dlatego nie umiemy się jako rodzina miło do siebie odnosić, bądź też bywają takie momenty, że się tu poprawię.
Mruczanko miła, żeby być obiektywnym, należałoby wziąć pod uwagę, ile oni się ze mną w życiu też musieli użerać i nadal niejedno znoszą. Też wyjdę, wrócę nietrzeźwy, za późno... I jest na to lekarstwo, lepsze relacje międzyludzkie, bo nie mam wtedy takiego ciśnienia, żeby odreagowywać. Ale co zrobisz w tej trudnej rzeczywistości, większość w Polsce ma ciężko finansowo i w zasadzie się nie dziwię, że rodzice napierają na firmę, bo gdy takie coś zaniedbasz, pojawi się konkurencja i leżysz do miesiąca na dole finansowym, wreszcie można zbankrutować. Tam - wiadomo - można iść gdzieś do zakładu pracować, tylko jest takie stare i dobre powiedzenie, że starych drzew się nie przesadza, i rodzice całe życie pod kątem firmy, więc... to nie takie proste.
Dobra, nic się nie stało. Wszystko przetrwamy - piszę tak po trochu myśląc o nas-mojej rodzinie, po trochu myśląc o nas Aspikach, także oprócz pewnych osób na forum, zaprzyjaźniony kolega z realu mi bardzo pomógł.Amelia napisał(a):Nie wszędzie. Pracowałam w czasie studiów jako kelnerka, pokojówka, sprzątaczka i opiekunka do dziecka i traktowano mnie z szacunkiem. A w tym samym czasie w pracy asystentki w biurze już nie bardzo, więc szybko zrezygnowałam. I też nawet jeszcze kilka lat temu, w pracy na wyspecjalizowanym stanowisku, potraktowano mnie tak jak piszesz.
Więc nie ma reguł. I nie traktuj tego swojego przekonania jako wymówki, żeby nie spróbować.
Wezmę to pod uwagę. A nawiasem, ogólnie w naszej relacji - miło z Twojej strony.
Amelia napisał(a):A nie próbowałeś tego uregulować jakimiś medykamentami?
spongeBob napisał(a):potem znowu poczuć się jak Zeus później spaść z Olimpu
Horka napisał(a):Dwubiegunóweczka?
Damazy napisał(a):Też masz tak, że w okresach podwyższonego nastroju, nie tylko cieszysz się idealnym samopoczuciem, ale czujesz się władczy?
U mnie to przynajmniej jest tak, że w tych pozytywnych okresach ...a najlepiej pokażę to w takiej liście objawów:
1. Idealne samopoczucie.
2. Wrażenie wszechmocy, uzyskania boskich atrybutów.
3. Faktycznie zwiększona energia i wydajność; ale nie aż tak, jak w punkcie wcześniej.
4. Zrobienie się wobec ludzkości władczym i gromowładnym.
...by nie tylko wrócić do świadomości swojej trochę mniejszej roli w świecie, ale i niedomagać w prozaicznym życiu, podłamywać się z tego powodu i jeszcze bardziej przez to stawać niewydolnym. Wniosek? Trzeba by się nakręcać w tą pozytywną stronę, iść myślami w kierunku swych niegdysiejszych mocy. Pytanie tylko, czy tak się da - bez naturalnych skoków nastroju lub bez chemii?
spongeBob napisał(a):Nastrój zmienia mi się tak z tygodnia na tydzień. Psychiatra mówi że przy CHAD zmiany nastrojów nie następują tak szybko.
Amelia napisał(a):...
marekv7 napisał(a):@spongeBob i jak tam co poczytałeś i co obejrzałeś?
marekv7 napisał(a):Mitologia Parandowskiego?
Amelia napisał(a):Potraktuj forum jako ogólną towarzyską dyskusję
Black Rose napisał(a):Brawo Ty. Życzę satysfakcji i wymiernych efektów.
Damazy napisał(a):Rzecz ciekawa - szukałem wątku o nastroju, samopoczuciu, i nie natknąłem się na nic takiego. Czyżby temat, dość powszechnie występujący na innych forach o tematyce psychologicznej, nie był na tym - problemem, pomocą, ani w ogóle czymś, czym chcielibyśmy się dzielić z innymi osobami? Może i tak, a może - nie?
Spróbuję więc:
Po złym, fatalnym samopoczuciu, nastrój uległ u mnie poprawie o 180 stopni, jak wszedłem na to forum i pomyślałem o nim jako o ostoi, miejscu, dokąd mogę zawsze uciec przed zgiełkiem całego świata na zewnątrz. Co mnie zaś wytrąciło z równowagi przed tym, to idąca przez jakiś czas w mieszkaniu u mnie pedantyczna muzyka lat osiemdziesiątych, jaką lubi mój tata. A tak jakoś się złożyło, że w południe wpadam do rodziców posiedzieć z nimi przy kawie, toteż pomyślałem sobie - a tam, kij z muzyką, chcę przecież spędzić ten czas na kawie u swoich rodziców. Po jakimś czasie jednak stwierdziłem, że na muzykę reaguję na równi z piciem, jedzeniem oraz wdychaniem zapachów, słowem z tym wszystkim, co wprowadzam do siebie fizycznie. To tak, jakby w pomieszczeniu panował przykry zapach, pachnący jednak w nozdrzach innych znajdujących się tam osób. Z tą tylko różnicą, że zapachy i smaki nie mają aż tak podzielonych upodobań, jeśli mówić o woniach odchodzących z tylniej części ciała i im podobnych... Nie wiem, jak ludzie mogą słuchać muzyki kompletnie nie pasującej do czasu i okoliczności. W pamięci mam tu pewne południe w autobusie - upał, w środku mnóstwo ludzi, atmosfera więc raczej cicha, bez emocji, a tymczasem kierowca puszcza przebój Whitney Houston - I Will Always Love You, i podkręca regulator. Muzyka bardzo piękna, ale... nie do tamtych okoliczności. Albo ścieżka dźwiękowa do serialu Robin Of Sherwood w centrum miasta, o boże...
Efekt mam taki, że czuje się wtedy jakby w rozsypce, bardzo źle. Dodatkowo popularna muzyka lat osiemdziesiątych brzmi dla mnie ostro, drapiąco w uchu, jakby jakaś zgaga, oprócz tego depresyjnie chłodno. A ludzie to inaczej postrzegają - muzyka nie jest dla nich czymś, co do nich wchodzi; bo też w sumie jednym uchem wchodzi, drugim wylatuje... Mam ochotę ich obrazić za te wszystkie chwile, będące dla mnie, jak dym papierosowy dla osoby niepalącej. Ludzie tego nie rozumieją i nie zrozumieją nikogo, kto im spróbuje to powiedzieć.
Ulżyło mi, że mogłem tu się tym podzielić. Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego weekendu. :wink:
Katrina napisał(a):mnie też drażni muzyka niezgodna z moim nastrojem lub estetyką. A może masz predyspozycje do komponowania muzyki,
Katrina napisał(a):, że np. jak pojawi ci się jakiś nastrój, to ja nieraz mogę go melodia opisać, mogę go zanucić.
Katrina napisał(a):jak pojawi ci się jakiś nastrój, to ja nieraz mogę go melodia opisać, mogę go zanucić.
Damazy napisał(a):Czuję się wrednie, czyli tak, jak może czuć się człowiek, jaki uświadomił sobie, że jest zły
Deicide napisał(a):Uważasz, że jesteś zły?
Witek034 napisał(a):Ja np. mam definicję "zła" bardzo prostą i konkretną - złem jest naruszenie czyjejś nietykalności wbrew jego woli. Sama próba wpływania na człowieka, nie jest przeze mnie traktowana jako zło, jeśli nie jest związana z groźbą zastosowania przemocy - bo nie musimy temu wpływowi ulegać. Próba oszustwa też nie - prawie każdy manipuluje, oszukuje (sprzedawcy, politycy), a państwo nie jest w stanie dać na wszystko "atest" i zawsze musimy uważać. Tak samo nie uważam samych słów za szkodliwe - język, którego ktoś używa i jego poglądy, świadczą tylko o nim, ale to jego sprawa. Nie musimy czytać / słuchać ludzi, których poglądy, ani poczucie humoru, nam nie odpowiada. Nie musimy brać tego do siebie. No ale moja definicja "zła" nie ma tu nic do rzeczy, bo świat rządzi się swoimi prawami.
Powrót do Forum otwarte dla każdego
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 188 gości