Nie rozumiem pytania
Czy chodzi o to czy lubię osoby z ZA? akceptuję swoje ZA?
Nie mam diagnozy (jakiejkolwiek) i jej nie potrzebuję, po prostu "rozbieram" siebie na czynniki pierwsze i pracuję nad konkretnymi deficytami.
la movida napisał(a):Coz, ja - zdaje sie - zawsze mialam opinie ekscentryczki. Znajomym powiedzialam o Aspergerze tuz po tym, jak moj psychiartra wysunal takie podejrzenie. Jako ze byli to tylko blizsi znajomi, nie zmienilo to w zasadzie nic miedzy nami. Przeciez "kazdy cos ma".
Jednak nie moge wszystkim tlumaczyc swojego ciaglego rozkojarzenia, samotnictwa, niekumactwa i innych takich tym, ze mam ZA. A i tak najgorsze jest to, czego nie widac. Jakkolwiek bym nie probowala sie przelamac, i tak jestem z tym sama. Male, kolorowe piekielko.
Ja bardzo długo (za długo) wogóle nie miałem świadomości że trzeba siebie modyfikować. Gdy zaczęło świtać brałem się za rzeczy "wymierne" tak żeby można było łatwo ocenić rezultat.
Np. problemy z rozmowami telefonicznymi: pisałem na kartce listę rozmów jakie muszę w danym dniu wykonać i dzwoniłem. Następnie oceniałem siebie - "no, na liście było 20 rozmów, wykonałeś 10, przy czym z pięciu niewykonanych jesteś usprawiedliwiony".
Albo przed jakimś przyjęciem postanowienie: na dzień dobry uśmiechniesz się do pani domu i powiesz jej że świetnie wygląda".
Kilka dość oczywistych kierunkowskazów: motywacje, czyli wyznaczenie sobie jakiś celów, konsekwencja i nie pobłażanie sobie, nie unikanie dyskomfortu, bo jeśli jakieś sytuacje bolą to dobrze i to właśnie z nimi powinno się ścierać, nie obawianie się ponoszenia porażek (zgodnie z zasadą "jak sie nie przewrócisz to sie nie nauczysz").
I jeszcze do Luca: to trochę tak jak nauka gry na instrumencie muzycznym. Po prostu trzeba wziąć skrzypce do rąk i zacząć grać, mimo iz przed tym wydanie jakichkolwiek sensownych dźwięków wydaj się być niemożliwym.