przez ak-dk » Pn, 25 sie 2008, 16:55
z dokuczaniem zwykle jest tak: pierwsze dni w szkole są w miarę fajne, wszyscy się aklimatyzują łączą się w grupy, są zajęci sobą. Potem zwykle znajduje się jeden "wodzirej" który bawi się kosztem "odmieńca"czując coraz większe wsparcie klasy staje się najbardziej szanowanym uczniem(imponuje innym), a inni jak zwierzęta dołączają do upokarzania, zabawy kosztem słabszego, a gdy słabszy zacznie się sprzeciwiać (np. zacznie ich wyzywać, bronić się fizycznie to w końcu wyjdzie że on jest wszystkiemu winny. A co najlepsze nauczyciel musi też się jakoś delikatnie przystosować do zasad dżungli na tej zasadzie że nie będzie bronić słabszego tylko po prostu powie mu że jest aspołeczny i żeby włączył się do życia klasy i często przykładowo dla mnie" było to piekło nie do zniesienia, bo dla klasy moje włączenie się w życie znaczyło rozmowy o niczym, niemożność czytania, skupienia się na własnych myślach, straszliwego (jak dla mnie) wysiłku umysłowego zrozumienia emocji innych. Najgorsze jest to że nauczyciel nie może ukarać winowajców czyli normalersów bo to by znaczyło oziębienie się stosunków nauczyciel-klasa i w gorszym przypadku utrata "kontroli"