jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Theory_Of_Never_Mind » Wt, 15 cze 2021, 00:35

aisia napisał(a):Naprawdę uważasz to za wrogie, mocno inwazyjne i mieszczące się w kategorii - żyj i daj żyć innym?

I nie interesuje mnie co na ten temat myśli Erich Fromm, ale Ty :)


I tu mnie masz, ale to nie jest to, co myślisz ^^.
Trudno powiedzieć, czy dało o sobie znać skrzywienie nabyte podczas studiów psychologicznych ze względu na tematykę, czy potraktowałam formę jako rodzaj fortyfikacji - dość, że mam mam cholerną pewność, że jeśli nie zaliczyłam szczególnego odjazdu peronu pogrążając się w odmętach projekcji, podskórnie wyczułam nutę czegoś, co "kliknęło" z chyba najbardziej naładowanym emocjonalnie wątkiem w moim życiu (pomijając te skrajnie introwertywne / hermetyczne).
Zobaczyłam w Twoim poście kawałek siebie, tyle że sprzed czasów, kiedy funkcjonowanie społeczne zaczęłam traktować jako grę i wyzwanie.
Odebrałam Twoje słowa jako takie, które musiały zostać napisane w dużej mierze ze względu na emocje i znaczenie, które ze sobą niosą, to, że zaistniała w Tobie taka potrzeba.
Nie chodzi mi dokładnie o katharsis, powiedziałabym raczej, że nasze wewnętrzne treści dopominają się formy, inaczej ich ciężar gatunkowy pozbawiony odniesienia zamienia je w coś na kształt czarnej dziury.
Wystarczy, że miałaś zły dzień, takie rzeczy lubią wtedy wypełzać.

Skąd moja reakcja na pozornie niewinną uwagę o sposobie chodzenia?

Zacznę od tego, że nie chodziło mi o intencje nadawcy, ale o przekaz, który otrzymuje odbiorca - zwłaszcza dziecko, zwłaszcza gdy podobnie ogólnikowych komunikatów, dążących do stłamszenia jego sposobu bycia, jest wiele.
Nawet jeśli z pozoru chodzi o zachowanie, to jeśli wiąże się ono ściśle z naszym temperamentem czy neurookablowaniem, cóż... Zbytnie dystansowanie się od nich nie jest ogólnie zalecane ;-).

Ze mną było tak: mniej więcej do momentu pójścia na studia regularnie spotykałam się z różnymi formami szykanowania, których bardzo długo nie rozumiałam - właśnie dlatego, że moja odmienność była na tyle subtelna, że umykała dorosłym, jednak na tyle oczywista, by integrować grupę rówieśniczą w aktach dokładania mi (a że fizycznie wybitnie się nie dawałam pognębić, uchodziłam za tym większego psychola).
Wcześniej próbowałam wszelkich sposobów dostosowania się, jakie przychodziły mi do głowy, włącznie ze studiowaniem czasopism dla nastolatków i byciem na bieżąco z nieszczególnie mnie interesującym mainstreamem popkultury, upraszczałam swoje wypowiedzi, wplatając w nie slangowe określenia i wulgaryzmy, podpowiadałam i dawałam od siebie ściągać, częstowałam żarciem zakupionym w sklepiku szkolnym, uczestniczyłam w różnych nieprawomyślnych akcjach, żeby nie uchodzić za sztywniaka, itd., itp., nie mówiąc już o tym, że przy moim refleksie hardkorowego ADHD byłam w pewnym momencie absurdalnie wysportowana.
Dało to mniej więcej tyle, że zdałam sobie sprawę z tego, że moje umiejętności mogą zostać docenione, czego nie można powiedzieć o mnie jako o osobie.

Najwyraźniej to, co było ze mną "nie tak" (i z całą pewnością jest, gdy nikt mnie nie obserwuje albo uchylam maskę, bo całkowite jej zdjęcie oznacza zero absolutne mimiki i intonację płaską jak EKG nieboszczyka) jest nierozerwalnie związane z moją istotą, więc modyfikując swój sposób bycia tak, aby nie wywoływał on dyskomfortu obserwatora (jedno z kryteriów psychopatologii według pewnej koncepcji ^^), trudno mi się pozbyć irracjonalnego wrażenia bycia oszustem - niezależnie od tego, że na poziomie intelektualnym zdaję sobie sprawę, że ludzie poddają swoje zachowanie moderacji w zależności od okoliczności.

Wk*rw związany z tym motywem przeżywałam jakieś pół roku temu, przyglądając się wspomnieniom, do których nie wracałam wcześniej przez ~20-30 lat, stąd świeżość skojarzeń.
Na brawurowym, hiperkompensacyjnym udowadnianiu sobie i innym rzeczy sztuka dla sztuki nie wyszłam w sumie źle, niemniej podejrzewam, że dzieciństwo bywa bardziej beztroskie, jeśli nie wypełniają go marzenia o wypruwaniu wrogom flaków i brodzeniu w ich krwi :twisted:.

Wydźwięk Twojej wiadomości w połączeniu z przykładowymi komunikatami, jakie otrzymywałaś, po prostu przywołał u mnie dezorientację, bezradność czy zapewne poczucie nieadekwatności / niższości, które sama z dziką determinacją przekuwałam w sportową złość i działanie (nierzadko głupie, ale też trochę o to chodziło, żeby nie było, że wymiękam), ale łatwo sobie w ich miejsce wstawić zwątpienie, zniechęcenie i emigrację wewnętrzną.
Twoja wypowiedź skojarzyła mi się z pozostającym z tyłu głowy (pomimo tłumienia) wrażeniem, że coś musi być ze mną "nie tak", nawet jeśli w danych okolicznościach (jeszcze) nie wyszło na jaw, wspomnienie całej masy przykładów niekonstruktywnej krytyki, z której z reguły nie wynikało nic na tyle konkretnego, aby nadawało się do zastosowania - a jeśli nie chodzi o drobiazg, który mogę umiejscowić na zewnątrz i zmodyfikować, pewnie chodzi po prostu o mnie - wychodzi na to, że obrywam przez moje bycie sobą - miłego dnia i wysokiej samooceny, heh. Kwintesencja uroków niewidocznej niepełnosprawności.
To trochę jak czekanie na wizytę u logopedy, która nigdy nie nadchodzi, tylko że nie chodzi o logopedę, tylko o kogoś, kto poradziłby Ci, jak się zachowywać, żeby, na dobry początek, inni po prostu zostawili Cię w spokoju.

Takie rzeczy potrafią siedzieć w nas głęboko i nas podgryzać, dokładać swoje do automatycznych, depresyjnych myśli żeby coś sobie darować bo nie wyjdzie, nie dla nas, po co, skoro i tak...
Zapomina się o tym, czego przecież i tak nie można mieć w życiu, itp.

Żeby było ciekawiej, większość rzeczowych informacji zwrotnych dotyczące specyfiki dziwności mojego zachowania zawdzięczam trójce znajomych Aspich i jednej osobie z podręcznikowym schizoidalnym zaburzeniem osobowości.
Ktoś inny poczułby się urażony brakiem taktu, ale dla mnie to takie comic relief i mrugnięcie okiem od życia.
Okazuje się, że z punktu widzenia dorosłego są to są to rzeczy neutralne albo zabawne (u mnie np. drobiazgi wynikające z względnej oburęczności, nasłuchiwanie widoczne gołym okiem ze względu na zakres ruchów uszu, podzielność uwagi na poziomie, na którym nie jestem w stanie prowadzić najprostszej rozmowy podczas krojenia marchewki, optymalizowanie wykorzystania mojego czasu przez osobę, która po prostu chciała się ze mną spotkać z myślą o niej, bo "po prostu" okazało się zbyt podchwytliwe ^^).

Zdaję sobie sprawę z tego, że się rozpisałam - jest jeszcze jeden powód, dla którego przywołuję emocjonalny bagaż (kontrastując go z nieszkodliwymi przykładami jak wyżej).
Właśnie to, że często chodzi o drobiazgi, które w żadnym stopniu nie uzasadniają negatywnych emocji, których doświadczamy ze względu na mniej lub bardziej zakamuflowane sygnały braku akceptacji otrzymywane w dzieciństwie, i tym bardziej nie powinny na nas wpływać później.
Bycie sobą to popularny slogan i równocześnie wielkie kłamstwo - pomijając oczywistą interesowność, ludzie (w pewnym uproszczeniu) cenią innych ze względu na to, jak się przy nich czują ale również ze względu na to, jak owi inni się przy nich czują, jak na nich reagują. stąd np. odporność na społecznie zaraźliwe emocje bywa odbierana jako zagrażająca.
To nie jest nasza "wina" ani nawet nasz problem, i podobnie rzecz się na z wieloma sytuacjami z dzieciństwa, gdy nie mieliśmy możliwości spojrzeć na sytuację z szerszej perspektywy.

Często to lęk i nadmierne opanowanie powodują, że ludzie odbierają nas jako chłodnych, wyniosłych czy nieprzystępnych, pytanie: czym właściwie ryzykujemy?

Deicide napisał(a):To normalne u wszystkich na pewnym etapie. Każdy ma w młodości jakiegoś idola.


Posiadanie idoli jakoś niespecjalnie mi wychodziło (jak zresztą cała wczesna nastoletniość), silne emocje to jednak u mnie domena sensoryczno-empiryczna ;).
Nie chodziło mi o naśladownictwo, a o głębokie wchodzenie w rolę. Grając w ten sposób, poniekąd odpuszcza się bycie sobą, uwalniając się od lęku przed oceną na płaszczyźnie, na której ta zabolałaby najbardziej, równocześnie nie tracąc możliwości analizy własnych reakcji.
"I’m looking at the world through these rose-colored glasses
And concluded that it’s only full of low-budget actors
With their slow cuts and bad scripts, I’ll play the recluse
Yeah I could probably show you the ropes — in the shape of a noose (so hang in there)"
- Sadistik (Kill The King)
Avatar użytkownika
Theory_Of_Never_Mind
 
Posty: 89
Dołączył(a): Wt, 16 mar 2021, 21:25
Lokalizacja: Kraków
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez enger369 » Wt, 15 cze 2021, 00:46

Deicide napisał(a):
Theory_Of_Never_Mind napisał(a): "pożyczałam" pewne zachowania od tych, które wydawały się takie, jakimi chciałam się nauczyć być

To normalne u wszystkich na pewnym etapie. Każdy ma w młodości jakiegoś idola.

Nie każdy
"księga" przemyśleń (co jakiś czas następne przemyślenie):

Dochód powyżej około 5 tys netto na osobę wywołuje podobne reakcje chemiczne w mózgu co zażywanie narkotyków.
Avatar użytkownika
enger369
 
Posty: 2494
Dołączył(a): Pn, 12 lis 2012, 20:33
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Amelia » Wt, 15 cze 2021, 00:54

@Theory_of_Never_Mind - pięknie piszesz.

Wydaje mi się, że Cię rozumiem, tu na przykład zareagowałam chyba podobnie i wydaje mi się, że tak trzeba:
http://aspi.net.pl/post5424.html#p5424
Ostatnio edytowano Wt, 15 cze 2021, 00:56 przez Amelia, łącznie edytowano 1 raz
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez aisia » Wt, 15 cze 2021, 09:20

Theory_Of_Never_Mind napisał(a):Zobaczyłam w Twoim poście kawałek siebie...


A nie szło tak od razu? :oops:

Teraz mogę zgodzić się z Amelią - pięknie piszesz.
Twoje teksty zawierają OGROMNĄ wiedzę, ale tylko z tego odbieram co naprawdę myślisz i czujesz. Zdaję sobie sprawę, że gdy ktoś mocno siedzi w jakimś temacie jest mu łatwiej przekazywać informacje w formie która jest mu bliższa, bo książki, skrypty, profesorowie - masz to wszystko w głowie.
Tym bardziej cieszę się, że napisałaś to wszystko teraz tak emocjonalnie. Chyba łatwiej przyswajam. Oczywiście jeszcze nie wszystko, ale jestem o krok bliżej :oops:

Bycie sobą to popularny slogan i równocześnie wielkie kłamstwo - pomijając oczywistą interesowność, ludzie (w pewnym uproszczeniu) cenią innych ze względu na to, jak się przy nich czują ale również ze względu na to, jak owi inni się przy nich czują, jak na nich reagują. stąd np. odporność na społecznie zaraźliwe emocje bywa odbierana jako zagrażająca.
(...)
Często to lęk i nadmierne opanowanie powodują, że ludzie odbierają nas jako chłodnych, wyniosłych czy nieprzystępnych, pytanie: czym właściwie ryzykujemy?


Ujęłaś to idealnie.
Powinnam to jako transparent powiesić w centralnym miejscu u mnie w pracy.

Pomijam fakt, że nie chcę, ale z drugiej strony nawet gdybym chciała to nie umiem udawać, czy może raczej się dopasowywać.
Może jestem już na to za stara?

Przez większość mojego życia moja inność mi nie przeszkadzała i wydaje mi się że nie przeszkadzała również osobom z którymi w jakikolwiek sposób funkcjonowałam.
A przynajmniej atuty które posiadałam były ważniejsze niż dziwactwa. I wydaje mi się, że trafiałam w większości na osoby mówiąc ogólnikowo - kulturalne.
Natomiast to co się dzieje przez ostatnie lata, jak traktują mnie obecne "koleżanki" w pracy jest już nie do ogarnięcia.
(I one są NT? Toż to w większości psychopatki!)
Najpierw posypały mi się relacje rodzinne a później służbowe.
Chyba właśnie dlatego zaczęłam się zastanawiać co jest ze mną nie tak.
Chcę, muszę wiedzieć dlaczego tak bardzo jestem inna.
90% cech wskazuje na ZA, a jeśli to nie to, to co?

Pozwoliłam sobie Amelio zajrzeć do wątku którego link wkleiłaś:
Chcę...
Nie chcę...
Niech mi wolno...
Niech mam prawo...

Tak niewiele
I życie byłoby o wiele łatwiejsze :(
Avatar użytkownika
aisia
 
Posty: 202
Dołączył(a): Wt, 11 maja 2021, 19:21
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Myszy » Wt, 15 cze 2021, 09:52

Wydaje mi się, że z wiekiem stajemy się coraz bardziej świadomi siebie i w pewnym momencie dostrzegamy, że przez całe życie musieliśmy się do czegoś dostosowywać. Często bezskutecznie. I przychodzi taki moment kiedy mówimy: dość! Że tak naprawdę nie potrzebujemy wiele - chcemy po prostu funkcjonować po swojemu w żaden sposób nie szkodząc innym. I że cała ta empatia jest mocno przereklamowana, bo ludzie nią obdarzeni potrafią być podli i okrutni. Czasem nawet bardziej, bo lepiej wyczuwają gdzie tą swoją podłością trafić.
Avatar użytkownika
Myszy
 
Posty: 181
Dołączył(a): Śr, 26 maja 2021, 07:07
Lokalizacja: Warszawa
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez FractionalDerivative » Wt, 15 cze 2021, 14:55

ABC72 napisał(a):Co ciekawe - mam koleżankę NT, która ma nadwrażliwość na światło (NT też mają czasem takie nad- lub niedowrażliwe zmysły, tylko rzadziej niż my). Ta koleżanka krótko po rozpoczęciu u nas pracy pozaklejała światła na korytarzu nie pytając nikogo o zdanie, a po fakcie powiedziała, że zrobiła tak bo światła jej przeszkadzają.


Często ludzie znerwicowani tak mają.
https://www.nerwica.com/
https://schizoids.pl/forum/
Avatar użytkownika
FractionalDerivative
 
Posty: 887
Dołączył(a): Pt, 1 sty 2021, 03:48
Lokalizacja: Grodno
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez ABC72 » Cz, 17 cze 2021, 00:33

Amelia napisał(a):
ABC72 napisał(a):Na przykład proszę o pozwolenie wyłączenia radia w dyżurce, gdy muszę szybko wykonać jakąś pracę, a wiem, że radio mnie rozprasza i wówczas to samo robię około 3 razy wolniej.

A próbowałaś słuchawek dousznych albo stoperów? Mnie słuchawki pomagają.


Nie, słuchawki wytłumiające dźwięki w mojej pracy nie mają racji bytu.
Są śmiertelnie niebezpieczne (dosłownie: śmiertelnie), bo zawsze może się zdarzyć, że zostanę sama w dyżurce (czego nie spostrzegę skupiona na ekranie komputera i wyłączona ze słyszenia dźwięków) a zadzwoni pielęgniarka, że muszę przyjść na salę, bo coś dzieje się z pacjentem lub zadzwoni tzw. telefon zgłoszeniowy - że pacjent z innego ośrodka potrzebuje przyjęcia do nas lub przewozu karetką.
Absolutnie słuchawki nie wchodzą w grę w mojej pracy. Ale wyłączenie radia - już tak.
ABC72
 
Posty: 1747
Dołączył(a): Wt, 19 lut 2019, 18:40
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Theory_Of_Never_Mind » Cz, 17 cze 2021, 01:37

Amelia, aisia - cieszę się, że moje pióro jest dla Was źródłem pozytywnych wrażeń :).
Amelia, czy ludzie naprawdę odbierają tendencję do kilkukrotnego słuchania tego samego kawałka w pętli jako dziwną?
Mnie się zdarzy i kilkanaście razy, z tym że dopiero w okolicach dwucyfrowości przyłapuję się na spostrzeżeniu, że ta namiętność powinna pozostać w moim wewnętrznym gronie ^^'.

aisia napisał(a):
Theory_Of_Never_Mind napisał(a):Zobaczyłam w Twoim poście kawałek siebie...


A nie szło tak od razu? :oops:
Teraz mogę zgodzić się z Amelią - pięknie piszesz.
Twoje teksty zawierają OGROMNĄ wiedzę, ale tylko z tego odbieram co naprawdę myślisz i czujesz. Zdaję sobie sprawę, że gdy ktoś mocno siedzi w jakimś temacie jest mu łatwiej przekazywać informacje w formie która jest mu bliższa, bo książki, skrypty, profesorowie - masz to wszystko w głowie.
Tym bardziej cieszę się, że napisałaś to wszystko teraz tak emocjonalnie. Chyba łatwiej przyswajam. Oczywiście jeszcze nie wszystko, ale jestem o krok bliżej :oops:


Często tak już mam, że zaczynam jeśli nie od końca, to od środka, od czasu do czasu gubiąc elementy kontekstu. Myślenie niewerbalne daje mi sporą moc obliczeniową, co wydaje się odbywać kosztem, jakby to ująć, bogactwa mojego warsztatu jako istoty ludzkiej :oops:.
Z jednej strony wspomnienia koduję sensorycznie, przeważnie wzrokowo-kinestetycznie, w każdym razie mocno organicznie, wręcz pierwotnie, a dostęp do nich bywa chaotyczny i arbitralny.
Moje procesy myślowe dążą z drugiej strony do obiektywizacji, celując w coraz wyższe poziomy abstrakcji, przy okazji pomijając pewne subtelności mojego istnienia.
Może to brzmieć mocno odlotowo (czy wręcz psychotycznie), ale chodzi o estetyczno-intelektualną przejrzystość jaką obiecuje traktowanie osobistych uwarunkowań jako bałaganu zmiennych zakłócających (i znowu piszę bezosobowo, oops, I did it again).
Jakby tego było mało, odpowiedzi na dziką masę pytań, docierają do mnie w sposób wybitnie czarnoskrzynkowy, a wtedy prześledzenie własnego toku rozumowania bywa trudniejsze niż dojście do tego samego wyniku inną drogą.

Aisia, ustosunkowując się do Twojego niewinnie prostego, całkiem prawdopodobnie retorycznego, pytania, toczę epickie boje z własną tendencją do fraktalnego rozgałęziania się w imię podboju szerszego kontekstu - co ciekawsze wykwity mentalnej hiperaktywności może uda mi się zmapować na inne tematy ;-).
Dodam, że tyleż chętnie co i instynktownie uciekam od osobistego punktu widzenia ze względu na aleksytymię (ostatnio dzięki terapii emocje docierają do mnie z najwyżej dwutygodniowym opóźnieniem, wcześniej na porządku dziennym były lata) i malowniczy chaos w departamencie funkcji wykonawczych - mam poważne trudności w odpowiadaniu sobie na pytania nie tylko o to czego chcę i co czuję, ale również czy wolę X, czy Y, nie mówiąc już o reakcji na prośby o spontaniczne zaplanowanie najbliższych godzin (co innego z 24-, 48-godzinnym wyprzedzeniem).
Chyba nie zatrzymuję się zbyt długo nad własnymi przeżyciami; gdy tylko zrozumiem ich naturę i utwierdzę się w tym rozumieniu, koncentruję się na wnioskach, które sugerują, na tych aspektach moich doświadczeń, które mogłyby się okazać przydatne (istotne?) z czyjejś perspektywy.

aisia napisał(a):Przez większość mojego życia moja inność mi nie przeszkadzała i wydaje mi się że nie przeszkadzała również osobom z którymi w jakikolwiek sposób funkcjonowałam.
A przynajmniej atuty które posiadałam były ważniejsze niż dziwactwa. I wydaje mi się, że trafiałam w większości na osoby mówiąc ogólnikowo - kulturalne.
Natomiast to co się dzieje przez ostatnie lata, jak traktują mnie obecne "koleżanki" w pracy jest już nie do ogarnięcia.
(I one są NT? Toż to w większości psychopatki!)
Najpierw posypały mi się relacje rodzinne a później służbowe.
Chyba właśnie dlatego zaczęłam się zastanawiać co jest ze mną nie tak.
Chcę, muszę wiedzieć dlaczego tak bardzo jestem inna.
90% cech wskazuje na ZA, a jeśli to nie to, to co?


Ech, ja do tej pory stronię od towarzystwa stereotypowo kobiecych kobiet, szczęśliwie na płaszczyźnie zawodowej wyręczają mnie realia.
Współcześnie tak niewiele mówi się o agresji werbalnej i wyrafinowanym okrucieństwie, w jakim specjalizują się niektóre kobiety, że łatwo dać się przekonać, że problem nie istnieje.
Po tych wszystkich latach najprawdopodobniej nie dotarłam do powodu, dla którego mobilizuję kobiece kółka wzajemnej adoracji do hejtu.
Staram się omijać lub utrzymywać możliwie duży dystans, inaczej odpowiedziałabym agresywno-agresywnie i weszła w konflikt z prawem.
Nie wiem, jak przedstawiają się w Twoim wypadku możliwości zmiany pracy, niemniej jeśli w obecnej firmie czujesz się mocno niekomfortowo, próbowałabym kombinować w tej materii.

Podobnie jak Ty o tyle, że jeszcze jakiś czas temu odnajdowałam się całkiem nieźle w sferach życia, które uznawałam za istotne.
Potem, na trochę przed pandemią, moja wizja eksplodowała mi w twarz, a że już wtedy zaczynało do mnie docierać, że moja inność wykracza poza zdiagnozowane wcześniej ADHD, przeszłość stała się czymś na kształt minionej epoki, wyznaczanej przez przestarzały paradygmat maskowania i spełniania zewnętrznych standardów, co jeszcze 3-4 lata temu nie wydawało mi się przeszkadzać.
Trudno powiedzieć, czy bardziej zarzucałam sobie lekkomyślność stawiania wszystkiego na jedną kartę, czy może, podświadomie, czarną niewdzięczność światu, w którym uskuteczniałam karkołomne kombinacje, dążąc do scenariuszy typu "win - win" i zachowania choćby części praw autorskich do własnej historii.

Dla mnie najbardziej frustrujące jest to, że nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, czego chcę od reszty mojego życia w małej i dużej skali, co w dalszej perspektywie dawałoby mi samorealizację (nie tylko dlatego, że jest pod ręką, i jako takie stanowi dogodny przedmiot dla mojego hipefokusa, czasem bardziej maniakalnego niż hipomaniakalnego).

Czy jesteś w stanie powiedzieć, na czym polega decydująca różnica między życiem, z którego byłabyś zadowolona a tym, które pozostawia sporo do życzenia?
Taka wiedza wiele zmienia, bo jeśli ma się klarowność odnośnie tego, czego się chce, pozostaje jedynie ustalenie kwestii technicznych (jasne, w rozsądnych granicach, inaczej brzmi to jak coachingowy banał).

aisia napisał(a):Pozwoliłam sobie Amelio zajrzeć do wątku którego link wkleiłaś:
Chcę...
Nie chcę...
Niech mi wolno...
Niech mam prawo...

Tak niewiele
I życie byłoby o wiele łatwiejsze :(


Zwłaszcza, gdyby ktoś nam o tym powiedział lata temu...
Wolność jednego człowieka kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka - szkoda, że w praktyce niewielu to rozumie.

Często pod wpływem negatywnych doświadczeń odpuszczamy nasze pragnienia i marzenia, chcąc uniknąć frustracji i rozczarowań; przekonujemy siebie, że widocznie rzecz nie była warta wysiłku.
Może czasem byłaby w zasięgu ręki, gdyby tylko patrzyło się przez soczewkę, która nie zdążyła się wypaczyć - te wątki gdzieś w nas są, ale potrzebują czasu, żeby dać się dostrzec.
"I’m looking at the world through these rose-colored glasses
And concluded that it’s only full of low-budget actors
With their slow cuts and bad scripts, I’ll play the recluse
Yeah I could probably show you the ropes — in the shape of a noose (so hang in there)"
- Sadistik (Kill The King)
Avatar użytkownika
Theory_Of_Never_Mind
 
Posty: 89
Dołączył(a): Wt, 16 mar 2021, 21:25
Lokalizacja: Kraków
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Aerrae » Cz, 17 cze 2021, 06:16

ABC72 napisał(a):
Nie, słuchawki wytłumiające dźwięki w mojej pracy nie mają racji bytu.
Są śmiertelnie niebezpieczne (dosłownie: śmiertelnie), bo zawsze może się zdarzyć, że zostanę sama w dyżurce (czego nie spostrzegę skupiona na ekranie komputera i wyłączona ze słyszenia dźwięków) a zadzwoni pielęgniarka, że muszę przyjść na salę, bo coś dzieje się z pacjentem lub zadzwoni tzw. telefon zgłoszeniowy - że pacjent z innego ośrodka potrzebuje przyjęcia do nas lub przewozu karetką.
Absolutnie słuchawki nie wchodzą w grę w mojej pracy. Ale wyłączenie radia - już tak.

Zwyczajne słuchawki wytłumiające nie blokują dźwięku całkiem - jedynie go właśnie tłumią i jakby "spłaszczają".
Ale nie, że namawiam ;)
Dla mojego dziecka było to super rozwiązanie - teraz już takiej nadwrażliwości na dzwięki nie ma (wyrósł/układ nerwowy się nauczył/przyzwyczaił się), ale jak był młodszy to bez słychawek się nie ruszaliśmy ;)
Aerrae
 
Posty: 2936
Dołączył(a): Pn, 13 lip 2015, 11:29
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Pn, 21 cze 2021, 19:51

Nie chcę niczego udawać. Smutno mi, kiedy widzę, ile czasu znajomi poświęcają na wymianę wysilonych głasków. Nie mam do tego energii. Wolę poczytać albo coś obejrzeć.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Swiffy » Pt, 25 cze 2021, 22:27

Theory_Of_Never_Mind jakby to był Facebook to bym każdy wpis serduszkował.

Moje odczucia są takie że maski które całe życie zakładałem sprawiły że moje prawdziwe "ja" gdzieś zaniknęło. Chyba byłbym dobrym aktorem, umiem udawać nawet przed samym sobą. Albo umiałem, wtedy kiedy byłem singlem. Zapędziłem się w udawaniu tak mocno że kiedy przyszły pierwsze metldowny nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Zima była straszna, chodziłem i płakałem. Niby nic się nie działo a mi się żyć nie chciało. I jeszcze to ADHD, "wiatrak w dupie" jak się mówiło o mnie kiedy byłem mały.

Ostatnio miałem urodziny. Zwykle nie obchodzę ich ale odkąd jestem mężem swojej żony to jej rodzina czuję się w obowiązku składać mi życzenia. No i składają. Pal licho jeżeli robią to na Facebooku czy wyślą smsa ale niektórzy dzwonią. Żona mi mówi, otwórz się na innych nie możesz tak się zamykać. To niebezpieczne i nienormalne. A mnie skręca w środku. Czemu mam nawiązywać relację z ludźmi z którymi de facto nic mnie nie łączy? Zawsze miałem do nich dystans, nigdy to mojej lubej nie przeszkadzało. Teraz zaczyna? Dziwne...

Małżeństwo miało być dla mnie czymś co uczyni mnie szczęśliwym. Przecież w małżeństwie ludzie dłużej żyją, prawda? Są szczęśliwsi, tak mówią statystyki. Mnie małżeństwo zabiło. Albo inaczej, pokazało mi dobitnie że ja jednak niestety, pomimo najszczerszych chęci zbyt "typowy" nie jestem. I co teraz mam zrobić? Czuję się paskudnie, wiem że przeze mnie moja żona cierpi. Dziecko też może cierpieć w przyszłości.

Żona mi podsyła linki do Instagrama wspólnych znajomych. Kolejne koleżanki zachodzą w drugą ciążę, pytam się jej "no i co?" Ona też by chciała. A ja już mam dość. Psychicznie, mentalnie. Mam ochotę wyprowadzić się, chociaż do piwnicy.

Czekam cały czas na diagnozę ZA. Każdy kolejny dzień to jak w wojsku zbijanie cyfry. Wojsko to było coś. Prosty plan dnia, krótkie komunikaty słowne i czas zapełniony od 6 do 22. Nie było czasu na myślenie. Teraz jestem sam w pracy do rana i czasu na myślenie aż nadto. Dobrze że mam klimę przynajmniej nie czuje się tak bardzo w piekle dzięki temu..
Ostatnio edytowano Pt, 25 cze 2021, 22:28 przez Swiffy, łącznie edytowano 1 raz
ASD/SPD
Avatar użytkownika
Swiffy
 
Posty: 451
Dołączył(a): Pn, 24 maja 2021, 10:06
Lokalizacja: Lublin
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Pt, 25 cze 2021, 23:55

Swiffy napisał(a):Theory_Of_Never_Mind jakby to był Facebook to bym każdy wpis serduszkował.


A dla mnie to kobyły nie do przeczytania. Coś dla forumowych nołlajfów.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Amelia » So, 26 cze 2021, 00:46

Deicide napisał(a):
Swiffy napisał(a):Theory_Of_Never_Mind jakby to był Facebook to bym każdy wpis serduszkował.


A dla mnie to kobyły nie do przeczytania. Coś dla forumowych nołlajfów.

Czyli np. mnie zaliczasz do nołlajfów? Ciekawe :D
Te posty to sztuka wypełniona bogatą treścią. Kto się w tym gubi, bo nie znajduje odniesienia do swojego świata - nic nie poradzi, ale jego strata.
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » So, 26 cze 2021, 05:42

Nie czytałem, moja strata, ale jeśli widzę post o długości strony w książce, odpuszczam. Wśród moich wieeelu postów znajdzie się takich skrajnie niewiele.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Witek034 » So, 26 cze 2021, 05:52

Deicide napisał(a):Nie czytałem, moja strata, ale jeśli widzę post o długości strony w książce, odpuszczam. Wśród moich wieeelu postów znajdzie się takich skrajnie niewiele.

A podobno istnieją na świecie ludzie, którzy czytają książki:) To dopiero wyzwanie - czytać kilkaset stron, spisanych przez nieznaną nam osobę. Tu przynajmniej mam świadomość, że dane słowa napisała w bieżącej chwili żywa osoba, z którą łączy mnie jakieś poczucie wspólnoty (w przypadku tego forum - cechy osobowościowe) i że też (niekiedy) biorę udział w tej interakcji, więc jest to jakby bardziej "żywe". Ale też oczywiście przyznam, że nie wszystko czytam. Tematy, na których się nie znam, lub mnie nie interesują (np. "skojarzenia") omijam zupełnie.
Witek034
 
Posty: 3780
Dołączył(a): Wt, 28 lis 2017, 23:04
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » So, 26 cze 2021, 06:18

/\ Taki post oczywiście przeczytam.

Czytam książki, ale mam tak, że jeśli pisze tam ktoś szerzej znany albo są o kimś szerzej znanym lub ciekawym zagadnieniu, to chętniej to przeczytam niż "Rozważania Jasia Kowalskiego o życiu". Snobizm?
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Master/Pentium » Pn, 28 cze 2021, 20:34

Witek034 napisał(a):A podobno istnieją na świecie ludzie, którzy czytają książki:) To dopiero wyzwanie - czytać kilkaset stron, spisanych przez nieznaną nam osobę.

A co w tym jest tak naprawdę wyzwaniem? Przeczytałem w życiu kilka tysięcy książek i nie uważam tego za wybitne osiągnięcie :-).
Avatar użytkownika
Master/Pentium
 
Posty: 5930
Dołączył(a): Cz, 11 lip 2013, 17:53
Lokalizacja: Lubin
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Witek034 » Pn, 28 cze 2021, 21:57

To bardziej odniesienie do długości postów na forum - że niektórych zniechęca tekst długości jednej, książkowej strony.
Ale i tak podziwiam książkoholików - mnie szkoła skutecznie zniechęciła do książek, po męczeniu się z lekturami.
Witek034
 
Posty: 3780
Dołączył(a): Wt, 28 lis 2017, 23:04
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Pn, 28 cze 2021, 22:17

Może ostatkiem sił mógłbym udawać normalność, ale wiążą się z tym złe emocje, złość. Kobieta, zamiast napisać "chciałabym się z Tobą umówić", pyta o moje koty i jak sobie radzę w pandemii. Moja była, dzwoniąc po coś do kogoś z rodziny, musiała rozpocząć półgodzinnym zagajeniem z obowiązkowym pytaniem o zdrowie wszystkich ciotek i wujków. W mojej rodzinie to nie występowało. Za to kiedy udaję, robię to tak nieudolnie, że nie umiem przejść do sedna sprawy.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez ABC72 » Śr, 30 cze 2021, 23:53

Deicide napisał(a):Może ostatkiem sił mógłbym udawać normalność, ale wiążą się z tym złe emocje, złość. Kobieta, zamiast napisać "chciałabym się z Tobą umówić", pyta o moje koty i jak sobie radzę w pandemii. Moja była, dzwoniąc po coś do kogoś z rodziny, musiała rozpocząć półgodzinnym zagajeniem z obowiązkowym pytaniem o zdrowie wszystkich ciotek i wujków.


Nie wiem, czemu spora część NT-ków mówi takimi szyframi. Może jakiś kulturoznawca umiałby odpowiedzieć na to pytanie - ja nie.
Często zdarza się, że potrafię odcyfrować, co mieli na myśli używając takich 'szyfrów" tylko nie bardzo wiem, po co wkładam taki wysiłek w 'złamanie" ich szyfru, skoro, kiedy już go złamię, jestem tak wyczerpana rozmową, że już mnie nie interesuje zaszyfrowana treść :shock:
ABC72
 
Posty: 1747
Dołączył(a): Wt, 19 lut 2019, 18:40
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Mruczanka » Pt, 2 lip 2021, 00:24

Kulturoznawcą nie jestem, ale też się spotkałam z czymś takim, więc mam interpretację.
Otóż NT-ki wypytując: co tam słychać u ciebie, a co tam u x, y i z? mają na celu wybadanie terenu i wyszukanie ciekawych (w ich mniemaniu) tematów do plotek, które mogą rozesłać wśród znajomych.
Taki instynkt społecznego zwierzątka.
Mi się to trochę kojarzy z wiewiórkami, które szukają dorodnych orzeszków, by móc się nimi pochwalić przed innymi wiewiórkami.
Chociaż akurat wiewiórki to chyba nie są społecznymi zwierzątkami, nie ważne :lol:
Mruczanka
 
Posty: 11096
Dołączył(a): Pt, 19 kwi 2013, 13:08
Lokalizacja: I see dead people
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Pt, 2 lip 2021, 03:49

Raczej chcą wybadać postawę rozmówcy. "Chcesz się ze mną umówić?" to odważne pytanie, a pytanie o koty wskazuje im nastrój, nastawienie i poczytalność "badanego", tzn. czy w ogóle warto zadawać mu bardziej intymne pytania.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Theory_Of_Never_Mind » Pt, 2 lip 2021, 06:20

Deicide napisał(a):Raczej chcą wybadać postawę rozmówcy. "Chcesz się ze mną umówić?" to odważne pytanie, a pytanie o koty wskazuje im nastrój, nastawienie i poczytalność "badanego", tzn. czy w ogóle warto zadawać mu bardziej intymne pytania.


Przygotowują sobie też grunt pod takie pytanie, pokazując na wstępie życzliwość i zainteresowanie - usłyszałam wprost od kilku NT, że taka intencja stoi za tym, co ja odbieram jako irytujące wypytywanie.

Zauważyłam też, że NT potrafią absurdalnie długo czekać aż (w ich odczuciu) pojawi się przestrzeń, żeby poruszyć osobiste tematy.
Zdarzały mi się sytuacje, że ktoś bliski chciał się ze mną pilnie spotkać, po czym dopiero po wymianie całej masy nieistotnych spostrzeżeń, w okolicach czwartego piwa, dowiadywałam się co ich gryzie.

Pamiętam, że kiedyś poziom wzburzenia kumpeli, lakoniczne wzmianki o gwałtownej, pijackiej kłótni z facetem zafundowały mi taki poziom suspensu, że wypaliłam, że jeśli chodzi o pozbycie się zwłok, trzeba się streszczać ^^.
"I’m looking at the world through these rose-colored glasses
And concluded that it’s only full of low-budget actors
With their slow cuts and bad scripts, I’ll play the recluse
Yeah I could probably show you the ropes — in the shape of a noose (so hang in there)"
- Sadistik (Kill The King)
Avatar użytkownika
Theory_Of_Never_Mind
 
Posty: 89
Dołączył(a): Wt, 16 mar 2021, 21:25
Lokalizacja: Kraków
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Pt, 2 lip 2021, 07:30

Teraz mam taką zagwozdkę, bo znajoma, która prawdopodobnie niedawno rozstała się z facetem (oboje nadużywają alkoholu), zaczęła zamieszczać na FB swoje plany, podawać, gdzie się wybiera. Wiem, że nigdy nie zaproponowałaby mi spotkania, jest na to za dumna, ale może szuka w ten sposób kogoś nowego, świadomie albo nie. Ponieważ lubię szyfry i tajemnice, wydaje mi się, że ludzie stale dają mi znaki i... często tylko mi się wydaje. To tzw. urojenia ksobne.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Nemo XY » Pt, 2 lip 2021, 20:23

Zdaje się że wspominałeś na forum że starasz się walczyć z piciem alkoholu u siebie, więc szukanie kontaktu z panią nadużywającą alkoholu może być ryzykownym pomysłem.
Avatar użytkownika
Nemo XY
 
Posty: 1599
Dołączył(a): Pn, 2 maja 2016, 19:10
Lokalizacja: Silesia
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Pt, 2 lip 2021, 20:45

Może sprowadzę ją na dobrą drogę, ale tak poważnie mówiąc, to ona mówiła o mnie wiele złych rzeczy i nie sądzę, aby do czegoś doszło między nami. Z mojej strony to łagodny stalking. Wspominałem tu też, że byłem w pubie Lolek z tymi znajomymi z grupy pijącej dużo alkoholu i nie przerwałem abstynencji.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Theory_Of_Never_Mind » Śr, 7 lip 2021, 22:12

Deicide napisał(a):Może sprowadzę ją na dobrą drogę, ale tak poważnie mówiąc, to ona mówiła o mnie wiele złych rzeczy i nie sądzę, aby do czegoś doszło między nami.


Mimo wszystko trzeba brać poprawkę na to, że zły pieniądz wypiera dobry pieniądz, a problemy innych ludzi wciągają - do tego stopnia, że można utonąć w bagnie kogoś, kto na co dzień się w nim tapla.

Deicide napisał(a):Wspominałem tu też, że byłem w pubie Lolek z tymi znajomymi z grupy pijącej dużo alkoholu i nie przerwałem abstynencji.


Świetnie, tak trzymać.
Ale też dobrze mieć świadomość, że niezależnie od liczby wygranych bitew, wojna trwa.

Daleko mi tu do teoretycznych wynurzeń - jakiś rok temu poważnie rozważano wysłanie mnie do ośrodka odwykowego (chodziło o cały wachlarz substancji psychoaktywnych).
Problem okazał się wyolbrzymiony (miesiąc nadużywania kilku substancji) w stosunku do jego przyczyny (głęboka depresja przypominająca schizofrenię prostą), ale pozwolił mi zrozumiałam, że biorąc to i owo sobie nie pomagam.
Obecnie wiem, czego i w jakich okolicznościach unikać, ale chyba nigdy całkowicie nie pozbędę się pokus związanych z potrzebą znieczulania się i łagodzenia szeroko pojętego dyskomfortu istnienia.

To nie tak, że osiągnęliśmy pewien level i już go mamy.
"I’m looking at the world through these rose-colored glasses
And concluded that it’s only full of low-budget actors
With their slow cuts and bad scripts, I’ll play the recluse
Yeah I could probably show you the ropes — in the shape of a noose (so hang in there)"
- Sadistik (Kill The King)
Avatar użytkownika
Theory_Of_Never_Mind
 
Posty: 89
Dołączył(a): Wt, 16 mar 2021, 21:25
Lokalizacja: Kraków
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Mruczanka » Śr, 7 lip 2021, 23:54

To nie tak, że osiągnęliśmy pewien level i już go mamy


So true :roll:

Ile to się trzeba na kopać, żeby ze zdobytego levelu nie spaść znowu level niżej :/
Ostatnio edytowano Śr, 7 lip 2021, 23:56 przez Mruczanka, łącznie edytowano 1 raz
Mruczanka
 
Posty: 11096
Dołączył(a): Pt, 19 kwi 2013, 13:08
Lokalizacja: I see dead people
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Amelia » Cz, 8 lip 2021, 00:03

Też prawda, ale jednak uważam, że po iluś tam bitwach może być łatwiej i pewne rzeczy wchodzą w krew.
Dużo też zależy od człowieka.
W tym przypadku coś mi mówi, że jak Deicide stwiedził, że się uodpornił, to tak jest, i to nie jest typowe postanowienie ogłaszane spontanicznie na forum z kilkudniowym terminem ważności.
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Cz, 8 lip 2021, 01:34

Theory_Of_Never_Mind napisał(a):Problem okazał się wyolbrzymiony

Mi też wydawał się wyolbrzymiony, a nawet moim terapeutom.

Walczę w sobie z nerdowskim życiem, bo zauważyłem, że u NT-ków jest weselej. Dlatego usiłuję się strzyc, golić, myć i znośnie ubierać. Staram się przytyć, ponieważ w porównaniu z nimi jestem chudy. Leczę skórę i zęby. Czyli udaję normalnego fizycznie, na głowę już za późno. I mam z tego tylko zmęczenie. Moją ulubioną częścią dnia jest teraz sen. Dawniej wszystko było boleśniejsze, ale też prawdziwsze.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Master/Pentium » Cz, 8 lip 2021, 09:03

Deicide napisał(a):Dawniej wszystko było boleśniejsze, ale też prawdziwsze.

IMHO teraz wychodzą skutki uzależnienie. M.in. mocno uszkodzony system "nagrody" - ścieżka endorfinowa czy jak to się dokładnie nazywa. Nic dziwnego że życie wydaje ci się teraz blade i bolesne. Z biegiem lat powinno mniej więcej przejść.
Zła wiadomość jest taka że uszkodzenie tych obwodów nie naprawi się już nigdy w 100% - ślad pozostanie do końca życia. Dobra że z czasem działanie umysłu wróci do "normy". Ale to niestety potrwa.
Avatar użytkownika
Master/Pentium
 
Posty: 5930
Dołączył(a): Cz, 11 lip 2013, 17:53
Lokalizacja: Lubin
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Amelia » Cz, 8 lip 2021, 10:14

Może da się to czym zastąpić?
Na przykład jedzenie (przy okazji Deicide przytyje tak jak chciał) albo lepiej wciągające hobby :)
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Master/Pentium » Cz, 8 lip 2021, 10:19

Amelia napisał(a):Może da się to czym zastąpić?
Na przykład jedzenie (przy okazji Deicide przytyje tak jak chciał) albo lepiej wciągające hobby :)

Da się. Ale skaza w odpowiednich neuronalnych obwodach zostanie -> bardzo podbite prawdopodobieństwo innego uzależnienia. Konstruktywne hobby jak najbardziej, jedzenie jako hobby to bardzo ryzykowny pomysł.
Avatar użytkownika
Master/Pentium
 
Posty: 5930
Dołączył(a): Cz, 11 lip 2013, 17:53
Lokalizacja: Lubin
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Cz, 8 lip 2021, 10:54

Najbardziej boli utrata złudzeń. Kiedyś uważałem, że jestem kimś wspaniałym i reakcje znajomych interpretowałem na swoją korzyść. Dziś wiem, że zawsze byłem i już będę tym głupim, z którego większość się śmieje i zawsze będę miał pod górkę, ale podobno, żeby coś na tym świecie zdziałać, konieczny jest kontakt z rzeczywistością.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Master/Pentium » Cz, 8 lip 2021, 11:00

Deicide napisał(a):Najbardziej boli utrata złudzeń. Kiedyś uważałem, że jestem kimś wspaniałym i reakcje znajomych interpretowałem na swoją korzyść. Dziś wiem, że zawsze byłem i już będę tym głupim, z którego większość się śmieje i zawsze będę miał pod górkę, ale podobno, żeby coś na tym świecie zdziałać, konieczny jest kontakt z rzeczywistością.

Nikt nie jest doskonały, każdy ma napady debilizmu i myli się. Problemem nie są pomyłki, problemem są jeśli ktoś nie wyciąga wniosków z odniesionych porażek.
Nie jesteś taki głupi, z czasem będzie lepiej. No i pamiętaj że nie da się zadowolić każdego. Określ kto jest dla ciebie istotny a kto nie.
Avatar użytkownika
Master/Pentium
 
Posty: 5930
Dołączył(a): Cz, 11 lip 2013, 17:53
Lokalizacja: Lubin
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Mruczanka » Pt, 9 lip 2021, 00:06

Master/Pentium napisał(a):
Deicide napisał(a):Dawniej wszystko było boleśniejsze, ale też prawdziwsze.

IMHO teraz wychodzą skutki uzależnienie. M.in. mocno uszkodzony system "nagrody" - ścieżka endorfinowa czy jak to się dokładnie nazywa. Nic dziwnego że życie wydaje ci się teraz blade i bolesne. Z biegiem lat powinno mniej więcej przejść.
Zła wiadomość jest taka że uszkodzenie tych obwodów nie naprawi się już nigdy w 100% - ślad pozostanie do końca życia. Dobra że z czasem działanie umysłu wróci do "normy". Ale to niestety potrwa.


A czy to nie jest tak, że u aspich w ogóle ścieżka endorfinowa jest od początku uszkodzona i nie potrafią się cieszyć tak jak neurotypowi?
Uzależnienie od jakiejś substancji, to w głównej mierze raczej problem z pamięcią, intelektem i emocjami, a nie odczuwaniem przyjemności, bo to w zasadzie bardzo szybko się traci już przy nadużywaniu, a co dopiero uzależnieniu?

Master/Pentium napisał(a):
Deicide napisał(a):Najbardziej boli utrata złudzeń. Kiedyś uważałem, że jestem kimś wspaniałym i reakcje znajomych interpretowałem na swoją korzyść. Dziś wiem, że zawsze byłem i już będę tym głupim, z którego większość się śmieje i zawsze będę miał pod górkę, ale podobno, żeby coś na tym świecie zdziałać, konieczny jest kontakt z rzeczywistością.

Nikt nie jest doskonały, każdy ma napady debilizmu i myli się. Problemem nie są pomyłki, problemem są jeśli ktoś nie wyciąga wniosków z odniesionych porażek.
Nie jesteś taki głupi, z czasem będzie lepiej. No i pamiętaj że nie da się zadowolić każdego. Określ kto jest dla ciebie istotny a kto nie.


Zgadzam się z tym stwierdzeniem.
Deicide, Ty nie jesteś głupi tylko masz kompleksy, które tłumią Twój potencjał.
Robisz głupie rzeczy, ale masz świadomość że są głupie, ktoś naprawdę głupi robiąc głupstwa myśli że robi mądrze.
Zresztą niejednokrotnie udowodniłeś na forum, że masz wiedzę i potrafisz błyskotliwie myśleć.
Tobie ewidentnie potrzebny jest jakiś motywator, coś co Cię kopnie w tyłek żebyś poszedł na przód.
Ale nie wiem co to jest, może sam to musisz znaleźć?
Żeby nie było, że tu leję jakąś wazelinę.
Ale serio, bo mi żal patrzeć jak się chłopie marnujesz.
Masz przecież wyższe wykształcenie, potrafisz się ładnie wysłowić i całkiem dobrze komunikujesz co aktualnie czujesz i czego byś sobie życzył.
Może to trochę mało, żeby neurotypy Cię polubili, ale kim oni właściwie są żeby Cię oceniać?
Jesteś człowiekiem oczytanym, więc pewnie wiesz, że większość neurotypów, to ludzie żyjący iluzją i pozorami, o ego rozrośniętym do granic absurdu, więc czy naprawdę ich zdanie jest aż tak ważne?
Ostatnio edytowano Pt, 9 lip 2021, 00:08 przez Mruczanka, łącznie edytowano 1 raz
Mruczanka
 
Posty: 11096
Dołączył(a): Pt, 19 kwi 2013, 13:08
Lokalizacja: I see dead people
Płeć: K

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Deicide » Pt, 9 lip 2021, 00:39

Master/Pentium napisał(a):z odniesionych porażek.

Porażkę można tylko "ponieść". "Odnieść" można tylko zwycięstwo. Macie rację. Taaki głupi nie jestem, ale mam inteligencję humanistyczną w połączeniu z brakiem kompetencji miękkich. W dzisiejszym świecie rządzi albo nerd informatyk, albo humanista dziennikarz lub polityk. Połączenie humanisty i piwnicznika to spięcie.
"Jeśli idziesz przez piekło, idź dalej". Churchill
"mam swój zwariowany świat / Który jest dla was niepojęty (...) Moje marzenia to dla innych kiepski żart / Mówią wciąż o mnie pier*olnięty"
Avatar użytkownika
Deicide
 
Posty: 9090
Dołączył(a): Pn, 20 cze 2016, 22:29
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Witek034 » Pt, 9 lip 2021, 07:16

Deicide napisał(a):Walczę w sobie z nerdowskim życiem, bo zauważyłem, że u NT-ków jest weselej.

Też to zauważyłem. Tylko pytanie, czy to ich częste "śmieszkowanie" da się od nich tak zwyczajnie przejąć, bo np. ja nieumiem się cieszyć z różnych głupot, albo z niczego - tak bez powodu.
Nie wiem czy to przez to, że wciąż mnie coś trapi w życiu i nie umiem się wyluzować, dostroić do ich trybu, czy po prostu pewne rzeczy nie muszą mnie śmieszyć i jednak nie wytrzymałbym dłużej w ich towarzystwie.
Ostatnio edytowano Pt, 9 lip 2021, 07:16 przez Witek034, łącznie edytowano 1 raz
Witek034
 
Posty: 3780
Dołączył(a): Wt, 28 lis 2017, 23:04
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Master/Pentium » Pt, 9 lip 2021, 07:19

Deicide napisał(a):Taaki głupi nie jestem, ale mam inteligencję humanistyczną w połączeniu z brakiem kompetencji miękkich.

Spokojnie, no panic. Wiele rzeczy się można nauczyć, musisz tez nieco poczekać aż całkiem miną efekty biologiczne alkoholizmu. Ale tak czy siak sporo pracy przed tobą.
Avatar użytkownika
Master/Pentium
 
Posty: 5930
Dołączył(a): Cz, 11 lip 2013, 17:53
Lokalizacja: Lubin
Płeć: M

Re: jak bardzo potraficie udawać "normalność"?

Postprzez Master/Pentium » Pt, 9 lip 2021, 07:21

Mruczanka napisał(a):A czy to nie jest tak, że u aspich w ogóle ścieżka endorfinowa jest od początku uszkodzona i nie potrafią się cieszyć tak jak neurotypowi?
Uzależnienie od jakiejś substancji, to w głównej mierze raczej problem z pamięcią, intelektem i emocjami, a nie odczuwaniem przyjemności, bo to w zasadzie bardzo szybko się traci już przy nadużywaniu, a co dopiero uzależnieniu?

To jest dobre pytanie ale IMHO raczej nie jest to cecha typowa dla aspich, przynajmniej ja nic nie wiem o tym żeby ASD było jakoś bardzo nadreprezentowane wśród osób uzależnionych od rozmaitych używek. Ale moja wiedza na ten temat jest bardzooo skromno więc kto wie.
Avatar użytkownika
Master/Pentium
 
Posty: 5930
Dołączył(a): Cz, 11 lip 2013, 17:53
Lokalizacja: Lubin
Płeć: M

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 195 gości