Mruczanka napisał(a):Ja bym poradziła, żeby najpierw popatrzeć jakie się ma nadwrażliwości sensoryczne i słabe punkty i według tego dostosować swoje wybory co do wyboru zawodu.
Przykładowo, jeśli ktoś boi się, albo źle widzi w ciemności, to już odpadają dla niego prace zmianowe.
No chyba, że dogada się tylko na zmiany poranne, ale ponieważ takie są atrakcyjne, zwykle nie daje im się nowym, więc mało prawdopodobne że pracodawca pójdzie na układ.
Głupi przykład?
Niekoniecznie, biorąc pod uwagę fakt, że problemy sensoryczne mogą być naprawdę upierdliwe w codziennym funkcjonowaniu.
Kto ma ten zrozumie.
No tak, tylko widzisz, ja idąc tym tropem, doszłam do wniosku, że żadna praca nie jest dla mnie odpowiednia, i powinnam popełnić samobójstwo, bo czeka mnie bezdomność i zbieranie puszek. I były w moim życiu okresy ogromnych stanów depresyjnych na tym tle, kiedyś byłam pewna, że przede mną nie ma już innego życia. Dopiero jak zaczęłam przyglądać się ludziom (w Internecie) z różnymi fobiami i zaburzeniami, jak oni sobie radzą, to zauważyłam dwa modele - pierwsza grupa to ludzie, którzy są totalnie niewydolni życiowo, mieszkają u rodziców i żyją na ich koszt (ja nawet takiej opcji nie mam), a druga grupa, to ludzie, którzy próbują różnych zajęć, z mniejszym lub większym skutkiem, którzy próbują działać pomimo lęku, którzy próbują uczyć się pokonywać swoje blokady i bariery. Czy to boli? Tak. Czy jest to coś, od czego chce się uciekać? Tak. Ale czy warto się z tym mierzyć, bo każdy kolejny raz jest łatwiejszy? Tak.
P.S. Ja po rozmowie kwalifikacyjnej odrzuciłam dwie pozycje (w różnych okresach mojego życia), bo nie pasowała mi jedna rzecz. Za kilka dni pracodawca zadzwonił do mnie ze zmodyfikowaną propozycją, bo jednak zależało mu na przyjęciu akurat mnie. I nie, nie była to praca na wysokim stanowisku, mogę wymyślić przykład, żeby zobrazować o co chodzi: powiedzmy, że miała to być praca w serwisie sprzątającym w biurowcu, gdzie trzeba było myć też okna na wysokich piętrach, a ja mam lęk wysokości i dlatego odrzuciłam to zajęcie, a pracodawca przemyślał sprawę i zadzwonił z propozycją, że będę się zajmowała tylko czyszczeniem podłóg i mebli, a do okien przeznaczy kogoś innego.
Nie twierdzę, że każdy pracodawca się tak zachowa, ale jak się nie będzie próbowało nawet szukać pracy, a potem zostać w niej miesiąc czy dwa, żeby się przekonać, czy naprawdę to nie jest zajęcie dla nas, to się nie znajdzie.
Tak naprawdę w pracy najgorsze jest szukanie pracy, a nie sama praca.
Kartograf napisał(a):No cóż, nie chcę generalizować, ale takie, w których ma się znikomy kontakt z ludźmi z zewnątrz, no i ważne jest też to o czym wspomniała powyżej Mruczanka. Takie zawody to np. nieraz wymieniani tutaj programiści, archiwiści, jacyś pracownicy "zaplecza" typu magazynierzy.
Ale niestety, rzeczywiście trudno mi wymyślić coś spełniającego te warunki a niewymagającego kwalifikacji czy ukierunkowanej wiedzy. Patrząc na pozycję startową AS-ów na rynku pracy można powiedzieć, że mają przesrane
Programista bez żadnych umiejętności? No nie.
Rozmawiamy o zawodach, które można wykonywać po kilku dniach przeszkolenia przecież.
ZA mają bardzo ciężko, jeżeli chodzi o pracę, ale nie przesrane. Trzeba się po prostu skupić na swoich mocnych stronach i resztę działania dostosować do tego, a nie fiksować się na swoich wadach.
Czynnik ludzki zawsze zawodzi.