Amelia napisał(a):Pamiętam, jak się bałeś, że z tym Covidem to już na zawsze tak będzie. A tu jak widzisz wszystko pomału wraca do normy, granice też się otworzą, o ile jeszcze tego nie zrobiły. Nie twierdzę, że to już koniec, bo pewne rzeczy mogą wrócić okresowo. Covid to rzeczywiście fenomen (choć był do przewidzenia, ze względu na globalizację), ale jeśli kwestionujesz tę podstawową rzecz, to nic dziwnego, że się obawiasz i masz poczucie, że to wszystko nie ma sensu.
Owszem, przyznaję - jestem zaskoczony (pozytywnie). Jednak, jak już wspominałem, sądzę, że to co działo się przez ostatnie 2 lata, to był taki "test" na ile posłusznie ludzie zaakceptują poszczególne przykłady odbierania wolności, by za jakiś czas (być może pod innym pretekstem), wprowadzić "nowy porządek" - już na poważnie i w skali globalnej.
Jednak, gdyby w ciągu najbliższych kilku lat podobny "cyrk" nie powtórzył się - wtedy faktycznie przyznam rację, iż myliłem się, że to element jakiegoś planu zniewolenia ludzkości, czy przygotowanie do tzw. "Wielkiego Resetu". Pamiętajmy, że już nieraz ogłaszano "koniec pandemii" (np. przed wyborami), więc byłbym ostrożny z pochopnymi wnioskami, że wraca normalność.
Amelia napisał(a):Polska jest do tyłu pod tym względem rzeczywiście, i zdarzają się jej wpadki, tak jak z tą ustawą antyaborcyjną.
Zrównanie ochrony każdego życia, niezależnie od wieku, to akurat jedna z niewielu pozytywnych zmian od 1989r. Drugą była chyba tylko likwidacja przymusowego poboru do wojska, co też początkowo większość polityków systemu wyśmiewała jako "pomysł z kosmosu", ale z czasem zrozumieli, że przymusowe robienie z każdego żołnierza, to zła droga.
Amelia napisał(a):No cóż - taki mamy klimat. Jak chcesz dalej ponarzekać, to podaj kilka konkretnych przykładów, które Cię uwierają, oprócz tego koronawirusa.
Musiałbym się powtórzyć, bo kiedyś już pisałem, że takich przykładów są tysiące i wymieniłem bodajże 20 (myślałem, że mniej więcej pamiętasz o jaką dyskusję chodziło), bo wymagałoby to napisania książki, ale niestety mnie nie wychodzi tak sprawie jak Tobie wyszukiwanie dawnych postów po pojedynczych słowach (które najpierw musiałbym sobie przypomnieć).
Łatwiej może będzie odwrotnie - jedyna "wolność", która nam pozostała, to taka, że możemy wybrać w którą stronę pójdziemy na spacer po wyjściu z domu (o ile oczywiście nie ma pandemii, bo wtedy nawet to może być zabronione). No i możemy wybrać co kupimy w sklepie i co włożymy do garnka, bo do niego jeszcze państwo nie zagląda. Azkolwiek też produkty na sprzedaż nie mogą z tego co wiem, pochodzić np. bezpośrednio od rolnika, tylko muszą spełnić określone wymogi/normy itp.
W każdej innej, istotnej dziedzinie życia (edukacja, służba zdrowia, emerytury, policja, sądy, telewizja) jesteśmy skazani na państwowe i przymusowo finansowane instytucje, a w paru innych (np. działalność zarobkowa) liczba koncesji, która tuż po upadku PRL-u dotyczyła bodajże 2 branż, wzrosła do kilkuset. Podobnie jak tysiące bardziej szczegółowych wytycznych dotyczących każdego zawodu i ogólnie tego, na jakie warunki chce się ze sobą umówić dwoje dorosłych ludzi, mimo iż nie krzywdzą tym nikogo innego. Podobnie z hazardem, narkotykami, bronią, swobodą wyboru finansowania kościoła, telewizji itp. No i dawna "dziesięcina" zmieniła się w "pięćdziesięcinę", bo wszystkie zsumowane podatki i opłaty na rzecz państwa, to obecnie prawie 50% (taką częścią Twoich owoców pracy dysponuje obecnie
Twój właściciel polityk). No i ogólnie wszechobecna cenzura,, inwigilacja, monitoringi, przeszukiwania na lotniskach - państwo praktycznie wszystko o Tobie wie: gdzie mieszkasz (obowiązek meldunkowy), gdzie pracujesz, ile zarabiasz (PIT) itp.
Aczkolwiek są też przykłady mniej związane z polityką (bo to trochę takie moje "zboczenie" i może sugeruję się za bardzo postulatami ugrupowania, z którym sympatyzuję), a na te pozostałe przykłady zwracały mi uwagę inne osoby, np. znajoma aspijka, zwracając uwagę, że rzadko na którym jeziorze można sobie zwyczajnie wypłynąć w głąb i trzeba korzystać ze strzeżonych kąpielisk, co też sprowadza człowieka do poziomu niewolnika / dziecka, które trzeba pilnować. A przecież ewentualnym utonięciem nie szkodzi się innym, tylko wyłącznie sobie.