Ja kiedyś, gdy jeszcze byłem dzieckiem w ogóle nie udawałem i niezbyt cieszyłem się reputacją wśród rówieśników. Gdy poszedłem do liceum nauczyłem się udawać normalność i to do tego stopnia, że nikt się niczego nie domyślił i nie domyśla. Jakbym komuś powiedział, że mam zespół Aspergera to by musiał mieć niezłą minę. Byłem lubiany i brany za całkowicie normalnego. Ba, nawet byłem śmieszkiem klasowym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Jednak z nikim nie nawiązywałem głębszych relacji, podobnie jak wcześniej i w przyszłości też nie zamierzam. Nawet ludzie, którzy myślą że mnie dobrze znają właściwie niewiele o mnie wiedzą, a konkretnie to co chcę żeby wiedzieli. I właściwie to dobrze mi z tym. Nawiązywać głębszych relacji z normalnymi ludźmi nie zamierzam, bo w ogóle mi się nie podoba ich tryb życia. Nie jara mnie imprezowanie, wyjścia na miasto, czy co tam robią w wolnym czasie i uważają za interesujące. Mam swoją pasję, jak pewnie większość z was, w której to dziedzinie jestem ekspertem, jak pewnie większość z was, która mi zupełnie wystarcza do szczęścia. Nikt normalny tego nie zrozumie i nawet się na to nie łudzę. Może jakbym poznał kogoś innego z ZA, to bym się otworzył, ale raczej mało prawdopodobne. Pozostaje mi zatem założyć swoją maskę i grać swoją odwieczną rolę.
Ma to jednak też swoją pozytywną stronę. Wspinanie się po drabinie kariery idzie mi wyśmienicie, z racji mojej świetnej pamięci (nauka języków) i rzetelności. Jak coś robię to robię to najlepiej jak się da, co jest powszechnie docenianą cechą. Tyle o mnie, idę się pokręcić na krześle