Uznałem, że muszę wrzucić swoje trzy grosze co niniejszym robię
bo temat jak najbardziej mi pasuje.
Nie powinieneś zbytnio przejmować jeżeli coś zrobisz źle na kursie. To wcale nie przekreśla Twojej kariery jako kierowcy. Najlepiej żebyś sam znalazł sposób jak opanować samochód i wytłumaczył to samemu sobie, a wskazówki instruktora co do prowadzenia samochodu potraktował jako pomocnicze, a nie kluczowe. On ma metodykę szkolenia NT'ków i niekoniecznie musi wiedzieć w jaki sposób ty postrzegasz otoczenie. Możesz np. jechać na jakiś duży parking (bez aut i ludzi ale z "opiekunem"
) i potrenować ruszanie. Chyba nie ma takiego kierowcy, któremu by kiedyś nie zgasł silnik. Później kierownica na wprost (zapominasz o niej i całej reszcie), przed Tobą 300m wolnego placu i zajmujesz się tylko gazem, delikatnie naciskasz-puszczasz i obserwujesz jak reaguje samochód - na końcu parkingu STOP oczywiście
. Później dochodzi kierowanie, migacze, lusterka itd. Trochę uproszczone ale generalnie - rób i obserwuj jak reaguje samochód. A jeżeli naprawdę jest tak źle to kup/pożycz porządną kierownicę z pedałami do PC'ta i zaczni od jazdy na komputerze. Nie nauczysz się jeździć ale może przynajmniej poprawisz koordynację.
Ja na kursie - a było to parenaście lat temu - zerwałem zawieszenie. Skręcałem w prawo, nie odkręciłem kierownicy (nie wiem dlaczego) i najzwyczajniej w śeiecie przywaliłem w krawężnik. Innym razem uderzyłbym w jadący z pierwszeństwem autobus bo nie nacisnąłem hamulca i też nie wiem czemu.
Jeździć na serio zacząłem jakieć cztery lata temu i obecnie auto to druga połowa mnie
. Miejsce za kierownicą to jedno z niewielu gdzie czuję się 100% pewnie, może nawet jedyne. Trochę jak zmiana z dr Jackyll'a w Mr Hyde'a
. Tak jak nie potrafię "czytać ludzi" (mowa ciała, sugestie,...) to czasem mam wrażenie, że ruch na drodze i innych kierowców czytam jak otwartą księgę. Wiem że zmienią pas zanim jeszcze włączą migacz itp.
Każdy nowy albo nienaturalny dźwięk w moim aucie jest przedmiotem wnikliwych badań i najczęściej kończy się wizytą w warsztacie. Mogę szczerze przyznać, że jeżdżę z autem na warsztat częściej niż sam chodzę do lekarza.
Żeby nie było tak za różowo to też mam parę dziwnych zachowań, które chyba należy przypisać aspie.
Prawie nigdy nie zawracam w mieście (ot taka blokada), chyba że na rondzie. W razie pomyłki prędzej skręcę w prawo na trzech kolejnych skrzyżowaniach i w lewo na czwartym, albo objadę pół miasta jeżeli go nie znam nadrabiając 10km (serio) niż zawrócę.
Jeżeli na długiej trasie muszę zrobić przerwę w wiadomym celu, a wcześniej nie ma znaku informacyjnego WC, nie ma szans żebym zjechał na parking sprawdzić czy może jest.
Mimo że jeżdżę pewnie i potrafię rozmawiać z pasażerem w czasie jazdy nie jestem w stanie oderwać wzroku od drogi na dłużej niż 2 sek.
W mieście prawie zawsze jeżdżę z uchyloną szybą, żeby słyszeć inne samochody, ktrych nie koniecznie widać w lusterku.
Może jestem wyjątkiem wśród aspie, ale auta i motoryzacja zawsze były moją pasją. Gdy jeździłem autobusem zawsze stałem tak blisko kierowcy jak tylko mogłem i obserwowałem jak prowadzi. Nawet obecnie jak snuję się po korytarzach w pracy (i nie tylko tam) wyobrażam sobie siebie jeżdżącego samochodem wyścigowym: teraz hamujemy, redukcja, zakręt, gaz, kontra itd.
I bezpieczeństwo przede wszystkim!!!
Pozdrawiam,
Albi