dimfuture napisał(a):Moim zdaniem to że jakiś tam obszar mózgu odpowiedzialny za strach zostaje pobudzony to jest tylko objaw a nie sama przyczyna. To tak jakby mówić, że przyczyną szczęścia są tylko endorfiny dopływające do mózgu. Może w sensie biochemicznym i są ale na pewno nie w sensie psychologicznym.
Np. ja przestałem mieć problem z kontaktem wzrokowym gdy nabrałem pewności siebie.
Do podważania badań naukowych potrzebne jest coś więcej niż "moim zdaniem".
Mnie ciekawiło, że właśnie matce szczególnie nie mogę patrzeć w oczy, ma takie wrogie spojrzenie (wg mojej interpretacji, widzę tam strach i gniew)."To tak, jakbyśmy chodząc po świecie postrzegali wszystkie spoglądające na nas twarze, nawet twarz własnej matki, jako zagrożenie" - wyjaśnia prowadząca badania Kim Dalton.
dimfuture napisał(a):Np. ja przestałem mieć problem z kontaktem wzrokowym gdy nabrałem pewności siebie.
No właśnie - sam podałaś powód psychologiczny a nie związany z biochemią mózgu. Nie powiedziałeś "przestałem mieć problemy dlatego, że ciało migdałowe w moim mózgu już nie jest pobudzane".
dimfuture napisał(a):Tak naprawdę kwestią w tej dyskusji jest to czy psychologię da się tylko sprowadzić do chemii w mózgu.
dimfuture napisał(a):Do podważania badań naukowych potrzebne jest coś więcej niż "moim zdaniem".
Nie podważam badań naukowych. Bardzo prawdopodbne że skutkiem tego, że dzieci autystyczne nie chcą patrzeć ludziom w twarz jest właśnie pobudzenie tego obszaru w mózgu. Natomiast rzeczą wątpliwą jest to czy jest to również przyczyna.
dimfuture napisał(a):Podobną kwestią jest również upatrywanie przyczyn depresji wyłącznie w mózgu. Skoro za depresję jest odpowiedzialny niedobór substancji w mózgu to wystarczy wyrównać poziom tych substancji i depresja teoretycznie wyleczona. Teoretycznie dlatego, że leczenie tylko farmokologiczne depresji nie sprawdziło się i do całkowitego wyleczenia jest również potrzebna terapia psychologiczna.
Myślę, że w tym przypadku jest podobnie.
pwjb napisał(a):A ja się lekko poduczyłem odruchu aby spoglądać ludziom w oczy ale często jest tak że zanim sobie przypomnę aby zrobić jako tako sympatyczną minę i popatrzeć komuś w oczy mija wiele cennych sekund rozmowy. Wygląda to tak że najpierw patrzę gdzieś prawię w bok (widzenie oboczne czyjejś twarzy mojemu mózgowi wystarcza). A potem nagle w oczy tego kogoś i momentalnie nieraz widzę jak ten ktoś był głodny mojego spojrzenia aby odczytać moje emocje. Ludzie pewnie nie do końca zdają sobie z tego sprawę dlaczego ale ja nie raz widziałem ulgę z ich dyskomfortu kiedy wreszcie na nich spojrzę.
Ten "powód psychologiczny" modeluje "biochemię mózgu".
A co tam jest jeszcze oprócz biochemii? dusza? Ale w dyskusjach o duszy słaby jestem, niestety. A zresztą o duszy nie da się dyskutować w kategoriach nauki.
dimfuture napisał(a):Ten "powód psychologiczny" modeluje "biochemię mózgu".
To że unikanie patrzenia sie w oczy skutkuje pobudzeniem pewnej części mózgu nie oznacza, że likwidacja tego pobudzenia jakimiś lekami załatwia sprawę.
dimfuture napisał(a):A co tam jest jeszcze oprócz biochemii? dusza? Ale w dyskusjach o duszy słaby jestem, niestety. A zresztą o duszy nie da się dyskutować w kategoriach nauki.
W dyskusjach o duszy też jestem słaby ale mi bynajmniej nie chodziło o duszę. Raczej o to że mózg jest bardzo skomplikowanym systemem. A w skomplikowanych systemach zachodzi efekt synergii, a więc nie można traktować umysłu tylko jako sumy poszczególnych składników.
dimfuture napisał(a):Przykładowo pomimo wytężonych badań nie udało się ustalić która część mózgu jest odpowiedzialna za świadomość. Świadomość jest raczej efektem współdziania wszystkich części mózgu a nie jakiejś pojedyńczej jednostki funkcjonalnej. A więc w przypadku badań nad mózgiem jest potrzebne podejście całościowe a nie podejście polegające na rozpatrywaniu tylko pojedyńczych struktur w mózgu.
dimfuture napisał(a):Badania do których podałeś linka skupiło się właśnie na pojedyńczej strukturze a więc wyniku tych badań raczej nie będzie można wykorzystać w praktyce.
dimfuture napisał(a):Załóżmy że dało by się wyciac lub stłumić działanie ciała migdałowego. To i tak bardzo optymistyczne założenie. Bardzo możliwe, że wtedy inna część mózgu przejęła by funkcję tej struktury a więc tak naprawdę nic by się nie zmieniło.
Luc84 napisał(a):Ja na ogół patrzę gdzieś w kierunku rozmówcy. Nie do zniesienia jest dla mnie natomiast sytuacja, gdy ktoś siedzi naprzeciwko mnie zwrócony w moim kierunku...
idziesz chodnikiem i każdemu patrzysz w oczy tak długo, aż spuści wzrok. Niektórzy (szczególnie starsi panowie) nie spuszczali wzroku i przyglądali mi się, aż się minęliśmy. W tym ćwiczeniu chodziło o przyzwyczajanie się do niekoniecznie miłych spojrzeń.
Pustelnik napisał(a):Ostatnio staram się patrzeć w oczy.
Robiłem nawet ćwiczenie na pewność siebie- idziesz chodnikiem i każdemu patrzysz w oczy tak długo, aż spuści wzrok. Niektórzy (szczególnie starsi panowie) nie spuszczali wzroku i przyglądali mi się, aż się minęliśmy. W tym ćwiczeniu chodziło o przyzwyczajanie się do niekoniecznie miłych spojrzeń.
O ile patrzenie w oczy nie sprawia już trudności, to jakoś tak patrzę w oczy, że i tak nic nie potrafię z tego odczytać (zwykle). Może i to będę potrafił kiedyś.
złoty smok napisał(a):Wracając do problemu zasadniczego- co to powoduje. Przyznam,ze choć mózg i reakcje organizmu to skomplikowane systemy, to jednak jest coś takiego jak tzw: pierwotna przyczyna i ta wymieniona w artykule wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Gdyby przyczyna była psychologiczna to nie mielibyśmy do czynienia z wadą - czyli czymś niezależnym od osobnika i kontekstu społecznego jak np: DAwn, czyli - nie było by czegoś takiego jak Zespół Aspergeera, bo by się okazało że wystarczy terapia i wszystko wróci do normy a przecież tak nie jest. My dlatego mamy takie problemy, że musimy swoistą terapię prowadzić całe życie i całe życie pamiętać o tym,ze trzeba patrzeć w oczy rozmówcy, lub udawać,ze patrzymy. Tak zwani ludzie normalni robią to odruchowo!!
złoty smok napisał(a):Nieśmiali po przejściu przez psychologa i poprawieniu swojej samooceny też- my. nie. My musimy podchodzić do tego jak do zadania. Pamiętając, analizując a to świadczy, ze problem jest fizjologiczny a nie psychologiczny.
Owszem on może spowodować dodatkowe zaburzenia psychologiczne, kiedy niemowlę rozwijając się nie podtrzymuje kontaktu z matką i innymi opiekunami, co wpływa na ich reakcję w stosunku do onegoż a to z kolei wpływa na dalsze wychowanie i relacje też z rówieśnikami na podwórku, w przedszkolu, szkole. Dodać należny rówieśnikami bardzo surowymi w ocenie nietypowych zachowań, bo działającymi instynktownie. My mamy szanse na socjalizację tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy nasi preluktorzy dorosną i będą umieli rozumowo przyjąć pewne nasze trudności. I tez wiele z nich będzie usiłowało nas przekonać, ze to nieprawda że sobie coś wymyślamy.
Co do tego czy odczuwam ów lęk- chyba tak. NA pewno duży dyskomfort i zagubienie. Gdy patrzę w oczy często urywa mi się wątek rozmowy jakbym nie umiała pogodzić jednego z drugim, co sobie nie raz tłumaczyłam jako za duże zaangażowanie mózgu w efekt spoglądania w oczy rozmówcy, tak, że już nie starczało mi miejsca na uruchamianie szarych komórek do rozmowy. Ćwiczenia poprawiają mi na trochę, ale wystarczy,ze jakiś czas spędzę sama, albo z osobami, którym mi za trudno patrzeć i potem się okazuje,ze problem wrócił - zaczynam błądzic wzrokiem po ścianach i otoczeniu podczas rozmowy. A to według mnie potwierdza, że problem jest nie mojej nieśmiałości - a w mózgu.
Robiłem to i tak również. Zwykle szybko odwracają wzrok w bok albo w dół, reakcje raczej obojętne albo negatywne. Mężczyźni i starsze osoby dłużej się przypatrują i są nawet ciekawi, czemu na nich się patrzę. Teraz już tego nie robię, to było tylko ćwiczenie.zz napisał(a):Pustelnik napisał(a):Ostatnio staram się patrzeć w oczy.
Robiłem nawet ćwiczenie...
To teraz trenuj to nie na starszych osobach tylko na atrakcyjnych kobietach.
Powrót do Forum otwarte dla każdego
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 223 gości