Anonymous napisał(a): powiedzcie, jak radziliście sobie w szkole na zajęciach praktycznych. Bo ja okropnie.
Z rysowaniem i malowaniem jakos sobie radzilam. Najgorsze bylo wyklejanie bo wszystko dookola bylo polepione a moja praca malo estetyczna. Czasami mozna bylo prace konczyc w domu, wtedy ktos robil za mnie. Na technice nagadalam kiedys nauczycielce (przy calej klasie) ze nie widze zadnego sensu w tym co robimy na zajeciach a ja nie mam zamiaru zajmowac sie bzdurami nieprzydatnymi w zyciu. Wyglosilam 10 minutowy monolog i sporo niemilych rzeczy jej powiedzialam :/. Nawet ochrzanu od niej nie dostalam bo po prostu zaniemowila. Potem cala szkola bylaw szoku, ze taka grzeczna (bylam spokojnym, wrecz wycofanym dzieckiem ) i dobra uczennica z czyms takim wyskakuje.
Na WF radzilam sobie dzieki wagarom i litosci nauczyciela ktory stawial mi troje mowiac ”taaak, widze, ze sie starasz”. W sredniej nauczylam sie ”kombinowac” zwolnienia (=zaden lekarz nie chcial mi wystawic na dluzej niz miesiac- dwa wiec chodzilam do kilku lekarzy na zmiane
). Dodam jeszcze, ze tak naprawde to bardzo lubie cwiczyc, ale tylko kiedy nikt mnie nie zmusza i nie ocenia. Powinni ten WF jakos zreformowac. Z reszta cale szkolnictwo powinni (tzn caly czas reformuja tylko na gorsze niestety.
Najgorsza byla muzyka bo dla mnie melodia to pojecie abstrakcyjne i jestem jakas dys- pewnie to ma jakas nazwe. Mam to samo na muzyke co dysortograf na zasady pisowni. W dodatku mam problemy z emisja glosu (chyba dosc czeste u Aspie) a tu mi spiewac kazali... no masakra. Sama nie wiem jak przetrwalam. W sumie to przez ta muzyke chyba nabawilam sie nerwicy. Inne dzieciaki uciekaly z chemii czy matematyki chetnie chodzac na luzniejsze przedmioty ja mialam odwrotnie.
Wybaczcie, ale nie potrafie wypowiadac sie zwiezle. Usilnie nad tym pracuje, ale na razie mi nie wychodzi
.