To może zostanie "administratorem sieci informatycznych", jak wielu ludzi po studiach humanistycznych. Albo kimś innym, byle nie rencistą. Rozmawiałam z nim o przyszłości, bardzo niechętnie chciał odpowiadać. Najpierw stwierdził, że do zakończenia jego edukacji jest daleko więc nie będzie o tym myśleć. Ale ja naciskałam aby coś powiedział sensownego, dopytywałam się i dowiedziałam się, że na pewno nie chce być nauczycielem (za to ewentualnie może uczyć w szkole językowej bo dla niego to nie nauczyciel jak sam powiedział). Uznał również, że po polonistyce i kolegium nauczycielskim z angielskiego będzie mógł śmiało zostać przewodnikiem turystycznym
... ehhhh ... wyprowadziłam go z błędu, że raczej nim nie zostanie, bo musiałby jeszcze skończyć turystyke lub jakieś kursy ... no i oczywiście dowiedziałam się, że chce pisać powieści i to będzie jego "zawód", bo uważa się za super dobrego i jest pewien, że ktoś wyda jego książke (niestety ale w tym biznesie trzeba mieć talent, szczęście i przydają się znajomości...)
Czy zrozumiałem dobrze - rodzice płacą za naukę Twojego brata, a za Twoją nie? Dopytuję się, bo trudno mi uwierzyć w tak szokujący układ. ShockedZa nauke mojego brata płacą z tego względu przede wszystkim, że nie miałby kiedy podjąć prace (w tygodniu polonistyka, w weekendy kolegium). Wiedzą również, że nie garnie się do roboty - doświadczyliśmy tego kiedy Maciek zawalił jeden semestr i przez pół roku siedział w domu, wychodził tylko w weekendy do drugiej szkoły, mama prosiła go aby znalazł jakąs pracę, bo ma wolny czas a szkoła kosztuje ... prośby jednak nic nie dały. U mnie sytuacja wygląda inaczej ponieważ szkołę mam dużo droższą, po za tym zajęcia mam co drugi weekend więc praca jest tutaj konieczna
Mi to nawet na rękę, bo mam nadzieję, że niedługo zmienię miejsce zamieszkania
A Maciek co na to powiedział? Nic - on rzadko się odzywa, generalnie odpowiada półsłówkami albo wzrusza ramionami.
Opamięta się po pierwszym "samodzielnym" zatruciu. Sam to kiedyś przerabiałemMam nadzieję, że z lekkim zatruciem nie poleci na pogotowie
Już były sytuacje, że jak miał katar to biegł do lekarza i prosił o antybiotyki
a jak się lekko skaleczył w palca to chciał go szyć
Maciej jest bardzo wyczulony na ból, jak zatnie się przy goleniu to siedzi mniej więcej pół godziny z wacikiem przy twarzy żeby zatamować krwawienie a potem przykleja plasterek. To samo gdy jakimś cudem się skaleczy, coś mu się wbije, otrze skórę ... uwierzcie mi, że jak kiedyś zrobił mu się większy pryszcz na czole to próbował zabandażować sobie głowę ...
Niektórzy dojrzewają wcześniej, inni później. Jestem pełen podziwu dla Ciebie, bo ja w wieku 20 lat byłem jeszcze zupełnym dzieciakiem, nie potrafiącym zadbać o samego siebie, nawet w najprostszych sprawach. Dzięki
rodzice rzucili mnie na głęboką wodę, nie podobało mi się to, ale wiem, że zyskałam na tym ... mimo iż po części obwiniam ich za moją wcześniejszą chorobę i problemy (ogólnie relacje u mnie w domu były i nadal są "niezdrowe", nawet psycholog radził mi abym szybko się stąd wyrwała dla własnego dobra)
Mnie w grupie wcale nie jest raźniej. Przeciwnie, tak się boję, że kogoś niechcący obrażę, że obawiam się odezwać. Układam sobie w myślach, co powiedzieć, ale zwykle nie jestem pewien, czy dobrze wymyśliłem, więc nie mówię nic. Generalnie więc unikam spędów. W małych grupach (max 4 osoby) idzie mi lepiej, szczególnie jeśli są to osoby dobrze mi znane i przyzwyczajone do mnie. Ale i w takich przypadkach muszę mocno główkować i kontrolować się. Ciężka robota, po takich akcjach jestem wypompowany z sił.Tego nigdy nie zrozumie niestety
Nie wyobrażam sobie życia w grupie, jestem osobą lubiącą kontakty z ludźmi, dlatego tak trudno mi pojąć jak można izolować się od społeczeństwa, kontaktów z ludźmi ... gdybym miała siedzieć jak Maciek to oszalałabym ... ale wiem, że gdyby on prowadził taki tryb życia jak ja to myśle, że rozchorowałby się lub byłoby mu bardzo źle, niezręcznie itp.
Dlatego cały czas tłumacze sobie, że nie zmienie tego jaki jest, ale można coś z niego wykrzesać (nie wiem jednak jak). Chcę jeszcze jakoś mu pomóc, ułatwić start w tą prawdziwą dorosłość póki tutaj mieszkam. Beznadziejne relacje bliskich jednak w tym nie pomogą - u nas panuje brak tolerancji, narzucanie określonych zasad, brak zrozumienia, nie ma dyskusji, rozmowy, zwierzeń ... można powiedzieć, że ciepło rodzinne nie istnieje.