Życie i szczęście

To forum przeznaczone jest głównie dla osób dorosłych z ZA i pokrewnymi zaburzeniami.

Chat irc (pirc.pl): #aspi.net.pl (bramka www) (godzina 20:30)
Skype: WideŁokonferencja (Soboty@20:00)

Życie i szczęście

Postprzez asperger » N, 17 gru 2006, 22:28

Co sądzicie o tym co napisał mój psychiatra na temat życia i szczęścia?:
Na temat zycia i szczescia mozna napisac cala ksiazke i to niejedna.
Moje doswiadczenie mowi mi, ze zawsze warto zyc, nawet jesli czujemy sie bardzo nieszczesliwi. Ale dla mnie nie istnieje problem wyboru zycie czy szczescie. Szczescie jest stanem, ktory przychodzi i odchodzi, to sie dzieje samo z siebie, czasem jest ono nagroda za pokonanie jakiejs trudnosci, lub zrozumienie czegos, czego nie rozumialo sie wczesniej, czasem bierze sie z milosci i zyczliwosci drugiego czlowieka, albo z przezycia piekna przyrody albo dziela sztuki. Ale nie mozna miec zadnej gwarancji, ze ono przyjdzie wlasnie wtedy gdy chcesz, nigdy nie jest dane raz na zawsze, i nie trzeba do niego dazyc, bo samo takie dazenie moze byc przeszkoda w przezywaniu szczescia. Moja recepta na zycie:
podejmowac zadania, ktore ono stawia przed toba i starac sie jak najlepiej je wykonac, a wtedy mozna oczekiwac, ze poczucie szczescia bedzie sie w tobie wciaz co jakis czas pojawiac.
Zycze Ci, drogi Konradzie takiego poczucia szczescia w okresie Swiat Bozego Narodzenia, to okres, ktory sprzyja takim przezyciom. Ciekaw jestem, czy lubisz zapach choinki, koledy, wigilijne potrawy, kolorowe lampki rozblyskujace w oknach?
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Re: Życie i szczęście

Postprzez Pawel » N, 17 gru 2006, 23:23

asperger napisał(a):Co sądzicie o tym co napisał mój psychiatra na temat życia i szczęścia?:


To chyba dobrze, że psychiatra się takimi sprawami zajmuje. Ja do niedawna w zasadzie czułem się cały czas nieszczęśliwy, więc tego typu przemyślenia byłyby wtedy (teraz zresztą też są) cenne.

Ale na szczęście już zrozumiałem, że moje ciągłe negatywne uczucia i smutek to kwestia mojego subiektywnego odczucia, a nie jakiś obiektywny stan, spowodowany na przykład tym, że życie nie ma sensu.

No ale do rzeczy. Mi osobiście to się podoba. Wprawdzie nie przemawia to do mnie jakoś głęboko, ale to pewnie dlatego, że każdy musi znaleźć jakieś własne spojrzenie na życie i szczęście.
Pawel
 
Posty: 60
Dołączył(a): Śr, 18 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Re: Życie i szczęście

Postprzez asperger » N, 17 gru 2006, 23:53

Pawel napisał(a):To chyba dobrze, że psychiatra się takimi sprawami zajmuje. Ja do niedawna w zasadzie czułem się cały czas nieszczęśliwy, więc tego typu przemyślenia byłyby wtedy (teraz zresztą też są) cenne.

Nie wiem, czy to ma dużo wspólnego z tym, czym się zajmuje psychiatra, bo każdy może mieć swoją opinię na ten temat i między innymi psychiatry o to zapytałem.
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez wallis » Pn, 18 gru 2006, 00:29

Moje doswiadczenie mowi mi, ze zawsze warto zyc, nawet jesli czujemy sie bardzo nieszczesliwi. Ale dla mnie nie istnieje problem wyboru zycie czy szczescie. Szczescie jest stanem, ktory przychodzi i odchodzi, to sie dzieje samo z siebie, czasem jest ono nagroda za pokonanie jakiejs trudnosci, lub zrozumienie czegos, czego nie rozumialo sie wczesniej, czasem bierze sie z milosci i zyczliwosci drugiego czlowieka, albo z przezycia piekna przyrody albo dziela sztuki. Ale nie mozna miec zadnej gwarancji, ze ono przyjdzie wlasnie wtedy gdy chcesz, nigdy nie jest dane raz na zawsze, i nie trzeba do niego dazyc, bo samo takie dazenie moze byc przeszkoda w przezywaniu szczescia. Moja recepta na zycie: podejmowac zadania, ktore ono stawia przed toba i starac sie jak najlepiej je wykonac, a wtedy mozna oczekiwac, ze poczucie szczescia bedzie sie w tobie wciaz co jakis czas pojawiac.
Zycze Ci, drogi Konradzie takiego poczucia szczescia w okresie Swiat Bozego Narodzenia, to okres, ktory sprzyja takim przezyciom. Ciekaw jestem, czy lubisz zapach choinki, koledy, wigilijne potrawy, kolorowe lampki rozblyskujace w oknach?

To naprawdę piękne i głębokie życzenia w dodatku napisane przez psychiatrę. Szczęściaż z Ciebie, że masz tak bliskiego i oddanego lekarza-humanistę. Zapamiętam sobie ten tekst, wzruszył mnie i dostarczył wielu przemyśleń.
Przy okazji życzę Tobie oraz wszystkim pozostałym forumowiczom jak najwięcej tego poczucia szczęścia; obyśmy wspólnie uczyli się je dostrzegać :) , odczuwać :) i wzajemnie nim obdarowywać :)
Avatar użytkownika
wallis
 
Posty: 450
Dołączył(a): Śr, 15 lut 2006, 00:00
Lokalizacja: w-wa

Postprzez Jaro » Pn, 18 gru 2006, 13:13

Pokrywa sie to z moim doświadczeniem: jest, albo go nie ma, trochę trudno tak na wprost zrobić paralelę do życia, co najwyżej tak:

jest zycie i jest szczęście, mniej lub więcej.....

Ot tak....
Jaro
 
Posty: 228
Dołączył(a): Wt, 31 paź 2006, 00:00
Lokalizacja: W podróży

Postprzez zAgatka » Pn, 18 gru 2006, 23:52

...skończy się życie - zacznie się szczęście.

Miło z jego strony, że Ci złożył życzenia. Tylko czemu tak wcześnie... Ja właśnie kombinuję jak ominąc wszystkie 'wigilie pracowniane' - i z pomocą przyszedł mi rozkład zajęc :wink:.

P.S. Podobno apie nie mają w życiu za wiele 'okazji do szczęścia' [zdanie kogoś mądrzejszego ode mnie]. Ja mam dośc krótkie życie i nie umiem się cieszyc więc trudno mi wyciągnąc 'jakąś średnią', ale ciekawa jestem jak taki bilans by wypadł u Was.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ygramul » Wt, 19 gru 2006, 01:33

A ja umiem się cieszyć z prawie wszystkiego. Nawet zło i ból mogą być piękne i zachwycające na swój sposób. Ale nauczyłam się tego stosunkowo niedawno. Bilans życiowy wypadłby jednak sporo poniżej kreski, głównie za sprawą okresu dojrzewania i tych wszystkich depresji. Może bycia szczęśliwym też się trzeba nauczyć. Na pewno na moją obecną, raczej optymistyczną postawę wpływ miało dowiedzenie się o AS. Pozbyłam się wielu wyrzutów sumienia i łatwiej mi usprawiedliwić się przed samą sobą.
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez issa » Wt, 19 gru 2006, 03:47

Nie umiem sie cieszyc z wszystkiego.
Doceniam wartosc i piekno ale nie cieszy mnie to.
Nie potrafie byc szczesliwa-nigdy nie bylam.
Szczescie to dla mnie takie specyficzne momenty w zyciu
trwajace kilka minut moze godzine ,moze dzien.
Moje zycie juz zle nie jest a ja nie potrafie sie nim cieszyc.
Mam porownanie,mialam zle zycie,mam dobre ale
nie potrafie tego docenic.Po prostu jestem.
To musi byc jakas patologia.
Moj syn potrafi sie cieszyc wszystkim i to okazac.
Pielegnuje to ze wszystkich sil,nie chce zeby
byl nieszczesliwy jak ja,nie chce zeby patrzyl
na wszystko tak trzezwo jak ja...
Jak to zrobic...
Avatar użytkownika
issa
 
Posty: 461
Dołączył(a): Śr, 20 wrz 2006, 23:00
Lokalizacja: ze stanow skupienia materii

Postprzez Ygramul » Wt, 19 gru 2006, 04:19

Nie wiem co uznajesz za szczęście, isso. Bo jeśli chodzi ci o te błyski szalonego, bolesnego wręcz uczucia radości, to chyba niewielu ludzi tego doświadcza. Mi sie to rzadko zdarza: kiedy wędruję samotnie po lesie, bawię sie z psem, albo dorwę jakiś plik lub informację na które długo poluję. Uważam się za szczęśliwą, bo mogę powiedzieć sobie: "Nie jest źle, może nawet będzie lepiej, a ja poprostu sobie tu posiedzę i spokojnie poszukam tych wszystkich fantastycznych rzeczy, których przecież jest pełno na świecie. Nic nie muszę, ale mogę wszystko. Mogę nawet nic nie robić, jeśli mam na to ochotę, o!"
Wiem, że to truizm, domorosła filozofia na miarę Sensu życia wg. Monty Pythona. Ale ja tak to czuję. :)
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez issa » Wt, 19 gru 2006, 05:44

Ygramul podoba mi sie to co piszesz.:)
Avatar użytkownika
issa
 
Posty: 461
Dołączył(a): Śr, 20 wrz 2006, 23:00
Lokalizacja: ze stanow skupienia materii

Postprzez Ygramul » Wt, 19 gru 2006, 06:47

Dziękuję. :D
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez Jaro » Wt, 19 gru 2006, 08:27

Ja tam wolę patrzeć trzeźwo i to mnie uszczęśliwia..... chyba...

W każdym razie, wtedy sie czuje bezpiecznie.......

Tylko, żeby nie wyszło, że nie lubię niebezpieczeństw....

Jak pokonam jakieś niebezpieczeństwo, to czuję sie dobrze, ale czy zaraz mam używać takiego banalnego sformułowania jak "szczęście"?....

W każdym bądź razie wtedy jest ciekawie....

Jak się tak głębiej zastanowić ,to pewnie szczęśliwy jestem lub bywam, ale jest to słowo ze "słownika zewnętrznego", używam go bo inni używają, dla siebie mam inne...

:)
Jaro
 
Posty: 228
Dołączył(a): Wt, 31 paź 2006, 00:00
Lokalizacja: W podróży

Postprzez Ygramul » Wt, 19 gru 2006, 12:30

Orwell napisał w którejś ze swoich książek (nie pamiętam której), że człowiek tak naprawdę nie dąży do szczęścia, tylko do przyjemności. Coś w tym jest. Ci którzy dążą do jakiejś wydumanej ideii szczęśliwego życia (rodzina, kariera, bogactwa) często po dotarciu do celu czuja się wypruci i nieszczęśliwi. Może lepiej żyć chwilą. (Wiem, wiem, nie mam ambicji :wink:)
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez Jaro » Wt, 19 gru 2006, 13:22

A co to jest "przyjemność"?

A "żyć chwilą" to robić tak jak wszyscy.... trudno jednak na stare (bez przesady) lata zaczyna się doceniać "drobne przyjemności".....

a "drobne przyjemności" to to to i to ito i......to..... ergo zbiór potencjalnie zamknęty...... (mam dobry humor, to się obserwuję autoironicznie......)

W sfofmułowaniu "drobne przyjemności" podobieństwo słowa "przyjemności" do słowa "przyjemność" nie jest autonomiczna i raczej przypadkowa....

:lol:
Jaro
 
Posty: 228
Dołączył(a): Wt, 31 paź 2006, 00:00
Lokalizacja: W podróży

Postprzez . » Wt, 19 gru 2006, 21:58

wiecie co? A ja tam nie znoszę Świąt! :cry:
.
 

Postprzez złoty smok » Wt, 19 gru 2006, 23:06

Sento kochana!! Widocznie jesteś po prostu zmęczona przygotowaniami. Ja tam swieta kocham, choć akurat nie w tym okresie zycia:(
Co do szczęścia to takze ciesze sie chwilą, miewam takie uniesienia jak dziecko i wtedy musze podskocyć...czasem uczucie radosci jest chyba jakieś poza mną a czasem we mnie i wtedy cieszy wszystko.....ludzie tylko patzrą jak n awariatke hehe bo skacząca kobika w moim wieku to jakiś idiotyzm.......
więc szczęście to chyab nie tylko- przyjemnosci.....bo jak sie jest szczęśliwym to nawet deszowa kałuża ma urok można w nią wskoczyc i chlapać i śmiac sie..a jak ne to.........nawet lody - przyjemnosć - ni epoprawią humoru
złoty smok
 
Posty: 177
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez Ygramul » Wt, 19 gru 2006, 23:18

Ja też nie lubie świąt. Zamieszanie tylko robią, głowę człowiekowi zawracają. Do domu nie mogę jechać ze względu na pracę, na dworze wiosenna pogoda, różni ludzie sobie nagle o mnie przypominają i swoimi kartkami, i takimi tam, zmuszaja mnie do myślenie o nich, choć nie mam ochoty. Zero nastroju. :(
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez issa » Wt, 19 gru 2006, 23:39

Jako ja-nigdy nie lubilam swiat jako dziecko i dorosly.
Nie lubie dzielenia sie oplatkiem i tych sztucznych zyczen.
Nie lubie gosci ktorzy wprowadzaja jeszcze wieksze zamieszanie
w zamieszanie.
Nie przywiazuje wagi do wysylania i otrzymywania kartek swiatecznych
z tego powodu gromy sie na moja glowe sypia.
Nie czuje nastroju-kiedys moze tak bo swieta kojarzyly mi sie
z zapachem pomaranczy-teraz wszyscy mamy je na codzien.
Jako matka-ciesze sie radoscia moich dzieci,mam nadzieje,ze zawsze
beda wierzyc w Sw.Mikolaja i w to,ze kiedys Polar Ekspress zatrzyma sie
przed naszym domem...
Az i tylko tyle.
Avatar użytkownika
issa
 
Posty: 461
Dołączył(a): Śr, 20 wrz 2006, 23:00
Lokalizacja: ze stanow skupienia materii

szczęście

Postprzez P.P. » Śr, 20 gru 2006, 02:15

Szęście to chemia, podobnie jak miłość :P
Kilka związków chemicznych pojawiających się na synapsach, np. serotonina.
Ale lubię to :)))
Przyjemność? to w zasadzie to samo co szczęście; różnice są wg mnie
wyłącznie ilościowe, aczkolwiek ilość częściowo przechodzi w jakość.
Szczęście to jakby przyjemność dłużej trwająca i bardziej złożona.
Święta? Ja nie potrzebuję specjalnej okazji by świętować i mieć z tego przyjemność (-> być szczęśliwym). Ale rozumem, że są ludzie którzy tego potrzebują.

Natura szczęścia jest przewrotna, zauważcie że dla nałogowego palaczą nie ma nic przyjemniejszego niż sztachnięcie się pierwszym poranym. Dlatego zupełnie mnie by nie zdziwiło, że są ludzie dla których rozkoszą jest dłubanie w nosie. Tak samo działa "przyjemność jedzenia", nie ma tu w zasadzie czegość bezwzględnego, po prostu smakuje nam to co najczęściej jemy.
Ale tak czy inaczej Życzę Was wszystkiego najlepszego w nadchodzących Świętach i fury pysznego żarcia!
"Nawet najnormalniejszy człowiek zaledwie wisi na śliskim sznurze normalności. Obwody normalności wbudowano w ludzkie zwierzę wyjątkowo niedbale."
P.P.
 
Posty: 1840
Dołączył(a): Pn, 4 wrz 2006, 23:00
Lokalizacja: Kraków
Płeć: M

Postprzez Jaro » Śr, 20 gru 2006, 08:35

Też nie lubie sztucznych życzeń, ale za to potem jest... barszcz z uszkami.....

:)
Jaro
 
Posty: 228
Dołączył(a): Wt, 31 paź 2006, 00:00
Lokalizacja: W podróży

Postprzez zAgatka » Śr, 20 gru 2006, 13:40

Gdyby mi nikt nie narzucał, że teraz tu muszę się cieszyć bo jakieś tak pie... 3 dni w roku i mam na głowie postawić całe swoje życie i jeszcze ma mi to jakąś radość sprawić - to ja dziękuję. Niestety, jestem świętoterroryzowana i dopóki to się nie zmieni, świąt nie polubię. I nienawidzę ryb! Smrodu wigilijnego żarcia - nie do zniesienia. Mdli mnie. O durnych życzeniach i tym co 'powinnam konwencjonalnie', a co mnie zupełnie nie obchodzi, nie będę się wypowiadać [bo musiałabym powtórzyć to, co już mówiliście].

Jako dziecko świeta mnie cieszyły - ale czysto materialnie. Bawiło mnie ubieranie choinki [co zresztą monopolizowałam i choinka zawsze była wyreżyserowana przeze mnie], jej zapach. Stwory w wannie - może dlatego, że nie miłam zwierząt domowych, a zawsze chciałam mieć [i nie przeszkadzało mi, że je za kilka dni mordowano]. I przede wszystkim prezenty - to było nie tyle cieszenie się, co ciekawość 'jak to zrobią w tym roku'. Zawsze chciałam wykryć sposób w jaki prezenty lądowały pod choinką [i nigdy mi się nie udawało]. Prezenty zamieniały się w rodzaj kolejkcji, którą w jakiś sposób się zajmowałam i bardzo nie lubiłam, żeby mi w nią ingerowano. Nawet, jeśli znajdowała się na połowie pokoju, z pozornym nieładzie. Byłam zadowolona, kiedy kolekcja zawierała więcej niż np. 2 sztuki [co sprawia wrażenie, że cieszę się dość materialistycznie, że mam dużo prezentów - jak Dudley w 'Harrym Potterze'], ale z tego samego powodu nie mogłam skupić się na jednym przedmiocie i 'cieszyć się z niego' - bo moją uwagę już przyciągał następny element kolekcji, który 'domagał się' mojej uwagi. Naturalnie, były też prezenty, które im się nie podobały - albo ze względu na kształ, albo kolor [częściej - komunistyczne zabawki miały okropne kolory!], zapach lub fakturę. Nie dlatego, że 'nie to chciałam'. Chyba, że ewidentnie doszło do 'złamania zasad umowy' - którą było moje wyraźne zamówienie na jakiś obiekt. Potrafiłam być potwornie obrażona na Gwiazdora [dla niewtajemniczonych - to jest po poznańsku Mikołaj :wink:], że 'olał' mój list do niego.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez magic » Śr, 20 gru 2006, 19:40

Ja też nie lubię świąt. Nie jestem wielkim miłośnikiem spędów rodzinnych (ot, uśmiecham się i odpowiadam na pytania). Prezentów nie cierpię kupować (nigdy nie wiem co wybrać, teraz kupuje za mnie moja dziewczyna), ani dostawać (zwykle nietrafione, zawalają tylko miejsce, a wyrzucić nie wolno). Zupełnie nie pojmuję sensu tabu, które nie pozwala omawiać list prezentów z zainteresowanymi. Jakieś niespodzianki - po co to komu. (W tym roku dostanę ładowarkę do komórki, szlafrok, poszewkę na poduszkę oraz - co ma być niespodzianką chyba dla zgrywu - komplet uszczelek.)

Ale z drugiej strony - czy fajne są święta, kiedy nikt o tobie nie pamięta? Kiedy żyłem sam, co roku był problem - czy się uda tym razem? Zwykle zapraszał mnie któryś z kolegów z pracy (chyba z litości). Czasami się nie udawało. Pojechałem raz w góry; w Wigilię na szlaku nie spotkałem nikogo. Wszyscy świętowali w domach, śpiewali kolędy, dostawali te okropne prezenty... Ja siedziałem na szczycie skały i płakałem.

zAgatka napisał(a):Potrafiłam być potwornie obrażona na Gwiazdora [dla niewtajemniczonych - to jest po poznańsku Mikołaj :wink:], że 'olał' mój list do niego.

A ja myślałem, że ów "gwiazdor" to był wymysł komunistów, mający na celu wyrugować świętego Mikołaja po tym jak "dziadek mróz" nie wypalił. Przecież kto to słyszał, aby postępowy lud pracujący miast i wsi tkwił w zabobonie wierząc w jakiegoś świętego. :)
magic
 
Posty: 1289
Dołączył(a): Pt, 13 sty 2006, 00:00
Płeć: M

Postprzez . » Śr, 20 gru 2006, 20:20

hehehehehe, zauważcie,że mimo wszystko zadowoleni ( orócz Ciebie Smoku - sorki) ze Swiąt są mężczyźni! Ja świąt nie lubię nie ze względu na nadmiar pracy ( a panowie przeważnie nie robią zbyt wiele) ale z powodu:
a. strrraszliwych ilości wydanej kasy ( dzisiaj np. pękło mi 700 zeta w Makro, ot tak sobie, nic specjalnego wcale nie kupiłam)
b. straszliwych ilości jedzenia, które trzeba potem zjadać np. do Sylwestra
c. okropnej nudy w Święta ( no bo przeciez zasadniczo nie wypada zajmować się konstruktywnymi rzeczami jakimiś)
d. tym że wszystko jest pozamykane (sklepy), ludzie siedzą w chacie, nie wiadomo co robić,
e. z fałszywymi uściskami i opłatkiem nie mam zbytniego problemu na szczęście bo nie jadę nigdzie na Wigilię, a spędzam ją razem z mężem,synkiem i psem ( no i rybkami hehehehe) - zawsze tak robię - bo taka jest moja TRADYCJA!

A jeśli chodzi o gwiazdora - u mnie w domu i wśród moich znajomych bardzo, bardzo jest to obśmiana nazwa. Kaszubi też tak gadają! Ja uważam,że św. Mikołaj to św. Mikołaj, a gwiazdor.... hmmm ... to gwiazdor filmowy! Taki np. Orlando Blum mógłby przyjść do mnie przebrany za Św. Mikołaja - oj byłaby uciecha! Nawet prezentu by nie musiał przynosić!!!!!! :wink:
.
 

Postprzez zAgatka » Śr, 20 gru 2006, 23:14

senta:
d. tym że wszystko jest pozamykane (sklepy), ludzie siedzą w chacie, nie wiadomo co robić,


A ja tak mam co niedzielę!! I jestem z tego powodu oczywiście nieznośna, bo mnie ta sytacja strasznie drażni. Szczególnie w chłodniejsze miesiące, kiedy nie ma szans, żeby moja matka pojechała na jakiś spacer z ciotką [bo babuchy mogę jeszcze jakoś unikac w ciągu dnia]. Sklepy wprawdzie są otwarte, ale tylko te wielkie 'galerie' handlowe, w których jest niedzielami stanowczo za dużo ludzi.

Taaa, takiego gwiazdora jak senta myśli, to ja też bym chętnie widziała u siebie. Tylko, że akurat nie tego pana. Jednak na rzeźbie mamy bolesny deficyt męskich modeli, a ja całe życie kobiet przecież lepic nie będę.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ygramul » Cz, 21 gru 2006, 01:46

W dzieciństwie lubiłam święta (choć dla mnie to one zawsze ograniczały się do Wigilii), ale pod warunkiem, że nikt nie przychodził. Całe szczęście moi rodzice też nie lubili spędów i zazwyczaj ograniczalismy się do nasze czwórki.

Teraz to zupełnie co innego. Od kilku lat nie czuję już żadnego nastroju związanego ze świętami, jestem ateistką, cały ten szał, bajzel i dodatkowa robota tylko mnie wkurzają. A w tym roku to już w ogóle będzie kiepsko. Moi nieodżałowani współlokatorzy stwierdzili, że w tak ważny wieczór nikt nie powinien zostać sam i sprosili całą "zaprzyjaźnioną" polonię. 17 OSóB! Oczywiście ja dowiedziałam się na końcu! I w tej cholernej Anglii nawet nie ma gór, żeby gdzieś uciec i popłąkać na skale. :(

Przepraszam za tem monolog, ale jestem tak wściekła, że chce mi się wyć.
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez asperger » Cz, 21 gru 2006, 13:59

A ja od dzieciństwa lubię święta Bożego Narodzenia głównie z powodu wigilii. Jakoś fajnie się czuję jak po całym dniu postu mogę zjeść takie dobre potrawy jak: barszcz z uszkami, karp. Ogólnie też te wszystkie światełka i nastrój jest dobry. Lubię również spotkania z rodziną, chociaż jak nie ma brata to często się na nich nudzę. :D
asperger
 
Posty: 1519
Dołączył(a): So, 18 mar 2006, 00:00

Postprzez laoce » Cz, 21 gru 2006, 23:21

...jest taki fajny tekst o świętach.

W świętach najardziej mi przeszkadza to że nie mogę powiedzieć że "mnie to nie obchodzi bo nie jestem chrzescijaninem" (grymas na twarzy, zdziwienie, oraz błąd krytyczny w postaci: "...co?").

Tak to staram się po prostu to dzielnie znosić. ...no ale jakoś szczególnie mnie nie dotykają. Są zalety - dni wolne, promocyje, ludzie są zmuszeni do bycia miłymi...
laoce
 
Posty: 426
Dołączył(a): Cz, 15 cze 2006, 23:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez zAgatka » Pt, 22 gru 2006, 01:21

laoce:

W świętach najardziej mi przeszkadza to że nie mogę powiedzieć że "mnie to nie obchodzi bo nie jestem chrzescijaninem" (grymas na twarzy, zdziwienie, oraz błąd krytyczny w postaci: "...co?").


HEHE! A ja mam chrześcijańską rodzinę - i ortodoksyjną babuchę. Czy zdewociałą... Sama jestem ateistką - do czego prawa babucha mi odmawia i wiecznie muszę się z nią o coś sprzeczac... albo wysłuchiwac, że nie jestem wiele lepsza od swojego kota bo tylko śpię i jem i nic poza tym - bo bez boga. Sraty-taty. Naturalnie, każde święta są batalią o to, żebym poszła do kościoła - łącznie z terroryzowaniem mnie poprzez człapanie się 80-kilkuletniej, ledwo turlającej się baby do kościoła ze mną i matką jako 2 lasek. I wiecznymi życzeniami 'powortu do boga, bo bez boga nic się w życiu nie da'. Proszę bardzo - kto tak uważa, niech tak uważa. Ale dlaczego zaraz wszyscy muszą robic to samo bo jak nie, to są nic nie warci?!

Idealne świeta - jestem sama nad morzem i nikt niczego ode mnie nie chce.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Ygramul » Pt, 22 gru 2006, 02:25

Oj, zAgatko, mam ten sam problem ze swoją babcią-moherką. Tylko, całe szczęście już jej zbyt często nie widuję. A twoja wyzwała cię kiedyś od pomiotu szatana? Bo ja coś takiego od swojej usłyszałam. :)
Dobrze, że przynajmniej moi rodzice zachowują w tych sprawach zdrowy rozsądek i pozwolili nam z bratem decydować w kwestiach wiary, kiedy byliśmy jeszcze nastolatkami.
Avatar użytkownika
Ygramul
 
Posty: 559
Dołączył(a): So, 2 gru 2006, 00:00

Postprzez zAgatka » Pt, 22 gru 2006, 03:21

Jeszcze nie, ale babcia jest coraz starsze. Wszystko przede mną.
zAgatka
 
Posty: 554
Dołączył(a): Pn, 2 paź 2006, 23:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez Jaro » Pt, 22 gru 2006, 09:22

A ja tam jestem więrzący, trochę na swój sposób i ... mam spokój....

A problem ze świętami widzę jeden i to na granicy płci:

kobiety za bardzo przejmują sie porządkami i "kulinarną" stroną świąt, tak że rzeczywiście nerwówka jest i potem "są zmęczone", kij im w nery takie święta. Ile razy proponuję: jak coś trzeba to kupię, porządek przecież jest na codzień, po co się męczyć, a te dalej swoje......

Od momentu jak już się uda siąść do wigilii i po spożyciu pierwszego dania pośpiech mija, to jakoś leci.....
Jaro
 
Posty: 228
Dołączył(a): Wt, 31 paź 2006, 00:00
Lokalizacja: W podróży

Postprzez Amelia » Pn, 25 gru 2006, 23:19

Jaro napisał(a):A ja tam jestem więrzący, trochę na swój sposób i ... mam spokój....

Jaro, mógłbyś to rozwinąć?

U mnie wiara po prostu przeminęła gdy skończyłam naście lat. Pozostała tradycja. Obchodzę świąta (i święta mnie obchodzą :wink:), a gdy czasem zawędruję do kościoła to wypowiadam słowa modlitwy, przyjmuję komunię, choć zrezygnowałam ze spowiedzi. Odwiedzam zmarłych na cmentarzu, szanuję mądrość płynącą z Pisma Świętego.

Czy ktoś z Was jeszcze wierzy "na swój sposób"?
Amelia
 
Posty: 8370
Dołączył(a): Cz, 27 lip 2006, 23:00
Płeć: K

Postprzez issa » Pn, 25 gru 2006, 23:44

Mysle,ze ja tez wierze "na swoj sposob".
Lubie kosciol katolicki w obrzadku angielskim.
Sposob podania tych samych tresci rozni sie diametralnie
od polskiego i nie jest nachalny.
Za tradycjami nie przepadam i gdyby nie tesciowa to pewnie
coraz mniej ich by w moim domu bylo...
Nie rozumiem tego calego zamieszania,gotowania
sprzatania,firanek i wogole.
Po prostu uwazam,ze mozna sie obejsc bez tych wszystkich "trzeba"
i miec calkiem fajne swieta.
Niestety pogladow moich nie podziela tesciowa zainstalowana
w moim zyciu w sposob staly.
Zreszta...dzisiaj pracuje wiec jakie tam swieta...
Avatar użytkownika
issa
 
Posty: 461
Dołączył(a): Śr, 20 wrz 2006, 23:00
Lokalizacja: ze stanow skupienia materii

Postprzez złoty smok » Cz, 28 gru 2006, 23:03

Lubię swięta, a prace i gotowanie rozkłądam sobie tak, zeby sie nie umęczyć, wciągam do pracy całą rodzinę, w tym roku pomagał mi syn i to z własnej woli co ciekawe:) Z jego inicjatywy po raz pierwszy upiekliśmy pasztet, który tradycyjnie dawniej przygotowywała moja mama. Na drugi dzień swiąt robił na obiadokolację - pizze, bo chciał sie nauczyć. Dla mnie święta mają w sobie magie niezaleznie od tego czy sie wierzy czy nie, ale to pewnie zalezy od tego czy spedzamy je z sobą z obowiązku czy z miłosci, czy zaharowujemy sie na smierc czy umiemy olać pare rzeczy i poprzestać na minimum.
Lubię jak moje dzieci grają na fletach, gitarach i spiewaja koledy i lubie z nimi pospiewać, bo po prostu lubię spiewać i każdy pretekst jest dobry.
Co do tego, ze nie należy NIC robic konstruktywnego- to ja sie nigdy nie stosowałąm, ani w niedzielę ani w swieta, bo już w Nowym Testamencie Jezus powiedział- Ja jestem szabatem - a to zdanie, jak dla mnie mói o tym, ze każdy z ansa decyduje, czy praca jest odpoczynkiem czy pracą, czy ratujemy tym czyjeś życie i mienie, czy nie - nieuswiadomionym wyjaśniam, ze tekst ów powyższy Jezus powiedział a propos przypowieści o ośle , który w szabat wpadł do studni.
Czy specyficznie wierze?
Tak
Nie chodze do komuni, nie spowiadam sie, bo uważam,ze ząden kapłan nie ma do tego prawa aby mi mówić jak mam odpokutowac za coś tam i decydowac co jest lżejszym grzechem a co cieższym :))
Wiele inych mam swoich przemyśleń na temat wiary, ale wierze, ze Bóg istnieje i się nami opiekuje.
złoty smok
 
Posty: 177
Dołączył(a): Śr, 22 mar 2006, 00:00

Postprzez Jaro » Pt, 29 gru 2006, 21:28

Ja tam kapłanów "dopuszczam" bo ostatecznie mają pewien zakres "zastrzeżonych "czynności i nie wiem na jakiej zasadzie, ale mają je spełniać, to ich problem... byle robili to dobrze...

Co do wiedzy religijnej to mam ją na poziomie niejednego "kapłana" albo od niektórych może większą.... taki efekt specyficznego zestawu zainteresowań....

Zawsze uważam, że ważniejsze jest to "co pod powierzchownością", i zwyczaje interpretuję, czy "toleruję" jako przejaw tego co stanowi istotę....

Inaczej: "łaskawie" nie zabraniam ludziom być powierzchownym, czasem się z tego lekko nabijam, ale sam szukam tego co głębiej....
choć nie jest to łatwe dla mojego intelektualnego i nieco cynicznego rozumu.... pomocne w tym jest jakieś zrozumienie, jakie pociąga za sobą postępowanie i słowa Jezusa.... bez tego, to bym pewnie wszystko :) wyśmiał....

Szukam tego w tym obrazie, który jest, oddzielam ten "pierwiastek ludzki" który składa się na Historię Kościoła i jakoś leci.....

(Pierwiastek Boski w Kościele nie ma historii, tak sami księża nauczają :) )
Jaro
 
Posty: 228
Dołączył(a): Wt, 31 paź 2006, 00:00
Lokalizacja: W podróży


Powrót do Forum otwarte dla każdego

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 278 gości