Salon fryzjerski to miejsce, w którym fryzjerzy często gawędzą z przychodzącymi się ostrzyc klientami. Ja nie podejmuję takich rozmów, a na zagadywanie odpowiadam wystękując dwa, góra trzy słowa. Widzę jednak, że to co mówię i jak mówię, fryzjerów rozśmiesza, ale nie w takim sensie żebym dowcipkował z nimi, tylko w takim, że mówię poważnie, a fryzjerzy się śmieją - nie
ze mną, tylko
ze mnie (w mowie jest zupełnie inaczej niż kiedy piszę). Co jest jednak dla mnie najgorsze to słowne przedstawienie swoich oczekiwań, może przez to że wyrażam się na sposób dosyć pogmatwany. I nie ma przy tym znaczenia, czy wcześniej przygotowywałem kwestię 20 minut kręcąc się w jakiejś przecznicy, czy mówię spontanicznie; tak i tak odbierany jestem właściwie z takim samym negatywnym i nieprzyjemnym bardzo dla mnie skutkiem.
Czego nie muszę robić w mieście, od tego się możliwie uchylam, gdyż wszelkie próby zaadoptowania się do tych wszystkich obyczajów nie sprawiły ażeby coś się w tej kwestii u mnie poprawiało, tylko upokorzony się tymi przykrymi doświadczeniami czułem. Z czym jestem „do przodu”, to, w porównaniu do lat ubiegłych, w kwestii różnych ubrań. Tu też miałem problem, by wyjść na zakupy, bo też się śmiano z moich pytań w sklepie. I chodziłem praktycznie w jednym i tym samym ubraniu, ale jakoś tak się przemogłem wybierać raz na pół roku na te zakupy z mamą.
A co do fryzjera, to:
- Jeśli chodzi o
PRZESZŁOŚĆ, do fryzjera chodziłem zawsze
rzadko. Mam już za sobą też desperackie próby podcinania włosów samemu, także chodzenie w długich włosach (nie dlatego, że takie włosy chciałem mieć, tylko dlatego żeby móc nie chodzić do fryzjera).
- Jeśli chodzi natomiast o
TERAŹNIEJSZOŚĆ, to
zraziłem się całkowicie do usługi - fryzjer. Po tym, jak strzygła mnie koleżanka ze szkoły i po jakimś czasie przychodzenia do niej miała ze mnie prawdziwy, z trudem ukrywany ubaw, i zdecydowałem się na zmianę salonu, miała jeszcze miejsce jedna sytuacja. Ostatnim razem podcinała mnie starsza pani i widziałem, jak się trzęsła ze śmiechu, co było dla mnie okropnie żałosne, że ze mnie, jakby nie było młodego mężczyzny, ma ubaw pani w średnim wieku. I teraz już nie chodzę. Jednocześnie okropnie mi przeszkadza nieokiełznana fryzura, ponieważ jedne włosy rosną mi prosto, inne się kręcą. Nie dzieje się tak jednak na krótszej długości, z jakimi to zresztą też krótkimi włosami jest mi bardziej do twarzy. Dlatego bardzo byłoby mi przyjemnie gdybym się mógł ostrzyc. Czemu jednak to musi być usłane takimi cierniami i nie mogę, jak inni, korzystać z usług w mieście - dla ludzi?! Gdybym miał Zespół Dawna, 99 % ludzi by moją odmienność uszanowała i nie drwiła ze mnie, a że mam dużo łagodniejszy Zespół Aspergera, to nie Asperger, tylko głupek...
Pomijając już niewygodę, to że czuje się nie komfortowo, chciałbym wybrać się bardzo na zlot z forum, ale nie chcę przynosić innym wstydu. Jako, że na innym bliskim mi forum, takie spotkanie zostało zaplanowane pierwszy raz od 5 lat gdy tam siedzę, to zdecydowałem się na pojawienie się na nim. Obiecywałem sobie, że tym razem jeszcze pójdę do fryzjera, a później poszukam jakieś innej drogi, rozwiązania, do czego za moment przejdę... Nie dałem jednak dziś rady wyjść z domu, pozostają mi więc nożyczki.
I NAJWAŻNIEJSZE W TYM WĄTKU DLA MNIE:No i teraz ta sprawa. Czy ktoś tu z forum posiada takie umiejętności i mógłby, rzecz jasna nie za darmo, zaoferować taką usługę (nie jednorazowo, ale systematycznie)? Myślę, że pojechałbym daleko żeby się ostrzyc. Tak do 4 max godzin drogi, przy dobrych połączeniach, żebym mógł wrócić jeszcze w ten sam dzień z powrotem. Mieszkam w Żywcu. Nie mogę tego psychicznie znieść. Te wizyty w salonie fryzjerskim zaczęły mi się kojarzyć z tym okropnym okresem, jak byłem traktowany przez kolegów, którzy się na mnie wyżywali fizycznie i psychicznie. Jeżeli przypominają mi traumę, to znaczy, że naprawdę coś jest na rzeczy i niektórzy z nas są bardzo dyskryminowani.