pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Odpowiedz


To pytanie służy do uniemożliwienia automatycznego wysyłania formularza przez boty spamujące.
Uśmieszki
:) ;) ^^ :/ :( :chytry: ;( :oops: :good: :cool: 8-) :D :-) ;-) :o :shock: :? :lol: :x :P :-| :cry: :evil: :twisted: :roll:
Pokaż więcej uśmieszków
BBCode jest włączony
[img] jest włączony
[flash] jest wyłączony
[url] jest włączony
Uśmieszki są włączone
Przegląd wątku
   

Rozszerz widok Przegląd wątku: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez pwjb » So, 14 lut 2015, 10:18

http://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/ ... bruda.html
Barbara Sowa | 2013-07-28 17:56 | Aktualizacja: 14:56

"Równie dobrze moglibyśmy mówić o syndromach dorosłych dzieci rybaków, żołnierzy czy… psychologów" - mówi Dziennik.pl dr Tomasz Witkowski o syndromie Dorosłych Dzieci Alkoholików. Młody psycholog twierdzi, że na wykreowaniu syndromu DDA korzysta nie tylko "psychobiznes", ale też jego "klienci".


- Moim zdaniem autor albo nie posiada podstawowej wiedzy w tej sprawie albo z premedytacją tworzy skandalizujące i dezorientujące oskarżenia - mówi prof. Mellibruda - DDA to nie jest nazwa zaburzenia tylko stwierdzenie faktu, że ktoś w dzieciństwie wychowywał się w rodzinie, której życie było zaburzone przez patologiczne picie rodzica lub innych opiekunów - tłumaczy.
- pogrubienie moje.

Czyli typowo polityczne wybrnięcie, ale jako naukowiec Mellibruda nie mógł powiedzieć inaczej :). Może tak: każda diagnoza to stwierdzenie faktu, ale nie każde stwierdzenie faktu jest diagnozą.

Jeżeli populacja DDA jest "bardzo zróżnicowana" to nie ma sensu stosować takiej etykiety. Etykieta w nazywaniu powinna być przekładalna na spójny program terapii, po to są diagnozy. Tak samo w ADHD jak populacja jest zróżnicowana i jedni mają problem z kierowaniem uwagi a inni z samą uwagą to wyróżnia się nowe diagnozy jak właśnie SCT czy ADHD-PI... bo teraz trwa debata na ten temat.

Szarlataństwo można właśnie poznać kiedy tworzy się diagnozy gdzie kryteria układane są aby jak najwięcej ludzi do nich pasowało. (Bo przecież DDD to to samo co DDA, te same kryteria, pomijając wstydliwy fakt że w rodzinie akurat problemu alkoholowego nie było, więc trzeba było jedną ironiczną literkę zmienić.)

Albo taka analogia, też mogę wymyślić SZNPBzPZNwP (Syndrom Złamania Nogi Podczas Biegania z Psem Zimową nocą w Parku). - No nie jest to przyjemna sytuacja, ba... i można nawet umrzeć jak się człowiek przewróci i w głowę uwali i będzie pusto dookoła i mróz. Można sobie dorobić kryteria diagnostyczne, np. temperatura na dworze, jak ciemno ma być ile dni w roku zaliczamy do zimy, czy uznajemy kalendarzową czy klimatyczną, czy ma być pokrywa śniegowa...

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez enger369 » So, 5 lip 2014, 18:29

Sveinn napisał(a):Znam także kilku NT, których ojcowie lub matki są alkoholikami - ich również nie tyczą się żadne problemy psychiczne.

Bo oprócz wychowania, bardzo istotną rolę pełni stan chemii mózgu dziecka po urodzeniu; to raczej on decyduje, jak mocno zaszkodzi dziecku wychowanie w dysfunkcyjnej rodzinie i czy w ogóle zaszkodzi.

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez P.P. » So, 29 mar 2014, 23:55

pwjb napisał(a):
Mruczanka napisał(a):Czy jak przesyła ona negatywne myśli, takie, że nie chce tego dziecka, nienawidzi go, jest pomyłką - czy może to mieć skutek, że dziecko "wyłapie" te myśli i będzie wiedzieć, że jest niechciane?


Ale jaki mógłby być mechanizm "wyłapania" tych myśli.


-> kortyzol

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez pwjb » N, 5 sty 2014, 22:19

Mruczanka napisał(a):Czy jak przesyła ona negatywne myśli, takie, że nie chce tego dziecka, nienawidzi go, jest pomyłką - czy może to mieć skutek, że dziecko "wyłapie" te myśli i będzie wiedzieć, że jest niechciane?


Ale jaki mógłby być mechanizm "wyłapania" tych myśli. Układy nerwowe matki i dziecka nie są ze sobą połączone, połączone są tylko układy hormonalne. Więc przedostać do płodu mogły by się jedynie takie myśli które powodują na tyle duży stres że zmieniają gospodarkę hormonalną matki. Ale wtedy ginie treść tych myśli. Po prostu cokolwiek co powoduje stres może w takich sytuacjach się odbić i to może być zupełnie nie związane z dzieckiem ale zupełnie losowa sytuacja rodzinna. Więcej, nie wiem czy przez takie sito w ogóle da się odróżnić w końcowych efektach myśli stresorodne ale pozytywne od negatywnych. Może być np. tak że (no nie wiem jak często się to zdarza) matka dostanie awans albo nagle w firmie zacznie się wieść, jest przypływ kasy ale taki sytuacje też potrafią zbić z ustalonej ścieżki, od niespodziewanego nadmiaru też się ludzie potrafią rozchorować, bo boją się utracić jakąś pomyłką to szczęście co ich spodkało.

Poza tym rolę tu gra indywidualna wrażliwość płodu na wachania przeszkadzających w rozwoju substancji. Np. w UK jest plaga pijących matek i część z nich pomimo że nie tylko w czasie ciąży ale całe życie ostro zakrapia rodzą zupełnie zdrowe dzieci, albo tylko z FAS-em częściowym, tj. dziecko wygląda charakterystycznie ale mózg jest ok. Inne dzieci/płody reagują nieprawidłowym rozwojem na jakiekolwiek najmniejsze nawet zawchwiania optymalnego zewnętrznego prowadzenia rozwoju że mama bierze wszystkie witaminki itd.


Mruczanka napisał(a):Wiele się przecież mówi o tym, że jak się mówi do dziecka w łonie łagodnie, z uczuciem miłości, puszcza mu się klasyczną muzykę, to podnosi to iloraz inteligencji noworodka oraz jego odporność zdrowotną i życiowy entuzjazm. Ale czy to prawda?
Czy faktycznie tak jest?


Mam wątpliwości. Mechanizm tu byłby taki że matka wierząc że to działa upokaja się i jakieś fajne hormony jej się wydzielają. Chociaż to jest dźwięk, tam w macicy słychać w sumie co się na zewnątrz dzieje. Nerwy słuchowe wchodzą do pnia mózgu a tam mielinizacja jest najwcześniejsza... No mechanizm jest tutaj, to na pewno nie jest z gruntu głupia teoria. Ale pewnie każda relaksacyjna muzyka działa tu ok. Mozart jest pewnie dlatego wspominany że inne gatunki mają swoich przeciwników, są nasiąkniętę ideologicznie, a muzyka poważna jest słuchana przez wszystkie pokolenia, więc łatwiej zaproponować w badaniach ludziom coś takiego.

Mruczanka napisał(a):Z moich własnych obserwacji i info co znalazłam, wynika, że jednak ci "niekochani" mogliby się jednak wcale nie urodzić, bo i tak życie mają do kitu.


Tylko znowu zastanawiam się nad mechanizmem który miałby to uczynić. To tak samo jak się ludzie oburzają że w wypadkach samochodowych giną dzieci... ale to co... inercja ma się bać świętości niewinności :P To by wymagało przeprogramowania fundamentalnej struktury wszechświata w sposób który sobie kompletnie nie wyobrażam.

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez Mrówek » Pn, 23 gru 2013, 23:18

Nie każdy z rodziny gdzie jest osoba z problemem alkoholowym ma objawy ADD. Zależy jaka była atmosfera - ile agresji i jak reagowała reszta rodziny, czy od początku były problemy czy już jakiś czas później kiedy dziecko już miało jakieś własne poczucie wartości. Poza tym to nie są objawy które widać na pierwszy rzut oka. Wręcz przeciwnie - problem polega na ukrywaniu problemu. Ukrywaniu swoich lęków czy braku umiejętności stworzenia partnerskiego związku.
Właściwie problem jest najbardziej widoczny dla osoby która się z nim zmaga - nieumiejętność stawiania granic i realizacji własnych potrzeb. Frustracje, nieraz depresja często ukrywana za pozornie spektakularnymi sukcesami (sporty ekstremalne, związki burzliwe ale mało szczęśliwe).

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez Sveinn » Pn, 23 gru 2013, 12:22

Dla mnie uznawanie DDA za pewnego rodzaju zaburzenia, jest kwestią sporną.
Jestem dzieckiem nieżyjącego już alkoholika - samobójstwo spowodowane depresją. Mimo iż sam mam ZA i wszelkie zaburzenia psychiczne z tym związane, mój brat już tego problemu nie ma. Znam także kilku NT, których ojcowie lub matki są alkoholikami - ich również nie tyczą się żadne problemy psychiczne.
Z doświadczenia wiem, że leczenie psychiatryczne zaburzeń takich jak endogenna depresja bądź OCD, jest o wiele trudniejsze niż wszelkie konsekwencje obcowania z rodzicem alkoholikiem.

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez Althorion » So, 21 gru 2013, 14:46

@Mruczanka:
Nastrój matki, jej emocje i ogólny stan zdrowia mocno wpływa przecież na dziecko noszone w łonie. Może faktycznie, stan psychiczny matki, może się odbić na dziecku?
Czy jak przesyła ona negatywne myśli, takie, że nie chce tego dziecka, nienawidzi go, jest pomyłką - czy może to mieć skutek, że dziecko "wyłapie" te myśli i będzie wiedzieć, że jest niechciane?

Same myśli nie, układ nerwowy dziecka jest całkowicie niezależny od układu nerwowego matki. Jednak istnieje możliwość, że myśli matki pływają na jej organizm tak, że ten zaczyna szkodzić dziecku.

Wiele się przecież mówi o tym, że jak się mówi do dziecka w łonie łagodnie, z uczuciem miłości, puszcza mu się klasyczną muzykę, to podnosi to iloraz inteligencji noworodka oraz jego odporność zdrowotną i życiowy entuzjazm. Ale czy to prawda?
Czy faktycznie tak jest?

Brak wystarczających dowodów. Wiadomo że płód jest w stanie usłyszeć całkiem sporo, jednak niemal na pewno brakuje mu zdolności przetworzenia tych informacji. Na pewno jednak muzyka klasyczna działa uspokajająco na większość matek, a to poprawia „warunki bytowe” płodu.

Teoretycznie, dziecko obdarzone naturalnym entuzjazmem, cieszeniem się z życia, powinno mieć lepszy start, niż to z negatywnym podejściem i "mroczną" raczej wizją świata.
Czy tak jest naprawdę?

Trzeba by było lepiej zdefiniować co to jest „lepszy start”.

Nie mogę odpowiedzieć za wszystkich, ale...
Z moich własnych obserwacji i info co znalazłam, wynika, że jednak ci "niekochani" mogliby się jednak wcale nie urodzić, bo i tak życie mają do kitu.
Wyjątki są tu odosobnione jedynie takie, które potrafiły znalezć sens wśród innych ludzi, tj. pomoc im w jakimś względzie, przyjazń z ludzmi pozytywnymi, związanie się z nimi - wtopienie w środowisko - jedyny "ratunek" dla takich osób.

Podpisałbym się pod tym. Tyle się mówi o przeciwdziałaniu aborcjom, że pozbycie się płodu nie daje szansy dziecku… A ja nie jestem przekonany, czy taka osoba po urodzeniu taką szansę będzie miała.

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez Mruczanka » So, 21 gru 2013, 03:22

enger369 napisał(a):Samo DDA przypisałbym do F48.9, czyli nerwica nie określona.

Do mnie DDA pasuje, bo u mnie jak już wspomniałem był alkohol i awantury. Szczególnie burzliwy był podobno okres prenatalny i pierwszy rok mojego życia. Ojciec alkoholik, wtedy także awanturnik, brat matki alkoholik i awanturnik, znerwicowana matka i babcia która chciała wszystkimi rządzić i potem ja w pierwszym roku życia, mieszkaliśmy pod jednym dachem. Z tego co przeczytałem, to jak dobrze rozumiem, to DDA, które przyjmie rolę zagubionego dziecka może przypominać ZA. Dodatkowo w wyniku traum mogą pojawić się nerwice dysocjacyjne, które mogą podszywać się pod problemy neurologiczne.

Jest też opcja taka, że jestem ZA właśnie w wyniku awantur (tych w czasie ciąży). Myślę, że silny stres matki i jej bycie wtedy ofiarą przemocy mogło spowodować zaburzenia w formującym się moim układzie nerwowym, w wyniku czego pojawił się potem u mnie ZA.

A w ogóle to powinien zbadać mnie dr. House :cool:





Szczerze przeraża mnie to, że życie płodowe mogłoby mieć tak ogromny wpływ na dalszy rozwój noworodka - ale o tym słyszałam gdzieś.
Nastrój matki, jej emocje i ogólny stan zdrowia mocno wpływa przecież na dziecko noszone w łonie. Może faktycznie, stan psychiczny matki, może się odbić na dziecku?
Czy jak przesyła ona negatywne myśli, takie, że nie chce tego dziecka, nienawidzi go, jest pomyłką - czy może to mieć skutek, że dziecko "wyłapie" te myśli i będzie wiedzieć, że jest niechciane?
Wiele się przecież mówi o tym, że jak się mówi do dziecka w łonie łagodnie, z uczuciem miłości, puszcza mu się klasyczną muzykę, to podnosi to iloraz inteligencji noworodka oraz jego odporność zdrowotną i życiowy entuzjazm. Ale czy to prawda?
Czy faktycznie tak jest?

Teoretycznie, dziecko obdarzone naturalnym entuzjazmem, cieszeniem się z życia, powinno mieć lepszy start, niż to z negatywnym podejściem i "mroczną" raczej wizją świata.
Czy tak jest naprawdę?
Nie mogę odpowiedzieć za wszystkich, ale...
Z moich własnych obserwacji i info co znalazłam, wynika, że jednak ci "niekochani" mogliby się jednak wcale nie urodzić, bo i tak życie mają do kitu.
Wyjątki są tu odosobnione jedynie takie, które potrafiły znalezć sens wśród innych ludzi, tj. pomoc im w jakimś względzie, przyjazń z ludzmi pozytywnymi, związanie się z nimi - wtopienie w środowisko - jedyny "ratunek" dla takich osób.

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez Mrówek » Pn, 16 wrz 2013, 08:24

Wolę jednak odpowiedzieć tutaj: post109258.html#p109258

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez enger369 » Pn, 7 sty 2013, 02:24

Samo DDA przypisałbym do F48.9, czyli nerwica nie określona.

Do mnie DDA pasuje, bo u mnie jak już wspomniałem był alkohol i awantury. Szczególnie burzliwy był podobno okres prenatalny i pierwszy rok mojego życia. Ojciec alkoholik, wtedy także awanturnik, brat matki alkoholik i awanturnik, znerwicowana matka i babcia która chciała wszystkimi rządzić i potem ja w pierwszym roku życia, mieszkaliśmy pod jednym dachem. Z tego co przeczytałem, to jak dobrze rozumiem, to DDA, które przyjmie rolę zagubionego dziecka może przypominać ZA. Dodatkowo w wyniku traum mogą pojawić się nerwice dysocjacyjne, które mogą podszywać się pod problemy neurologiczne.

Jest też opcja taka, że jestem ZA właśnie w wyniku awantur (tych w czasie ciąży). Myślę, że silny stres matki i jej bycie wtedy ofiarą przemocy mogło spowodować zaburzenia w formującym się moim układzie nerwowym, w wyniku czego pojawił się potem u mnie ZA.

A w ogóle to powinien zbadać mnie dr. House :cool:

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez Krzyś » Pn, 7 sty 2013, 00:55

ja się nie zgodzę z taką tezą.

(co do podejrzeń, że jestem DDA - coś tam kilka postów wyżej pisało o tym poprzednie wcielenie Krzysia - to raczej przypadkowa zbieżność niektórych cech z aspergerem)

Ja twierdzę, że coś takiego jak DDA istnieje. Rozpiszę się więcej jutro (albo kiedyś) w dziale prywatnym.

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez pwjb » Pn, 7 sty 2013, 00:04

DDA nie jest oficjalną diagnozą, to jest jakiś polski konstrukt, coś jak choroba sieroca, to jest taki label który właściwie nie wiadomo czym jest. Ja też kiedyś daaawno temu zanim zrozumiałem co to jest ZA myślałem że jestem DDA... tylko jest jeden problem w tym... w mojej rodzinie *nie* było alkoholu. Nie było do tego stopnia że jako dziecko bałem się paranoicznie alkoholików jako jakiegoś kompletnie niewytłumaczalnego zjawiska. Alkoholizm kojarzył mi się z sąsiadem który był wiecznie pijany (i być może agresywny ale już tego nie pamiętam) i kiedy jako dziecko miałem takie małe kilkumiesięczne okienko w miarę normalności i przychodziłem do tych sąsiadów się bawić to pamiętam tego 'ojca' (bo tak naprawdę cholera wie czy te dzieci były jego) który leżał jak trup na łóżku a wszyscy dookoła traktowali to jako coś najnormalniejszego na świecie. Po prostu alkohol był obcą dla mnie substancją tak jak obcą jest dla starszych ludzi marihuana i też jej się panicznie boją i uważają za niewiadomomojakie zło. Po prostu przestraszyłem się jak leżał tak nieruchomo, ale ani nigdy nie był wobec mnie agresywny ani ja nie widziałem jego agresji nigdy, tak więc alkohol to było dla mnie coś zupełnie niepojętego i strasznego z opowieści jak ludzie wariują po nim i biją rodziny.

Moim zdaniem to całe DDA to ściema... owszem mają ludzie problemy ale wątpię aby wynikały one z alkoholu w rodzinie... po prostu są różne choroby i zaburzenia i jak ktoś potem dorośleje i patrzy na siebie wstecz to już nie musi niczego analizować tylko o! był alkohol... no to już wiem dlaczego.

http://en.wikipedia.org/wiki/Alcoholism ... ly_systems - to jest art który linkuje się z polskiej wiki z hasła DDA... pisze o czymś innym, o efektach alkoholu w rodzinie i tam jest zaznaczone że one są najróżniastrze, dlatego nie ma sensu robić z nich diagnozy
natomiast znalazłem jeszcze takie coś: http://en.wikipedia.org/wiki/Adult_Chil ... Alcoholics - ale to jest jakaś organizacja... w ogóle to jakimiś grubymi nićmi szyte

natomiast jak wejdziesz na stronę wiki o ZA to masz:
ICD-10 F84.5
ICD-9 299.80
OMIM 608638
DiseasesDB 31268
MedlinePlus 001549
eMedicine ped/147
MeSH F03.550.325.100

To jest prawdziwe i legitymizowane zaburzenie/choroba akceptowane przez świat medycyny. No dlaczego DDA nie ma np. w ICD-10 ?

http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=428 - Koncept DDA – efekt Barnuma? (nie miałem czasu czytać, ale jest trochę źródeł, tekst który ma taką bibliografię nie może się mylić ;)

A efekt Barnuma to inaczej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_horoskopowy

Może przesadzę ale taka fajna rymowanka: DDA - ściema - niczego takiego nie ma !

Re: pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez enger369 » So, 5 sty 2013, 01:27

Ostatnio trochę więcej przeczytałem o nerwicy i DDA. Czasami chyba może to dawać objawy ZA. Być może u mnie tak jest. Pierwsze kilka lat, w których wychowywałem się wśród alkoholowych awantur być może sprawiły, że przyjąłem rolę zagubionego dziecka (to jedna ról przyjmowanych przez DDA), przez co m.in. bardzo pogrążyłem się w fantazjowaniu, zacząłem mieć nietypowe zainteresowania. Ale bardzo szybko zadziałał "system bezpieczeństwa", spychając zdarzenia związane z awanturami ze świadomości i zamykając je szczelnie w podświadomości, oraz całkowicie wyłączając potrzebę afiliacji, a także niektóre uczucia, przez co w dzieciństwie, które pamiętam nie zależało mi, by ktoś mnie kochał i sam także nie kochałem, nawet w momentach bardzo negatywnego myślenia o sobie często czułem się dobrze, a także nie miałem potrzeby kontaktów z ludźmi. Skrępowanie, dyskomfort w wyniku dotyku oraz postrzeganie przytulania jako upokorzenia może być związane z jakimiś nieprzyjemnymi doświadczeniami z tym związanym w moich pierwszych kilku latach życia. Lęki i natręctwa towarzyszące mi od dzieciństwa mogą być wynikiem nerwicy, a perfekcjonizm wynikiem obawy przed krytyką i porażką.

Być może stąd wynikają moje cechy ZA.

Re:

Post przez Tomasz » Pt, 16 lis 2012, 21:49

Ądszej napisał(a):Jednakże zawsze z wręcz nieprawdopodobną precyzją odczytywałem czyjś bół psychiczny, czyjeś problemy emocjonalne i stałem się mistrzem w wynajdowaniu sobie bliskich ze skłonnościami autodestrukcyjnymi.
.


Mogę się pod tym podpisać.

Nie brakuje Ci odwagi,gratuluję Ądszej.
Często by zacząć proces,trzeba pozwolić sobie na "słabość".

Wiadomo że rodzina to miejsce, gdzie uczymy się o nas samych.
Naszej męskości, naszej wartości i ważności. Jeśli tam nas okłamano,
trudno nam komukolwiek zaufać. Nawet sobie.

Post przez Ądszej » So, 28 lip 2012, 15:19

U mnie niemal pewne jest to, że mam ZA. Dodatkowo jestem alkoholikiem i pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej (nadużywanie alkoholu w rodzinie było jak u alkoholika, lecz było to potężne pijaństwo połączone z frustracją i totalną agresją). Pamiętam moje obsesyjne zainteresowanie muzyką, kłopoty z odczytywaniem sygnałów niewerbalnych, emocji u innych. Gigantyczne problemy z wyrażaniem swoich uczuć. Dodatkowo zawsze żyłem w swoim świecie i do momentu uzależnienia się od alkoholu nie interesowało mnie nic oprócz własnych kryteriów. Jako człowiek popijający alkohol, jeszcze nie uzależniony wpadałem w ciągi alkoholowe tak charakterystyczne dla uzależnienia. Zawsze wybierałem swój świat i wolałem leżeć pijany sam niż funkcjonować w społeczeństwie. Dodatkowo byłem bardzo źle uczącym się dzieckiem (2 lata oblane w liceum z przedmiotów humanistycznych) natomiast z przedmiotów ścisłych osiągałem najwyższe wyniki praktycznie bez nauki w domu. Niektóre numery telefonów pamiętam sprzed 20-30 lat. Jako samouk jestem informatykiem i o ile mam duże braki w teoretyce to praktyka nie sprawiała mi większych problemów a powiem więcej, sięgałem po nowy język programowania i od zera w jeden dzień pisałem proste programy. Wpadnięcie w alkoholizm zbiegło mi się z nieodwzajemnioną miłością mojego życia i śmiercią byłej kochanej osoby przez co znienawidziłem się, bo winiłem się za jej śmierć. Od tamtej pory próbowałem za wszelką cenę "wynormalnieć" aby uniknąć podobnych odrzuceń i życie stało się koszmarem - ciągła walka ze sobą aby stać sie takim jak inni. Obecnie studiuję psychologię, przechodzę psychoterapię i prawie nie piję. Stałem się ewenementem wśród alkoholików - potrafię wypić piwo czy więcej i nie ciągnie mnie aby pić dalej. Jedyną rzeczą, z powodu której sięgam po alkohol są problemy psychiczne - poczucie winy, kłopoty z odczytywaniem emocji innych. Uczę się tego, ale to trochę jak zgadywanie... Jednakże zawsze z wręcz nieprawdopodobną precyzją odczytywałem czyjś bół psychiczny, czyjeś problemy emocjonalne i stałem się mistrzem w wynajdowaniu sobie bliskich ze skłonnościami autodestrukcyjnymi.
Dziś potrafię rozmawiać na niemal każdy temat (choć na temat seksu nie rozmawiam), funkcjonuję niemal normalnie a kilka dni temu dowiedziałem się o moim ZA. Jest ciężko i chyba świadomie będę wybierał lekkie odosobnienie nie próbując na siłę zmieniać tego co dla mnie "naturalne"...

Post przez elamenela » Cz, 3 lip 2008, 22:35

ja sie wychowalam w rodzinie z pijacym ojcem. Nie wiem jak Twoja matka, ale moja byla ciut zmeczona calą sytuacja, co sie odbijalo na jej cierpliwosci. Wiec dzien bez awantur i wyzwisk byl dnie straconym. Co chyba jest norma w rodzinie z taka dysfunkcja. Tez nie mam przyjaciol, nie potrafie utrzymac normalnych relacji i nie potrafie ciągnąc znajomosci. Z tej racji nie lubie imprez, bo nie potrafie sie pozbyc sztywnosci i napiecia i nawiazac znajomosci. Z wlasnych obserwacji zauwazylam, ze kontakt z drugim czlowiekiem odbieram jako atak i od razu przypisuje zle intencje takiej osobie. Co jest wynikiem doswiadczenia wyniesionego z domu. Poza tym, wydaje mi sie, ze osoby pijace i te wiążące sie z pijakiem, tez w dziecinstwie czegos tam doswiadczyly, bo inaczej nie byloby takiej sytuacji. A dzieci ucza sie przez obserwacje.

Post przez Julia » Cz, 3 lip 2008, 14:30

@Krzysiu, jeśli nikt z Twoich rodziców/opiekunów nie był osobą uzależnioną od alkoholu (w okresie Twojego dzieciństwa) to nie możesz być DDA. Być może utożsamiasz DDA z DDD, czyli Dorosłymi Dziećmi z Rodzin Dysfunkcyjnych. Objawy są bardzo podobne i terapia jest często prowadzona wspólnie dla DDA i DDD.

@DDA - nie stajesz się DDA w dorosłości. Stajesz się w trakcie wychowywania w rodzinie z problemem alkoholowym, skutki odczuwasz w wieku dorosłym.

@Gość - moim zdaniem jedno nie wyklucza drugiego. Terapia DDA pomoże Ci przepracować urazy związane z wychowywaniem w rodzinie z prob. alkoholowym. Jeśli masz także ZA - pewne problemy pozostaną. Konkretnie pozostaną objawy ZA - problemy z komunikacją (także niewerbalną), problemy w relacjach społecznych, charakterystyczne funkcjonowanie poznawcze (wyizolowane obszary zainteresowań).

Ponieważ osoby z niezdiagnozowanym ZA (a także z ADHD) próbują sobie "radzić" w życiu za pomocą używek, bardzo możliwe, że wśród DDA, a także samych alkoholików występuje wręcz nadreprezentacja osób z ZA.

Post przez DDA » Śr, 2 lip 2008, 10:50

A mnie się wydaje, że ludziom z ZA po prostu zdarza się urodzić w rodzinach alkoholików.
Tyle, że ZA ma się praktycznie od urodzenia, a DDA (dorosłym dzieckiem alkoholika/ów) staje się w dorosłości. Pewnie jedno ma jakiś wpływ na drugie, ale czy któreś na któreś bardziej?
No i ZA się nie wybiera, ale rodzice (opiekunowie) mogą wybrać trzeźwość.

Post przez Krzyś » Pn, 30 cze 2008, 20:28

ja z kolei na odwrót - mam diagnozę ZA i zauważyłem zadziwiająco dużą zbieżność moich cech z DDA (moi rodzice nie są/nie byli uzależnieni, choć to nie jest warunek konieczny do bycia DDA) - ale zrzuciłem (i zrzucam nadal) to na karb niezbyt wyrazistych kryteriów bycia DDA, z którymi się spotkałem.

pochodzenie z rodziny alkoholowej (syndrom DDA) a ZA

Post przez Guest » Pn, 30 cze 2008, 19:44

witam, jestem DDA i w tym kierunku odbywam teraz terapię lecz widzę dużo zbieżności z cechami w zespole Aspergera, ciekawy jestem ile osób oprócz jasno stwierdzonego ZA wychowało/wychowuje się w rodzinie, gdzie któryś z rodziców jest pod wpływem uzależnień?
jeśli chodzi o mnie i ZE, z ciekawości zrobiłem test tłumaczony pl + test oryginalny ang: wyniki odpowiednio 23 i 24 czyli above average (w granicach normy)
jednak pewne cechy nie dają mi spokoju:
-zapamiętywanie nr. tel jest bajecznie proste dla mnie (numeracja ogólnie)
-niechętnie spędzam czas towarzysko, zero imprez, głośna impreza = wzmożony niepokój
-od kilku lat pogorszenie wymowy, drgawki nerwowe
-niepokój i napięcie, koordynacja ruchowa od kilku lat pogorszona (rozchwiana)
-nie umiem grać w gry zespołowe
-towarzysko łatwo zrobić ze mnie ofiarę i żartować ja tego nie zauważam
-czasowe stany apatii
-czuję się trochę analfabetą towarzyskim, nie mam przyjaciół a dla kobiet przez znieczulenie towarzyskie jestem nieatrakcyjny
-od 10 lat komputer jest moim spędzaniem czasu (obsługa kompa w paluszku)

Góra