przez Amelia » Śr, 17 wrz 2008, 10:47
Ech. To chyba podobny dylemat do tego, czy mówić ludziom prawdę, czy może to co chcą usłyszeć
Odnośnie użytkowego traktowania ludzi - pytanie kiedy to się pojawia, gdzie jest granica? Chyba trudno to stwierdzić. Bo może jest tak, że to jest to po prostu wpisane w ludzkie relacje. Np. ludzie sobie pomagają, bo (świadomie lub nie) liczą na to, że ktoś im kiedyś pomoże. Tym samym obchodzą ich bliscy, ale nieznajomi już mniej.
I może problem jest tylko wtedy, kiedy to przedmiotowe traktowanie jest wyraźne i "czyste", bez miłej otoczki. Na przykład gdy potrzebuję jakiegoś wyjaśnienia od kolegi z pracy. Mogę iść do niego i powiedzieć "Ej, jak to zrobić?", nie zważając na to czy jest zajęty czy nie, oraz na to czy już zamieniłam z nim dzisiaj kilka słów. A mogę też iść, zapytać najpierw "masz chwilkę?", do tego jeszcze jakiś żart, a w międzyczasie któtka pogawędka na inny temat.
Dobry-z-wyboru, przyznam, że nie do końca rozumiem to, że ludzie częściej się obrażali, kiedy starałeś się uwzględniać ich uczucia. Powinno być odwrotnie. Czy może po prostu chodzi o to, że kiedy relacje z ludźmi stają się bliższe/częstsze, jest naturalnie większe prawdopodobieństwo, że ktoś się poczuje urażony? (Hmm, z tego względu ja mam niestety czasem opory przed zmniejszaniem dystansu do ludzi).
Ech. To chyba podobny dylemat do tego, czy mówić ludziom prawdę, czy może to co chcą usłyszeć :)
Odnośnie użytkowego traktowania ludzi - pytanie kiedy to się pojawia, gdzie jest granica? Chyba trudno to stwierdzić. Bo może jest tak, że to jest to po prostu wpisane w ludzkie relacje. Np. ludzie sobie pomagają, bo (świadomie lub nie) liczą na to, że ktoś im kiedyś pomoże. Tym samym obchodzą ich bliscy, ale nieznajomi już mniej.
I może problem jest tylko wtedy, kiedy to przedmiotowe traktowanie jest wyraźne i "czyste", bez miłej otoczki. Na przykład gdy potrzebuję jakiegoś wyjaśnienia od kolegi z pracy. Mogę iść do niego i powiedzieć "Ej, jak to zrobić?", nie zważając na to czy jest zajęty czy nie, oraz na to czy już zamieniłam z nim dzisiaj kilka słów. A mogę też iść, zapytać najpierw "masz chwilkę?", do tego jeszcze jakiś żart, a w międzyczasie któtka pogawędka na inny temat.
Dobry-z-wyboru, przyznam, że nie do końca rozumiem to, że ludzie częściej się obrażali, kiedy starałeś się uwzględniać ich uczucia. Powinno być odwrotnie. Czy może po prostu chodzi o to, że kiedy relacje z ludźmi stają się bliższe/częstsze, jest naturalnie większe prawdopodobieństwo, że ktoś się poczuje urażony? (Hmm, z tego względu ja mam niestety czasem opory przed zmniejszaniem dystansu do ludzi).