przez G. » Wt, 13 lis 2007, 01:13
Źle, przynajmniej wśród młodego pokolenia. I nie jest to bynajmniej tylko mit rozpowszechniony wśród kultury blokowisk. Po prostu - połącz niekompetencję z kompleksami, a otrzymasz wizerunek przeciętnego policjanta (nie mówimy tutaj o drogówce, ci - choć słyną ponoć z głupoty - są zdecydowanie bardziej ludzcy).
Mój brat trafił niedawno na posterunek. Szedł sobie w nocy z kumplem do innego kolegi, kiedy aresztowano ich. Ponoć pasowali do rysopisu osób, które podpalały samochody. Zawieziono i poddano przesłuchaniu. No i szanowni panowie (i panie też) zachowywali się tam mniej więcej jak dresiarze. Nie bili, ale w zasadzie wszystko inne tam było, włącznie z poniżającymi uwagami.
Jak o tym usłyszałem, to powiedziałem bratu, że pewnie z rysopisem podpalacza łączyła go ta sama płeć. Jak się okazało, byłem w błędzie. Sprawcą okazała się żona właściciela. Prawdopodobnie w zemście za zdradę, czy coś w tym rodzaju. Oczywiście nie, żeby ktoś o czymś zawiadomił. Dowiedzieliśmy się z gazety. Wcześniej dwa tygodnie brat się zastanawiał, czy znowu przylezą i wezmą go na przesłuchanie, czy nie.
Osobiście tych "obrońców" unikam jak tylko mogę, dopóki kontakt z nimi jest naprawdę niezbędny. Inna rzecz, że w sytuacji, kiedy mogli się przydać, ani razu im się to nie udało. Tak czy inaczej, z moich obserwacji wynika, że nie mogą poradzić sobie z prawdziwymi przestępcami, to sobie to odrabiają na słabszych. Ich największe osiągnięcia, to konfiskowanie komputerów w akademikach.
Źle, przynajmniej wśród młodego pokolenia. I nie jest to bynajmniej tylko mit rozpowszechniony wśród kultury blokowisk. Po prostu - połącz niekompetencję z kompleksami, a otrzymasz wizerunek przeciętnego policjanta (nie mówimy tutaj o drogówce, ci - choć słyną ponoć z głupoty - są zdecydowanie bardziej ludzcy).
Mój brat trafił niedawno na posterunek. Szedł sobie w nocy z kumplem do innego kolegi, kiedy aresztowano ich. Ponoć pasowali do rysopisu osób, które podpalały samochody. Zawieziono i poddano przesłuchaniu. No i szanowni panowie (i panie też) zachowywali się tam mniej więcej jak dresiarze. Nie bili, ale w zasadzie wszystko inne tam było, włącznie z poniżającymi uwagami.
Jak o tym usłyszałem, to powiedziałem bratu, że pewnie z rysopisem podpalacza łączyła go ta sama płeć. Jak się okazało, byłem w błędzie. Sprawcą okazała się żona właściciela. Prawdopodobnie w zemście za zdradę, czy coś w tym rodzaju. Oczywiście nie, żeby ktoś o czymś zawiadomił. Dowiedzieliśmy się z gazety. Wcześniej dwa tygodnie brat się zastanawiał, czy znowu przylezą i wezmą go na przesłuchanie, czy nie.
Osobiście tych "obrońców" unikam jak tylko mogę, dopóki kontakt z nimi jest naprawdę niezbędny. Inna rzecz, że w sytuacji, kiedy mogli się przydać, ani razu im się to nie udało. Tak czy inaczej, z moich obserwacji wynika, że nie mogą poradzić sobie z prawdziwymi przestępcami, to sobie to odrabiają na słabszych. Ich największe osiągnięcia, to konfiskowanie komputerów w akademikach.