Czy ZA jest dziedziczny?

Odpowiedz


To pytanie służy do uniemożliwienia automatycznego wysyłania formularza przez boty spamujące.
Uśmieszki
:) ;) ^^ :/ :( :chytry: ;( :oops: :good: :cool: 8-) :D :-) ;-) :o :shock: :? :lol: :x :P :-| :cry: :evil: :twisted: :roll:
Pokaż więcej uśmieszków
BBCode jest włączony
[img] jest włączony
[flash] jest wyłączony
[url] jest włączony
Uśmieszki są włączone
Przegląd wątku
   

Rozszerz widok Przegląd wątku: Czy ZA jest dziedziczny?

Post przez thumas » So, 7 sty 2012, 17:34

mozliwe jest ze moze miec autyzm lub tez zespol aspergera, u mnie w rodzinie jest to wlasnie wymieszane a kazde dziecko ma tych samych rodzicow

Post przez lukasz_m » Wt, 3 sty 2012, 00:16

@Sara - Tak, jest to możliwe (czyli może być chore, a może nie być). Wątpię żeby ktokolwiek umiał powiedzieć więcej.

Odnośnie tematu:
Widzę u mamy cechy ZA, natomiast u ojca - wydaje mi się że nigdy nie zrozumie co to znaczy (oczywiście to NT).

Zaniepokojona

Post przez Sara » Śr, 14 gru 2011, 16:56

Hej mam pytanie jesli mojego chłopaka siostra jest chora na autyzm to mozliwe jest że moje dziecko będzie chore??????

Post przez Yana » Śr, 21 wrz 2011, 19:42

Musi coś w tym być, mój ojciec jest do mnie podobny... stąd w miarę lubię z nim przebywać, mało mówi i w ogóle :wink: Mój nie-autystyczny mąż bardzo często mówi o nim "kosmita", na początku trudno mi było zrozumieć o co mu chodzi, ale faktycznie, moi teściowie są nie-autystyczni i są kompletnie inni niż mój ojciec. Oczywiście gdybym zasugerowała mu, że ma ZA zaprzeczyłby, ale pasuje idealnie.

Post przez sm32 » Wt, 14 cze 2011, 15:34

precz z za napisał(a):Jedna z osób zajmujących się diagnozą ZA powiedziała mi, że ZA dziedziczy się po ojcu.


Ta osoba chyba dopiero zaczyna zajmować się diagnozą ZA albo przypadek, który znam, to tzw. "wyjątek od reguły".

Post przez precz z za » Wt, 14 cze 2011, 12:24

Jeżeli okazuje się, że ZA jest taki dziedziczny, to najlepszym rozwiązaniem jest, aby osoby go posiadające (i dobrze, jeżeli i ich krewni) zrezygnowali z posiadania potomstwa. Po co dzieci mają cierpieć (a otoczenie może jeszcze bardziej)? Jedna z osób zajmujących się diagnozą ZA powiedziała mi, że ZA dziedziczy się po ojcu.

Niech ludzie z ZA piszą, czy ich krewni także mają podobne problemy.

Ciekawe, jaki komponent ZA jest najbardziej dziedziczny (czy cechy osobowości, charakterystyki emocjopnalne, sposób myślenia i używania języka, trudnosći motoryczne i sensoryczne)?

Post przez Pradera » So, 21 maja 2011, 19:30

Luc84 napisał(a):U mnie ojciec ma jakieś cechy ZA, a może schizoidalne. Jest dosyć wycofany, nigdy nie miał kolegów z którymi bo chodził na piwo itp...


Mój podobnie.
I jeszcze mój wujek (mamy brat), dodatkowo stary kawaler. Wydaje, że pod względem osobowości (czy jak to tam nazwać) jesteśmy bardzo podobni

Post przez anonimowa » So, 21 maja 2011, 18:44

Czy jest dziedziczny... nie wiem ale:
mój syn poszedł do przedszkola. Przedszkolanka powiedziała, że odbiega od grupy rówieśniczej i zaleciła konsultacje. Ja stwierdziłam, że syn jest zupełnie normalny i ja się z nim świetnie porozumiewam, dobrze nam razem wyjść na długi spacer do lasu albo wyjechać poza sezonem nad morze. Po pół roku konsultacji diagnoza: Zespół Aspergera u syna i u mnie :roll: .
Hm, może jednak coś z tym dziedziczeniem jest? A może ja ze względu na własne problemy izolowałam dziecko od rówieśników i to jest przyczyną jego problemów?

Post przez matken » Śr, 27 kwi 2011, 09:52

Widzę, że o mężu nie napisałam...

Według terapeutki moich dzieci też ma ZA, ale to jest diagnoza na odległość i tylko z tego, co ode mnie "wyciekło".
Jednak... na przykładzie najmłodszego syna. Widzi, że odstaje od rówieśników jeśli chodzi o mówienie i niektóre umiejętności (z wyłączeniem sprawności fizycznej, bo z tym zawsze był do przodu), a jednak jakby nie rozumiał potrzeby pracy, diagnozowania itp. Jakby nie dostrzegał korelacji.

Post przez ...L » Wt, 26 kwi 2011, 20:35

...

Post przez matken » Wt, 26 kwi 2011, 14:14

Podam jak jest w mojej rodzinie.

Ja, z pewnością jakieś tam drobne cechy, nie jestem w stanie określić ile i jakie, w każdym razie uważam się za "prawie" NT :wink:
Najstarszy syn, Krzysiek 18l. ZA.
Jędrzej 17l., NT z cechami (czasami mnie przeraża, kiedy wychodzi na jaw, że nie rozumie przenośni). Jego ewentualne problemy całkowicie przesłoniły mi te, które miałam z Krzyśkiem, niestety :(
Kacper 2l., w trakcie diagnozowania, na razie zaburzenia autystyczne, ale jestem dobrej myśli, bo pracujemy i robi duże postępy.

Mój najstarszy brat Artur, niezdiagnozowany ZA.
Jego najstarszy syn Piotr, niezdiagnozowane ZA.
Nie wiem, czy nie można by się doszukać czegoś u ich najmłodszej córki Mileny, ale się nie wtrącam (no i kontaktu za dużego nie mam, żeby móc to rzetelnie ocenić).

Post przez LamieL » Wt, 26 kwi 2011, 13:46

:!:

Post przez Mrówek » N, 24 kwi 2011, 20:33

tulippo napisał(a):Chyba jakieś uaktywnienie się tego co niosą geny pod wpływem czynników środowiskowych.
Geny predysponują do pewnych uszkodzeń neurologicznych w dzieciństwie a potem już powstają inne zaburzenia związane z innym funkcjonowaniem mózgu ale też w rodzinie. Ale nie można tego nazwać "uaktywnieniem genów".

tulippo napisał(a):Ja po wyprowadzce z domu czuję się w pewnym sensie jak nowo narodzona. (Czy to może być uaktywnienie się moich genów?) Do tej pory nawet jak udawało mi się znaleźć poza domem środowisko znajomych, w którym odżywałam, normalniałam, to popewnym czasie się z niego wykruszałam - kończyłam szkołę i nie spotykałam się z tymi ludźmi na co dzień albo mnie stopniowo wykluczano. Rodzice mnie w końcu pacyfikowali i przycinali do swoich norm. Nie wiem czy kierowali się swoimi genami którymi mnie obdarowali ( + instynkt, też chyba uwarunkowany genetycznie) czy wychowaniem środowiskowym. W każdym razie nie mogłam być sobą, funkcjonować według tego, co dla mnie było naturalne.
Widzę że i u Ciebie tak jak u wielu Aspich występuje rozerwanie pomiędzy chęcią życia w izolacji a potrzebami społecznymi. Tutaj trudno coś doradzać - każdy musi sobie wypracować swoje kompromisy jednocześnie "zostając sobą". Jednak nie myśl że ZA wyklucza posiadanie znajomych i musi izolować Cię od ludzi - to kwestia tych problemów osobowościowych które właśnie zaczynasz rozpoznawać.

tulippo napisał(a):Nigdy u siebie nie dojdę jaka cząstka mnie jest zdeterminowana przez geny. Czy byłam sobą wtedy jak się dobrze czułam z kolegami czy jak byłam w domu z tymi, którzy mi dali te geny? Jak wyeliminuję czynnik środowiskowy zależny od rodziów nad czym teraz pracuję to obraz będzie zaciemniony przez moją pracę nad sobą.
Nie myśl za dużo o tych genach chociaż skupianie się na szczegółach to właśnie cecha Aspi ale to Ci nie pomoże dobrze się czuć. Być sobą to zachowywać się swobodnie i bez lęku wśród innych, znać swoje wady i zalety nie wstydzić się siebie i swojej rodziny. Posiadać niezafałszowaną dumę ale też pokorę. Osobowość kształtuje się całe życie i to że próbujesz coś zmienić nie znaczy że "zaciemniasz" swój obraz. Raczej go rozpoznajesz i kształtujesz.

tulippo napisał(a):Myślę, że względy środowiskowe mogły silnie wpłynąć na mojego dziadka (ojca mojego ojca). On był więźniem na Syberii, wrócił do Polski na piechotę. Nie jestem genetykiem, ale takie wydarzenie mogło znaleźć zapis w genach, które zostały przekazane dalej jako dostosowanie do środowiska (odcięcie się od środowiska, funkcjonowanie niezależnie od niego aby pozostać człowiekiem).
Ja też się nie znam aż na tyle - słyszałem o przekazywaniu wyuczonych cech za pomocą genów ale to było raczej w czasie wielu pokoleń. Nie sądzę żeby mogło się coś "zapisać" w genach twojego dziadka :)

tulippo napisał(a):Na początku buntowałam się przeciwko opiniom innym na temat mojego zachowania. Teraz nabieram dystansu do samej siebie. Poznałam listę możliwych u mnie zaburzeń, słucham co o mnie mówią i odhaczam. Robię jeszcze coś: do tej pory człam bunt i próbowałam dyskutować, że nie mają racji, że ja widzę to inaczej. Chwilowo uczę się szacunku do innych ludzi i do tego, że moga mieć o mnie właśnie taką trudną dla mnie do przyjęcia opinię. Opinia pochodzi od człowieka, z głębi jego osobowości, a to postrzeganie jest inne niż moje. Chciałabym wyjść z tego szoku i nauczyć sie takich umiejętności komunikacyjnych, które pozwolą mi tworzyć płaszczyznę porozumienia z innymi ludźmi. Czytając Forum mam wrażenie, że wielu podejmowało taką próbę, niektórym się udało, niektórzy zrezygnowali. Jedyną możliwą dla mnie taktyką jest zobaczyć, jak JA funkcjonuję. Odbierać informacje zwrotne i próbować do wyczerpania możliwości.
Cieszę się że potrafisz konstruktywnie korzystać z wypowiedzi innych. To znaczy że jesteś na właściwej drodze do wyjścia z wielu swoich problemów. W odróżnieniu od tych którzy to forum traktują jak grupę wsparcia do wymieniania się swoimi objawami - co spełnia funkcję tylko towarzyską, Ty właśnie masz szansę te objawy skorygować :)
Uczucie rozbicia jest naturalne kiedy przebudowuje się swoją osobowość (tzw. dezintegracja pozytywna) i może trwać jakiś czas. Może to być też proces wielokrotny. Ci "buntownicy" którzy niestety nie dają sobie szansy na rozwój mogą Ci z czasem zacząć zazdrościć twojej otwartości na innych - np. twój chłopak. To może być naprawdę trudny czas bo może się stać że po prostu przestaniecie się rozumieć nawzajem. Mam jednak nadzieję że tak się nie stanie i będziecie się wspierać w swoich zmianach i je akceptować.

tulippo napisał(a):Najważniejsze, żebym zaakceptowała nową prawdę o sobie. Moją kobiecość z "męskim" umysłem, pracjącym na zbiorze danych, pragnącym wszystko analizować, dyskutować z innymi przy użyciu argumentów. Muszę nauczyć się odczuwać emocje itd. itp. teraz i w tym miejscu nie mam siły rozwijać wątku.
Niestety ta tendencja do analizowania wszystkiego jest cechą charakterystyczną aspich i jednocześnie wrogiem kiedy chce się rozwijać emocje. Sam nad tym aktualnie pracuję więc wiem dokładnie o czym piszesz.

tulippo napisał(a):Dzięki
Bardzo podoba mi się forma tego miejsca - forum z wieloma wątkami.
Jestem teraz rozbita, a tutaj mam możliwość przyjrzeć się szczegółom jakiegoś problemu, skoncentrować się na nim. Na chwilę zatrzymać, poczytać co myślą inni. Ta forma pozwala mi wyjść z moich "zapętleń".
Tak, to przyglądanie się szczegółom jest szczególnie pociągające :) Spróbujmy też poprzyglądać się ludziom, jak są różni a może jak podobni do nas. Zauważ że nieszczęścia ludzi na całym świecie są takie same - ograniczony rozwój, samotność, utracona miłość... Bogaty czy biedny, czarny czy biały - każdy ma w sercu to samo. To łączy nas wszystkich i pozwala się z każdym skomunikować - jeżeli starczy odwagi. I jakoś nie wierzę że u aspików jest inaczej. Nie wierzę nikomu kto mówi że można się zamknąć w domu z komputerem czy książkami i być szczęśliwym.

Post przez tulippo » Cz, 21 kwi 2011, 12:31

Chciałam się przyznać do powyższego postu z Wysłany: Wto 13:58, 12 Kwi 2011. Moje wypowiedzi są obecnie chaotyczne, bo chyba jestem w lekkim szoku. Dlatego dziękuję za wszystke odpowiedzi.

Mrówek napisał(a): Adam miał raczej na myśli dziedziczenie genetyczne. Ty za to piszesz o czynnikach środowiskowych. Jedno i drugie może mieć wpływ na rozwój jednak to geny powodują ze ma się stosunkowo niewielkie (moim zdaniem) upośledzenie nazywane ZA a środowisko i zaburzone z nim relacje powodują dalsze poważne problemy w dorosłości.


Chyba jakieś uaktywnienie się tego co niosą geny pod wpływem czynników środowiskowych.

Ja po wyprowadzce z domu czuję się w pewnym sensie jak nowo narodzona. (Czy to może być uaktywnienie się moich genów?) Do tej pory nawet jak udawało mi się znaleźć poza domem środowisko znajomych, w którym odżywałam, normalniałam, to popewnym czasie się z niego wykruszałam - kończyłam szkołę i nie spotykałam się z tymi ludźmi na co dzień albo mnie stopniowo wykluczano. Rodzice mnie w końcu pacyfikowali i przycinali do swoich norm. Nie wiem czy kierowali się swoimi genami którymi mnie obdarowali ( + instynkt, też chyba uwarunkowany genetycznie) czy wychowaniem środowiskowym. W każdym razie nie mogłam być sobą, funkcjonować według tego, co dla mnie było naturalne.

Teraz jak mieszkam sama to czuję, że mogę być sobą, prawdziwą ja i że pracuję na własne konto. Chodzę na terapię między innymi po to, żeby się dobrze rozstać z rodzicami. Żebym umiała na nich spojrzeć obiektywnie, wziąć od nich to, co dobre, nie mieć żalu i zaakceptować to, co nie najlepsze.

Nigdy u siebie nie dojdę jaka cząstka mnie jest zdeterminowana przez geny. Czy byłam sobą wtedy jak się dobrze czułam z kolegami czy jak byłam w domu z tymi, którzy mi dali te geny? Jak wyeliminuję czynnik środowiskowy zależny od rodziów nad czym teraz pracuję to obraz będzie zaciemniony przez moją pracę nad sobą.

Mrówek napisał(a): To co opisujesz w relacji z ojcem jest chyba typowe dla wielu ZA - brak ogarnięcia wielowątkowych sytuacji, problem z empatią i zrozumieniem drugiego człowieka. Wyciąganie nieadekwatnych wniosków na podstawie tylko fragmentarycznych danych i wypowiedzi. Problemy w zrozumieniu wynikające z braku możliwości wczucia się w inna osobę. Sama wiesz bo tego wszystkiego doświadczyłaś. Nie wnikam jak się rozwinęły takie cechy u Twojego ojca ale na pewno oddziaływanie środowiskowe nie było bez znaczenia.


Któregoś dnia chciałabym to zweryfikować. Oczywiście, jeżeli sam tata będzie chciał. Może gdyby spojrzał na siebie obiektywnie, to by ułatwiło komunikację między nami.

Myślę, że względy środowiskowe mogły silnie wpłynąć na mojego dziadka (ojca mojego ojca). On był więźniem na Syberii, wrócił do Polski na piechotę. Nie jestem genetykiem, ale takie wydarzenie mogło znaleźć zapis w genach, które zostały przekazane dalej jako dostosowanie do środowiska (odcięcie się od środowiska, funkcjonowanie niezależnie od niego aby pozostać człowiekiem).


Mrówek napisał(a): Teraz musisz dojść do tego jak to wszystko na Ciebie i twój rozwój wpłynęło. Zauważ że sam problem z patrzeniem w oczy, nadwrażliwość zmysłów itd. to niewielki problem w porównaniu do uczucia izolacji i problemów w relacjach. Teraz właśnie robisz to co możesz robić najlepszego - chodzisz na grupę gdzie możesz się więcej dowiedzieć o sobie i swoich relacjach z innymi.


Na początku buntowałam się przeciwko opiniom innym na temat mojego zachowania. Teraz nabieram dystansu do samej siebie. Poznałam listę możliwych u mnie zaburzeń, słucham co o mnie mówią i odhaczam. Robię jeszcze coś: do tej pory człam bunt i próbowałam dyskutować, że nie mają racji, że ja widzę to inaczej. Chwilowo uczę się szacunku do innych ludzi i do tego, że moga mieć o mnie właśnie taką trudną dla mnie do przyjęcia opinię. Opinia pochodzi od człowieka, z głębi jego osobowości, a to postrzeganie jest inne niż moje. Chciałabym wyjść z tego szoku i nauczyć sie takich umiejętności komunikacyjnych, które pozwolą mi tworzyć płaszczyznę porozumienia z innymi ludźmi. Czytając Forum mam wrażenie, że wielu podejmowało taką próbę, niektórym się udało, niektórzy zrezygnowali. Jedyną możliwą dla mnie taktyką jest zobaczyć, jak JA funkcjonuję. Odbierać informacje zwrotne i próbować do wyczerpania możliwości.

Mrówek napisał(a): To że zainteresowałaś się kimś podobnym do ojca to zrozumiałe - to relacja podobna do tej jaką już znasz. Co nie znaczy że na przyszłość najlepsza dla Ciebie. Ale tak to właśnie działa. Jeżeli coś się u Ciebie ujawnia poprzez tą relację to właśnie przeniesienie sytuacji i uczuć z relacji z ojcem.


Mam teraz pustkę w głowie w tym temacie. Moja telacja z ojcem wymaga wglądu psychologa, jest dla mnie wobec odkrytej prawdy o mnie samej wielką niewiadomą. Znam mechanizm przeniesienia. Ponieważ nie wiedziałam przez wiele lat, kim jest mója tata i ja sama, to też nie wiem, jaka była nasza relacja W SZCZEGÓŁACH i nie wiem, jaką materię przenoszę poprzez efekt przeniesienia, czyli co mnie pociąga w danym facecie, czy to dla mnie będzie budujące czy destruktywne, jak z tej materii uformować trwałą relację.

Mrówek napisał(a): To na szczęście coś na co masz wpływ. Możesz powiedzieć "mam ZA i taka jestem" i w pełni rozwinąć swoje genetyczne predyspozycje do ZA a właściwie zaburzeń współistniejących albo zbudować swoją własną niezależną osobowość.


Najważniejsze, żebym zaakceptowała nową prawdę o sobie. Moją kobiecość z "męskim" umysłem, pracjącym na zbiorze danych, pragnącym wszystko analizować, dyskutować z innymi przy użyciu argumentów. Muszę nauczyć się odczuwać emocje itd. itp. teraz i w tym miejscu nie mam siły rozwijać wątku.


Mrówek napisał(a): To nie znaczy że powinnaś przestać się interesować tym chłopakiem bo możliwe że on z czasem też zacznie się rozwijać i zauważać twoje potrzeby i stworzycie dojrzały związek. Jednak początki mogą być trudne.

Tak, jest strasznie trudno. Czasem ludzie się rozstają i do siebie wracają, ale z nami taka huśtawka jest cały czas. Środowisko utrudnia sprawę - chyba oboje jesteśmy uważani za innych, do tego dochodzi zaintresowanie tą innością innych przedstawicieli obu płci. Ja jestem zdecydowana na niego, on jest zdecydowany chyba na życie w samotności. Ja jestem raz otwarta (próbuję pracować nad sobą), a raz zamknięta, ratuję się ucieczką (co dla mnie naturalne).
Mrówek napisał(a): W każdym razie życzę powodzenia na terapii i w budowaniu dojrzałych relacji :wink:

Dzięki
Bardzo podoba mi się forma tego miejsca - forum z wieloma wątkami.
Jestem teraz rozbita, a tutaj mam możliwość przyjrzeć się szczegółom jakiegoś problemu, skoncentrować się na nim. Na chwilę zatrzymać, poczytać co myślą inni. Ta forma pozwala mi wyjść z moich "zapętleń".

Post przez Mrówek » Wt, 12 kwi 2011, 20:03

Adam miał raczej na myśli dziedziczenie genetyczne. Ty za to piszesz o czynnikach środowiskowych. Jedno i drugie może mieć wpływ na rozwój jednak to geny powodują ze ma się stosunkowo niewielkie (moim zdaniem) upośledzenie nazywane ZA a środowisko i zaburzone z nim relacje powodują dalsze poważne problemy w dorosłości.
To co opisujesz w relacji z ojcem jest chyba typowe dla wielu ZA - brak ogarnięcia wielowątkowych sytuacji, problem z empatią i zrozumieniem drugiego człowieka. Wyciąganie nieadekwatnych wniosków na podstawie tylko fragmentarycznych danych i wypowiedzi. Problemy w zrozumieniu wynikające z braku możliwości wczucia się w inna osobę. Sama wiesz bo tego wszystkiego doświadczyłaś. Nie wnikam jak się rozwinęły takie cechy u Twojego ojca ale na pewno oddziaływanie środowiskowe nie było bez znaczenia.
Teraz musisz dojść do tego jak to wszystko na Ciebie i twój rozwój wpłynęło. Zauważ że sam problem z patrzeniem w oczy, nadwrażliwość zmysłów itd. to niewielki problem w porównaniu do uczucia izolacji i problemów w relacjach. Teraz właśnie robisz to co możesz robić najlepszego - chodzisz na grupę gdzie możesz się więcej dowiedzieć o sobie i swoich relacjach z innymi.
To że zainteresowałaś się kimś podobnym do ojca to zrozumiałe - to relacja podobna do tej jaką już znasz. Co nie znaczy że na przyszłość najlepsza dla Ciebie. Ale tak to właśnie działa. Jeżeli coś się u Ciebie ujawnia poprzez tą relację to właśnie przeniesienie sytuacji i uczuć z relacji z ojcem. To na szczęście coś na co masz wpływ. Możesz powiedzieć "mam ZA i taka jestem" i w pełni rozwinąć swoje genetyczne predyspozycje do ZA a właściwie zaburzeń współistniejących albo zbudować swoją własną niezależną osobowość. To nie znaczy że powinnaś przestać się interesować tym chłopakiem bo możliwe że on z czasem też zacznie się rozwijać i zauważać twoje potrzeby i stworzycie dojrzały związek. Jednak początki mogą być trudne.
W każdym razie życzę powodzenia na terapii i w budowaniu dojrzałych relacji :wink:

Jak zaczyna się ZA u kobiet?

Post przez Gość » Wt, 12 kwi 2011, 14:58

Adam Wrzesiński napisał(a):Kobieta zachoruje wtedy i tylko wtedy,gdy Mężczyzna aspi spotka się z kobietą aspi,albo nosicielką genu odpowiedzialnego za ZA.


Nie do końca rozumiem to zdanie, ale mogę opowiedzieć jak to jest ze mną. Mam ekscentrycznego tatę, często mi głupio było z powodu jego niektórych zachowań. Niby jest towarzyski, ale tylko na poziomie pierwszego kontaktu. W ogóle nie umiem z nim rozmawiać - ja mu mówię, że mam jakąś trudność, a on mi sugeruje jakieś rozwiązanie i jest ono prawie jak rozkaz - muszę zrobić jak on powiedział, bo uważa, że zawsze ma rację. A ja wiem, że nie ma racji, bo ja nie jestem w stanie opowiedzieć mu dokładnie całej sytuacji, on nie jest w stanie ogarnąć problemu bo nigdy nie był w takiej sytuacji, a ja nie jestem w stanie wprowadzić jego rozwiązań, bo nie jestem nim. Rozwiązania mojego taty nie biorą pod uwagę moich umiejętności, tego na jakie zachowania mnie stać. Jak jakaś część mnie nie pasuje do tego rozwiązania, to dostaję sugestię, że przy okazji realizacji tego planu powinnam się zmienić. Według mnie może mieć ZA. Może jest tylko apodyktyczny. Nie może pojąć, że takie wymagania wcale nie pomagają mi się rozwijać.

W szkole mi było ciężko, ale miałam zawsze 2 czy 3 bliskie znajome, które mnie w końcu zaakceptowały. Relacji z chłopakami bardzo się bałam - to w końcu wymaga otwartości, patszenia sobie w oczy, bliskości. W pracy było gorzej, brakowało mi akceptacji, nie umiałam o nią zabiegać. Nigdzie nie jestem w stanie się utrzymać dłużej niż pół roku - nie przez brak wiedzy, lecz kiepskie relacje międzyludzkie.

Chodzę od pół roku na terapię grupową i w zeszłym tygodniu zdiagnozowano u mnie ZA.

Od półtorej roku próbuję lepiej poznać chłopaka takiego, jak ja - ma swoje pasje, umie o nich opowiadać, ale trudno mu mówić na tematy abstrakcyjne, na temat uczuć. Pracuje w domu na zlecenia, trudno mu znaleźć pracę na stałe w firmie. Próbuje budować relacje z różnymi dziewczynami, ale mu nie wychodzi - zwłaszcza w momencie kiedy przychodzi czas się zbliżyć. Interesuje mnie, bo ma podobny do mnie sposób bycia i podobne trudności. Jest podobny do mojego taty. Dlatego go wybrałam. Mam wrażenie, że przy nim wychodzą kolejne moje niedostosowania, że je przejmuję. Kiedy próbuję z nim rozmawiać o moich problemach, to on jak mój tata próbuje znaleźć rozwiązanie, ale ja nie jestem w stanie go zrealizować. Nie miałam wsparcia w tacie i nie miałabym w tym chłopaku. A to dla kobiet takie ważne.

Czy tak właśnie zaczynają chorować kobiety? Szukają wsparcia u mężczyzny z ZA i syndrom ujawnia się przez relacje z nimi? Kiedy ZA jest dziedziczony to wybierają chłopaka takiego jakim był ich ojciec?

Post przez gardian » Wt, 5 kwi 2011, 14:53

Obserwuje moja rodzine i i dostrzegam pewne cechy ZA w moim ojcu. a jak jest to niewiem..

Post przez sm32 » Pt, 11 mar 2011, 14:21

Czasem występują mutacje w genach, poza tym dużo zależy od środowiska w kształtowaniu się psychiki.

Post przez Adam Wrzesiński » Pt, 11 mar 2011, 12:58

Gdyby tak szło to Adam,albo Ewa musieliby mieć wszystkie choroby świata.

Ktoś musi zacząć,a poza tym genetyka jest jedną z przyczyn. Nie jedyną

NNFKMP

Post przez Syntiaaa » Cz, 10 mar 2011, 20:37

to ciekawe skąd ja mam skłonność jak cała rodzina to abstynenci. No ale chyba nikt taki ******** w emocjach jak ja nie jest:/

Post przez Adam Wrzesiński » Wt, 8 mar 2011, 16:09

Tyle ,że w dwóch ostatnich wypadkach ,ten stosunek jest dużo wyższy,więc jak się dziedziczy to na pewno nie akurat tak,a do do hemofilii-test nie wykrywa mutacji,ale wykrywa brak odpowiedniego białka.Dziedziczyć się mogą zmiany w mózgu,lub skłonności do uszkodzeń charakterystycznych dla ZA,a poza tym dziedziczy się skłonność do alkoholizmu,a nie samą chorobę. Jeżeli będzie miał znikomy kontakt z alkoholem,to nie będzie miał objawów,ale rośnie szansa,że mniejszy kontakt niż zwyczajnie będzie powodował uzależnienie...

Post przez zz » Wt, 8 mar 2011, 02:15

Adam Wrzesiński napisał(a):Bardzo prawdopodobna przyczyna( rzecz jasna nie jedyna) .I podobnie do hemofilii.Też dużo więcej chłopaków jak dziewczyn i też w stosunku (3:1 ,a 5:1)

Hemofilia jest diagnozowalna prostym testem. Masz coś takiego dla AS? Nie ma i nie będzie. Alkoholizm też jest częstszy u mężczyzn. I nie myte nogi etc. Jakieś wnioski?

Post przez Adam Wrzesiński » Pn, 7 mar 2011, 14:41

Bardzo prawdopodobna przyczyna( rzecz jasna nie jedyna) .I podobnie do hemofilii.Też dużo więcej chłopaków jak dziewczyn i też w stosunku (3:1 ,a 5:1)

Post przez fasci-nation » Pt, 4 mar 2011, 19:23

Może mu się z hemofilią pomyliło?

Post przez zz » Pt, 4 mar 2011, 19:19

Adam Wrzesiński napisał(a):Powiem więcej- dziedziczy się jak daltonizm.
Rzecz jasna nie u wszystkich przyczyna jest dziedziczna. Częściej jest to wynik niedotlenienia okołoporodowego
Kobieta zachoruje wtedy i tylko wtedy,gdy Mężczyzna aspi spotka się z kobietą aspi,albo nosicielką genu odpowiedzialnego za ZA. Zdrowy facet nie zapłodni dziecka z ZA ,chyba,że nastąpi mutacja..Cały czas mówię o genetycznej przyczynie.

Z całym szacunkiem ale to bzdury są jakieś...

Post przez fasci-nation » Pt, 4 mar 2011, 14:57

A skąd to możesz wiedzieć, skoro nie wykryto jeszcze genów odpowiedzialnych za autyzm/ZA (o ile takie istnieją)?

Post przez Adam Wrzesiński » Pt, 4 mar 2011, 14:03

Powiem więcej- dziedziczy się jak daltonizm.
Rzecz jasna nie u wszystkich przyczyna jest dziedziczna. Częściej jest to wynik niedotlenienia okołoporodowego
Kobieta zachoruje wtedy i tylko wtedy,gdy Mężczyzna aspi spotka się z kobietą aspi,albo nosicielką genu odpowiedzialnego za ZA. Zdrowy facet nie zapłodni dziecka z ZA ,chyba,że nastąpi mutacja..Cały czas mówię o genetycznej przyczynie.

Post przez LamieL » Śr, 2 mar 2011, 22:01

:!:

Post przez morison » Pt, 4 lut 2011, 00:17

dziedziczne , mam to po matce - a pomnie mój syn :)

Post przez Mam ZA » So, 29 sty 2011, 17:08

zz napisał(a):Mniej więcej w takim stopniu jak: alergia, próchnica, otyłość i bałagan na biurku.


Bzdura. Mam zdiagnozowane ZA i kilkoro autystyków w rodzinie od paru pokoleń (cieżkich autystyków a nie ZA bo to sie nie liczy jako prawdziwy autyzm).

Post przez zz » So, 29 sty 2011, 02:20

LamieL napisał(a):Zespół Aspergera jest dziedziczny. To fakt.

Mniej więcej w takim stopniu jak: alergia, próchnica, otyłość i bałagan na biurku.

Post przez fasci-nation » N, 23 sty 2011, 14:58

Pewnie, że mit.

Post przez sm32 » N, 23 sty 2011, 10:27

aspie_40 napisał(a):Z tego co mi wiadomo to dziecko dziedziczy po matce układ nerwowy a po ojcu urodę.


Wydaje mi się, że to mit. Przykład: ja. Mam sporo cech psychologicznych zarówno ojca, jak i mamy, a nawet dziadka ze strony mamy. Poza tym mam siostrę urodzoną z tej samej matki, ale z innego ojca i diametralnie różnimy się pod względem psychiki. Diametralnie, nie tylko pod względem płci mózgu (tak sądzę).

Post przez aspie_40 » Pt, 21 sty 2011, 20:12

patrząc na moją rodzinę sądzę ,że ZA występujące u mnie jest odziedziczone po przodkach, konkretnie po rodzinie mamy. Z tego co mi wiadomo to dziecko dziedziczy po matce układ nerwowy a po ojcu urodę.Stąd np. wiele dzieci wybitnych naukowców mężczyzn nie są wybitnymi. Sądzę, że duży wpływ ma "poziom normalności" rodziny matki. Z drugiej strony gdyby jedynym powodem ZA byli przodkowie, to ludzi dotkniętych ZA byłoby mniej, bo osoby nimi dotknięte maja mniej dzieci niż w normalnej populacji.

Post przez Totem » Cz, 20 sty 2011, 20:23

Niestety muszę potwierdzić dziedziczność.

Zdecydowanie ja i mój ojciec. A bardzo prawdopodobnie że i jego dwie siostry, mój cioteczny brat i mój dziadek ze strony ojca.

Post przez LamieL » Wt, 11 sty 2011, 21:08

:!:

Post przez Adam Wrzesiński » Wt, 1 cze 2010, 15:20

Możliwe. Dzięki za noe informacje...

Post przez fasci-nation » Pn, 31 maja 2010, 18:22

I ty w to wierzysz?

Żadne badania tego nie potwierdzają, pisma fachowe zaprzeczają, ale w Polsce temat wyjątkowo dobrze się trzyma. Nawet "zabiegi odtruwania po szczepionkach" widziałam. Rodzice chwytają się każdego sposobu, a tacy ludzie tylko na to czekają :?

Przyczyny autyzmu wciąż pozostają nieznane. Jak zostaną poznane, to z pewnością cały świat się dowie.
Autyzm jest dziedziczny, łączy się też że schizofrenią (która często jest źle zdiagnozowanym ZA) i Alzheimerem.

Post przez Adam Wrzesiński » Pn, 31 maja 2010, 14:12

Nieznana jest etiologia syndromu. Uznaje się,że obok wymienionych wyżej
przyczyn genetycznej i okołoporodowej jest jeszcze odmiana poszczepienna.
Otóż w szczepionkach są związki katalizujące jej działanie zwane adiuwantami.
Najczęściej są to związki jonów metali ciężkich,które mogą się odkładać w mózgu. Ale częściej wywołują ciężkie odmiany autyzmu.

Post przez Morog » N, 30 maja 2010, 03:11

biorąc pod uwage mojego syna
ZA jest dziedziczne

Góra

cron