przez Gbur » Pn, 25 wrz 2017, 01:19
Jak byłem dzieckiem i ojciec sprzedał czerwony samochód to ryczałem kilka godzin, bo było mi go żal.
Pamiętam jak dostałem od kogoś zabawkę, o której od razu wiedziałem, że nie będę się nią bawił. Zrobiło mi się strasznie przykro, po prostu pękło mi serce. Moja reakcja, moje łzy nie były przez nikogo zrozumiane. Bo w końcu dostałem prezent. Wiedziałem, że na prezent powinienem się cieszyć, więc nie odstawiałem 'scen' przy osobie, która mi go dała, nie mniej miałem swiadomosc, że osobie, która mi dała mogłoby być przykro, że dała mi zabawkę, którą nie będę się bawił, ale miała przecież dobre intencje (ta refleksja chyba przyszła później).
W podstawówce miałem od początku kolorowy piórnik w rybki (takie dosć realistyczne piktogramy, nie jakies głupie zantropomorfizowane kreskówkowe postacie [własnie naszła mnie mysl, że takich zawsze unikałem uważając za obciachowe]) i nie dałem go sobie wymienić póki nie rozwalił się zupełnie i nie dało się go naprawić (a może i by się dało go uratować, ale rodzice zbyt mocno by oponowali), chociaż nie ukrywam, że negatywne koszty społeczne związane z noszeniem go do szkoły, również wpłynęły na moje ugięcie się do decyzji o zmianie
Jako dziecko odczuwałem potrzebę otaczania niektórych przedmiotów ochroną, np. ocalając je od wyrzucenia, oraz było mi żal przedmiotów uważanych za gorsze/nieużyteczne np. starych, tanich plastikowych piłek, którymi grać się nie dało (bo ani nie miały odpowiednich własciwosci, ani odpowiedniej wytrzymałosci) .
O bataliach dot. częstego przestawiania mebli "w moim" pokoju "bo ktos chciał dla mnie dobrze"; awanturach dot. "porządków" na moim biurku, po których nie mogłem znaleźć połowy zeszytów; i regularnego grzebania w moich rzeczach nie będę się rozpisywać, ale odpowiedź na ostatnie zdanie w OP jest pozytywna.
Jak byłem dzieckiem i ojciec sprzedał czerwony samochód to ryczałem kilka godzin, bo było mi go żal.
Pamiętam jak dostałem od kogoś zabawkę, o której od razu wiedziałem, że nie będę się nią bawił. Zrobiło mi się strasznie przykro, po prostu pękło mi serce. Moja reakcja, moje łzy nie były przez nikogo zrozumiane. Bo w końcu dostałem prezent. Wiedziałem, że na prezent powinienem się cieszyć, więc nie odstawiałem 'scen' przy osobie, która mi go dała, nie mniej miałem swiadomosc, że osobie, która mi dała mogłoby być przykro, że dała mi zabawkę, którą nie będę się bawił, ale miała przecież dobre intencje (ta refleksja chyba przyszła później).
W podstawówce miałem od początku kolorowy piórnik w rybki (takie dosć realistyczne piktogramy, nie jakies głupie zantropomorfizowane kreskówkowe postacie [własnie naszła mnie mysl, że takich zawsze unikałem uważając za obciachowe]) i nie dałem go sobie wymienić póki nie rozwalił się zupełnie i nie dało się go naprawić (a może i by się dało go uratować, ale rodzice zbyt mocno by oponowali), chociaż nie ukrywam, że negatywne koszty społeczne związane z noszeniem go do szkoły, również wpłynęły na moje ugięcie się do decyzji o zmianie :/
Jako dziecko odczuwałem potrzebę otaczania niektórych przedmiotów ochroną, np. ocalając je od wyrzucenia, oraz było mi żal przedmiotów uważanych za gorsze/nieużyteczne np. starych, tanich plastikowych piłek, którymi grać się nie dało (bo ani nie miały odpowiednich własciwosci, ani odpowiedniej wytrzymałosci) .
O bataliach dot. częstego przestawiania mebli "w moim" pokoju "bo ktos chciał dla mnie dobrze"; awanturach dot. "porządków" na moim biurku, po których nie mogłem znaleźć połowy zeszytów; i regularnego grzebania w moich rzeczach nie będę się rozpisywać, ale odpowiedź na ostatnie zdanie w OP jest pozytywna.