Anonymous napisał(a):ja miałem początkową diagnoze zab. schizotypowe ale potem zmienili mi ją na schizofrenie paranoidalną. mam urojenia odsłonięcia i inne, przelotne omamy i coś co odróżnia mnie od większości schizofrenikow, to coś to poczucie choroby, ja po prostu wiem kiedy mam urojenia i kiedy mój stan sie pogarsza. oczywiście nie wszystko wyłapuje ale podstawowe objawy pogorszenia mojego funkcjonowania wyczuwam bez większych problemów. więc to nie jest do końca tak jak pisze Yana. ludzie z zab.schizotypowym nie mają nasilonych urojeń jeśli w ogóle jakieś mają. po mojemu to zaburzenie to inna nazwa schizofreni prostej ktora to sie jakiś czas temu przedawniła, po prostu wielu psychiatrów ma wątpliwości co do istnienia schizofreni bez urojeń czy omamów więc jakiś inaczej "mądry" ktoś wymyślił to całe zab. schizotypowe żeby jakoś diagnozowac osoby schizofreniczne bez urojeń.
Gdy zdiagnozowano u mnie zaburzenie schizotypowe (bardzo dawno to było)podstawową rzeczą były:
- to, że czasem słyszałam mowę gdy w tle był jakiś hałas (prysznic, szum) itd
- okazjonalne halucynacje (wzrokowe, dotykowe też jakby - to było dziwne i dlatego poszłam się skonsultować z lekarzem)
- dziwaczne przekonania związane z liczbami i symbolami
- wiedziałam, że to nie jest rozsądne wcale, ale nie mogłam przestać tego zauważać i działać w odniesieniu do nich - w dziwaczny sposób
- fascynacja różnymi czary-mary rzeczami i nudzenie nimi innych osób, które miały mnie przez to za świra kompletnego
- odnoszenie neutralnych rzeczy do siebie - że coś jest zakodowaną wiadomością dla mnie np., myślenie magiczne
- chłód emocjonalny, depersonalizacja i tym podobne cuda
- analiza fragmentów mojego pamiętnika
Głównie te elementy dziwaczne i omamy słuchowe przeważyły, których w schizofrenii prostej jest niewiele albo wcale ich nie ma, więc to nie to samo co zab. schizotypowe gdzie w głowie jest cały szalony zwierzyniec a nie tylko objawy negatywne. Urojenia też miewałam (wielkościowe i wpływu), ale one włączały mi się czasem na tygodnie, potem zanikały i dziwiłam się jak mogłam to w sobie mieć w ogóle. Lekarz stwierdził, że nie były specjalnie nasilone i funkcjonowałam wtedy w miarę normalnie (szkoła itd).
[quote="Anonymous"]ja miałem początkową diagnoze zab. schizotypowe ale potem zmienili mi ją na schizofrenie paranoidalną. mam urojenia odsłonięcia i inne, przelotne omamy i coś co odróżnia mnie od większości schizofrenikow, to coś to poczucie choroby, ja po prostu wiem kiedy mam urojenia i kiedy mój stan sie pogarsza. oczywiście nie wszystko wyłapuje ale podstawowe objawy pogorszenia mojego funkcjonowania wyczuwam bez większych problemów. więc to nie jest do końca tak jak pisze Yana. ludzie z zab.schizotypowym nie mają nasilonych urojeń jeśli w ogóle jakieś mają. po mojemu to zaburzenie to inna nazwa schizofreni prostej ktora to sie jakiś czas temu przedawniła, po prostu wielu psychiatrów ma wątpliwości co do istnienia schizofreni bez urojeń czy omamów więc jakiś inaczej "mądry" ktoś wymyślił to całe zab. schizotypowe żeby jakoś diagnozowac osoby schizofreniczne bez urojeń.
[/quote]
Gdy zdiagnozowano u mnie zaburzenie schizotypowe (bardzo dawno to było)podstawową rzeczą były:
- to, że czasem słyszałam mowę gdy w tle był jakiś hałas (prysznic, szum) itd
- okazjonalne halucynacje (wzrokowe, dotykowe też jakby - to było dziwne i dlatego poszłam się skonsultować z lekarzem)
- dziwaczne przekonania związane z liczbami i symbolami :) - wiedziałam, że to nie jest rozsądne wcale, ale nie mogłam przestać tego zauważać i działać w odniesieniu do nich - w dziwaczny sposób
- fascynacja różnymi czary-mary rzeczami i nudzenie nimi innych osób, które miały mnie przez to za świra kompletnego
- odnoszenie neutralnych rzeczy do siebie - że coś jest zakodowaną wiadomością dla mnie np., myślenie magiczne
- chłód emocjonalny, depersonalizacja i tym podobne cuda
- analiza fragmentów mojego pamiętnika
:P
Głównie te elementy dziwaczne i omamy słuchowe przeważyły, których w schizofrenii prostej jest niewiele albo wcale ich nie ma, więc to nie to samo co zab. schizotypowe gdzie w głowie jest cały szalony zwierzyniec a nie tylko objawy negatywne. Urojenia też miewałam (wielkościowe i wpływu), ale one włączały mi się czasem na tygodnie, potem zanikały i dziwiłam się jak mogłam to w sobie mieć w ogóle. Lekarz stwierdził, że nie były specjalnie nasilone i funkcjonowałam wtedy w miarę normalnie (szkoła itd).