przez zz » Wt, 16 cze 2009, 00:13
złoty smok napisał(a):Wracając do problemu zasadniczego- co to powoduje. Przyznam,ze choć mózg i reakcje organizmu to skomplikowane systemy, to jednak jest coś takiego jak tzw: pierwotna przyczyna i ta wymieniona w artykule wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Gdyby przyczyna była psychologiczna to nie mielibyśmy do czynienia z wadą - czyli czymś niezależnym od osobnika i kontekstu społecznego jak np: DAwn, czyli - nie było by czegoś takiego jak Zespół Aspergeera, bo by się okazało że wystarczy terapia i wszystko wróci do normy a przecież tak nie jest. My dlatego mamy takie problemy, że musimy swoistą terapię prowadzić całe życie i całe życie pamiętać o tym,ze trzeba patrzeć w oczy rozmówcy, lub udawać,ze patrzymy. Tak zwani ludzie normalni robią to odruchowo!!
E tam, jakbyś częściej patrzył ludziom w oczy przekonałbyś się, że wiele ludzi ucieka wzrokiem gdy coś kombinuje (w bok). Albo gdy chce okazać szacunek/podporządkowanie (w dół). Ja gdy rozmawiam z pracownikami doskonale widzę gdy nie są szczerzy (czyli mówiąc wprost: kłamią i kombinują), a z całą pewnością AS nie są.
Na śmiałe patrzenie w twarz pozwala sobie tylko niektórzy, o wysokiej samoocenie.
Czy można się tego nauczyć?
Tak jak tabliczki mnożenia na pewno nie, pewnie takie przypadki masz na myśli. Takie "mechaniczne" próby nie mają sensu, gdy nie mają wsparcia w podbudowaniu swojej samooceny.
złoty smok napisał(a):Nieśmiali po przejściu przez psychologa i poprawieniu swojej samooceny też- my. nie. My musimy podchodzić do tego jak do zadania. Pamiętając, analizując a to świadczy, ze problem jest fizjologiczny a nie psychologiczny.
Owszem on może spowodować dodatkowe zaburzenia psychologiczne, kiedy niemowlę rozwijając się nie podtrzymuje kontaktu z matką i innymi opiekunami, co wpływa na ich reakcję w stosunku do onegoż a to z kolei wpływa na dalsze wychowanie i relacje też z rówieśnikami na podwórku, w przedszkolu, szkole. Dodać należny rówieśnikami bardzo surowymi w ocenie nietypowych zachowań, bo działającymi instynktownie. My mamy szanse na socjalizację tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy nasi preluktorzy dorosną i będą umieli rozumowo przyjąć pewne nasze trudności. I tez wiele z nich będzie usiłowało nas przekonać, ze to nieprawda że sobie coś wymyślamy.
Co do tego czy odczuwam ów lęk- chyba tak. NA pewno duży dyskomfort i zagubienie. Gdy patrzę w oczy często urywa mi się wątek rozmowy jakbym nie umiała pogodzić jednego z drugim, co sobie nie raz tłumaczyłam jako za duże zaangażowanie mózgu w efekt spoglądania w oczy rozmówcy, tak, że już nie starczało mi miejsca na uruchamianie szarych komórek do rozmowy. Ćwiczenia poprawiają mi na trochę, ale wystarczy,ze jakiś czas spędzę sama, albo z osobami, którym mi za trudno patrzeć i potem się okazuje,ze problem wrócił - zaczynam błądzic wzrokiem po ścianach i otoczeniu podczas rozmowy. A to według mnie potwierdza, że problem jest nie mojej nieśmiałości - a w mózgu.
Twoja nieśmiałość jest w mózgu.
Powtórzę: psychika to system dendrytów i neuronów, chemia na synapsach, hormony które modelują jeszcze tym wszystkim i inne.
Tak więc podział na czynniki biologiczne i psychiczne jest nie za bardzo osadzony w anatomii.
Oczywiście pewne "szlaki" w mózgu są tak głęboko wyryte, że nie ma mowy o ich modyfikacji.
Jeśli pies całe życie był bity, to nie zrobimy już z niego opiekuna niewidomych, gdyż ma skrzywioną psychikę. Podobnie pies "łańcuchowy".
Psychiatrzy na takie szlaki mówią "zmiany organiczne".
[quote="złoty smok"]Wracając do problemu zasadniczego- co to powoduje. Przyznam,ze choć mózg i reakcje organizmu to skomplikowane systemy, to jednak jest coś takiego jak tzw: pierwotna przyczyna i ta wymieniona w artykule wydaje mi się bardzo prawdopodobna. Gdyby przyczyna była psychologiczna to nie mielibyśmy do czynienia z wadą - czyli czymś niezależnym od osobnika i kontekstu społecznego jak np: DAwn, czyli - nie było by czegoś takiego jak Zespół Aspergeera, bo by się okazało że wystarczy terapia i wszystko wróci do normy a przecież tak nie jest. My dlatego mamy takie problemy, że musimy swoistą terapię prowadzić całe życie i całe życie pamiętać o tym,ze trzeba patrzeć w oczy rozmówcy, lub udawać,ze patrzymy. Tak zwani ludzie normalni robią to odruchowo!! [/quote]
E tam, jakbyś częściej patrzył ludziom w oczy przekonałbyś się, że wiele ludzi ucieka wzrokiem gdy coś kombinuje (w bok). Albo gdy chce okazać szacunek/podporządkowanie (w dół). Ja gdy rozmawiam z pracownikami doskonale widzę gdy nie są szczerzy (czyli mówiąc wprost: kłamią i kombinują), a z całą pewnością AS nie są.
Na śmiałe patrzenie w twarz pozwala sobie tylko niektórzy, o wysokiej samoocenie.
Czy można się tego nauczyć?
Tak jak tabliczki mnożenia na pewno nie, pewnie takie przypadki masz na myśli. Takie "mechaniczne" próby nie mają sensu, gdy nie mają wsparcia w podbudowaniu swojej samooceny.
[quote="złoty smok"]Nieśmiali po przejściu przez psychologa i poprawieniu swojej samooceny też- my. nie. My musimy podchodzić do tego jak do zadania. Pamiętając, analizując a to świadczy, ze problem jest fizjologiczny a nie psychologiczny.
Owszem on może spowodować dodatkowe zaburzenia psychologiczne, kiedy niemowlę rozwijając się nie podtrzymuje kontaktu z matką i innymi opiekunami, co wpływa na ich reakcję w stosunku do onegoż a to z kolei wpływa na dalsze wychowanie i relacje też z rówieśnikami na podwórku, w przedszkolu, szkole. Dodać należny rówieśnikami bardzo surowymi w ocenie nietypowych zachowań, bo działającymi instynktownie. My mamy szanse na socjalizację tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy nasi preluktorzy dorosną i będą umieli rozumowo przyjąć pewne nasze trudności. I tez wiele z nich będzie usiłowało nas przekonać, ze to nieprawda że sobie coś wymyślamy.
Co do tego czy odczuwam ów lęk- chyba tak. NA pewno duży dyskomfort i zagubienie. Gdy patrzę w oczy często urywa mi się wątek rozmowy jakbym nie umiała pogodzić jednego z drugim, co sobie nie raz tłumaczyłam jako za duże zaangażowanie mózgu w efekt spoglądania w oczy rozmówcy, tak, że już nie starczało mi miejsca na uruchamianie szarych komórek do rozmowy. Ćwiczenia poprawiają mi na trochę, ale wystarczy,ze jakiś czas spędzę sama, albo z osobami, którym mi za trudno patrzeć i potem się okazuje,ze problem wrócił - zaczynam błądzic wzrokiem po ścianach i otoczeniu podczas rozmowy. A to według mnie potwierdza, że problem jest nie mojej nieśmiałości - a w mózgu.[/quote]
Twoja nieśmiałość jest w mózgu.
Powtórzę: psychika to system dendrytów i neuronów, chemia na synapsach, hormony które modelują jeszcze tym wszystkim i inne.
Tak więc podział na czynniki biologiczne i psychiczne jest nie za bardzo osadzony w anatomii.
Oczywiście pewne "szlaki" w mózgu są tak głęboko wyryte, że nie ma mowy o ich modyfikacji.
Jeśli pies całe życie był bity, to nie zrobimy już z niego opiekuna niewidomych, gdyż ma skrzywioną psychikę. Podobnie pies "łańcuchowy".
Psychiatrzy na takie szlaki mówią "zmiany organiczne".