przez hari » Pt, 24 mar 2006, 02:06
dazenie do doskonalosci jakze typowe
jezeli juz cos robie (co dosc rzadko sie dzieje ) to musi byc juz to zrobione perfekcyjne (w moim rozumieniu oczywiscie) np moj pokoj moze wygladac jakby przeszlo tornada ale czesto lapie sie ze trace sporo czasu pieczolowicie wyrownujac identy w kodzie by wszystkie byly rowne (no dobra troche klamie , od czasu gdy VS 2005 robi to wreszcie sensownie nie musze sie o to sam troszczyc ) Piszac program nie akceptuje rozwiazan przypadkowych, pisania na skroty, dla trywialnej rzeczy (np wyswietlenia pola z obiektu w textboxie) potrafie zrobic hierarchie 20 klas ale po prostu WIEM
ze to iz na poczatku spedze wiecej czasu pozniej bedzie procentowalo tym ze bede mogl zmieniac i rozszerzac funkcjonalnosc programu w ciagu kilku minut .Zawsze mnie irytowaly te setki ifow, skopiowanych bezmyslnie fragmentow kodu , ogolnie ogromnej nadmiarowosci i zwiazanej z tym smieciowatosci .
A co do studiow, pierwszy komputer dostalem majac lat 15, i wciagu nie calego roku nauczylem sie sam Pascala, C, C++, i assemblera na calkiem dobrym poziomie(oceniajac to z perspektywy pozniejszych lat ), pisalem gry strategiczne korzystajac z dobrodziejstw biblioteki graficznej BGI
, pozniej wzialem sie za pisanie enginow jednego z pierwszych dwoch LPMUDOW - i wcale nie wydawalo mi sie dziwne ze gdy inni chodza na imprezy ja siedze kazdego dnia do 22 w gmachu elektroniku. No ale po roku z hakiem mi przeszlo, wzialem sie za granie na giatrze i ogolnie komputer poszedl w odstawke, Na studia informatyczne poszedlem na odczepnego zeby miec spokoj w domu . No i gdzies tak w polowie pierwszej laborki zorientowalem sie ze byl to blad Poziom przedmiotow informatycznych byl zenujacy, projekty zaliczeniowe banalne tak ze dla zabicia nudow sam jest sobie komplikowalem. Inne przedmioty dla mnie nie istnialy, nigdy sie ich nie uczylem i nie trudno przewidziec jaki byl skutek ,chociaz przez 5 lat zajelo im ostateczne wykopanie mnie z uczelni
Nie mogelm po prostu zaakceptowac niekompetencji moich wykladowcow, ich przekonania o tym jacy to sa madrzy i wspaniale , gdy w rzeczywistosci o nowoczesnym programowaniu baldego pojecia nie mieli (chociaz o ile pamietam o Fortranie tez nie
) . No ale moze to wynika z roznicy podejscia, dla mnie jest to sztuka taka jak malarstwo czy muzyka, dla nich tylko narzedzie.
dazenie do doskonalosci jakze typowe :) jezeli juz cos robie (co dosc rzadko sie dzieje ) to musi byc juz to zrobione perfekcyjne (w moim rozumieniu oczywiscie) np moj pokoj moze wygladac jakby przeszlo tornada ale czesto lapie sie ze trace sporo czasu pieczolowicie wyrownujac identy w kodzie by wszystkie byly rowne (no dobra troche klamie , od czasu gdy VS 2005 robi to wreszcie sensownie nie musze sie o to sam troszczyc ) Piszac program nie akceptuje rozwiazan przypadkowych, pisania na skroty, dla trywialnej rzeczy (np wyswietlenia pola z obiektu w textboxie) potrafie zrobic hierarchie 20 klas ale po prostu WIEM :wink: ze to iz na poczatku spedze wiecej czasu pozniej bedzie procentowalo tym ze bede mogl zmieniac i rozszerzac funkcjonalnosc programu w ciagu kilku minut .Zawsze mnie irytowaly te setki ifow, skopiowanych bezmyslnie fragmentow kodu , ogolnie ogromnej nadmiarowosci i zwiazanej z tym smieciowatosci .
A co do studiow, pierwszy komputer dostalem majac lat 15, i wciagu nie calego roku nauczylem sie sam Pascala, C, C++, i assemblera na calkiem dobrym poziomie(oceniajac to z perspektywy pozniejszych lat ), pisalem gry strategiczne korzystajac z dobrodziejstw biblioteki graficznej BGI :wink:, pozniej wzialem sie za pisanie enginow jednego z pierwszych dwoch LPMUDOW - i wcale nie wydawalo mi sie dziwne ze gdy inni chodza na imprezy ja siedze kazdego dnia do 22 w gmachu elektroniku. No ale po roku z hakiem mi przeszlo, wzialem sie za granie na giatrze i ogolnie komputer poszedl w odstawke, Na studia informatyczne poszedlem na odczepnego zeby miec spokoj w domu . No i gdzies tak w polowie pierwszej laborki zorientowalem sie ze byl to blad Poziom przedmiotow informatycznych byl zenujacy, projekty zaliczeniowe banalne tak ze dla zabicia nudow sam jest sobie komplikowalem. Inne przedmioty dla mnie nie istnialy, nigdy sie ich nie uczylem i nie trudno przewidziec jaki byl skutek ,chociaz przez 5 lat zajelo im ostateczne wykopanie mnie z uczelni :) Nie mogelm po prostu zaakceptowac niekompetencji moich wykladowcow, ich przekonania o tym jacy to sa madrzy i wspaniale , gdy w rzeczywistosci o nowoczesnym programowaniu baldego pojecia nie mieli (chociaz o ile pamietam o Fortranie tez nie :) ) . No ale moze to wynika z roznicy podejscia, dla mnie jest to sztuka taka jak malarstwo czy muzyka, dla nich tylko narzedzie.