przez Adam Wrzesiński » Cz, 2 wrz 2010, 13:00
Rozmawiałam z nim o przyszłości, bardzo niechętnie chciał odpowiadać. Najpierw stwierdził, że do zakończenia jego edukacji jest daleko więc nie będzie o tym myśleć. Ale ja naciskałam aby coś powiedział sensownego, dopytywałam się i dowiedziałam się, że na pewno nie chce być nauczycielem (za to ewentualnie może uczyć w szkole językowej bo dla niego to nie nauczyciel jak sam powiedział). Uznał również, że po polonistyce i kolegium nauczycielskim z angielskiego będzie mógł śmiało zostać przewodnikiem turystycznym Rolling Eyes ... ehhhh ... wyprowadziłam go z błędu, że raczej nim nie zostanie, bo musiałby jeszcze skończyć turystyke lub jakieś kursy ... no i oczywiście dowiedziałam się, że chce pisać powieści i to będzie jego "zawód", bo uważa się za super dobrego i jest pewien, że ktoś wyda jego książke (niestety ale w tym biznesie trzeba mieć talent, szczęście i przydają się znajomości...)
...Albo w szkole prywatnej,gdzie jest mniej ludzi. Coś na początek
Za nauke mojego brata płacą z tego względu przede wszystkim, że nie miałby kiedy podjąć prace (w tygodniu polonistyka, w weekendy kolegium). Wiedzą również, że nie garnie się do roboty - doświadczyliśmy tego kiedy Maciek zawalił jeden semestr i przez pół roku siedział w domu, wychodził tylko w weekendy do drugiej szkoły, mama prosiła go aby znalazł jakąs pracę, bo ma wolny czas a szkoła kosztuje ... prośby jednak nic nie dały. U mnie sytuacja wygląda inaczej ponieważ szkołę mam dużo droższą, po za tym zajęcia mam co drugi weekend więc praca jest tutaj konieczna Razz Mi to nawet na rękę, bo mam nadzieję, że niedługo zmienię miejsce zamieszkania Smile
Praca,dom,brat,nauka... podziwiam Cię...
Mam nadzieję, że z lekkim zatruciem nie poleci na pogotowie Razz Już były sytuacje, że jak miał katar to biegł do lekarza i prosił o antybiotyki Very Happy a jak się lekko skaleczył w palca to chciał go szyć Smile Maciej jest bardzo wyczulony na ból, jak zatnie się przy goleniu to siedzi mniej więcej pół godziny z wacikiem przy twarzy żeby zatamować krwawienie a potem przykleja plasterek. To samo gdy jakimś cudem się skaleczy, coś mu się wbije, otrze skórę ... uwierzcie mi, że jak kiedyś zrobił mu się większy pryszcz na czole to próbował zabandażować sobie głowę ...
To zapłaci za nieuzasadnione wezwanie pogotowia. Warto poszukać specjalistę od intergacji sensorycznej. Może coś zrobi z tym bólem
Dzięki Smile rodzice rzucili mnie na głęboką wodę, nie podobało mi się to, ale wiem, że zyskałam na tym ... mimo iż po części obwiniam ich za moją wcześniejszą chorobę i problemy (ogólnie relacje u mnie w domu były i nadal są "niezdrowe", nawet psycholog radził mi abym szybko się stąd wyrwała dla własnego dobra)
A koleżanki nie szukają współlokatorki? Brata możesz odwiedzać
Tego nigdy nie zrozumie niestety Sad Nie wyobrażam sobie życia w grupie, jestem osobą lubiącą kontakty z ludźmi, dlatego tak trudno mi pojąć jak można izolować się od społeczeństwa, kontaktów z ludźmi ... gdybym miała siedzieć jak Maciek to oszalałabym ... ale wiem, że gdyby on prowadził taki tryb życia jak ja to myśle, że rozchorowałby się lub byłoby mu bardzo źle, niezręcznie itp.
Dlatego cały czas tłumacze sobie, że nie zmienie tego jaki jest, ale można coś z niego wykrzesać (nie wiem jednak jak). Chcę jeszcze jakoś mu pomóc, ułatwić start w tą prawdziwą dorosłość póki tutaj mieszkam. Beznadziejne relacje bliskich jednak w tym nie pomogą - u nas panuje brak tolerancji, narzucanie określonych zasad, brak zrozumienia, nie ma dyskusji, rozmowy, zwierzeń ... można powiedzieć, że ciepło rodzinne nie istnieje.
Wniosek jest,że trzeba rozmawiać z Maćkiem,choć Ci nie odpowie. Powiedz,że się boisz o niego,że chwilami jesteś bezradna...
Może nie odpowie,ale sama próba kontaktu zdziałać powinna cuda.
Nawet ogrodnik rozmawia ze swoimi roślinami.Nie odpowiedzą,ale urosną,informuj zawsze co u ciebie...
Porażenie mózgowe nie jest chorobą, tylko wadą rozwojową mającą swoje źródło w uszkodzeniu mózgu. To uszkodzenie jest trwałe - to znaczy, że po tym gdy nastąpi, nie zwiększa się ani nie zmniejsza. Terapią można częściowo złagodzić objawy, a przede wszystkim nauczyć jak obchodzić trudności. Uszkodzenie może być większe lub mniejsze: niektórzy cierpiący na porażenie nie chodzą i nie mówią, inni mają jedynie niewielki niedowład kończyn po jednej stronie ciała.
O ile nikt rozsądny nie powie osobie z porażeniem "spójrz na siebie, weź się w garść i wyskakuj z wózka", to my aspi bardzo często się z takimi radami spotykamy. Co gorsza, często połączonymi z gniewem i obwinianiem. "Przecież to takie proste, wystarczy się odblokować, otworzyć... Dlaczego nie chcesz tego zrobić? Wystarczy tylko chcieć." Ręka w górę, kto takich porad nie słyszał, nie usiłował ich zastosować, nie dostał po łbie za dobre chęci i nie obwiniał się za to, że znowu się nie udało.
Takie podejście dołuje. Znam chłopca,który nauczył się chodzić w wieku 10 lat. Też miał nie mówić,nie chodzić....
Dziewczynę z zespołem Downa,która zrobiła maturę i studiuje.
To nie jest ciągnięcie za rękę,ale coś co się rozumie jako : Dasz sobie radę ,jesteś lepszy i silniejszy niż mówią ci szarlatani. Trzeba napełnić nadzieją-że nic nie jest stracone(choć czasami rzeczywiście nic nie da się zrobić)
[b]Rozmawiałam z nim o przyszłości, bardzo niechętnie chciał odpowiadać. Najpierw stwierdził, że do zakończenia jego edukacji jest daleko więc nie będzie o tym myśleć. Ale ja naciskałam aby coś powiedział sensownego, dopytywałam się i dowiedziałam się, że na pewno nie chce być nauczycielem (za to ewentualnie może uczyć w szkole językowej bo dla niego to nie nauczyciel jak sam powiedział). Uznał również, że po polonistyce i kolegium nauczycielskim z angielskiego będzie mógł śmiało zostać przewodnikiem turystycznym Rolling Eyes ... ehhhh ... wyprowadziłam go z błędu, że raczej nim nie zostanie, bo musiałby jeszcze skończyć turystyke lub jakieś kursy ... no i oczywiście dowiedziałam się, że chce pisać powieści i to będzie jego "zawód", bo uważa się za super dobrego i jest pewien, że ktoś wyda jego książke (niestety ale w tym biznesie trzeba mieć talent, szczęście i przydają się znajomości...) [/b]
...Albo w szkole prywatnej,gdzie jest mniej ludzi. Coś na początek
[b]Za nauke mojego brata płacą z tego względu przede wszystkim, że nie miałby kiedy podjąć prace (w tygodniu polonistyka, w weekendy kolegium). Wiedzą również, że nie garnie się do roboty - doświadczyliśmy tego kiedy Maciek zawalił jeden semestr i przez pół roku siedział w domu, wychodził tylko w weekendy do drugiej szkoły, mama prosiła go aby znalazł jakąs pracę, bo ma wolny czas a szkoła kosztuje ... prośby jednak nic nie dały. U mnie sytuacja wygląda inaczej ponieważ szkołę mam dużo droższą, po za tym zajęcia mam co drugi weekend więc praca jest tutaj konieczna Razz Mi to nawet na rękę, bo mam nadzieję, że niedługo zmienię miejsce zamieszkania Smile[/b]
Praca,dom,brat,nauka... podziwiam Cię...
[b]Mam nadzieję, że z lekkim zatruciem nie poleci na pogotowie Razz Już były sytuacje, że jak miał katar to biegł do lekarza i prosił o antybiotyki Very Happy a jak się lekko skaleczył w palca to chciał go szyć Smile Maciej jest bardzo wyczulony na ból, jak zatnie się przy goleniu to siedzi mniej więcej pół godziny z wacikiem przy twarzy żeby zatamować krwawienie a potem przykleja plasterek. To samo gdy jakimś cudem się skaleczy, coś mu się wbije, otrze skórę ... uwierzcie mi, że jak kiedyś zrobił mu się większy pryszcz na czole to próbował zabandażować sobie głowę ... [/b]
To zapłaci za nieuzasadnione wezwanie pogotowia. Warto poszukać specjalistę od intergacji sensorycznej. Może coś zrobi z tym bólem
[b]
Dzięki Smile rodzice rzucili mnie na głęboką wodę, nie podobało mi się to, ale wiem, że zyskałam na tym ... mimo iż po części obwiniam ich za moją wcześniejszą chorobę i problemy (ogólnie relacje u mnie w domu były i nadal są "niezdrowe", nawet psycholog radził mi abym szybko się stąd wyrwała dla własnego dobra) [/b]
A koleżanki nie szukają współlokatorki? Brata możesz odwiedzać
[b]Tego nigdy nie zrozumie niestety Sad Nie wyobrażam sobie życia w grupie, jestem osobą lubiącą kontakty z ludźmi, dlatego tak trudno mi pojąć jak można izolować się od społeczeństwa, kontaktów z ludźmi ... gdybym miała siedzieć jak Maciek to oszalałabym ... ale wiem, że gdyby on prowadził taki tryb życia jak ja to myśle, że rozchorowałby się lub byłoby mu bardzo źle, niezręcznie itp.
Dlatego cały czas tłumacze sobie, że nie zmienie tego jaki jest, ale można coś z niego wykrzesać (nie wiem jednak jak). Chcę jeszcze jakoś mu pomóc, ułatwić start w tą prawdziwą dorosłość póki tutaj mieszkam. Beznadziejne relacje bliskich jednak w tym nie pomogą - u nas panuje brak tolerancji, narzucanie określonych zasad, brak zrozumienia, nie ma dyskusji, rozmowy, zwierzeń ... można powiedzieć, że ciepło rodzinne nie istnieje.[/b]
Wniosek jest,że trzeba rozmawiać z Maćkiem,choć Ci nie odpowie. Powiedz,że się boisz o niego,że chwilami jesteś bezradna...
Może nie odpowie,ale sama próba kontaktu zdziałać powinna cuda.
Nawet ogrodnik rozmawia ze swoimi roślinami.Nie odpowiedzą,ale urosną,informuj zawsze co u ciebie...
[b]Porażenie mózgowe nie jest chorobą, tylko wadą rozwojową mającą swoje źródło w uszkodzeniu mózgu. To uszkodzenie jest trwałe - to znaczy, że po tym gdy nastąpi, nie zwiększa się ani nie zmniejsza. Terapią można częściowo złagodzić objawy, a przede wszystkim nauczyć jak obchodzić trudności. Uszkodzenie może być większe lub mniejsze: niektórzy cierpiący na porażenie nie chodzą i nie mówią, inni mają jedynie niewielki niedowład kończyn po jednej stronie ciała.
O ile nikt rozsądny nie powie osobie z porażeniem "spójrz na siebie, weź się w garść i wyskakuj z wózka", to my aspi bardzo często się z takimi radami spotykamy. Co gorsza, często połączonymi z gniewem i obwinianiem. "Przecież to takie proste, wystarczy się odblokować, otworzyć... Dlaczego nie chcesz tego zrobić? Wystarczy tylko chcieć." Ręka w górę, kto takich porad nie słyszał, nie usiłował ich zastosować, nie dostał po łbie za dobre chęci i nie obwiniał się za to, że znowu się nie udało.[/b]
Takie podejście dołuje. Znam chłopca,który nauczył się chodzić w wieku 10 lat. Też miał nie mówić,nie chodzić....
Dziewczynę z zespołem Downa,która zrobiła maturę i studiuje.
To nie jest ciągnięcie za rękę,ale coś co się rozumie jako : Dasz sobie radę ,jesteś lepszy i silniejszy niż mówią ci szarlatani. Trzeba napełnić nadzieją-że nic nie jest stracone(choć czasami rzeczywiście nic nie da się zrobić)