Hej, jak myślicie co mi dolega? Autyzm? ZA? Czy może pomieszanie z poplątaniem;-) Zobaczcie co napisałam o sobie 6 lat temu do psychiatry. Moje życie runie niebawem w gruzach jeśli sobie jakoś nie pomogę. Do tego mam dziecko (sama). ma 9 miesięcy. Mieszkam w Warszawie. Oto fragment tego listu:
Niewiele
rozumiem bo niewiele słyszę. W szkole osiągałam niezłe wyniki, ale
to dlatego, że wszystko zaliczałam w ostatniej chwili na koniec ucząc
się całego materiału. Byłam dobra z polskiego w zasadzie najlepsza
więc mi wmówiono, że jestem zdolna. Na lekcjach myślałam o czym
innym... Nie rozwijam do końca zainteresowań, niewiele rzeczy mnie
obchodzi, nie mam koncentracji. Wątek uczuciowy jest u mnie tym
dominujacym. Od dziecka robię wszystko by być kochana i tylko to się
liczy. Codziennie prawie znikam w świecie swoich marzeń tzn. włączam
sobie jakąś fajna muzę, latam po mieszkaniu i wyobrażam sobie
spełnienie moich marzeń...ehhh...strasznie infantylne zagrania, ale
zajmują dość duży procent mojego dnia. Zawsze tak było. Jestem
ignorantką wielu kwestiach choć nie chce być, niewiele wiem o
społeczeństwie, nie wiem na czym polega funkcjonowanie większości
instytucji, słabo znam historię...Nawet jak czytam jakieś artykuły to
po pierwszym akapicie "odpadam gdzieś", po przeczytaniu całej strony
łapię się na tym, że nie wiem co czytałam. /chyba nie od zawsze tak
było, ja naprawdę chcę to wszystko wiedzieć!/ Nie mam też pamięci,
niewiele wyniosłam z mojej "przyspieszonym tempem zdobywanej wiedzy" w
szkole...Nie potrafię nic dobrze zrobić, wyręczam się innymi ludźmi
we wszystkim, nawet jak przyszyję guzik to on odpada, źle sprzątam,
źle użytkuję rzeczy, wszystko psuję /nie mam hamulców, potrafię
wytrzeć plamę ze stołu bluzką jaką mam na sobie, zamieszać herbatę
pilotem od telewizora.../ chodzę często bez majtek, skarpetek, w
rozwiązanych butach.. nie widzę wyraźnie konsekwencji, a raczej
ignoruję je. Nie przeszkadzają mi, żyję chwilą, jestem dziecinna,
wyglądam bardzo młodo, lubię młodzieżowe ciuszki. Jem skórki od
pomarańczy, bananów, mandarynek, ogryzki,obcinam włosy w parku,
odliczam od 10 do zera i stale mam jakiś motyw muzyczny w głowie,
który wystukuję subtelnie w powietrzu palcami - albo zębami -
znajdując jakąś analogię w klawiszach pianina - grałam już ze
słuchu w wieku lat czterech...ale olałam. Zjadam piankę do włosów
nim ją nałożę na nie, rysuję sobie swoje imię w powietrzu / bardzo
subtelnie/ maluję się jakoś inaczej niż wszyscy / i jestem często
upominana/ ale tak mi się podoba. Jestem leniwa, chociaż zmuszam się
do działalności, sprzątam, ale wszystko robię powierzchownie. Skracam
sobie czas wykonywania czynności - myję ręce wrzątkiem bo mi się nie
chce puszczać zimnej wody mimo, że się parzę...wychodzę w piżamie
przykrytej kurtką po papierosy albo w kapciach, nie szanuję
rzeczy...nie ma dla mnie miejsca, czasu czy czegokolwiek gdy chodzi o
miłość...Kłamię! Opowiadam ludziom o sobie niestworzone rzeczy, o
swoich umiejętnościach z którymi się nawet nie zmierzam znaczy boję
się... /dla przykładu nie gram w gry komputerowe bo zakładam, że nie
zrozumiem instrukcji... poobstawiałam się "kultowymi" książkami
których nie doczytałam do końca /akurat literaturę rozumiem, ale
przecież lepiej jest sobie pobiegać po swoim pokoju marzeń i przez
chwilę poczuć spełnienie niż zajmować się czyimiś sprawami...jak
tego spełnienia nie poczuję bo się zamyślę - cofam kawałek do
początku i staram się "przeżyć" to co chcę/. Jak ktoś coś do mnie
mówi to rzadko uważnie słucham, nawet jeśli mu zadaję pytania.
Jestem roztrzepana, nie pamiętam gdzie co kładę, gubię siatki w
autobusach, na przystankach, wszystko trącam i rozlewam...irytuję ludzi
(( W Idei nie wyszło, ale poszłam do sklepu skateowskiego. Miałam
wyczesane CV wybrali mnie spośród wielu...ale jak mnie koleś zaczął
uczyć składania ubrań nie mogłam tego zrozumieć. Za trudne. Nie
widziałam szerokości, za każdym razem było zbyt wąsko lub za
szeroko...nie pamiętałam przy której półce już byłam i
poprawiałam, snułam się bez sensu po sklepie spanikowana, a tu
przecież trzeba było jeszcze sprzedaż uskuteczniać! A ja zmarnowałam
tyle energii na składanie ubrań, że czułam się wycieńczona
i...głupia... Uciekłam... Nie nadaję się do niczego ponieważ mam ze
wszystkim PROBLEM, nie widzę tak jak inni. Widzę inne rzeczy, ale one
są nieprzydatne w pracy, przynajmniej takiej jaką mogę podjąć teraz,
a przecież muszę jakoś się utrzymać zwłaszcza, że jak ojciec kupi
mi pokój z kuchnia to już nie będę miała opcji wynajmu drugiego
pokoju jak to było dotychczas...zginę!! Mam fobie, jestem tchórzem,
nie potrafię sama odsłuchać swojej poczty głosowej /daję innym do
odsłuchania/ gdy wiem, że treść będzie nieprzyjemna. Nie szanują
mnie pracodawcy, zawsze spuszczam wzrok. Piszę do ludzi kartki z
prośbami/przeprosinami, wysyłam esemesy, maile...obchodzę podwórko
dookoła by się nie spotkać z sąsiadem....chociaż nie miałam z nim
może żadnej scysji, ale po prostu nie chcę rozmawiać...Jak szukałam
pierwszej pracy to chodziłam do pubu, upijałam się sama i po paru
piwach psikałam sobie do ust dezodorantem i...szłam na spotkania w
sprawie pracy, na których byłam zajebista...tylko dopiero "w praniu"
okazywało się, że jestem słaba...Układam sobie plany rozmów z
ludźmi, bardzo się emocjonuję, nie potrafię dociekać swoich praw,
boli mnie ludzkie cierpienie, bardzo...a teraz jeszcze ta sytuacja z
ojcem... powiedziałam mu, że jestem chora i ma iść ze mną do
lekarza. Nie daje mi pieniędzy, ale jednocześnie nie każe teraz
szukać na razie pracy. Mówi, że mam się leczyć. Nie wierzy, że
zawsze taka byłam... myśli, że to przez drugi. Ja nie brałam dużo.
Zresztą nie stać mnie i lubię energię trzeźwości, tylko wtedy mogę
być w chwili i potrafię...Ojciec mi nigdy nie pomagał, nawet jak
szukałam pracy łapałam zawsze stosy mandatów bo nie miałam na
bilet...nie miałam też skąd dzwonić w odpowiedzi na
ogłoszenia...ciągle w martwym punkcie...a teraz już nic naprawdę nie
potrafię, niewiele pamiętam, nie wiem jak mam żyć skoro i tak w
końcu mnie z każdej pracy zwolnią...Nadal nie mam w czym iść na
spotkanie, dzwonić skąd... Teraz w dodatku mam paranoję bo widzę te
wszystkie anormalne zachowania...nie mogę znieść tego, że kręcę
się po przystanku /a właściwie się z niego oddalam/ podczas gdy inni
spokojnie czekają na autobus...czemu przy przejściach dla pieszych
zamiast czekać na światło nie umiem wejść w kontakt z kierowcami
/wzrokowy/ tylko schodzę na trawnik...i dlaczego zrywam tą trawę i ją
wpieprzam???? / zawsze taka byłam/ Nie rozumiem siebie i nie lubię /ona
jest głupia! / więc nie wiem jak ma siebie pokonać. Zdaję sobie
sprawę z tego, że "Bóg" mi dał szansę skoro miałam opcję takiego
wglądu.../muszę być mądra zatem, rajt
?/ Tyle, że nie mam pojęcia
jak mam to teraz wykorzystać
Nie panuję nad tym...a gdy staram się
skupiać i tak taka dziwna potrzeba się pojawia, mogę jej nie
zrealizować, ale póki się pojawia wiem, że nie jestem zdrowa.
Proszę napiszcie jak to dla was mniej więcej wygląda i ewentualnie kto mógłby mnie zdiagnozować w Warszawie bo do tej pory wszyscy psychiatrzy mowili, ze wszystko jest niby ok ze mną tylko mam depresję itp
Niedługo założę sobie u Was konto tylko na razie czasu brak
Hej, jak myślicie co mi dolega? Autyzm? ZA? Czy może pomieszanie z poplątaniem;-) Zobaczcie co napisałam o sobie 6 lat temu do psychiatry. Moje życie runie niebawem w gruzach jeśli sobie jakoś nie pomogę. Do tego mam dziecko (sama). ma 9 miesięcy. Mieszkam w Warszawie. Oto fragment tego listu:
Niewiele
rozumiem bo niewiele słyszę. W szkole osiągałam niezłe wyniki, ale
to dlatego, że wszystko zaliczałam w ostatniej chwili na koniec ucząc
się całego materiału. Byłam dobra z polskiego w zasadzie najlepsza
więc mi wmówiono, że jestem zdolna. Na lekcjach myślałam o czym
innym... Nie rozwijam do końca zainteresowań, niewiele rzeczy mnie
obchodzi, nie mam koncentracji. Wątek uczuciowy jest u mnie tym
dominujacym. Od dziecka robię wszystko by być kochana i tylko to się
liczy. Codziennie prawie znikam w świecie swoich marzeń tzn. włączam
sobie jakąś fajna muzę, latam po mieszkaniu i wyobrażam sobie
spełnienie moich marzeń...ehhh...strasznie infantylne zagrania, ale
zajmują dość duży procent mojego dnia. Zawsze tak było. Jestem
ignorantką wielu kwestiach choć nie chce być, niewiele wiem o
społeczeństwie, nie wiem na czym polega funkcjonowanie większości
instytucji, słabo znam historię...Nawet jak czytam jakieś artykuły to
po pierwszym akapicie "odpadam gdzieś", po przeczytaniu całej strony
łapię się na tym, że nie wiem co czytałam. /chyba nie od zawsze tak
było, ja naprawdę chcę to wszystko wiedzieć!/ Nie mam też pamięci,
niewiele wyniosłam z mojej "przyspieszonym tempem zdobywanej wiedzy" w
szkole...Nie potrafię nic dobrze zrobić, wyręczam się innymi ludźmi
we wszystkim, nawet jak przyszyję guzik to on odpada, źle sprzątam,
źle użytkuję rzeczy, wszystko psuję /nie mam hamulców, potrafię
wytrzeć plamę ze stołu bluzką jaką mam na sobie, zamieszać herbatę
pilotem od telewizora.../ chodzę często bez majtek, skarpetek, w
rozwiązanych butach.. nie widzę wyraźnie konsekwencji, a raczej
ignoruję je. Nie przeszkadzają mi, żyję chwilą, jestem dziecinna,
wyglądam bardzo młodo, lubię młodzieżowe ciuszki. Jem skórki od
pomarańczy, bananów, mandarynek, ogryzki,obcinam włosy w parku,
odliczam od 10 do zera i stale mam jakiś motyw muzyczny w głowie,
który wystukuję subtelnie w powietrzu palcami - albo zębami -
znajdując jakąś analogię w klawiszach pianina - grałam już ze
słuchu w wieku lat czterech...ale olałam. Zjadam piankę do włosów
nim ją nałożę na nie, rysuję sobie swoje imię w powietrzu / bardzo
subtelnie/ maluję się jakoś inaczej niż wszyscy / i jestem często
upominana/ ale tak mi się podoba. Jestem leniwa, chociaż zmuszam się
do działalności, sprzątam, ale wszystko robię powierzchownie. Skracam
sobie czas wykonywania czynności - myję ręce wrzątkiem bo mi się nie
chce puszczać zimnej wody mimo, że się parzę...wychodzę w piżamie
przykrytej kurtką po papierosy albo w kapciach, nie szanuję
rzeczy...nie ma dla mnie miejsca, czasu czy czegokolwiek gdy chodzi o
miłość...Kłamię! Opowiadam ludziom o sobie niestworzone rzeczy, o
swoich umiejętnościach z którymi się nawet nie zmierzam znaczy boję
się... /dla przykładu nie gram w gry komputerowe bo zakładam, że nie
zrozumiem instrukcji... poobstawiałam się "kultowymi" książkami
których nie doczytałam do końca /akurat literaturę rozumiem, ale
przecież lepiej jest sobie pobiegać po swoim pokoju marzeń i przez
chwilę poczuć spełnienie niż zajmować się czyimiś sprawami...jak
tego spełnienia nie poczuję bo się zamyślę - cofam kawałek do
początku i staram się "przeżyć" to co chcę/. Jak ktoś coś do mnie
mówi to rzadko uważnie słucham, nawet jeśli mu zadaję pytania.
Jestem roztrzepana, nie pamiętam gdzie co kładę, gubię siatki w
autobusach, na przystankach, wszystko trącam i rozlewam...irytuję ludzi
:((( W Idei nie wyszło, ale poszłam do sklepu skateowskiego. Miałam
wyczesane CV wybrali mnie spośród wielu...ale jak mnie koleś zaczął
uczyć składania ubrań nie mogłam tego zrozumieć. Za trudne. Nie
widziałam szerokości, za każdym razem było zbyt wąsko lub za
szeroko...nie pamiętałam przy której półce już byłam i
poprawiałam, snułam się bez sensu po sklepie spanikowana, a tu
przecież trzeba było jeszcze sprzedaż uskuteczniać! A ja zmarnowałam
tyle energii na składanie ubrań, że czułam się wycieńczona
i...głupia... Uciekłam... Nie nadaję się do niczego ponieważ mam ze
wszystkim PROBLEM, nie widzę tak jak inni. Widzę inne rzeczy, ale one
są nieprzydatne w pracy, przynajmniej takiej jaką mogę podjąć teraz,
a przecież muszę jakoś się utrzymać zwłaszcza, że jak ojciec kupi
mi pokój z kuchnia to już nie będę miała opcji wynajmu drugiego
pokoju jak to było dotychczas...zginę!! Mam fobie, jestem tchórzem,
nie potrafię sama odsłuchać swojej poczty głosowej /daję innym do
odsłuchania/ gdy wiem, że treść będzie nieprzyjemna. Nie szanują
mnie pracodawcy, zawsze spuszczam wzrok. Piszę do ludzi kartki z
prośbami/przeprosinami, wysyłam esemesy, maile...obchodzę podwórko
dookoła by się nie spotkać z sąsiadem....chociaż nie miałam z nim
może żadnej scysji, ale po prostu nie chcę rozmawiać...Jak szukałam
pierwszej pracy to chodziłam do pubu, upijałam się sama i po paru
piwach psikałam sobie do ust dezodorantem i...szłam na spotkania w
sprawie pracy, na których byłam zajebista...tylko dopiero "w praniu"
okazywało się, że jestem słaba...Układam sobie plany rozmów z
ludźmi, bardzo się emocjonuję, nie potrafię dociekać swoich praw,
boli mnie ludzkie cierpienie, bardzo...a teraz jeszcze ta sytuacja z
ojcem... powiedziałam mu, że jestem chora i ma iść ze mną do
lekarza. Nie daje mi pieniędzy, ale jednocześnie nie każe teraz
szukać na razie pracy. Mówi, że mam się leczyć. Nie wierzy, że
zawsze taka byłam... myśli, że to przez drugi. Ja nie brałam dużo.
Zresztą nie stać mnie i lubię energię trzeźwości, tylko wtedy mogę
być w chwili i potrafię...Ojciec mi nigdy nie pomagał, nawet jak
szukałam pracy łapałam zawsze stosy mandatów bo nie miałam na
bilet...nie miałam też skąd dzwonić w odpowiedzi na
ogłoszenia...ciągle w martwym punkcie...a teraz już nic naprawdę nie
potrafię, niewiele pamiętam, nie wiem jak mam żyć skoro i tak w
końcu mnie z każdej pracy zwolnią...Nadal nie mam w czym iść na
spotkanie, dzwonić skąd... Teraz w dodatku mam paranoję bo widzę te
wszystkie anormalne zachowania...nie mogę znieść tego, że kręcę
się po przystanku /a właściwie się z niego oddalam/ podczas gdy inni
spokojnie czekają na autobus...czemu przy przejściach dla pieszych
zamiast czekać na światło nie umiem wejść w kontakt z kierowcami
/wzrokowy/ tylko schodzę na trawnik...i dlaczego zrywam tą trawę i ją
wpieprzam???? / zawsze taka byłam/ Nie rozumiem siebie i nie lubię /ona
jest głupia! / więc nie wiem jak ma siebie pokonać. Zdaję sobie
sprawę z tego, że "Bóg" mi dał szansę skoro miałam opcję takiego
wglądu.../muszę być mądra zatem, rajt :)?/ Tyle, że nie mam pojęcia
jak mam to teraz wykorzystać :( Nie panuję nad tym...a gdy staram się
skupiać i tak taka dziwna potrzeba się pojawia, mogę jej nie
zrealizować, ale póki się pojawia wiem, że nie jestem zdrowa.
Proszę napiszcie jak to dla was mniej więcej wygląda i ewentualnie kto mógłby mnie zdiagnozować w Warszawie bo do tej pory wszyscy psychiatrzy mowili, ze wszystko jest niby ok ze mną tylko mam depresję itp
Niedługo założę sobie u Was konto tylko na razie czasu brak