Chciałam się przyznać do powyższego postu z Wysłany: Wto 13:58, 12 Kwi 2011. Moje wypowiedzi są obecnie chaotyczne, bo chyba jestem w lekkim szoku. Dlatego dziękuję za wszystke odpowiedzi.
Mrówek napisał(a): Adam miał raczej na myśli dziedziczenie genetyczne. Ty za to piszesz o czynnikach środowiskowych. Jedno i drugie może mieć wpływ na rozwój jednak to geny powodują ze ma się stosunkowo niewielkie (moim zdaniem) upośledzenie nazywane ZA a środowisko i zaburzone z nim relacje powodują dalsze poważne problemy w dorosłości.
Chyba jakieś uaktywnienie się tego co niosą geny pod wpływem czynników środowiskowych.
Ja po wyprowadzce z domu czuję się w pewnym sensie jak nowo narodzona. (Czy to może być uaktywnienie się moich genów?) Do tej pory nawet jak udawało mi się znaleźć poza domem środowisko znajomych, w którym odżywałam, normalniałam, to popewnym czasie się z niego wykruszałam - kończyłam szkołę i nie spotykałam się z tymi ludźmi na co dzień albo mnie stopniowo wykluczano. Rodzice mnie w końcu pacyfikowali i przycinali do swoich norm. Nie wiem czy kierowali się swoimi genami którymi mnie obdarowali ( + instynkt, też chyba uwarunkowany genetycznie) czy wychowaniem środowiskowym. W każdym razie nie mogłam być sobą, funkcjonować według tego, co dla mnie było naturalne.
Teraz jak mieszkam sama to czuję, że mogę być sobą, prawdziwą ja i że pracuję na własne konto. Chodzę na terapię między innymi po to, żeby się dobrze rozstać z rodzicami. Żebym umiała na nich spojrzeć obiektywnie, wziąć od nich to, co dobre, nie mieć żalu i zaakceptować to, co nie najlepsze.
Nigdy u siebie nie dojdę jaka cząstka mnie jest zdeterminowana przez geny. Czy byłam sobą wtedy jak się dobrze czułam z kolegami czy jak byłam w domu z tymi, którzy mi dali te geny? Jak wyeliminuję czynnik środowiskowy zależny od rodziów nad czym teraz pracuję to obraz będzie zaciemniony przez moją pracę nad sobą.
Mrówek napisał(a): To co opisujesz w relacji z ojcem jest chyba typowe dla wielu ZA - brak ogarnięcia wielowątkowych sytuacji, problem z empatią i zrozumieniem drugiego człowieka. Wyciąganie nieadekwatnych wniosków na podstawie tylko fragmentarycznych danych i wypowiedzi. Problemy w zrozumieniu wynikające z braku możliwości wczucia się w inna osobę. Sama wiesz bo tego wszystkiego doświadczyłaś. Nie wnikam jak się rozwinęły takie cechy u Twojego ojca ale na pewno oddziaływanie środowiskowe nie było bez znaczenia.
Któregoś dnia chciałabym to zweryfikować. Oczywiście, jeżeli sam tata będzie chciał. Może gdyby spojrzał na siebie obiektywnie, to by ułatwiło komunikację między nami.
Myślę, że względy środowiskowe mogły silnie wpłynąć na mojego dziadka (ojca mojego ojca). On był więźniem na Syberii, wrócił do Polski na piechotę. Nie jestem genetykiem, ale takie wydarzenie mogło znaleźć zapis w genach, które zostały przekazane dalej jako dostosowanie do środowiska (odcięcie się od środowiska, funkcjonowanie niezależnie od niego aby pozostać człowiekiem).
Mrówek napisał(a): Teraz musisz dojść do tego jak to wszystko na Ciebie i twój rozwój wpłynęło. Zauważ że sam problem z patrzeniem w oczy, nadwrażliwość zmysłów itd. to niewielki problem w porównaniu do uczucia izolacji i problemów w relacjach. Teraz właśnie robisz to co możesz robić najlepszego - chodzisz na grupę gdzie możesz się więcej dowiedzieć o sobie i swoich relacjach z innymi.
Na początku buntowałam się przeciwko opiniom innym na temat mojego zachowania. Teraz nabieram dystansu do samej siebie. Poznałam listę możliwych u mnie zaburzeń, słucham co o mnie mówią i odhaczam. Robię jeszcze coś: do tej pory człam bunt i próbowałam dyskutować, że nie mają racji, że ja widzę to inaczej. Chwilowo uczę się szacunku do innych ludzi i do tego, że moga mieć o mnie właśnie taką trudną dla mnie do przyjęcia opinię. Opinia pochodzi od człowieka, z głębi jego osobowości, a to postrzeganie jest inne niż moje. Chciałabym wyjść z tego szoku i nauczyć sie takich umiejętności komunikacyjnych, które pozwolą mi tworzyć płaszczyznę porozumienia z innymi ludźmi. Czytając Forum mam wrażenie, że wielu podejmowało taką próbę, niektórym się udało, niektórzy zrezygnowali. Jedyną możliwą dla mnie taktyką jest zobaczyć, jak JA funkcjonuję. Odbierać informacje zwrotne i próbować do wyczerpania możliwości.
Mrówek napisał(a): To że zainteresowałaś się kimś podobnym do ojca to zrozumiałe - to relacja podobna do tej jaką już znasz. Co nie znaczy że na przyszłość najlepsza dla Ciebie. Ale tak to właśnie działa. Jeżeli coś się u Ciebie ujawnia poprzez tą relację to właśnie przeniesienie sytuacji i uczuć z relacji z ojcem.
Mam teraz pustkę w głowie w tym temacie. Moja telacja z ojcem wymaga wglądu psychologa, jest dla mnie wobec odkrytej prawdy o mnie samej wielką niewiadomą. Znam mechanizm przeniesienia. Ponieważ nie wiedziałam przez wiele lat, kim jest mója tata i ja sama, to też nie wiem, jaka była nasza relacja W SZCZEGÓŁACH i nie wiem, jaką materię przenoszę poprzez efekt przeniesienia, czyli co mnie pociąga w danym facecie, czy to dla mnie będzie budujące czy destruktywne, jak z tej materii uformować trwałą relację.
Mrówek napisał(a): To na szczęście coś na co masz wpływ. Możesz powiedzieć "mam ZA i taka jestem" i w pełni rozwinąć swoje genetyczne predyspozycje do ZA a właściwie zaburzeń współistniejących albo zbudować swoją własną niezależną osobowość.
Najważniejsze, żebym zaakceptowała nową prawdę o sobie. Moją kobiecość z "męskim" umysłem, pracjącym na zbiorze danych, pragnącym wszystko analizować, dyskutować z innymi przy użyciu argumentów. Muszę nauczyć się odczuwać emocje itd. itp. teraz i w tym miejscu nie mam siły rozwijać wątku.
Mrówek napisał(a): To nie znaczy że powinnaś przestać się interesować tym chłopakiem bo możliwe że on z czasem też zacznie się rozwijać i zauważać twoje potrzeby i stworzycie dojrzały związek. Jednak początki mogą być trudne.
Tak, jest strasznie trudno. Czasem ludzie się rozstają i do siebie wracają, ale z nami taka huśtawka jest cały czas. Środowisko utrudnia sprawę - chyba oboje jesteśmy uważani za innych, do tego dochodzi zaintresowanie tą innością innych przedstawicieli obu płci. Ja jestem zdecydowana na niego, on jest zdecydowany chyba na życie w samotności. Ja jestem raz otwarta (próbuję pracować nad sobą), a raz zamknięta, ratuję się ucieczką (co dla mnie naturalne).
Mrówek napisał(a): W każdym razie życzę powodzenia na terapii i w budowaniu dojrzałych relacji
Dzięki
Bardzo podoba mi się forma tego miejsca - forum z wieloma wątkami.
Jestem teraz rozbita, a tutaj mam możliwość przyjrzeć się szczegółom jakiegoś problemu, skoncentrować się na nim. Na chwilę zatrzymać, poczytać co myślą inni. Ta forma pozwala mi wyjść z moich "zapętleń".
Chciałam się przyznać do powyższego postu z Wysłany: Wto 13:58, 12 Kwi 2011. Moje wypowiedzi są obecnie chaotyczne, bo chyba jestem w lekkim szoku. Dlatego dziękuję za wszystke odpowiedzi.
[quote="Mrówek"] Adam miał raczej na myśli dziedziczenie genetyczne. Ty za to piszesz o czynnikach środowiskowych. Jedno i drugie może mieć wpływ na rozwój jednak to geny powodują ze ma się stosunkowo niewielkie (moim zdaniem) upośledzenie nazywane ZA a środowisko i zaburzone z nim relacje powodują dalsze poważne problemy w dorosłości. [/quote]
Chyba jakieś uaktywnienie się tego co niosą geny pod wpływem czynników środowiskowych.
Ja po wyprowadzce z domu czuję się w pewnym sensie jak nowo narodzona. (Czy to może być uaktywnienie się moich genów?) Do tej pory nawet jak udawało mi się znaleźć poza domem środowisko znajomych, w którym odżywałam, normalniałam, to popewnym czasie się z niego wykruszałam - kończyłam szkołę i nie spotykałam się z tymi ludźmi na co dzień albo mnie stopniowo wykluczano. Rodzice mnie w końcu pacyfikowali i przycinali do swoich norm. Nie wiem czy kierowali się swoimi genami którymi mnie obdarowali ( + instynkt, też chyba uwarunkowany genetycznie) czy wychowaniem środowiskowym. W każdym razie nie mogłam być sobą, funkcjonować według tego, co dla mnie było naturalne.
Teraz jak mieszkam sama to czuję, że mogę być sobą, prawdziwą ja i że pracuję na własne konto. Chodzę na terapię między innymi po to, żeby się dobrze rozstać z rodzicami. Żebym umiała na nich spojrzeć obiektywnie, wziąć od nich to, co dobre, nie mieć żalu i zaakceptować to, co nie najlepsze.
Nigdy u siebie nie dojdę jaka cząstka mnie jest zdeterminowana przez geny. Czy byłam sobą wtedy jak się dobrze czułam z kolegami czy jak byłam w domu z tymi, którzy mi dali te geny? Jak wyeliminuję czynnik środowiskowy zależny od rodziów nad czym teraz pracuję to obraz będzie zaciemniony przez moją pracę nad sobą.
[quote="Mrówek"] To co opisujesz w relacji z ojcem jest chyba typowe dla wielu ZA - brak ogarnięcia wielowątkowych sytuacji, problem z empatią i zrozumieniem drugiego człowieka. Wyciąganie nieadekwatnych wniosków na podstawie tylko fragmentarycznych danych i wypowiedzi. Problemy w zrozumieniu wynikające z braku możliwości wczucia się w inna osobę. Sama wiesz bo tego wszystkiego doświadczyłaś. Nie wnikam jak się rozwinęły takie cechy u Twojego ojca ale na pewno oddziaływanie środowiskowe nie było bez znaczenia. [/quote]
Któregoś dnia chciałabym to zweryfikować. Oczywiście, jeżeli sam tata będzie chciał. Może gdyby spojrzał na siebie obiektywnie, to by ułatwiło komunikację między nami.
Myślę, że względy środowiskowe mogły silnie wpłynąć na mojego dziadka (ojca mojego ojca). On był więźniem na Syberii, wrócił do Polski na piechotę. Nie jestem genetykiem, ale takie wydarzenie mogło znaleźć zapis w genach, które zostały przekazane dalej jako dostosowanie do środowiska (odcięcie się od środowiska, funkcjonowanie niezależnie od niego aby pozostać człowiekiem).
[quote="Mrówek"] Teraz musisz dojść do tego jak to wszystko na Ciebie i twój rozwój wpłynęło. Zauważ że sam problem z patrzeniem w oczy, nadwrażliwość zmysłów itd. to niewielki problem w porównaniu do uczucia izolacji i problemów w relacjach. Teraz właśnie robisz to co możesz robić najlepszego - chodzisz na grupę gdzie możesz się więcej dowiedzieć o sobie i swoich relacjach z innymi. [/quote]
Na początku buntowałam się przeciwko opiniom innym na temat mojego zachowania. Teraz nabieram dystansu do samej siebie. Poznałam listę możliwych u mnie zaburzeń, słucham co o mnie mówią i odhaczam. Robię jeszcze coś: do tej pory człam bunt i próbowałam dyskutować, że nie mają racji, że ja widzę to inaczej. Chwilowo uczę się szacunku do innych ludzi i do tego, że moga mieć o mnie właśnie taką trudną dla mnie do przyjęcia opinię. Opinia pochodzi od człowieka, z głębi jego osobowości, a to postrzeganie jest inne niż moje. Chciałabym wyjść z tego szoku i nauczyć sie takich umiejętności komunikacyjnych, które pozwolą mi tworzyć płaszczyznę porozumienia z innymi ludźmi. Czytając Forum mam wrażenie, że wielu podejmowało taką próbę, niektórym się udało, niektórzy zrezygnowali. Jedyną możliwą dla mnie taktyką jest zobaczyć, jak JA funkcjonuję. Odbierać informacje zwrotne i próbować do wyczerpania możliwości.
[quote="Mrówek"] To że zainteresowałaś się kimś podobnym do ojca to zrozumiałe - to relacja podobna do tej jaką już znasz. Co nie znaczy że na przyszłość najlepsza dla Ciebie. Ale tak to właśnie działa. Jeżeli coś się u Ciebie ujawnia poprzez tą relację to właśnie przeniesienie sytuacji i uczuć z relacji z ojcem. [/quote]
Mam teraz pustkę w głowie w tym temacie. Moja telacja z ojcem wymaga wglądu psychologa, jest dla mnie wobec odkrytej prawdy o mnie samej wielką niewiadomą. Znam mechanizm przeniesienia. Ponieważ nie wiedziałam przez wiele lat, kim jest mója tata i ja sama, to też nie wiem, jaka była nasza relacja W SZCZEGÓŁACH i nie wiem, jaką materię przenoszę poprzez efekt przeniesienia, czyli co mnie pociąga w danym facecie, czy to dla mnie będzie budujące czy destruktywne, jak z tej materii uformować trwałą relację.
[quote="Mrówek"] To na szczęście coś na co masz wpływ. Możesz powiedzieć "mam ZA i taka jestem" i w pełni rozwinąć swoje genetyczne predyspozycje do ZA a właściwie zaburzeń współistniejących albo zbudować swoją własną niezależną osobowość. [/quote]
Najważniejsze, żebym zaakceptowała nową prawdę o sobie. Moją kobiecość z "męskim" umysłem, pracjącym na zbiorze danych, pragnącym wszystko analizować, dyskutować z innymi przy użyciu argumentów. Muszę nauczyć się odczuwać emocje itd. itp. teraz i w tym miejscu nie mam siły rozwijać wątku.
[quote="Mrówek"] To nie znaczy że powinnaś przestać się interesować tym chłopakiem bo możliwe że on z czasem też zacznie się rozwijać i zauważać twoje potrzeby i stworzycie dojrzały związek. Jednak początki mogą być trudne. [/quote]
Tak, jest strasznie trudno. Czasem ludzie się rozstają i do siebie wracają, ale z nami taka huśtawka jest cały czas. Środowisko utrudnia sprawę - chyba oboje jesteśmy uważani za innych, do tego dochodzi zaintresowanie tą innością innych przedstawicieli obu płci. Ja jestem zdecydowana na niego, on jest zdecydowany chyba na życie w samotności. Ja jestem raz otwarta (próbuję pracować nad sobą), a raz zamknięta, ratuję się ucieczką (co dla mnie naturalne).
[quote="Mrówek"] W każdym razie życzę powodzenia na terapii i w budowaniu dojrzałych relacji :wink:[/quote]
Dzięki
Bardzo podoba mi się forma tego miejsca - forum z wieloma wątkami.
Jestem teraz rozbita, a tutaj mam możliwość przyjrzeć się szczegółom jakiegoś problemu, skoncentrować się na nim. Na chwilę zatrzymać, poczytać co myślą inni. Ta forma pozwala mi wyjść z moich "zapętleń".