Oto moja interpretacja zachowania Izabeli (subiektywna i częściowo nawet na podstawie własnych doświadczeń - choć zdecydowanie nie jestem tak barwną i charakterystyczną postacią).
magic napisał(a):[…]dlaczego Izabela co i rusz obrażała się i krzyczała na Donalda
Wydaje mi się, że widzimy jak obraża się i krzyczy na Donalda tylko dwa razy: w dniu kolacji z szefem oraz podczas wizyty w restauracji. Czyżbym coś przegapiła? Jest jeszcze początkowa scena nad jeziorem, ale wtedy jest zdenerwowana z powodu śmiechu koleżanki, a nie z powodu Donalda.
Izabela jest wrażliwa, reaguje bardzo emocjonalnie na wszystko i nie panuje nad wyrażaniem tych emocji. Potrafi cieszyć się głośno i złościć tak samo intensywnie.
EDIT: Poniżej zamieszczam mój odbiór wspomnianych dwóch scen - jeśli ktoś filmu nie oglądał, a rozważa taką możliwośc, proponuję
NIE CZYTAĆ1. bo wyjawiam fragment fabuły
2. bo te sceny niekoniecznie są reprezentatywne dla całego filmu
3. bo nie jestem zawodowym recenzentem
Scena w dniu kolacji z szefemIzabela żyje/myśli w sposób inny niż większość ludzi i miała nadzieję, że Donald to akceptuje. Ona nie wymaga od niego zrozumienia, jedynie akceptacji tej inności. Chciałaby czuć, że przy nim może być sobą. I tak też dotąd było. Donald akceptował jej zachowanie albo nie zauważał jej dziwności. Aż tu przyszedł moment, kiedy Donald zaprosił na kolację szefa. Chciał wypaść jak najlepiej i poprosił Izabelę „żeby wszystko było … miło” (chciał powiedzieć „normalnie”, ale się w porę zreflektował. To słowo jednak wymyka mu się w ich późniejszej kłótni).
A więc jednak jest świadomy tej dziwności i obawia się, że w tej ważnej chwili Izabela wyskoczy z jakimś dziwnym zachowaniem. Tak jakby wstydził się jej sposobu bycia. Ona nie widzi sensu w dążeniu na siłę do normalności. Prośbę odbiera jako brak akceptacji, bo Donald domaga się rzeczy trudnej - żeby ona przestała być sobą - zmieniła coś, co stanowi przecież jej istotę. Cechą charakterystyczną Izabeli jest m.in. to, że nie kontroluje wyrażania siebie. Jest w tym szczera i trudno jej to powstrzymać. Nie widzi konieczności zmiany swego zachowania na potrzeby innych, bo to zachowanie wcale nie jest szkodliwe.
Potem mówi: „poczułam się jak wariatka”. A stało się tak tylko dlatego (i właśnie dlatego) że Donald pośrednio zastosował porównanie do zachowania innych ludzi – chciał, żeby w ich domu było choć raz tak jak wszędzie. Tak jakby zapomniał, że on sam dość mocno odbiega od standardów.
Na prośbę Donalda (o to, żeby zmieniła swoje zachowanie na czas wizyty szefa) Izabela reaguje złością, bo jest przewrażliwiona na punkcie oceny jej zachowania - wiele razy już ktoś kończył znajomość, gdy tylko wyszła na jaw jej ekscentryczność. Kiedy przychodzi czas kolacji, zamiast dążyć do normalności, zachowuje się nadzwyczaj dziwnie i udaje niemal psychicznie chorą. To złośliwe z jej strony, ale chce uświadomić Donaldowi, że nie doceniał tego, jak urocza i nieszkodliwa jest jej dziwność. Że nie byłoby wcale powodu do wstydu, gdyby jej pozwolił być sobą.
Scena w restauracjiTutaj Izabela zdenerwowała się słowami Donalda: „jesteś moją jedyną szansą”.
Pomyślała sobie może: „Tak naprawdę Donald mnie nie kocha – przecież nie wybrał mnie spośród innych dziewczyn, lecz jest ze mną tylko dlatego, że nikt inny z nim nie chce być i małe są szanse że znalazłby jeszcze kogoś takiego, więc lepsza jest dla niego taka dziewczyna niż żadna”
Poprzez propozycję małżeństwa Donald chce się może upewnić, że będą razem na zawsze. Decyduje za nich oboje. A ona zna siebie i lojalnie uprzedzała, że nie może zagwarantować dozgonnego przywiązania dla drugiej osoby. Oświadczyny Donalda ją zasmucają, bo świadczą o tym, że nie słuchał/nie rozumiał, jak wcześniej mówiła, że małżeństwa nie chce.
Jednocześnie może obawiać się, że Donald sądzi, że również dla niej on jest jej jedyną szansą i że ona widzi w nim ratunek/wybawienie dla siebie, dla swoich problemów. A ona po prostu jest z nim, bo go kocha (a miłość nie uznaje racjonalnych powodów, po prostu się pojawia).
Pisząc powyższe nie oceniam postępowania Izabeli w kategoriach pozytywne/negatywne.
Zdaję sobie sprawę, że analiza jest prawdopodobnie tylko powierzchowna, no i całkiem subiektywna.
Oto moja interpretacja zachowania Izabeli (subiektywna i częściowo nawet na podstawie własnych doświadczeń - choć zdecydowanie nie jestem tak barwną i charakterystyczną postacią).
[quote="magic"][…]dlaczego Izabela co i rusz obrażała się i krzyczała na Donalda[/quote]
Wydaje mi się, że widzimy jak obraża się i krzyczy na Donalda tylko dwa razy: w dniu kolacji z szefem oraz podczas wizyty w restauracji. Czyżbym coś przegapiła? Jest jeszcze początkowa scena nad jeziorem, ale wtedy jest zdenerwowana z powodu śmiechu koleżanki, a nie z powodu Donalda.
Izabela jest wrażliwa, reaguje bardzo emocjonalnie na wszystko i nie panuje nad wyrażaniem tych emocji. Potrafi cieszyć się głośno i złościć tak samo intensywnie.
EDIT: Poniżej zamieszczam mój odbiór wspomnianych dwóch scen - jeśli ktoś filmu nie oglądał, a rozważa taką możliwośc, proponuję [b]NIE CZYTAĆ[/b]
1. bo wyjawiam fragment fabuły
2. bo te sceny niekoniecznie są reprezentatywne dla całego filmu
3. bo nie jestem zawodowym recenzentem :oops:
[b]Scena w dniu kolacji z szefem[/b]
Izabela żyje/myśli w sposób inny niż większość ludzi i miała nadzieję, że Donald to akceptuje. Ona nie wymaga od niego zrozumienia, jedynie akceptacji tej inności. Chciałaby czuć, że przy nim może być sobą. I tak też dotąd było. Donald akceptował jej zachowanie albo nie zauważał jej dziwności. Aż tu przyszedł moment, kiedy Donald zaprosił na kolację szefa. Chciał wypaść jak najlepiej i poprosił Izabelę „żeby wszystko było … miło” (chciał powiedzieć „normalnie”, ale się w porę zreflektował. To słowo jednak wymyka mu się w ich późniejszej kłótni).
A więc jednak jest świadomy tej dziwności i obawia się, że w tej ważnej chwili Izabela wyskoczy z jakimś dziwnym zachowaniem. Tak jakby wstydził się jej sposobu bycia. Ona nie widzi sensu w dążeniu na siłę do normalności. Prośbę odbiera jako brak akceptacji, bo Donald domaga się rzeczy trudnej - żeby ona przestała być sobą - zmieniła coś, co stanowi przecież jej istotę. Cechą charakterystyczną Izabeli jest m.in. to, że nie kontroluje wyrażania siebie. Jest w tym szczera i trudno jej to powstrzymać. Nie widzi konieczności zmiany swego zachowania na potrzeby innych, bo to zachowanie wcale nie jest szkodliwe.
Potem mówi: „poczułam się jak wariatka”. A stało się tak tylko dlatego (i właśnie dlatego) że Donald pośrednio zastosował porównanie do zachowania innych ludzi – chciał, żeby w ich domu było choć raz tak jak wszędzie. Tak jakby zapomniał, że on sam dość mocno odbiega od standardów.
Na prośbę Donalda (o to, żeby zmieniła swoje zachowanie na czas wizyty szefa) Izabela reaguje złością, bo jest przewrażliwiona na punkcie oceny jej zachowania - wiele razy już ktoś kończył znajomość, gdy tylko wyszła na jaw jej ekscentryczność. Kiedy przychodzi czas kolacji, zamiast dążyć do normalności, zachowuje się nadzwyczaj dziwnie i udaje niemal psychicznie chorą. To złośliwe z jej strony, ale chce uświadomić Donaldowi, że nie doceniał tego, jak urocza i nieszkodliwa jest jej dziwność. Że nie byłoby wcale powodu do wstydu, gdyby jej pozwolił być sobą.
[b]Scena w restauracji[/b]
Tutaj Izabela zdenerwowała się słowami Donalda: „jesteś moją jedyną szansą”.
Pomyślała sobie może: „Tak naprawdę Donald mnie nie kocha – przecież nie wybrał mnie spośród innych dziewczyn, lecz jest ze mną tylko dlatego, że nikt inny z nim nie chce być i małe są szanse że znalazłby jeszcze kogoś takiego, więc lepsza jest dla niego taka dziewczyna niż żadna”
Poprzez propozycję małżeństwa Donald chce się może upewnić, że będą razem na zawsze. Decyduje za nich oboje. A ona zna siebie i lojalnie uprzedzała, że nie może zagwarantować dozgonnego przywiązania dla drugiej osoby. Oświadczyny Donalda ją zasmucają, bo świadczą o tym, że nie słuchał/nie rozumiał, jak wcześniej mówiła, że małżeństwa nie chce.
Jednocześnie może obawiać się, że Donald sądzi, że również dla niej on jest jej jedyną szansą i że ona widzi w nim ratunek/wybawienie dla siebie, dla swoich problemów. A ona po prostu jest z nim, bo go kocha (a miłość nie uznaje racjonalnych powodów, po prostu się pojawia).
Pisząc powyższe nie oceniam postępowania Izabeli w kategoriach pozytywne/negatywne.
Zdaję sobie sprawę, że analiza jest prawdopodobnie tylko powierzchowna, no i całkiem subiektywna.