"Zespół Aspergera: choroba osób, które nic nie czują

Odpowiedz


To pytanie służy do uniemożliwienia automatycznego wysyłania formularza przez boty spamujące.
Uśmieszki
:) ;) ^^ :/ :( :chytry: ;( :oops: :good: :cool: 8-) :D :-) ;-) :o :shock: :? :lol: :x :P :-| :cry: :evil: :twisted: :roll:
Pokaż więcej uśmieszków
BBCode jest włączony
[img] jest włączony
[flash] jest wyłączony
[url] jest włączony
Uśmieszki są włączone
Przegląd wątku
   

Rozszerz widok Przegląd wątku: "Zespół Aspergera: choroba osób, które nic nie czują

Re: Aleksytymia... ?

Post przez ktoś inny » Pt, 16 sty 2009, 01:18

Beverly,

Hejka. Znalazłem tu trochę obszerniejszy opis, co to jest: http://www.sciaga.pl/tekst/51484-52-aleksytymia. Jakby ktoś rzucił jakąś ciekawą pozycję na ten temat - też bym się chętnie zaznajomił.

A znasz jakieś forum dla dorosłych z aleksytymią? Wówczas moglibyśmy się tam wszyscy do kupy przenieść (choć pewnie będziemy tam robić dokładnie to samo co tu :wink:

Karol

Aleksytymia... ?

Post przez beverly » Cz, 15 sty 2009, 12:25

Witajcie:)
Czy ktoś z Was Kochani mógłby polecić mi jakąś mądrą książkę o aleksytymii?
Czytam tak Wasze wypowiedzi i trochę się pogubiłam, bo nie wiem do końca czy w tym konkretnym przypadku chodzi o syndrom aspergera czy to właśnie aleksytymia, za dużo by pisać. Z jednej strony - to dwie różne sprawy, ale ta osoba jest tak pełna sprzeczności i dziwnych zachowań...
Chciałabym przeczytać coś, co rozwiałoby moje ... niejako wątpliwości... ; coś, co w jakiś sposób pomogłoby mi zmagać się z tymi problemami u osoby z którą przyszło mi żyć....
Dzięki z góry. Pozdrawiam.

Post przez Morog » Śr, 17 wrz 2008, 12:54

roznie to była
ja np kiedyś na wszelkie problemy reagowalem fizyczną agresja
wieczne problemy w przeczkolu
wiec gdyby kiedys nie nauczono mnie nad agresja panowac
roznie moglo by być, zakładajac ze jestem o wiele silniejszy

a miłośc, jest tak jest
czytałem w ksiazkach roznych o tym......

co to jest przyjazn?
jak ci z kims dobrze lubisz to
bechawioraryzm....

Post przez Amelia » Śr, 17 wrz 2008, 10:47

Ech. To chyba podobny dylemat do tego, czy mówić ludziom prawdę, czy może to co chcą usłyszeć :)

Odnośnie użytkowego traktowania ludzi - pytanie kiedy to się pojawia, gdzie jest granica? Chyba trudno to stwierdzić. Bo może jest tak, że to jest to po prostu wpisane w ludzkie relacje. Np. ludzie sobie pomagają, bo (świadomie lub nie) liczą na to, że ktoś im kiedyś pomoże. Tym samym obchodzą ich bliscy, ale nieznajomi już mniej.

I może problem jest tylko wtedy, kiedy to przedmiotowe traktowanie jest wyraźne i "czyste", bez miłej otoczki. Na przykład gdy potrzebuję jakiegoś wyjaśnienia od kolegi z pracy. Mogę iść do niego i powiedzieć "Ej, jak to zrobić?", nie zważając na to czy jest zajęty czy nie, oraz na to czy już zamieniłam z nim dzisiaj kilka słów. A mogę też iść, zapytać najpierw "masz chwilkę?", do tego jeszcze jakiś żart, a w międzyczasie któtka pogawędka na inny temat.

Dobry-z-wyboru, przyznam, że nie do końca rozumiem to, że ludzie częściej się obrażali, kiedy starałeś się uwzględniać ich uczucia. Powinno być odwrotnie. Czy może po prostu chodzi o to, że kiedy relacje z ludźmi stają się bliższe/częstsze, jest naturalnie większe prawdopodobieństwo, że ktoś się poczuje urażony? (Hmm, z tego względu ja mam niestety czasem opory przed zmniejszaniem dystansu do ludzi).

Post przez dobry-z-wyboru » Śr, 17 wrz 2008, 04:21

Co do predyspozycji osob z ZA do popelniania przestepstw... mysle, ze moze chodzic po prostu o brak wyrzutow sumienia u osob z ZA... Bardzo cenie sobie uczciwosc i tzw. "honor", ale wiem, ze nie mialbym problemu psychologicznego z tym, ze kogos skrzywdzilem albo, ze sprawiam komus przykrosc, gdyby akurat tak mi bylo wygodnie. Ogolnie bardzo dlugo zajelo mi zalapanie, ze powinienem byc dla ludzi mily... jakies 20 lat... ale kiedy staralem sie uwzgledniac ludzkie uczucia to efekty byly wrecz odwrotne do zamerzonych... tzn. czesciej sie na mnie obrazali niz gdy ich uzywalem jak np. kalkulatora...

btw: Dopiero niedawno dowiedzialem sie o ZA wiec nawet nie jestem pewny czy to mam (ale jestem prawie w 100% przekonany) i musze powiedziec ze raczej mi to przeszkadza bo wolalbym byc bardziej emocjonalny i chociaz troche mniej "slepy" na emocje, ale zastanawiam sie czy jest sens w probach "socjalizowania" sie... moze po prostu sie z tym pogodzic i traktowac ludzi uzytkowo i funkcjonalnie bo to przynosi lepsze efekty? Jak sadzicie, moralne to jest? :)

Post przez niko » Pt, 27 cze 2008, 17:35

Osoby z ZA potrafią być jeszcze bardziej wrażliwi od zwykłych ludzi. Działa to jednak na innych zasadach niż u normalnych ludzi.

Re: "Zespół Aspergera: choroba osób, które nic nie czuj

Post przez być może ZA » Pn, 14 kwi 2008, 14:43

Ygramul napisał(a):Właśnie otworzyłam sobie książkę pt. "Zagadki Mózgu" napisaną przez jakiegoś dr Stephena Juana, antropologa. Jeden z pierwszych rozdziałów: "Zespół Aspergera: choroba osób, które nic nie czują". A potem jest już tylko coraz gorzej.

Najpierw przykład jakiegoś chłopaka co maltretował staruszkę, zakończony konkluzją, że osoby z AS to urodzeni przestępcy, psychopaci, socjopaci i cholera wie co jeszcze. Oczywiście dlatego, że nie odczuwają empatii. Ani w ogóle nic. Kilka cytatów:

"Chorzy z zespołem Aspergera nie tylko nie potrafią kochać i być kochanymi, więzi oparte na przyjaźni też są dla nich niedostępne"

"Zespół Aspergera czasem jest mylony z autyzmem. [...] Nie ulega wątpliwości, że symptomy kliniczne obu schorzeń są podobne, tyle, że w przypadku autyzmu pojawiają się nieco wcześniej."

"Zespół Aspergera bywa też mylony z aleksytymią, zaburzeniem poznawczo-afektywnym charakteryzującym sie nieumiejętnością identyfikacji własnych uczuć. Tymczasem to dwa zupełnie różne zaburzenia. Aleksytymicy nie potrafią wyrażać uczuć, chorzy z zespołem Aspergera WCALE EMOCJI NIE ODCZUWAJA."

Na koniec jeszcze jeden przykład jakiegoś sprawcy masakry w Australii i podsumowanie sugerujące, że AS to choroba psychiczna. Cały tekst podaje bardzo niewiele informacji o AS, z tego większość to oparte na stereotypach bzdury.

No, krew mnie zalała! Tym bardziej, że wtajemniczona koleżanka dała mi to ze słowami, że to bardzo ciekawa i mądra książka. Dziwne, że się nie bała, że się na nią rzucę z nożem, czy coś. Ja nie wiem, czy nikt nie kontroluje co ci ludzie wypisują pod płaszczykiem nauki? Jeszcze trochę, a jakiś profesor geologi napisze książkę o leczeniu schizofrenii. K**wa!!!

Czyli mam rozumieć ze osoby z ZA nic nie czuja... sprzeczalbym sie z tym choć nie ma postaw co do tego, bo jeśli ja mam ZA a u siebie go podejrzewam to wcale ZA nie maja braku uczuc... naprzkykład ja bardzo silnie odczuwam lęk i stres... wiem to sa takie podstawowe odczucia ale sa...

Post przez pwjb » Pt, 17 sie 2007, 15:26

Wanilia napisał(a):To pytanie,czy sugestia?


w żadnym razie polecenie, tylko informacja, i tutaj macie przykład o co w tym chodzi, normalna osoba by powiedziała coś takiego mając coś namyśli.. a to by znaczyło mniej więcej tyle co "masz edytować swoje posty" - czyli polecenie....

ja mam na myśli dokładnie to co mówię i nic więcej, a jeśli więcej to jest to naprawdę *dużymi literami* :wink: podane

Post przez Ygramul » Pt, 17 sie 2007, 14:58

Chyba po prostu informacja. Zamiast informować o zrobionych błędach, możesz je zmieniać i nikt nie zauważy. Czy to nie sprytne? :D

Post przez Wanilia » Pt, 17 sie 2007, 13:59

To pytanie,czy sugestia?

Post przez pwjb » Pt, 17 sie 2007, 12:21

wanilia - możesz edytować swoje posty

Post przez Wanilia » Cz, 16 sie 2007, 13:35

piszę prawidłowo , a jakiś chochlik przekręca wyrazy i zmienia znaczenie........."popełnili zbrodnie- l.mnoga"

Post przez Wanilia » Cz, 16 sie 2007, 13:31

ps.popełnil zbrodnie-l.mnoga

Post przez Wanilia » Cz, 16 sie 2007, 13:30

Napisałam w cudzysłowie"każdy choruje inaczej" mając na myśli nie ZA lecz skutki tego defektu i ich ewent. leczenie.To tak gwoli sprostowania. Co do skłonności do przestępstw,to chociaż mam ten zespół ,nerwicę i depresje, jeszcze nikogo nigdy w życiu nie skrzywdziłam i nie mam takich skłonności.A z tego forum dowiem się pewnie niedługo, że mordercy popełnili zbrodni bo mieli ZA. [Ale będzie teraz burza-huzia na Józia drodzy filozofowie].

Post przez rytr » So, 11 sie 2007, 22:56

no_user napisał(a):
Z tym, że życiowa zaradność osoby z AS zależy od jej wyniku IQ. Również z tym, że jeżeli popełnia przestępstwo, to tylko w afekcie (Twoja teza z początku dyskusji).


Ano - muszę się podłączyć do tego braku zgody. Poniekąd.

1) Zaradność życiowa może być skorelowana z IQ (patrz - kryteria dla niepełnosprawności intelektualnej), ale nie do końca tak jest. To znaczy, nie musi spadać (zaradność) wraz z IQ.
Inteligencja (rozumiana w sposób standardowy) rozkłada się w populacji zgodnie z krzywą normalną. To znaczy (upraszczając), że na przykład osobników z tzw "głęboką niepełnosprawnością umysłową" jest tyle samo co jednostek wybitnych. I co ciekawe - im bliżej końca krzywej w obie strony tym większe problemy z zaradnością życiową (szeroko rozumianą).
To tak ogólnie.
szczegółowo (bardziej) - faktycznie, czasem jednostki lepiej funkcjonujące intelektualnie potrafią poprzez swoje uzdolnienia kompensować na przykład deficyty społeczne i komunikacyjne co się przekłada na zaradność.
Ale - jest małe "ale"...;')
Znany jest również fakt rewelacyjnego kompensowania deficytów intelektualnych przez jednostki z lekką niepełnosprawnością intelektualną lub z tzw. "obniżeniem poziomu" poprzez wychowanie w rodzinach o tzw "wysokim statusie społecznym". Takie osoby perfekcyjnie potrafią radzić sobie w życiu mimo ewidentnych deficytów poznawczych - a zatem to też wpływa na "zaradność".
Konsensus: nie ma liniowego, bezpośredniego związku.


2) Nie zgadzam się, że tylko w afekcie. Może być różnie. Jak z każdym człowiekiem.

Post przez rytr » So, 11 sie 2007, 22:45

Wanilia napisał(a):Życie z chorobą przewlekłą nie znaczy UMIERAM,blog tego chorego m.in.również z tą przypadłością tzn.ZA.Polecam, nie ma sensu toczyc spory czy ZA ma skłonności do przestępstw czy też odwrotnie.Każdy" choruje" inaczej.


ZA to nie jest choroba. Ma sens toczenie sporów czy osoba z ZA ma skłonność do przestępstw większą niż inni (czyt: osoby bez ZA). Ma sens bo to jest skandaliczne i bardzo obrzydliwe uogólnienie. Takie jest moje zdanie.

Post przez Wanilia » Pt, 10 sie 2007, 00:38

P.s.To jest link 6.

Post przez Wanilia » Pt, 10 sie 2007, 00:32

Ja jeszcze raz namawiam wszystkich,aby zajrzeć na Mozilla Firefox-hasło -koordynacja ruchowa, jest tam sporo linków, jeden szczególnie ważny-definicja i opis Zespolu Aspergera z Wikipedii,b.sensowne opisy , również b.ciekawy link zatytułowany-Życie z chorobą przewlekłą nie znaczy UMIERAM,blog tego chorego m.in.również z tą przypadłością tzn.ZA.Polecam, nie ma sensu toczyc spory czy ZA ma skłonności do przestępstw czy też odwrotnie.Każdy" choruje" inaczej.

Post przez magic » Pn, 6 sie 2007, 18:48

pwjb napisał(a):czyli się okazuje że ZA, predestynuje to maminsynkowania oraz do niesamodzielności-bo-mi-jest-tak-wygodnie ? potwierdzasz ?

To chyba zbyt pejoratywne słowa. Ale trzeba przyznać, że pod względem zaradności życiowej statystycznie nie plasujemy się raczej na szczycie społeczeństwa, choć oczywiście są chlubne wyjątki. Pwjb, przepraszam za "personalną wycieczkę", ale chyba nie muszę Ci tłumaczyć trudności związanych z usamodzielnieniem. Ja jestem w tym względzie "człowiekiem sukcesu", ale nic by z tego nie wyszło gdyby nie szczęśliwy traf i pomoc innych ludzi. W każdym razie żadnych widoków na samodzielność nie miałem dopóki nie trafił mi się wyjazd za ocean.

W poprzednim poście chciałem powiedzieć, że samodzielność jest bardzo ważna, a pozostawanie zbyt długo na etacie "dziecka u rodziców" wiąże się z poważnym niebezpieczeństwem. Niestety wraz ze wzrostem liczby wczesnych diagnoz AS rośnie też liczba rodziców sądzących, że ich dzieci nie poradzą sobie w życiu i będą wymagały trwałej opieki. To mogą być samosprawdzające się przepowiednie.

Post przez asperger » Pn, 6 sie 2007, 13:32

U mnie to się na pewno zgadza. Ciężko mi się usamodzielnić. I mój brak samodzielności jest głównym problemem, a nie ZA.

Post przez pwjb » Pn, 6 sie 2007, 11:52

czyli się okazuje że ZA, predestynuje to maminsynkowania oraz do niesamodzielności-bo-mi-jest-tak-wygodnie ? potwierdzasz ?

Post przez magic » Pn, 6 sie 2007, 10:55

pwjb napisał(a):a te przypadki które znasz to miały coś wspólnego z ASD ?

Jak najbardziej - Zespół Aspergera. :wink:

Post przez pwjb » Pn, 6 sie 2007, 10:17

magic napisał(a):(Znam takie przypadki.)


a te przypadki które znasz to miały coś wspólnego z ASD ?

Post przez ladzk » Pn, 6 sie 2007, 02:20

Niech będzie, pójdzie pod moim stałym sieciowym loginem, co mi tam...

Na początek nalezy chyba przypomnieć starą Hipokratesową definicję choroby - choroba jest wtedy kiedy albo da się wyleczyć albo się na nią umrze. Na tej zasadzie Hipokrates reumatyzmu nie uznawał za chorobę - podobnie jak braku nogi...

Poza stanem pelnego blogostanu psychofizycznego i ewidentnych chorób istnieją jeszcze ułomności - jeden jest daltonistą, innemu słoń na ucho nadepnął, jeszcze inny nie rozumie rytualnych poszturchiwań...

Post przez magic » Pn, 6 sie 2007, 02:09

laoce napisał(a):jeśli ktoś jest traktowany jak chory to jest to dla niego wygodne i nie jest zbytno motywujące do zmiany tego.

Jak najbardziej, choć to inny problem. Nadopiekuńczość ze strony rodziców jest równie niedobra jak brak wsparcia. W szczególności problemem jest gdy rodzice nie pozwalają się dziecku usamodzielnić. Wszyscy młodzi ludzie potrzebują zachęty i wsparcia przy usamodzielnieniu, i tu rodzice muszą postąpić nieco na przekór sobie. Większość rodziców bowiem lubi mieć dzieci i niekoniecznie pożąda pustego gniazda. Gdy dziecko jest niepełnosprawne, pojawia się pokusa zatrzymania go przy sobie. Jeśli młody człowiek jest niesamodzielny, nieprzebojowy, nie lubi zmian, a wejście w dorosły świat sprawia mu trudności, to na rolę "wiecznego dziecka" może się chętnie zgodzić. Bynajmniej nie dotyczy to tylko przypadków głębokiego autyzmu; wielu z nas byłoby świetnym materiałem na "wieczne dzieci". Z punktu widzenia zarówno dziecka jak i rodziców to może być nawet fajne, gdy dziecko ma 20- czy 30-kilka lat. Po 40-stce pojawia się problem. Rodzice są już starzy i sami wymagają opieki, a usamodzielnienie się w tym wieku jest już bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe. Można sobie wyobrazić, że rodzice cedują na dziecko coraz więcej obowiązków i z biegiem lat przekształca się ono z podopiecznego w opiekuna, ale co jeśli taki człowiek był trzymany przez całe życie pod kloszem, nigdy nie miał w ręce większych pieniędzy ani nawet nie był sam w sklepie? (Znam takie przypadki.) Jeśli rodzeństwo lub kuzyni nie przygarną, to co pozostaje? DPS?

laoce napisał(a):No i na chorobę to się zachodzi. Aspergera się ma i tyle - syndrom.

Ja bym powiedział, że się jest. Co prawda z AS to tak ładnie nie wychodzi jak z autyzmem: jestem autystyczny, nie mam autyzm.

Post przez laoce » N, 5 sie 2007, 21:29

magic napisał(a):Przeciwnie, wkładają dużo wysiłku i pieniędzy w leczenie dziecka, a czynią to z miłości. A mimo to dziecko sprawia wrażenie nieszczęśliwego: płacze, awanturuje się, wali głową o ścianę. Rodzice piszą w blogach: oto brzemię autyzmu. A ja sobie myślę - może te dzieci świadomie lub podświadomie odczuwają, że w oczach rodziców są "chorobą", "tragedią", nie są takie jak być powinny? Czy ktokolwiek byłby szczęśliwy w takiej sytuacji? [pytania retoryczne]

Mogą też powstawać mechanizmy które opisuje osho - jeśli ktoś jest traktowany jak chory to jest to dla niego wygodne i nie jest zbytno motywujące do zmiany tego. Tym bardziej autystycy ze swojim logicznym podejściem do życia.

No i na chorobę to się zachodzi. Aspergera się ma i tyle - syndrom.

Post przez magic » N, 5 sie 2007, 21:06

Nie lubię terminu "choroba" w odniesieniu do AS, bo niesie on ze sobą konotację braku akceptacji. Gdy jestem chory na grypę, to ten stan mi się nie podoba i chcę się jak najszybciej wyleczyć. Podobnego stosunku oczekuję od rodziny i lekarzy. Każdy przyzna, że wobec chorego nie na miejscu byłyby odzywki w duchu akceptacji, np. "och, bardzo mi się podobasz taki chrychający i rozpalony". W przypadku AS jest na odwrót, bo właśnie bardzo chcemy akceptacji. Choroba to zło, które trzeba wyplenić; stąd mamy "Defeat Autism Now" i temu podobne. Czytam wiele o rodzinach z autystycznym dzieckiem, w których autyzm traktuje się jako chorobę. Tym rodzicom nie można zarzucić, że się nie starają. Przeciwnie, wkładają dużo wysiłku i pieniędzy w leczenie dziecka, a czynią to z miłości. A mimo to dziecko sprawia wrażenie nieszczęśliwego: płacze, awanturuje się, wali głową o ścianę. Rodzice piszą w blogach: oto brzemię autyzmu. A ja sobie myślę - może te dzieci świadomie lub podświadomie odczuwają, że w oczach rodziców są "chorobą", "tragedią", nie są takie jak być powinny? Czy ktokolwiek byłby szczęśliwy w takiej sytuacji? [pytania retoryczne]

Zagadki móżgu

Post przez Krystnagra » N, 5 sie 2007, 21:04

Też te bzdury czytalam.Ani jedna z moich recenzji ( miażdżących ,ale bez wyrazow jakie pisalam na ksiżakowe portale nie pokazala sie . Koniecznie musza te wytpociny Don Juana sprzedać . Krzywdzący koszmar .I pomysleC,ze poozytywne recenzje zamiescily "Charktery" !!!!

Post przez pwjb » So, 4 sie 2007, 21:52

no_user napisał(a):Z tym, że życiowa zaradność osoby z AS zależy od jej wyniku IQ. Również z tym, że jeżeli popełnia przestępstwo, to tylko w afekcie (Twoja teza z początku dyskusji).


tak , tylko że unabomber to pojedynczy dziwak, i raczej nic nowego do dyskusji nie wnosi, takich dziwaków jest wielu i każdy z nich ma swoje niepowtarzalne charakterystyki - to jest tylko jeden przypadek

http://news.bbc.co.uk/1/hi/wales/4755313.stm - o tu masz, wygląda na to jakby się trochę nie chcieli przyznać aby nie stygmatyzować, widać to po języku "very little", ale jednak jest tego tyle little że nie ma co mówić o zjawisku

chociaż z drugiej strony masz tu takie coś : http://www.autismconnect.org/news.asp?itemtype=news&section=000100010001&page=42&id=4902 , ale to też jest pojedynczy przypadek - i pod wpływem wzburzenia

natomiast nie mam tego linka gdzie były opisy kilku przypadków takich że osoba z ZA dopuszczała się zabójstwa

no_user napisał(a):Jeśli ktoś się czuje dobrze z AS, jego stan nie odpowiada definicji choroby. Moim zdaniem nie jest wówczas chory.


jeśli ktoś czuje się dobrze z otyłością (mężczyźni z otyłością mają mniejsze ryzyko popadnięcia w depresję i bardzo często czują się bardzo dobrze pomimo że są chorzy), dalej lecimy, z cukrzycą , z nadciśnieniem, z przytkanymi tętnicami wieńcowymi... jest wiele chorób które nie bolą, także psychicznych - więc to nie jest dobre kryterium

Jeśli ktoś cierpi z powodu własnego społecznego niedostosowania, można ten stan nazwać chorobą, ale nie psychiczną (dla chorób psychicznych jest osobna definicja), ani nie "chorobą" w sensie czegoś piętnującego.


a czy jest choroba w sensie czegoś piętnującego, przecież czy np. schizofrenia to coś piętnującego ?
czy dla odmiany można kogoś nazwać chorym w sensie piętnującym ?

no dobra, czepiam się, bo poza tym to imo mówisz to prawie tak samo jak ja bym powiedział

Post przez =^.^= » So, 4 sie 2007, 21:23

pwjb napisał(a):tzn. z czym się nie zgodzisz ?


Z tym, że życiowa zaradność osoby z AS zależy od jej wyniku IQ. Również z tym, że jeżeli popełnia przestępstwo, to tylko w afekcie (Twoja teza z początku dyskusji).

pwjb napisał(a):więc jak w/g ciebie AS jest chorobą czy nie ?


Z Wikipedii:
Choroba jest takim stanem organizmu, kiedy to czujemy się źle, a owego złego samopoczucia nie można jednak powiązać z krótkotrwałym, przejściowym uwarunkowaniom psychologicznym lub bytowym, lecz z dolegliwościami wywołanymi przez zmiany strukturalne lub zmienioną czynność organizmu. Przez dolegliwości rozumiemy przy tym doznania, które są przejawem nieprawidłowych zmian struktury organizmu lub zaburzeń regulacji funkcji narządów.


Jeśli ktoś się czuje dobrze z AS, jego stan nie odpowiada definicji choroby. Moim zdaniem nie jest wówczas chory.
Jeśli ktoś cierpi z powodu własnego społecznego niedostosowania, można ten stan nazwać chorobą, ale nie psychiczną (dla chorób psychicznych jest osobna definicja), ani nie "chorobą" w sensie czegoś piętnującego.

Post przez pwjb » So, 4 sie 2007, 20:32

tzn. z czym się nie zgodzisz ? bo ja tutaj podałem taki wypośrodkowany punk widzenia, niezgadzając się ze mną chyba musisz się zdecydować na jedną z 2-ch pozostałych i wykluczających się opcji... więc jak w/g ciebie AS jest chorobą czy nie ?

Post przez =^.^= » So, 4 sie 2007, 19:23

pwjb napisał(a):raczej niech będzie tak że czy to jest choroba czy nie - to niech to będzie prywatna sprawa każdego człowieka, ja osobiście nie rozumiem problemu, moim zdaniem ZA i "choroba" pokrywają się znaczeniowo tylko częściowo i to zależy od indywidualnego funkcjonowania każdego człowieka - które tutaj bardzo zależy od indywidualnych umiejętności i IQ, bo jeśli robimy wszystko na rozum to ci z niskim iq po prostu sobie nie radzą i popadają w choroby psychiczne lub stan przypominający o wiele większe upośledzenie umysłowe


Nie zgodzę się, pwjb.

http://www.freeinfosociety.com/site.php?postnum=582 - nie powiedziłbym, że Theodore Kaczynski tak sobie świetnie w życiu poradził, rozumu mu nie brakowało (akapit 2), a ostatnie analizy wskazują, że nie można u niego rozpoznać schizofrenii paranoidalnej, jak sugerowano na początku, a raczej właśnie AS (akapit 3).

Post przez Wizina » Pt, 20 lip 2007, 21:34

nie zgadzam sie z tym ze nic nie czuja- mam bardzo wrazliwego syna z ZA

Post przez Guest » Śr, 11 lip 2007, 15:24

w ogóle sam miałem w dzieciństwie dość niemiłe konsekwencje nadużywania antybiotyków (przez kilka lat angina z częstością 2X na miesiąc)

:shock: oho hooo!! mój wspólny mianownik!

Post przez złoty smok » So, 26 maja 2007, 22:44

A jednak milczeć, to potwiersdzać Ich "prawde"
W ostatnim Fokusie czytałąm włąsnie o takich "uczonych" skadinad w swojej dziedzinie nawet dobrych fachowcw, którzy nagle poczuli presję sławy i presje kolejnego nowego odkrycia- skoro go nie było - trzeba go było sfabrykować. Moze tu jest to samo- facet ma juz nazwisko, wydawca domagał sie nowego bestseleru i...........
A co do przekonania kolezanki- skoro wierzy w autorytety( rzecz w sumie normalna w ogóle społeczeństwa) to niech włąsnie przeczyta ten artykuł z fokusa- podaje numer i artykuł: Fokus - maj 2007. str 48 "Laboratoria Oszustów"

Post przez G. » So, 26 maja 2007, 12:25

Myślałem, że mówiliśmy o tych, którzy się nie dają przekonać.

Post przez zolwbol » So, 26 maja 2007, 03:21

pwjb napisał(a):raczej niech będzie tak że czy to jest choroba czy nie - to niech to będzie prywatna sprawa każdego człowieka


Tak, tak prawie tak chciałem to powiedzieć ale nie byłbym sobą jakbym nie dołożył przynajmniej połowy objetości do swojej wypowiedzi :D

G. napisał(a):Cytat:
inna kwesjia jest taka jak z takimi ludźmi gadać, czy próbować ich przekonywać za pomocą logicznych argumentów ? chyba nie bo jeśłi mają błędy w rozumowaniu to raczej nikogo takiego nie przekonamy, taki ktoś już się na pewno zetknął z argumentami przeciw skoro w coś takiego uwierzył


No, tu nie da rady inaczej, niż ironią i śmiechem. Żeby argumenty dotarły, należy wpierw zachwiać wiarę w siebie rozmówcy. No i w ów tajemniczy autorytet. Podejrzewam, że innego sposobu nie ma. Zresztą to akurat normalny sposób prowadzenia dyskusji, przynajmniej wśród NT


Tak jest najcżęściej, ale przecież są na tym świecie ludzie do których docierają logiczne argumenty i są też tacy do których nic nie dociera.

Post przez G. » So, 26 maja 2007, 00:04

inna kwesjia jest taka jak z takimi ludźmi gadać, czy próbować ich przekonywać za pomocą logicznych argumentów ? chyba nie bo jeśłi mają błędy w rozumowaniu to raczej nikogo takiego nie przekonamy, taki ktoś już się na pewno zetknął z argumentami przeciw skoro w coś takiego uwierzył

No, tu nie da rady inaczej, niż ironią i śmiechem. Żeby argumenty dotarły, należy wpierw zachwiać wiarę w siebie rozmówcy. No i w ów tajemniczy autorytet. Podejrzewam, że innego sposobu nie ma. Zresztą to akurat normalny sposób prowadzenia dyskusji, przynajmniej wśród NT :wink:

Post przez pwjb » Pt, 25 maja 2007, 23:50

zolwbol napisał(a):P.S. Chciałbym tutaj w nawiązaniu do mini dyskusji o tym czy AS to choroba czy też nie, zadeklarować że popieram pogląd że nie jest to choroba, a przynajmniej ja za chorego się nie uważam:)

Choć oczywiście różni ludzie mają różne doświadczenia, różne priorytety i inaczej odbierają dokuczliwość pewnych cech, zależy też od otoczenia i cech charakteru.


raczej niech będzie tak że czy to jest choroba czy nie - to niech to będzie prywatna sprawa każdego człowieka, ja osobiście nie rozumiem problemu, moim zdaniem ZA i "choroba" pokrywają się znaczeniowo tylko częściowo i to zależy od indywidualnego funkcjonowania każdego człowieka - które tutaj bardzo zależy od indywidualnych umiejętności i IQ, bo jeśli robimy wszystko na rozum to ci z niskim iq po prostu sobie nie radzą i popadają w choroby psychiczne lub stan przypominający o wiele większe upośledzenie umysłowe

Post przez pwjb » Pt, 25 maja 2007, 23:44

G. napisał(a):Z "ekspertami" się nie dyskutuje. Oni przecież już wiedzą. Każdy wasz logiczny argument zostanie kompletnie zignorowany, albo też przekręcony i użyty przeciwko wam.


dokładnie, są nawet badania że ludzie tacy co wierzą w różne bzdury mają błąd w rozumowaniu, nie moge znaleźć tego, ale chodziło o to że ludzie tacy nawet w badaniach psychologicznych przejawiają pewne błędy rozumowania, co może mieć nawet powód na poziomie mózgowym, dlatego są w stawnie uwierzyć w różne rzeczy tylko na podstawie ograniczonych źródeł informacji - np. ktoś przeczyta jakąś książkę i uwierzy bo słuchajcie w tej książce napisali.. ale ale słuchaj... nie bo w tej książce napisali... to jest taki przykład..

inna kwesjia jest taka jak z takimi ludźmi gadać, czy próbować ich przekonywać za pomocą logicznych argumentów ? chyba nie bo jeśłi mają błędy w rozumowaniu to raczej nikogo takiego nie przekonamy, taki ktoś już się na pewno zetknął z argumentami przeciw skoro w coś takiego uwierzył

jest jeszcze inna droga - przyjąć jego punkt widzenia i z poziomu tego punktu starać się jemu samemu pokazać bzdurność jego teorii... np. z kreacjonistami... zamiast wytężać żmudnie rozum na to aby przekonać go - zadawać pytania - skoro ewolucja nie istnieje to skąd wziął się człowiek - czy był taki czas kiedy ludzie i dinozaury chodziły razem po ziemi (giertych i smok wawelski), czy w ogóle dinozaury istniały (wielu kreacjonistów uważa że tak) - po prostu wykazać śmieszność i niekonsekwencję poglądów drugiego człowieka - przynajmniej ośmieszymy go przed wszystkimi innymi a może i jemu samemu zrobi się niewygodnie z takimi myślami w głowie, innego wyjścia raczej nie ma

tak samo jak ze szczepionkami... skoro szkodzą to jak - nie szczepić - ten kierunek

Góra