przez rytr » So, 18 mar 2006, 20:53
w zasadzie mialam takie podejrzenia od dawna. Ale dopiero od jakiegos czasu zaczelam myslec o tym powaznie. Ze mam ZA.
Zycie generalnie jest pokrecone.
Nie, nie mam sily teraz o tym gadac, ale tak mi sie chcialo zagaic temat. W sumie - temat rzeka. Kurde, ostatnio przeczytalam "Swiry, dziwadła..." i szlag mnie trafil. Gdyby u nas nie olewalo sie szerolim strumieniem teamatu - ilus tam setkom/tysiacom dzieciakow byloby znacznie lepiej na siwecie. Caly dowic polega na tym, ze sama zajmuje sie zawodowo praca z osobami z ASD. Kiedy zglasza sie do mnie rodzina z dzieckiem z ZA, diagnozuje, a potem musze tlumaczyc ludziom, ze nie trzeba od razu byc "wycofanym" i na pierwszy rzut oka "dziwadlem", zeby miec ZA i potrzebowac pomocy. A wspaniali "normalni" pytaja: no i co w tym dziwnego, ze taki jest ten dzieciak? Kiedys nie bylo zadnego ZA i swiat sie krecil, zawsze byli na swiecie nieudacznicy/outsiderzy/niesmiali/zamknieci w sobie/fascynaci. Albo: kiedys to sie nazywalo po prostu rozwydrzony gowniarz a teraz nagle jakies ZA - szukanie usprawiedliwien na sile.
Kiedy mowie moim najblizszym, ze mam ZA - co ty opowiadasz, przeciez nigdy nie mialas zadnych problemow. Nie, skad. To takie normalne, ze czlowiek do polowy liceum nie mial ZADNYCH przyjaciol, przez bardzo nielicznych kolegow byl traktowany z przymruzeniem oka, robil za klasowe indywiduum. Ze od polowy liceum przyjaznil sie z jedna osoba, a od konca liceum przez 10 lat dorobil sie jeszcze jednego przyjaciela. Ze faceci regularnie robili mnie w bambuko, a jak nie robili to i tak wszystko padalo na morde, bo "inne dazenia, aspiracje i cele". Nie, nigdy nie mialas zadnych problemow, bo przeciez wiadomo, jak juz ASD, to musi byc uposledzony a ty masz IQ powyzej 160.
Teraz mam rodzine. Meza z ADHD i corke u ktorej tylko dzieki blyskawicznym dzialaniom nie rozwinal sie regularny autyzm. Cos z ZA w sobie ma.
Piszecie, ze to super miec "autystyczny umysl". Dla mnie bomba, jedno z niewielu, co naprawde lubie to moj umysl. Ale i tak czasem sie chce z kims pogadac, nie? Z kims kto nie bedzie ziewal po pol godiznie rozmowy z toba, z kims, przy kim nie trzeba bedzie na sile zmuszac sie do rozmowy o ******* w rodzaju "co tam panie w polityce" lub "a jaka muze lubisz najbardziej" itp. itd.
Z drugiej strony, rozumiem. Nie, nie rozumiem.
w zasadzie mialam takie podejrzenia od dawna. Ale dopiero od jakiegos czasu zaczelam myslec o tym powaznie. Ze mam ZA.
Zycie generalnie jest pokrecone.
Nie, nie mam sily teraz o tym gadac, ale tak mi sie chcialo zagaic temat. W sumie - temat rzeka. Kurde, ostatnio przeczytalam "Swiry, dziwadła..." i szlag mnie trafil. Gdyby u nas nie olewalo sie szerolim strumieniem teamatu - ilus tam setkom/tysiacom dzieciakow byloby znacznie lepiej na siwecie. Caly dowic polega na tym, ze sama zajmuje sie zawodowo praca z osobami z ASD. Kiedy zglasza sie do mnie rodzina z dzieckiem z ZA, diagnozuje, a potem musze tlumaczyc ludziom, ze nie trzeba od razu byc "wycofanym" i na pierwszy rzut oka "dziwadlem", zeby miec ZA i potrzebowac pomocy. A wspaniali "normalni" pytaja: no i co w tym dziwnego, ze taki jest ten dzieciak? Kiedys nie bylo zadnego ZA i swiat sie krecil, zawsze byli na swiecie nieudacznicy/outsiderzy/niesmiali/zamknieci w sobie/fascynaci. Albo: kiedys to sie nazywalo po prostu rozwydrzony gowniarz a teraz nagle jakies ZA - szukanie usprawiedliwien na sile.
Kiedy mowie moim najblizszym, ze mam ZA - co ty opowiadasz, przeciez nigdy nie mialas zadnych problemow. Nie, skad. To takie normalne, ze czlowiek do polowy liceum nie mial ZADNYCH przyjaciol, przez bardzo nielicznych kolegow byl traktowany z przymruzeniem oka, robil za klasowe indywiduum. Ze od polowy liceum przyjaznil sie z jedna osoba, a od konca liceum przez 10 lat dorobil sie jeszcze jednego przyjaciela. Ze faceci regularnie robili mnie w bambuko, a jak nie robili to i tak wszystko padalo na morde, bo "inne dazenia, aspiracje i cele". Nie, nigdy nie mialas zadnych problemow, bo przeciez wiadomo, jak juz ASD, to musi byc uposledzony a ty masz IQ powyzej 160.
Teraz mam rodzine. Meza z ADHD i corke u ktorej tylko dzieki blyskawicznym dzialaniom nie rozwinal sie regularny autyzm. Cos z ZA w sobie ma.
Piszecie, ze to super miec "autystyczny umysl". Dla mnie bomba, jedno z niewielu, co naprawde lubie to moj umysl. Ale i tak czasem sie chce z kims pogadac, nie? Z kims kto nie bedzie ziewal po pol godiznie rozmowy z toba, z kims, przy kim nie trzeba bedzie na sile zmuszac sie do rozmowy o ******* w rodzaju "co tam panie w polityce" lub "a jaka muze lubisz najbardziej" itp. itd.
Z drugiej strony, rozumiem. Nie, nie rozumiem.